Pamietam jak podczas mojej pierwszej podrozy na tzw. Zachod jechalem do Sasnitz, jeszcze wtedy w schylkowej NRD, by tam wjechac na prom do Goeteborga i niemiecka celniczka spojrzala na 150 kilo puszek zarcia zabranych do przezycia w norweskich fiordach.
Spojrzala tak wrogo na to wszystko i krzyknela: Wy nie jedziecie do zadnej Skandynawii, to podpucha (puszki) Wy na pewno jedziecie do Berlina!!! Na handel zarciem!
Matko boska jaki Berlin? To tam nie ma co jesc? Zapytalem idiotycznie.
Prosze to sa wizy : szwedzka i norweska. Szanowna Pani, ziemia niemiecka jest mi tylko potrzebna do tranzytu. A puszki do zarcia bo tam drogo jak diabli!!!;-)
Przeswidrowala mnie tym niemieckim wzrokiem frau i kazala wysiadac.Samochod do wagi. Wypakowac wszystko! Zrobilem sie miekki, bo faktycznie w deklaracji celnej mialem o jakies osiemdziesiat kilo mniej.
A nie mowilam! kontrabanda! Nigdzie juz Pan nie pojedzie i wbila mi w paszport pieczatke ANULOWANO wjazd! Aha i niech nie probuje innego przejscia, zadzwonie do kolegow, zeby na Pana w razie czego czekali.
Koniec koncow przejechalem, jak nowa zmiana celnikow przeszla, ale kosztowalo mnie to caly zapas spirytusu i wszystkie papierosy. Byl rok 1991. A w Berlinie juz sprzedawano czesci muru…
A z samego Berlina pamietam jak mnie zachwycili bajecznie kolorowi rastamani w dredach po kolana, bebniarze grajacy w pod kosciolem z rozwalona wieza.
Nadmieniam ze w Berlinie pojawilem sie juz bez puszek. ;-)
Niemce moje z Berlinem w tle.
Pamietam jak podczas mojej pierwszej podrozy na tzw. Zachod jechalem do Sasnitz, jeszcze wtedy w schylkowej NRD, by tam wjechac na prom do Goeteborga i niemiecka celniczka spojrzala na 150 kilo puszek zarcia zabranych do przezycia w norweskich fiordach.
Spojrzala tak wrogo na to wszystko i krzyknela: Wy nie jedziecie do zadnej Skandynawii, to podpucha (puszki) Wy na pewno jedziecie do Berlina!!! Na handel zarciem!
Matko boska jaki Berlin? To tam nie ma co jesc? Zapytalem idiotycznie.
Prosze to sa wizy : szwedzka i norweska. Szanowna Pani, ziemia niemiecka jest mi tylko potrzebna do tranzytu. A puszki do zarcia bo tam drogo jak diabli!!!;-)
Przeswidrowala mnie tym niemieckim wzrokiem frau i kazala wysiadac.Samochod do wagi. Wypakowac wszystko! Zrobilem sie miekki, bo faktycznie w deklaracji celnej mialem o jakies osiemdziesiat kilo mniej.
A nie mowilam! kontrabanda! Nigdzie juz Pan nie pojedzie i wbila mi w paszport pieczatke ANULOWANO wjazd! Aha i niech nie probuje innego przejscia, zadzwonie do kolegow, zeby na Pana w razie czego czekali.
Koniec koncow przejechalem, jak nowa zmiana celnikow przeszla, ale kosztowalo mnie to caly zapas spirytusu i wszystkie papierosy. Byl rok 1991. A w Berlinie juz sprzedawano czesci muru…
Borsuk -- 09.09.2009 - 17:52A z samego Berlina pamietam jak mnie zachwycili bajecznie kolorowi rastamani w dredach po kolana, bebniarze grajacy w pod kosciolem z rozwalona wieza.
Nadmieniam ze w Berlinie pojawilem sie juz bez puszek. ;-)