Argument, że praktycznie się nie da, bo może być nadużycie powoduje, że wszelki zapis prawny nie ma racji bytu, bo nigdy nie wiesz czy nie będzie nadużycia.
Przesadne rozszerzenie. Trzeba rozważać skalę i konsekwencje potencjalnych nadużyć. Niektórych praw po prostu nie warto wprowadzać, bo skutki są znacznie gorsze, niż to, przed czym miały chronić. Najsłynniejszy przykład z innej beczki — prohibicja.
gama
w istocie kapitulujesz i przedkładasz ryzyko jednego ekstremum (tego pierwszego) nad (tym drugim). Czyi w imię ryzyka nieprawidłowości, a więc morderstw rezygnujesz z ulżenia w cierpieniu. Jednych cierpiących poświęcasz kosztem tych co mogą niesłusznie być życia pozbawieni.
Tak. Właśnie tak.
To zdaje się jeden z najważniejszych argumentów przeciw karze śmierci?
Dla mnie przynajmniej.
Przecież, rezygnując z kary śmierci dla recydywisty ryzykujemy cierpieniami i życiem jego potencjalnych ofiar…
I mam świadomość konsekwencji.
Mogą dotknąć mnie i moją rodzinę. Jak każdego. Bo wypadki chodzą po ludziach.
Natomiast Ty, jak mi się zdaje, nie dbasz o możliwe konsekwencje proponowanych rozwiązań. Po mnie choćby potop. Nieważne są dla Ciebie potencjalnie groźne skutki, do nich nie chcesz się odnieść. Ważne jest, że tu i teraz nie możesz wytrzymać, że ktoś cierpi. Ktoś, kogo widzisz (bo przecież w tej samej chwili cierpią miliony, czym wcale się nie zajmujemy).
A zwracam uwagę, że ekstremalną konsekwencją moich wyborów — jest dłuższy żywot cierpiących.
Ekstremalną konsekwencją Twoich — jest odstrzał każdego egzemplarza nie pasującego do odgórnie przyjętych wytycznych.
To nie są żarty.
Alexander Graham Bell, wynalazł telefon niejako przypadkiem i wynalazek ten uważał raczej za klęskę niż sukces. Walczył o aparat słuchowy. Był bowiem mocno zaangażowanym wychowawcą głuchoniemych. Gdy przekonał się, że zminiaturyzowanie jego wynalazku tak, by zastąpił ucho, jest niemożliwe — postanowił wyeliminować nieszczęście tego upośledzenia inną drogą. Został pionierem idei eugenicznych, w których popularyzację zaangażował się ze wszystkich sił, zwłaszcza forsowanie ustaw o sterylizacji upośledzonych.
Dlatego, że nie mógł zniesć cierpień głuchych — postanowił ich wyeliminować.
Ja, widzisz, bardzo się cieszę, że ten rozdział jego działalności nie odniósł takiego sukcesu, jak telefon. Z którego po latach rozwinięto jednak aparaty słuchowe.
Majorze. Te pomysły już były. Nie warto do nich wracać.
Majorze
Od końca będzie mi wygodniej:
Argument, że praktycznie się nie da, bo może być nadużycie powoduje, że wszelki zapis prawny nie ma racji bytu, bo nigdy nie wiesz czy nie będzie nadużycia.
Przesadne rozszerzenie. Trzeba rozważać skalę i konsekwencje potencjalnych nadużyć. Niektórych praw po prostu nie warto wprowadzać, bo skutki są znacznie gorsze, niż to, przed czym miały chronić. Najsłynniejszy przykład z innej beczki — prohibicja.
w istocie kapitulujesz i przedkładasz ryzyko jednego ekstremum (tego pierwszego) nad (tym drugim). Czyi w imię ryzyka nieprawidłowości, a więc morderstw rezygnujesz z ulżenia w cierpieniu. Jednych cierpiących poświęcasz kosztem tych co mogą niesłusznie być życia pozbawieni.
Tak. Właśnie tak.
To zdaje się jeden z najważniejszych argumentów przeciw karze śmierci?
Dla mnie przynajmniej.
Przecież, rezygnując z kary śmierci dla recydywisty ryzykujemy cierpieniami i życiem jego potencjalnych ofiar…
I mam świadomość konsekwencji.
Mogą dotknąć mnie i moją rodzinę. Jak każdego. Bo wypadki chodzą po ludziach.
Natomiast Ty, jak mi się zdaje, nie dbasz o możliwe konsekwencje proponowanych rozwiązań. Po mnie choćby potop. Nieważne są dla Ciebie potencjalnie groźne skutki, do nich nie chcesz się odnieść. Ważne jest, że tu i teraz nie możesz wytrzymać, że ktoś cierpi. Ktoś, kogo widzisz (bo przecież w tej samej chwili cierpią miliony, czym wcale się nie zajmujemy).
A zwracam uwagę, że ekstremalną konsekwencją moich wyborów — jest dłuższy żywot cierpiących.
Ekstremalną konsekwencją Twoich — jest odstrzał każdego egzemplarza nie pasującego do odgórnie przyjętych wytycznych.
To nie są żarty.
Alexander Graham Bell, wynalazł telefon niejako przypadkiem i wynalazek ten uważał raczej za klęskę niż sukces. Walczył o aparat słuchowy. Był bowiem mocno zaangażowanym wychowawcą głuchoniemych. Gdy przekonał się, że zminiaturyzowanie jego wynalazku tak, by zastąpił ucho, jest niemożliwe — postanowił wyeliminować nieszczęście tego upośledzenia inną drogą. Został pionierem idei eugenicznych, w których popularyzację zaangażował się ze wszystkich sił, zwłaszcza forsowanie ustaw o sterylizacji upośledzonych.
Dlatego, że nie mógł zniesć cierpień głuchych — postanowił ich wyeliminować.
Ja, widzisz, bardzo się cieszę, że ten rozdział jego działalności nie odniósł takiego sukcesu, jak telefon. Z którego po latach rozwinięto jednak aparaty słuchowe.
Majorze. Te pomysły już były. Nie warto do nich wracać.
odys -- 03.11.2008 - 22:19