Na nazwy i na znaki sram. Nie fetysz granic mnie tu trzyma, lecz miejsce i w tych miejscach przyjaźń.
To jeszcze inne podejście. Nie moje, ale dające się zaakceptować.
Podobnie jak stanowisko pana Merlota, albo Pańskie.
Ja akcentuję moje, bo jest mi najbliższe. Moje streszcza się w dwóch pierwszych linijkach cytowanego tekstu, ale krytycznie podchodzi do trzeciej. Panowie, jak rozumiem, trzecią uważacie za najważniejszą.
Tu się różnimy. Z tej różnicy rodzi się rozmowa. Rozmowa jest dobra.
Bo widzi Pan, ja, dla przykładu, staram się nie wypowiadać za innych. Nie żebym uważał to za naganne. Bynajmniej. Jest to przejawem, manifestacją więzi. Zdarza się wtedy, gdy chcemy zająć stanowisko w czyjejś obronie, pod czyjąś nieobecność. Kiedy czujemy się z kimś związani.
Ja wolę obstawać za czymś, niż za kimś.
Taki wybór.
Pozdrawiam, przepraszając za skłonność do uściśleń
Panie Griszqu,
to jest kwestia przywiązania.
Każdy ma inaczej.
Pozwolę sobie zacytować Jaka Kleyffa:
Na nazwy i na znaki sram.
Nie fetysz granic mnie tu trzyma,
lecz miejsce i w tych miejscach przyjaźń.
To jeszcze inne podejście. Nie moje, ale dające się zaakceptować.
Podobnie jak stanowisko pana Merlota, albo Pańskie.
Ja akcentuję moje, bo jest mi najbliższe. Moje streszcza się w dwóch pierwszych linijkach cytowanego tekstu, ale krytycznie podchodzi do trzeciej. Panowie, jak rozumiem, trzecią uważacie za najważniejszą.
Tu się różnimy. Z tej różnicy rodzi się rozmowa. Rozmowa jest dobra.
Bo widzi Pan, ja, dla przykładu, staram się nie wypowiadać za innych. Nie żebym uważał to za naganne. Bynajmniej. Jest to przejawem, manifestacją więzi. Zdarza się wtedy, gdy chcemy zająć stanowisko w czyjejś obronie, pod czyjąś nieobecność. Kiedy czujemy się z kimś związani.
Ja wolę obstawać za czymś, niż za kimś.
Taki wybór.
Pozdrawiam, przepraszając za skłonność do uściśleń
yayco -- 25.08.2008 - 11:42