cieszę się, że się Pani sprecyzowała, bo to zmniejszy kontrowersję między nami.
Bo ja nie twierdzę, że relacje w sieci są równoważne z relacjami, które zachodzą wtedy, gdy możliwa jest bezpośrednia styczność psychiczna. Pochlebiam sobie, że aż taki głupi nie jestem.
Ale to samo możemy powiedzieć o wielu innych formach relacji.
Jedne są gorące, inne letnie a trzecie chłodne.
Jedne są prawdziwe (w tym sensie, że ludzie robią to, czego chcą i pragną) a inne fałszywe, bo oparte na udawaniu.
Nic nowego, Droga Pani.
Sieć nie jest pozbawiona relacji (tu kontrowersja się utrzymuje i żre jak stara), tylko te relacje są innego rodzaju. A że są podobne do tych, które znamy z życia pozasieciowego, to i łatwo się nabrać.
Czasami to nawet łatwiejsze jest. Znacznie łatwiej – na przykład – kogoś znielubić. Znacznie łatwiej w kimś ulokować wszystko, co nam się nie podoba.
To dosyć przykre jest, a czasem obrzydliwe, ale cóż zrobić. Oczywiście jeszcze gorzej, jeżeli to samo dzieje się z emocjami i uczuciami pozytywnymi.
Myślę, że Pani, jak wielu ma pewien problem poznawczy. Myśli i opinie mają dla Pani sens dopiero wtedy, kiedy może je pani przypisać do człowieka. A przecież nawet patentowany przygłupek może powiedzieć piękne, głębokie zdanie, którego zrozumienie (wcale niekoniecznie identyczne z tym, co onże przygłupek chciał powiedzieć) zmieni nasze życie.
Nawet to, czy zdanie jest ze szczerego serca, czy skłamane, nie ma żadnego znaczenia.
Zapewne zarzuci mi Pani solipsyzm, ale przyznam, że mnie to nie przeszkadza. Dla mnie ważne jest to jak odbieram myśli, ubrane w słowa i inne teksty (w szerokim znaczeniu).
Dlatego też nie zgadzam się z Pani ostatnią konstatacją. Jestem wrogiem przenoszenia relacji wirtualnych do rzeczywistości realnej. Wtedy większość rzeczy zaczyna wyglądać jak kłamstwo, bo pojawiają się konteksty, których dawniej nie było. Co innego czytać, że mam drobną wadę wymowy, co może być urocze i pobudzać wrażliwość. Co innego nie móc zrozumieć ani słowa.
Tak, więc inaczej niż Pani, nie jestem za wychodzeniem z sieci. Ale proszę pamiętać, że ja jestem wirtualny, więc gadam trzy po trzy.
Od życia poza siecią to ja mam tego zabawnego staruszka, co znowu musi iść do rozmrażania, bo mu żona kazała.
Szanowna Pani Gretchen,
cieszę się, że się Pani sprecyzowała, bo to zmniejszy kontrowersję między nami.
Bo ja nie twierdzę, że relacje w sieci są równoważne z relacjami, które zachodzą wtedy, gdy możliwa jest bezpośrednia styczność psychiczna. Pochlebiam sobie, że aż taki głupi nie jestem.
Ale to samo możemy powiedzieć o wielu innych formach relacji.
Jedne są gorące, inne letnie a trzecie chłodne.
Jedne są prawdziwe (w tym sensie, że ludzie robią to, czego chcą i pragną) a inne fałszywe, bo oparte na udawaniu.
Nic nowego, Droga Pani.
Sieć nie jest pozbawiona relacji (tu kontrowersja się utrzymuje i żre jak stara), tylko te relacje są innego rodzaju. A że są podobne do tych, które znamy z życia pozasieciowego, to i łatwo się nabrać.
Czasami to nawet łatwiejsze jest. Znacznie łatwiej – na przykład – kogoś znielubić. Znacznie łatwiej w kimś ulokować wszystko, co nam się nie podoba.
To dosyć przykre jest, a czasem obrzydliwe, ale cóż zrobić. Oczywiście jeszcze gorzej, jeżeli to samo dzieje się z emocjami i uczuciami pozytywnymi.
Myślę, że Pani, jak wielu ma pewien problem poznawczy. Myśli i opinie mają dla Pani sens dopiero wtedy, kiedy może je pani przypisać do człowieka. A przecież nawet patentowany przygłupek może powiedzieć piękne, głębokie zdanie, którego zrozumienie (wcale niekoniecznie identyczne z tym, co onże przygłupek chciał powiedzieć) zmieni nasze życie.
Nawet to, czy zdanie jest ze szczerego serca, czy skłamane, nie ma żadnego znaczenia.
Zapewne zarzuci mi Pani solipsyzm, ale przyznam, że mnie to nie przeszkadza. Dla mnie ważne jest to jak odbieram myśli, ubrane w słowa i inne teksty (w szerokim znaczeniu).
Dlatego też nie zgadzam się z Pani ostatnią konstatacją. Jestem wrogiem przenoszenia relacji wirtualnych do rzeczywistości realnej. Wtedy większość rzeczy zaczyna wyglądać jak kłamstwo, bo pojawiają się konteksty, których dawniej nie było. Co innego czytać, że mam drobną wadę wymowy, co może być urocze i pobudzać wrażliwość. Co innego nie móc zrozumieć ani słowa.
Tak, więc inaczej niż Pani, nie jestem za wychodzeniem z sieci. Ale proszę pamiętać, że ja jestem wirtualny, więc gadam trzy po trzy.
Od życia poza siecią to ja mam tego zabawnego staruszka, co znowu musi iść do rozmrażania, bo mu żona kazała.
Pozdrawiam starannie, jak zawsze
yayco -- 24.08.2008 - 13:44