Z uwagą przeczytałem to, co Pani napisała. Dwa razy przeczytałem, bo rano jest i niekoniecznie rozumiem, co widzę na oczy.
Co do zasady, to wydaje mi się, że bardzo rozszerzyła pani kontekst. Innymi słowy, powinienem teraz się wypowiedzieć w kwestiach, w których Se w tekście nie wypowiadałem. Spróbuję, może podołam.
Jeśli ja umiem czytać, Droga Pani, to pozycja Pani jest specyficzna, bowiem w sieci jest pani obecna zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Co więcej, z rozproszonych wzmianek wnoszę, że praca Pani (a ściślej jeden z jej aspektów) polega na rozmawianiu z ludźmi w sieci w tym mianowicie celu, żeby im pomoc. Mam nadzieję, że nie zniekształciłem obrazu zanadto, w razie czego proszę mnie poprawić.
Pisze Pani Sieć jest miejscem braku. Bardzo to celne, proszę Pani. Ale też Sieć jest miejscem nadmiaru. W sieci uwypuklają się drobiazgi. W sieci nie widać mimiki mówiącego, nie słychać tonu głosu. Nie zawsze wiadomo czy sobie robi jaja, czy wygłasza credo życiowe swoje.
Powie Pani, że to brak czegoś. Tak. Ale kiedy powstaje podciśnienie, to rzadkie się wlewa. Czy coś (proszę nie odnosić się do mojej wiedzy w zakresie fizyki, bo moje dziecko ma słabe oceny z tego przedmiotu i nie będzie mogło mi pomóc).
Tak czy inaczej braki uzupełnia czytelnicza nadinterpretacja, żeby nie powiedzieć, że projekcja i przeniesienie. Interpretując mało w interpretacji pokazujemy siebie, a nie tego, którego internetowe manifestacje interpretujemy. Tak sądzę.
Nie zgodzę się z Panią, że nie ma w Sieci prawdziwej więzi, relacji i połączeń. To oczywiście spór jałowy, ale wedle mojego widzi mi się, wszystko, co jest, jest prawdziwe. Ja raczej w swoim tekście proszę, aby mi nie narzucać więzi tylko dlatego, że znalazłem się w obszarze, w którym występuje (proszę wybaczyć żargon zawodowy) styczność bezpośrednia niefizyczna.
Dla Pani prawdziwe jest to, co poza siecią. Jest Pani przedwojenna, proszę Pani. A tak naprawdę chce pani więzi prawdziwej, opartej na współobecności i fizycznym kontakcie. Nic w tym złego. Tyle tylko, że wielu wystarczają namiastki. Nie trzeba się z nimi zgadzać, ani nawet ich rozumieć. Warto jednak zauważyć ich obecność. I sprzyjać jej, albo się jej lękać. Wedle upodobania własnego.
Można lubić aspekt kogoś. Przecież tak jest i rzeczywistości. Lubimy czyjeś ciało, a nie znosimy, gdy to ciało się odzywa. Podoba nam się czyjś sposób myślenia, ale już sposób głośnego smarkania nieco nas odstręcza.
W sieci jest podobnie.
Wspólnie w sieci można budować to, co poza sieć się nie wychyla. Na przykład Tekstowisko można, a stowarzyszenia nie można. Mogą je budować ci sami ludzie, ale muszą z sieci wychynąć. Oni nie muszą tej różnicy zauważać.
I co do życia. Ono jest tam gdzie my. Jak jesteśmy w Sieci, to ono jest w Sieci. Jakaś jego część. Nie najważniejsza dla Pani. Nie najważniejsza dla N. Najważniejsza dla Pana Y. Rozmaicie. Kłopot jest wtedy, kiedy ktoś traci świadomość, że w sieci ma do czynienia tylko z wybranymi (niekoniecznie świadomie) aspektami innych ludzi. Z tym, co pani nazywa awatarem.
Kłopot jest większy, jeśli w sieci spotka Pani kogoś, kto świadomie konstruuje awatar, aby przyciągnąć takich mylących się. Zazwyczaj po to, żeby ich jakoś wykorzystać. I powiedzmy, że wyśmianie jest tutaj najlepszym, co ofiarę może spotkać.
Przepraszam, że w odpowiedzi pominąłem wątki bardziej osobiste dla pani. Myślę, że to, co napisałem, te ominięcia tłumaczy.
Na drugie Pani pisanie odpowiem później, wedle kolejności
Szanowna Pani Gretchen,
Z uwagą przeczytałem to, co Pani napisała. Dwa razy przeczytałem, bo rano jest i niekoniecznie rozumiem, co widzę na oczy.
Co do zasady, to wydaje mi się, że bardzo rozszerzyła pani kontekst. Innymi słowy, powinienem teraz się wypowiedzieć w kwestiach, w których Se w tekście nie wypowiadałem. Spróbuję, może podołam.
Jeśli ja umiem czytać, Droga Pani, to pozycja Pani jest specyficzna, bowiem w sieci jest pani obecna zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Co więcej, z rozproszonych wzmianek wnoszę, że praca Pani (a ściślej jeden z jej aspektów) polega na rozmawianiu z ludźmi w sieci w tym mianowicie celu, żeby im pomoc. Mam nadzieję, że nie zniekształciłem obrazu zanadto, w razie czego proszę mnie poprawić.
Pisze Pani Sieć jest miejscem braku. Bardzo to celne, proszę Pani. Ale też Sieć jest miejscem nadmiaru. W sieci uwypuklają się drobiazgi. W sieci nie widać mimiki mówiącego, nie słychać tonu głosu. Nie zawsze wiadomo czy sobie robi jaja, czy wygłasza credo życiowe swoje.
Powie Pani, że to brak czegoś. Tak. Ale kiedy powstaje podciśnienie, to rzadkie się wlewa. Czy coś (proszę nie odnosić się do mojej wiedzy w zakresie fizyki, bo moje dziecko ma słabe oceny z tego przedmiotu i nie będzie mogło mi pomóc).
Tak czy inaczej braki uzupełnia czytelnicza nadinterpretacja, żeby nie powiedzieć, że projekcja i przeniesienie. Interpretując mało w interpretacji pokazujemy siebie, a nie tego, którego internetowe manifestacje interpretujemy. Tak sądzę.
Nie zgodzę się z Panią, że nie ma w Sieci prawdziwej więzi, relacji i połączeń. To oczywiście spór jałowy, ale wedle mojego widzi mi się, wszystko, co jest, jest prawdziwe. Ja raczej w swoim tekście proszę, aby mi nie narzucać więzi tylko dlatego, że znalazłem się w obszarze, w którym występuje (proszę wybaczyć żargon zawodowy) styczność bezpośrednia niefizyczna.
Dla Pani prawdziwe jest to, co poza siecią. Jest Pani przedwojenna, proszę Pani. A tak naprawdę chce pani więzi prawdziwej, opartej na współobecności i fizycznym kontakcie. Nic w tym złego. Tyle tylko, że wielu wystarczają namiastki. Nie trzeba się z nimi zgadzać, ani nawet ich rozumieć. Warto jednak zauważyć ich obecność. I sprzyjać jej, albo się jej lękać. Wedle upodobania własnego.
Można lubić aspekt kogoś. Przecież tak jest i rzeczywistości. Lubimy czyjeś ciało, a nie znosimy, gdy to ciało się odzywa. Podoba nam się czyjś sposób myślenia, ale już sposób głośnego smarkania nieco nas odstręcza.
W sieci jest podobnie.
Wspólnie w sieci można budować to, co poza sieć się nie wychyla. Na przykład Tekstowisko można, a stowarzyszenia nie można. Mogą je budować ci sami ludzie, ale muszą z sieci wychynąć. Oni nie muszą tej różnicy zauważać.
I co do życia. Ono jest tam gdzie my. Jak jesteśmy w Sieci, to ono jest w Sieci. Jakaś jego część. Nie najważniejsza dla Pani. Nie najważniejsza dla N. Najważniejsza dla Pana Y. Rozmaicie. Kłopot jest wtedy, kiedy ktoś traci świadomość, że w sieci ma do czynienia tylko z wybranymi (niekoniecznie świadomie) aspektami innych ludzi. Z tym, co pani nazywa awatarem.
Kłopot jest większy, jeśli w sieci spotka Pani kogoś, kto świadomie konstruuje awatar, aby przyciągnąć takich mylących się. Zazwyczaj po to, żeby ich jakoś wykorzystać. I powiedzmy, że wyśmianie jest tutaj najlepszym, co ofiarę może spotkać.
Przepraszam, że w odpowiedzi pominąłem wątki bardziej osobiste dla pani. Myślę, że to, co napisałem, te ominięcia tłumaczy.
Na drugie Pani pisanie odpowiem później, wedle kolejności
Pozdrawiam południowo, poniekąd
yayco -- 24.08.2008 - 11:37