Gdyby Pan nie napisał tego tekstu, to nie miałbym chyba trudności z wyobrażeniem go sobie. Nie w precyzyjnych szczegółach, słowo po słowie, ale, powiedzmy w punktach. Tak jak się pisze konspekty.
Bardzo bym lubił móc powiedzieć że sieć jest dla merlota zjawiskiem artystycznym. Z całą tego konsekwencją i kanonem zasad, które Pan wymienił i które są w swej istocie słuszne i rozsądne.
Dla mnie sieć (a właściwie Tekstowisko, bo gdzie indziej się nie udzielam) jest czymś innym. Miejscem, gdzie mam możliwość obserwacji świata i ludzi z nieznanej mi dotąd perspektywy; miejscem w którym nawet siebie widzę inaczej niż w lustrze.
Wyobraziłem sobie sytuację, w której wszyscy uczestnicy takich gremiów hołdowali zasadom Panów Y i N. Sytuacja totalnie teoretyczna na szczęście i to zarówno dla obu Panów, jak dla gremium na którym by wystąpiła.
Na szczęście życie jest bardziej urozmaicone i nie czuję specjalnego dyskomfortu, że kodeks merlota mija się w wielu miejscach z kodeksem Szanownych Panów.
Pan Y nie chce być nigdy taki, jak ten chłopczyk, który krzyczy za oddalającą się czeredką: Chłopaki, pójdę z wami!
Merlot wręcz przeciwnie. Bywał tu takim chłopczykiem, ale też zdarzało mu się mówić Chłopaki, chodźcie ze mną! I chłopaki i owszem, chodziły.
Na tym polega banda. W życiu może to być drużyna harcerska, zespół projektowy, ekipa podziemnych drukarzy. Cokolwiek, co sprawia że działanie jednych wpływa na działanie innych i odwrotnie.
Bez bandy można żyć. Bez chodzenia na imprezy też. Ale nie widzę powodu, żeby bandowatość traktować jako coś nagannego.
Panie Yayco Szanowny,
dziękuję za dedykację i w rewanżu powiem Panu, że koło każdej bandy można spotkać indywidualistów, którzy wprawdzie z bandą się nie fraternizują, ale w liczne interakcje wchodzą. Z korzyścią dla wszystkich.
Panie Yayco,
Gdyby Pan nie napisał tego tekstu, to nie miałbym chyba trudności z wyobrażeniem go sobie. Nie w precyzyjnych szczegółach, słowo po słowie, ale, powiedzmy w punktach. Tak jak się pisze konspekty.
Bardzo bym lubił móc powiedzieć że sieć jest dla merlota zjawiskiem artystycznym. Z całą tego konsekwencją i kanonem zasad, które Pan wymienił i które są w swej istocie słuszne i rozsądne.
Dla mnie sieć (a właściwie Tekstowisko, bo gdzie indziej się nie udzielam) jest czymś innym. Miejscem, gdzie mam możliwość obserwacji świata i ludzi z nieznanej mi dotąd perspektywy; miejscem w którym nawet siebie widzę inaczej niż w lustrze.
Wyobraziłem sobie sytuację, w której wszyscy uczestnicy takich gremiów hołdowali zasadom Panów Y i N. Sytuacja totalnie teoretyczna na szczęście i to zarówno dla obu Panów, jak dla gremium na którym by wystąpiła.
Na szczęście życie jest bardziej urozmaicone i nie czuję specjalnego dyskomfortu, że kodeks merlota mija się w wielu miejscach z kodeksem Szanownych Panów.
Pan Y nie chce być nigdy taki, jak ten chłopczyk, który krzyczy za oddalającą się czeredką: Chłopaki, pójdę z wami!
Merlot wręcz przeciwnie. Bywał tu takim chłopczykiem, ale też zdarzało mu się mówić Chłopaki, chodźcie ze mną! I chłopaki i owszem, chodziły.
Na tym polega banda. W życiu może to być drużyna harcerska, zespół projektowy, ekipa podziemnych drukarzy. Cokolwiek, co sprawia że działanie jednych wpływa na działanie innych i odwrotnie.
Bez bandy można żyć. Bez chodzenia na imprezy też. Ale nie widzę powodu, żeby bandowatość traktować jako coś nagannego.
Panie Yayco Szanowny,
dziękuję za dedykację i w rewanżu powiem Panu, że koło każdej bandy można spotkać indywidualistów, którzy wprawdzie z bandą się nie fraternizują, ale w liczne interakcje wchodzą. Z korzyścią dla wszystkich.
Ta banda nie jest wyjątkiem…
merlot -- 23.08.2008 - 22:22