Pytanie i odpowiedź w jednym zdaniu. Na pewno tak, ale będzie to inna jakość. Spojrzenie z innej petrspektywy daje zawsze nowe możliwości, a paradoksalnie wiedza historyczna po latach może być pełniejsza,, i osąd wydarzeń w związku z tym inny. Mniej romantyczny, a bardziej przgmatyczny. Jak dzisiejsze czasy.
“Szeregowiec Ryan” i “Kompania braci” są lepsze i obiektywniejsze od hollywodskich produkcji wojennych z lat 50-tych i 60-tych. Czy tak może być z Powstaniem? Może i tak, ale moje pokolenie może mieć klopot z obiektywnym porównaniem punktów widzenia. Bo emocje często nie pozwalają na trzeźwe spojrzenie.
Kuzyn mojego ojca do powstania trafił przypadkiem. Jako żołnierz BCh, przebywał w Warszawie na zlecenie kwatermistrza w sprawach zaopatrzeniowych swojej jednostki. Powstanie zaskoczyło go w mieście i nie zdolał juz sie wydostać. Nie wystrzelił ani razu. Zajmował się najpierw przygotowaniem posiłków, a przez pewien czas pomagał w powstańczwym warsztacie przygotowywać granaty “filipinki”, i butelki z płynem zapalającym. Zdarzyło mu się też pomagać przy rozminowywaniu zaułka jednej z ulic. Poza względami bezpieczeństwa, był to praktycznie jedyny sposób uzyskania trotylu dla fabryczki.
Pamiętam, że zawsze irytowały go wesołe piosneczki powstańcze i podkreślanie bohaterstwa żołnierzy i sanitariuszek powstańczych, w taki sposób, jakby poza nimi nikogo nie było, i nikt się nie liczył.
Mawiał, że w idei powstańczego czynu tkwiła zbrodnia, a w wykonaniu zamierzenia wiele było serca, a mało rozumu.
Gdyby ktoś zrobił film o takich ludziach. Dla należytego podkreślenia , i oddania sprawiedliwości- trudu powstańców nie zaangażowanych bezpośrednio w walkę zbrojną. Ludzi zajmujących się logistyką, przygotowywaniem żywności. Produkcją amunicji, przygotowaniem środków opatrunkowych. Łącznością. Pracą dziennikarską, i dokumentacją zdarzeń.
I pochówkiem poległych.
grześ
Pytanie i odpowiedź w jednym zdaniu. Na pewno tak, ale będzie to inna jakość. Spojrzenie z innej petrspektywy daje zawsze nowe możliwości, a paradoksalnie wiedza historyczna po latach może być pełniejsza,, i osąd wydarzeń w związku z tym inny. Mniej romantyczny, a bardziej przgmatyczny. Jak dzisiejsze czasy.
“Szeregowiec Ryan” i “Kompania braci” są lepsze i obiektywniejsze od hollywodskich produkcji wojennych z lat 50-tych i 60-tych. Czy tak może być z Powstaniem? Może i tak, ale moje pokolenie może mieć klopot z obiektywnym porównaniem punktów widzenia. Bo emocje często nie pozwalają na trzeźwe spojrzenie.
Kuzyn mojego ojca do powstania trafił przypadkiem. Jako żołnierz BCh, przebywał w Warszawie na zlecenie kwatermistrza w sprawach zaopatrzeniowych swojej jednostki. Powstanie zaskoczyło go w mieście i nie zdolał juz sie wydostać. Nie wystrzelił ani razu. Zajmował się najpierw przygotowaniem posiłków, a przez pewien czas pomagał w powstańczwym warsztacie przygotowywać granaty “filipinki”, i butelki z płynem zapalającym. Zdarzyło mu się też pomagać przy rozminowywaniu zaułka jednej z ulic. Poza względami bezpieczeństwa, był to praktycznie jedyny sposób uzyskania trotylu dla fabryczki.
Pamiętam, że zawsze irytowały go wesołe piosneczki powstańcze i podkreślanie bohaterstwa żołnierzy i sanitariuszek powstańczych, w taki sposób, jakby poza nimi nikogo nie było, i nikt się nie liczył.
Mawiał, że w idei powstańczego czynu tkwiła zbrodnia, a w wykonaniu zamierzenia wiele było serca, a mało rozumu.
Gdyby ktoś zrobił film o takich ludziach. Dla należytego podkreślenia , i oddania sprawiedliwości- trudu powstańców nie zaangażowanych bezpośrednio w walkę zbrojną. Ludzi zajmujących się logistyką, przygotowywaniem żywności. Produkcją amunicji, przygotowaniem środków opatrunkowych. Łącznością. Pracą dziennikarską, i dokumentacją zdarzeń.
I pochówkiem poległych.
Serdecznie pozdrawiam!
tarantula
tarantula -- 04.08.2008 - 20:12