Przyszło mi do głowy, że skoro ta nasza rozmowa tak się radośnie rozwija, co w efekcie dało nam możliwość ustalenia z czym się wzajemnie zgadzamy a z czym nie, to ja napiszę osobny tekst o tym obiektywnym istnieniu uzależnienia, albo jego nieistnieniu obiektywnym.
Ze mną nigdy nie wiadomo.
Muszę się nad tym zastanowić porządnie.
Teraz odpowiem Ci na pees.
Jak mi zadasz jeszcze kilka pytań to będę miała tematy do pisania na jakieś pół roku co najmniej :)
Z tym piciem pod kontrolą jest tak.
Dawniej, choć nie tak znowu dawno, uważano rzecz taką za niemożliwą absolutnie. Wszelkie programy psychoterapeutyczne zakładały pracę nad trwałą abstynencją człowieka.
Uwaga! Rys historyczny…
Najpierw to nie było żadnej sensownej pomocy. Potem jeden gość w Stanach razem z kumplem doszli do wniosku, że już nie chcą jechać przy bandzie i woleliby się rozstać z tym całym piciem.
Zauważyli, że pomogły im wspólne gadki na ten temat i poszli w lud. W ten sposób powstało AA.
Pomijając mój szacunek z jednej strony do AA, a pewne zastrzeżenia do nich z drugiej to jest niesamowite, że teraz już chyba nie ma na świecie miejsca gdzie taka grupa by nie istniała. A zaczęło się od dwóch Jankesów.
No dobra.
Jak już było AA to się tym wszystkim bardziej zainteresowali lekarze, psycholodzy, terapeuci itd.
I zaczęły rozwijać się profesjonalne sposoby pomagania, które jak już mówiłam zakładały, że jedyne co jest możliwe to abstynencja i już.
Ale wiesz, znalazł się ktoś kto zadał pytanie: a dlaczego?
I zaczęto badać od nowa.
Wyszło im, że powrót do picia kontrolowanego jest niemożliwy dla ludzi głęboko uzależnionych. Natomiast jest pewna grupa tych co przekroczyli tę cienką czerwoną linię i mogą zrobić hop siup na drugą stronę i pić inaczej.
Powstały więc nowe programy terapeutyczne dla takich ludzi.
Brzmi pięknie lecz dotyczy głównie Stanów i części krajów Europejskich.
U nas jest he he inaczej. To znaczy zaczyna się to zmieniać, zaczyna baaaaardzo powoli.
Powiem Ci tak. Jak ja się zaczęłam tym interesować jakieś dwa lata temu to wychodziło na to, że jestem heretyk albo oszołom, albo świr. Przecież każdy wie, rozumiesz wie, że to jest niemożliwe.
A ja sobie pomyślałam tak. No dobra, ale skoro ludzi uzależnionych od seksu czy jedzenia, czy czegoś tam jeszcze leczy się w inny sposób to dlaczego nie alkoholików?
I patrz Pan, przyjechali wtedy do Polski tacy Amerykanie z Florydy. Małżeństwo od 20 lat (!!!) pracujące inaczej. I zrobili szkolenie.
Co ja miałam radości patrząc na zgromadzonych (oczywiście niezbyt tłumnie) polskich terapeutów. Im się to w głowach pomieścić nie mogło.
Wiele ciekawych rzeczy powiedzieli.
Więc odpowiadając bardziej wprost to nasz system opieki medycznej, tej pod wspaniałym patronatem NFZ nie przewiduje. Dlaczego nie przewiduje i dlaczego u nas jest tak jak jest to sprawa odrębna.
Pisałam Ci już, że ja się z tym systemem nie zgadzam z różnych powodów, ale to znowu inna rzecz.
Natomiast jak przychodzi ktoś do mnie prywatnie i nie jestem spętana tymi wszystkimi… ograniczeniami to daję człowiekowi wybór.
W ramach publicznej służby mogę zrobić trochę ale ona jest zupełnie nie przystosowana do takiej formy pomagania.
I wciąż to jest trochę tabu.
No zmienia się, ale zbyt wolno.
Myślę, że główny problem jest w głowach terapeutów.
Reasumując: to jest możliwe, nie dla każdego ale jest.
Artur
Przyszło mi do głowy, że skoro ta nasza rozmowa tak się radośnie rozwija, co w efekcie dało nam możliwość ustalenia z czym się wzajemnie zgadzamy a z czym nie, to ja napiszę osobny tekst o tym obiektywnym istnieniu uzależnienia, albo jego nieistnieniu obiektywnym.
Ze mną nigdy nie wiadomo.
Muszę się nad tym zastanowić porządnie.
Teraz odpowiem Ci na pees.
Jak mi zadasz jeszcze kilka pytań to będę miała tematy do pisania na jakieś pół roku co najmniej :)
Z tym piciem pod kontrolą jest tak.
Dawniej, choć nie tak znowu dawno, uważano rzecz taką za niemożliwą absolutnie. Wszelkie programy psychoterapeutyczne zakładały pracę nad trwałą abstynencją człowieka.
Uwaga! Rys historyczny…
Najpierw to nie było żadnej sensownej pomocy. Potem jeden gość w Stanach razem z kumplem doszli do wniosku, że już nie chcą jechać przy bandzie i woleliby się rozstać z tym całym piciem.
Zauważyli, że pomogły im wspólne gadki na ten temat i poszli w lud. W ten sposób powstało AA.
Pomijając mój szacunek z jednej strony do AA, a pewne zastrzeżenia do nich z drugiej to jest niesamowite, że teraz już chyba nie ma na świecie miejsca gdzie taka grupa by nie istniała. A zaczęło się od dwóch Jankesów.
No dobra.
Jak już było AA to się tym wszystkim bardziej zainteresowali lekarze, psycholodzy, terapeuci itd.
I zaczęły rozwijać się profesjonalne sposoby pomagania, które jak już mówiłam zakładały, że jedyne co jest możliwe to abstynencja i już.
Ale wiesz, znalazł się ktoś kto zadał pytanie: a dlaczego?
I zaczęto badać od nowa.
Wyszło im, że powrót do picia kontrolowanego jest niemożliwy dla ludzi głęboko uzależnionych. Natomiast jest pewna grupa tych co przekroczyli tę cienką czerwoną linię i mogą zrobić hop siup na drugą stronę i pić inaczej.
Powstały więc nowe programy terapeutyczne dla takich ludzi.
Brzmi pięknie lecz dotyczy głównie Stanów i części krajów Europejskich.
U nas jest he he inaczej. To znaczy zaczyna się to zmieniać, zaczyna baaaaardzo powoli.
Powiem Ci tak. Jak ja się zaczęłam tym interesować jakieś dwa lata temu to wychodziło na to, że jestem heretyk albo oszołom, albo świr. Przecież każdy wie, rozumiesz wie, że to jest niemożliwe.
A ja sobie pomyślałam tak. No dobra, ale skoro ludzi uzależnionych od seksu czy jedzenia, czy czegoś tam jeszcze leczy się w inny sposób to dlaczego nie alkoholików?
I patrz Pan, przyjechali wtedy do Polski tacy Amerykanie z Florydy. Małżeństwo od 20 lat (!!!) pracujące inaczej. I zrobili szkolenie.
Co ja miałam radości patrząc na zgromadzonych (oczywiście niezbyt tłumnie) polskich terapeutów. Im się to w głowach pomieścić nie mogło.
Wiele ciekawych rzeczy powiedzieli.
Więc odpowiadając bardziej wprost to nasz system opieki medycznej, tej pod wspaniałym patronatem NFZ nie przewiduje. Dlaczego nie przewiduje i dlaczego u nas jest tak jak jest to sprawa odrębna.
Pisałam Ci już, że ja się z tym systemem nie zgadzam z różnych powodów, ale to znowu inna rzecz.
Natomiast jak przychodzi ktoś do mnie prywatnie i nie jestem spętana tymi wszystkimi… ograniczeniami to daję człowiekowi wybór.
W ramach publicznej służby mogę zrobić trochę ale ona jest zupełnie nie przystosowana do takiej formy pomagania.
I wciąż to jest trochę tabu.
No zmienia się, ale zbyt wolno.
Myślę, że główny problem jest w głowach terapeutów.
Reasumując: to jest możliwe, nie dla każdego ale jest.
O!
Gretchen -- 28.05.2008 - 10:35