To żaden rarytas czy potworność smakowa. Wręcz przeciwnie – potrawa popularna wśród Rosjan a smakowo nam bardzo odpowiadająca, bo podobno przypominająca kołduny. Ja kołdunów nie znam, wiem tylko, że są trochę większe niż pielmieni.
Pielmieniami się zażerałem bywając za Bugiem. W Moskwie sprzed trzech dekad pamiętam lokaliki zwane “Pielmiennaja”, w których można było różniste zestawy pałaszować. Ja na pierwsze brałem pielmieni w rosole, a na drugie pielmieni ze śmietaną. Dziwiłem się, że nie ma na deser pielmieni posypanych cukrem…
Pielmieni to po prostu pierożki napełniane farszem z surowego mięsa mielonego różnych rodzajów. Gotuje się na wrzątku i to wszystko…
Czytałem, że dawno temu na Syberii do lepienia pielmieni zapraszało się wielu sąsiadów, bo robiło się je na zapas zimą, gdy już trzymał mróz. Zabijało się wołu, świnię i barana i z mięsa robiło farsz. Ciasto do tego z paru worków mąki. Gotowe pielmieni wynosiło się na tacach na dwór, by zamarzły na kość i takie sypało się do beczek, w których mogły trwać całą syberyjską zimę.
Na filmie “Syberiada” jest scena, gdy chłopak zakrada się do szopy, by z beczki podkraść bogatemu sąsiadowi właśnie garść pielmieni. Przed laty z łakomstwa sam ulepiłem stos tych pierożków według “Russkoj Kulinarii” i wyszły udatne. Pora powtórzyć eksperyment…
Pielmieni!
To żaden rarytas czy potworność smakowa. Wręcz przeciwnie – potrawa popularna wśród Rosjan a smakowo nam bardzo odpowiadająca, bo podobno przypominająca kołduny. Ja kołdunów nie znam, wiem tylko, że są trochę większe niż pielmieni.
Pielmieniami się zażerałem bywając za Bugiem. W Moskwie sprzed trzech dekad pamiętam lokaliki zwane “Pielmiennaja”, w których można było różniste zestawy pałaszować. Ja na pierwsze brałem pielmieni w rosole, a na drugie pielmieni ze śmietaną. Dziwiłem się, że nie ma na deser pielmieni posypanych cukrem…
Pielmieni to po prostu pierożki napełniane farszem z surowego mięsa mielonego różnych rodzajów. Gotuje się na wrzątku i to wszystko…
Czytałem, że dawno temu na Syberii do lepienia pielmieni zapraszało się wielu sąsiadów, bo robiło się je na zapas zimą, gdy już trzymał mróz. Zabijało się wołu, świnię i barana i z mięsa robiło farsz. Ciasto do tego z paru worków mąki. Gotowe pielmieni wynosiło się na tacach na dwór, by zamarzły na kość i takie sypało się do beczek, w których mogły trwać całą syberyjską zimę.
Na filmie “Syberiada” jest scena, gdy chłopak zakrada się do szopy, by z beczki podkraść bogatemu sąsiadowi właśnie garść pielmieni. Przed laty z łakomstwa sam ulepiłem stos tych pierożków według “Russkoj Kulinarii” i wyszły udatne. Pora powtórzyć eksperyment…
jotesz -- 17.01.2008 - 14:53