Na życzenie Bianki: "O tym, kiedy moc ma szansę w słabości się doskonalić"

Nie wiem czy moja interpretacja słów – chyba św. Pawła – o tym, że “moc w słabości się doskonali” jest właściwa ale w moim odczuciu, doświadczeniu i intuicji jest właśnie taka.

Otóż wyobraźmy sobie sytuację anorektyka. Nie je i cierpi – chociaż jedzenie ma na wyciągnięcie ręki… . Lecz wmawia sobie, że nie potrzebuje jedzenia mimo, że powoli umiera….

****

Doświadczenie słabości i jej świadomość jest konieczne do tego aby z tej słabości “brać moc”.

Doświadczenie głodu(komunikat z żołądka mówi: “idź coś zjedz”. W wypadku anorektyka ten sygnał jest bagatelizowany albo nie brany na serio, skutkiem czego człowieka umiera z głodu.

A więc sygnał – jestem głodny służy temu by zaczerpnąć mocy = z jedzenia.

Doświadczenie słabości u człowieka podobne jest także do świadomości kierowcy, że jeśli nie zatankuje to nie pojedzie dalej… .
Pamiętanie o słabości(tankowaniu) powoduje, że mogę tankować i “jechać dalej”.

Stąd też aby być człowiekiem wiary nie można udawać, że się nie ma słabości. Jeśli udaje, że nie ma słabości nie może czerpać mocy… . Gdyż moc płynie z mocy Boga który może pomóc zwyciężyć słabości.

Czyli, kto nie ma słabości nie potrzebuje Mocy z zewnątrz by ją przezwyciężać.

Anorektyk udaje, że nie potrzebuje jedzenia, samochód udaje, że ma paliwo -> w obydwu przypadkach oba te doświadczenia służą do tego aby zaczerpnąć jedzenia i paliwa. Jednak ktoś go bagatelizuje.

Takim sygnałem jest niewątpliwie sygnał pochodzący z sumienia człowieka. Mówi on kiedy jestem mocny a kiedy słaby. Mówi tez kiedy powinienem pójść zatankować: poczytać Biblii, pomodlić się, pójść do spowiedzi, itp.
...BY STAĆ SIĘ MOCNYM w słabościach.

Św. Paweł mówi, że kto twierdzi, że grzechu nie ma – ten kłamie. Można to sparafrazować w ten sposób: kto twierdzi, że jest samowystarczalny i Boga nie potrzebuje – ten kłamie. Gdyż człowiek nie może uniknąć tzw., krzyża albo udawać, że go nie nosi – skoro nosi.

Jednak aby tak powiedzieć “w słabości mojej moc się doskonali” trzeba bardziej ufać Bogu i jego miłosierdziu niż sobie samemu.

Aby pójść do Ojca trzeba zrezygnować z pychy. Właśnie Pycha jest pierwszym grzechem – korzeniem innych grzechów, gdyż ona mówi:

- nie potrzebujesz “lekarza”, sam jesteś mocny, to nie grzech. Nie idź do Ojca, nie wyznawaj grzechów. Jesteś dorosły sam wiesz co jest dobre a co złe. NIe dawaj sobie wmawiać przez klechów co jest dobre.. .
Jeśli ktoś uwierzy pysze ten w życiu nie zaczerpnie i zlekceważy sumienie, krzyż i swoje życie.

Ufać sobie samemu to nic innego jak uważać, że wszystko jest ok, grzechu i słabości nie ma. Jeśli słabości nie ma – zarówno w życiu osobistym jak i społecznym, to niepotrzebna uzdrawiająca moc.

Ewangelia dlatego nazywa się dobrą nowiną, że przynosi nadzieję i moc w sytuację słabości i niemocy ludzkiej. Przynosi nadzieję na doświadczenie choroby, grzechu, niemocy i bezsensu szarej codzienności która w świetle perspektywy wiecznej wygląda zupełnie inaczej.

Jeśli zamknąć oczy na słabość i krzyż w świecie to tak jakby być umierającym anorektykiem nurzającym się w świecie wirtualnym.

I jeszcze jedna refleksja.

Wydaje mi się, że letniość wierzących bierze się stąd, że wymazuje się słabość ze swojego życia akceptując ją – tzn. nie przezwyciężając jej. Nawet tej najmniejszej.

Zbyt łatwo przychodzi – sam mam taką skłonność-że jak sobie pomyślę: nikogo nie okradłem, nie pobiłem, staram się kochać żonę, dzieci, itp. -> już “mocy mi nie potrzeba”.. -jestem mocen.

A to figę prawda, gdyż tak jak przyroda nie znosi pustki, tak również w życiu duchowym; tam gdzie następuje marazm – tam nadchodzi oziębłość, obojętność i skostnienie.

Dopiero człowiek w doświadczeniu – poznaniu samego siebie, swoich słabości i newralgicznych punktów i dziedzin swojego życia jest w stanie zacząć prawdziwie żyć.

Poznać siebie, swoje słabości ale i zalety, i w takim życiu w prawdzie może rzeczywiście rozpocząć nie tylko zdrowe życie ale także życie w Mocy Bożej – jeśli te słabości zostaną przezwyciężone(ane) we współpracy z Jezusem Żywym.

Coraz bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że słabość moja jest mi zadana ku czerpaniu mocy z Boga. Gdybym uważał się sam za doskonałego – nie potrzebował bym Boga. Stałbym się samowystarczalny i nie potrzebowałbym mocy z Niego.

Jest takie zdanie w Ewangelii, że Ojciec pośle Ducha Św. aby przekonał świat o grzechu.

To jest właśnie kluczowe zdanie w Ewangelii. Aby stać się synem Bożym należy poznać grzech by z niego powstać i stać się czystym.
Kto nie rozpoznaje – nie bierze krzyża – ten trwa w grzechu. Trwa w niemocy i ciemności.

Kto rozpoznaje, nazywa i wyrzeka się – ten w słabości się udoskonala i czerpie moc z wysoka stając się Synem Bożym..

***

MOże długo ale taka refleksja mi się urodziła.

Pozdrawiam serdecznie.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Poldku, tekst ciekawy,

ale coś to porównanie z anoreksją mi zgrzyta.
Anoreksja to nie tye świadoma chęć niejedzenia i odrzucanie ,,paliwa” potrzebnego do życia, tylko w jakiś sposób zaburzenie psychiczne, często prowadzi do jeszcze innych chorób.
I tu silna wola czy świadomość nie wystarczają.

pzdr


P.S.

A i jeszcze jedno, piszesz:

,,Kto nie rozpoznaje – nie bierze krzyża – ten trwa w grzechu. Trwa w niemocy i ciemności.”

A jak ktoś rozpoznaje (grzech czy słabość), ale świadomie je wybiera.
To co wtedy?


Grześ

tecumseh

ale coś to porównanie z anoreksją mi zgrzyta.
Anoreksja to nie tye świadoma chęć niejedzenia i odrzucanie ,,paliwa” potrzebnego do życia, tylko w jakiś sposób zaburzenie psychiczne, często prowadzi do jeszcze innych chorób.
I tu silna wola czy świadomość nie wystarczają.

pzdr

To prawda, że anoreksja to choroba. Ale taka, że organizm jest w takim stanie, że jakby przestał działać instynkt samozachowawczy = organizm nie wysyła sygnału -> jedz (chodzi o uczucie głodu).

To można porównać do sytuacji człowieka żyjącego w grzechu, który tak się z nim oswoił, tak go polubił, że sumienie już nie działa, wyrzutów sumienia już nie słychać a człowiek żyje jakby Boga nie było.

NIestety zarówno w przypadku nieleczonej anorektyczki jak i człowieka który ukochał to co oddala od Boga los kończy się fatalnie. Anorektyczka zmierza do wyniszczenia i śmierci. Zaś kochający grzech dąży ku zagładzie w wieczności… .

Zaś porównanie – jak porównanie zawsze jest jakimś uproszczeniem.

A jak ktoś rozpoznaje (grzech czy słabość), ale świadomie je wybiera.
To co wtedy?

Jak świadomie wybiera zło no to grzeszy śmiertelnie – oddala się od Boga świadomie i dobrowolnie.

Natomiast gdybym miał zdiagnozować i powiedzieć dlaczego ktoś woli to co złem jest; napisał bym, że :

zna jedynie prawo moralne ale nie zna Boga – nie wie kim jest, nie szuka Go, nie interesuje go Bóg

Więc jeśli ktoś wybiera mimo wszystko grzech i słabość to nie szuka Boga. A Wiara jest jego szukaniem. Ale istnieje taka zależność, że im więcej Go masz, tym więcej Go pragniesz. Nigdy nie można powiedzieć “Mam GO” ale ciągle Go szukam a On prowadzi.. .

Świetnie to streszcza historia Abrahama. Jak byś miał chwilkę to poczytaj w Starym Testamencie. Otrzymał ambitne obietnice: liczne potomstwo, ziemię obiecaną. A miał niepłodną żonę... i…jednego syna.. – i jak się domyślasz miał prawo spodziewać się, że Bóg coś przesadził z tymi obietnicami . Jednak Abraham był wierny. :-))))

Obietnice Boga są dziwne i rzeczywiście słowa Jezusa: “Myśli moje nie są myślami moimi a drogi wasze moimi…” w historii Abrahama pulsują bardzo mocno. Na Abrahamie te obietnice się spełniają zupełnie inaczej niż on sam, jak i czytelnik by sądził.

Pozdrawiam!

************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


Prosba o wiecej :-)

Bianka
Wiem ze pewnie Pan jeszcze nie skonczyl tego poddasza ale tak na wyrost (gdy Pan skonczy) czy moglby Pan napisac swoje refleksje dot.
siedmiu blogoslawienstw. Ojciec Swiety Jan P.II swego czasu (zjazd mlodziezy w Kanadzie)apelowal abysmy byli ludzmi 7 blogoslawienstw.
Czy moze Pan przelozyc na jezyk wspolczesny np.co znaczy ubogi w duchu,
i zinterpretowac pozostale.
Pozdrawiam wspierajaco,z zyczeniami skladnych dzialan na wszystkich niwach.


Bianko

zadanie mi ambitne stawiasz. Może zacznę od właśnie ubogich duchem – to bardzo jest Franciszkowe – od tego Franciszka z Asyżu. ten był ubogi naprawdę. Ale był jeszcze jeden franciszkanin, który powiedział – mniej więcej – tak:

- Dla Niepokalanej w podartym habicie ale odrzutowcem….. (Powiedział to przed wojną).

Nie wiem czy domyślasz się co to za Franciszkanin.. , ale to nikt inny jak o.Maksymilian Maria Kolbe, który poszedł do bunkra głodowego NA OCHOTNIKA ZA KOLEGę... w obozie.

Z remontu mi już z górki… – przechodzę przez “ogień i wodę”, nie tylko z powodu remontu ale jakoś całościowo… .

Nie pisz mi “per pan” wszak poldkiem jestem… .

Miło, że wpadłaś. :-)

Pozdrawiam!

************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


Subskrybuj zawartość