Pisum sativum a życie

Budzi się człowiek rano. Powiedzmy o osmej. Je śniadanie. Dwa słowa z żoną, coś tam już w komputerze pracowego. Wsiada w auto i jedzie do pracy. Tam siedzi powiedzmy do 6. Wraca do domu, robi się siódma.
Spać o 11/12.
Są też tacy, którzy wstają wcześniej, i chodzą spać poźniej. Rytmy są różne.
Ale wynika z tego grafiku, że olbrzymią część życia na jawie spędzamy w pracy. często ludze traktują`pracę jedynie jako sposób na zarabianie pieniędzy. Nienawidzą szefów. Niecierpią biura. Niecierpliwie czekają na weekend, żeby wreszcie uwolnić się od tego niewolnictwa.

Sądzę, że tak podchodzi do pracy większość ludzi. Są jednak takie wyjątki, które do pracy chodzą z radością. Ludzie, którzy mieli szczęście trafić na pracę zgodną z zainteresowaniami. Co więcej są wśród nich tacy, którzy w tej pracy odnoszą sukces. I wśród tych są wreszcie tacy, ktorzy ów sukces potrafią przekuć na dobre pieniądze. Wyobrażacie sobie jak pionowy robi się ten wykres?

Czy to oznacza, że większość ludzi jest sfrustrowanych przez cały dzień? Nieszczęśliwych przez 10 godzin dziennie?
Prawdopodobnie tak.

No dobrze, ale nie zapominajmy, że mimo niektórych teorii o wyższości człowieka nad innymi gantunkami, bośmy obdarzeni darem od… jesteśmy jednak jedynie zwierzętami, i jedynie przez wybryk ewolucji potrafiącymi myśleć abstrakcyjnie.

A jak wygląda życie zwierząt? Bezustanna pogoń za jedzeniem, bezustanna walka o życie, o przetrwanie… nie jest latwo. No chyba, że się jest psem w dobrym domu… To w tej sytuacji, czy nasze życie w cieple, dzięki cywilizacji, nie jest lepsze od życia ekologicznego, zgodnego z naturą, w dziczy, bez chemii? No jest – a to wszystko przez to, że się nam coś wymendlowało gdzieś po drodze.

Mamy po prostu dzikie szczęście. A i tak wmawiamy sobie, żeśmy nieszczęśliwi. Jak zwykle wszystko jest jedynie kwestią perspektywy.

Frustracje pracownicze są niczem, jeśli porównać je z trudami zdobywania pożywienia na pustyni Atacama, lub życiem pingwinów czy wróbli w mieście. A mimo to musimy dbać o pracowników, niedopuszczać do stresów, przepracowania. Sami musimy uważać, żeby się nie przepracowywać, nie wypalać... nie dawać się wyciskać jak cytrynę...

Są i wolne zawody, te niby nie podlegają tym samym frustracjom. Ale ileż to innych fajnych stresików mają pracujący z wolnej stopy. A to syn szefa musi… A to się obrazy nie spodobały… a to artykuł coś nie po linii, a to morda się władzom TV nie podoba, a to się skończyło szkołę aktorską a jakoś charyzmy za mało, a to rączka pędzel trzyma pod złym kątem, a to się rączki zaczynają pocić pianiście podczas koncertu…. A to trema zjada…. niby cacy, fajnie nie chodzić na 8 do roboty, a z drugiej strony codzienna walka o chleb…

Nie ma letko, mamy w plecy.
Wyobraźcie sobie frustrację żóny dewelopera, kupił jej Bentleya ale w złym kolorze, idiota. I cierpi. I ona i on. Każdy ma swoje piekło. To znaczy ma, jeśli je sobie sam robi…

A wszystko przez głupią genetykę i groch w jakimś klasztorze.

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

O grochu

nie paniał?
Reszta się zgadza.


Google a szukanie wiedzy

Drogi/a Igło
Z grochem to jest tak, że George Mendel prowadził na nim badania genetyczne.
Wystarczy wrzucić do googla a poza tym o Mendlu uczyli na biologii.
No ale powiedzmy, że jesteś bardzo młoda/y i to wypadło z programu.
Ale sprawdzać radzę, żeby się niewiedzą nie, w zasadzie, ...tować.


Lagriffe złośliowcze

(to a propos komentarza do Igły), ja też nie zaczaiłem o co z tym grochem chodzi:)

Ale tekst świetny, no.
Korwni zalinkowany przez Pino również.
(Zresztą JKM w ogóle dobrze pisze)

ja uważam, że ludzie demonizują pracę, znaczy nadmierną wagę do niej przywiązują, gadają, że to sens zycia, że uszlachetnia, ze bez niej to deprecha, nudy i marazm:) i lipa i doły.

Ja to w ogóle obecnie mam prac właściwie trzy, z tego dwie mi sprawiają fradję&fun, jedna tak sobie.
Pieniądze każda daje takie se, ale ujdzie.
Gorzej, że jedna za miesiąc się kończy, ale cóż, w zamian 4 dni wolnego w tygodniu:) będzie (łącznie z weekendeM), nieżły czas by się rozwinąć, dokształcić, przewartościować kilka rzeczy, pomyśleć, w czym praca jednak trochę przeszkadza.

A od czerwca/września trza będzie się wrzucić w wir nowej pracy a najpewniej w wir poszukiwań i frustracji:)

No ale obaczymy.

W każdym razie nie obraziłbym się na jakie 20 milionów wygranych w Totka i wziję preacy tylko jako hobby, tłumaczenie kilku tekstów na kilka miesięcy, zleceniami człowiek by się nie musiał przejmować, prace w jakiej miłej szkole językowej kilka godzin w tyg (jak teraz mam w jednej ) i brak frustracji i stresu, że trza szukac nowej, że trza zmieniać, że trza się integrować z kimś tam, że trza się przyzwyczajać, że trza się ciągle dokształcać i takie tam:)

Dobra, nie pitolę, tylko spadam wymyślać zajęcia o reportażu na jutro:) na Pisanie


Lubię pracować,

tylko muszę wpaść w ten ciąg. To też jest jakiś haj.

No, ale ja z tych szczęśliwych, co robią rzeczy ulubione.

Praca uodparnia na ból – Cyceron


Pino, wiesz, ulubienie to też ciekawa kwestia:)

ja np. sobie od września pracuję w językowej szkole, pracuje mi się świetnie, mam dwie grupy, fajni ludzie itd

Ale jakbym miał tych grup początkujących pięć, albo miał to samo za rok, to już będzie to bardziej monotonne w sumie, acz dalej jakoś fajnie, bo lekcja lekcji nierówna:)


Fajnie jest być

nauczycielem… ja mam akurat oczywisty wzór, moja polonistka z liceum, Karolina.

Ewidentny świr. Czarne włosy na gumie arabskiej. Glany, codziennie inny kolor soczewek, cały anturaż taki, że moja mama była zgorszona, jak ją zobaczyła przy wycieczce szkolnej i nie mogła uwierzyć, że to jest poważna pani wychowawczyni.

Metr sześćdziesiąt w kapeluszu. Przepłoszyć z przedziału czterech żuli, którzy zajmowali miejsca nam, czyli jej podopiecznym – żaden problem.

Niewiarygodna wiedza. Cyborg gorszy ode mnie.

- Olga?! Czy ciebie pojebało?! – Karolina… nie wydaje ci się, że jednak nie powinnaś się do mnie zwracać w ten sposób, nawet, jeżeli się spóźniłam na szopkę?

pół godziny później

- Chciałam cię przeprosić. Poza tym, nie powiedziałam, że jesteś pojebana, tylko spytałam, czy cię pojebało!

84 i 80 procent z mojej matury pisemnej, 100 z ustnej.

Wieczny szacun.


NO i gut,

ale wiesz, nie każdy uczy w fajnym liceum:), to tyż jest jakiś tam czynnik istotny.


Dlatego jeśli pójdę,

to tylko do swojego… dobrze płacą, niewiele trudnej młodzieży, znają mnie i cenią, absurd unosi się w powietrzu, każdy jeden belfer jest psychotykiem.

Und das Vaterland dankt
den Sinn hat niemand erkannt
doch das Vaterland dankt
eine Nummer verlorn
und das Vaterland dankt
schwacher Trost fuer unbekannt
doch das Vaterland dankt
eine Nummer verlorn
oh das Vaterland dankt
Im Fadenkreuz der Luegen
die Wahrheit schnell verdreht
Geld Ist die Seele des Krieges
kalkuliertes Risiko
eine Nummer verlorn


> Lagriffe

Tak sobie myślę, że dzień największej depresji i najliczniejszych samobójstw to przedostatni poniedziałek stycznia…


PW,.

a dlaczego?

Nie rozumiem…

pzdr


Panno Wu

No ale nie w Budapeszcie, tam cały czas średnia ta sama na oko.
Ale w tym roku mamy 25 stycznia Dzień sekretarki i asystentki – więc istotnie, możliwość spora. Żon się sporo zorientuje i gotowe.

Ale znając Pannę Wodziannę to jest wyjątkowo podchwytliwe.
Np. Gierek powiedział tego dnia POMOŻECIE co było oczywistym początkiem rozpadu zakończonego haniebnie zdardzieckim, jak twierdzi wielu, stołem okrągłym. No to jest powód.


tak sobie jeszcze myślę,

że problemem nie jest, że większość ludzi nie lubi swojej pracy, ale problemem jest, ile praca czasu zabiera człowiekowi.
nie ma się czasu na czytanie, sen (szczególnie rano, kiedy chciało by się spać do 10), wyjazdy jakieś, łażenie bez celu, filmy, rozmowy, knajpiane spotkania i takie tam.
Wraca człowiek po tych kilku godzinach, nic mu się nie chce, jak ma czas, to tylko w necie go spędza mało produktywnie.
Ożywia go jedynie praca:) i potrzeba przygotowania się do niej i jak jest tam fajnie.

Dziwne to wszystko w sumie.

Jestem w nastroju refleksyjnym, to oznaka, że pewnie niedługo będę w jakimś nerwowym nastroju, no ale perspektywa wstania jutro o 5.20, by jechać do pracy mnie nie pociąga wcale ale to wcale.


wszystko względne jest

Grzesiu masz rację. Praca ma w zasadzie zbawienny wpływ na nas i daje energię. Musi tylko być spełniony warunek, żeby sprawiała przyjemność i dawała tę satysfakację, co jej ludowi brakuje.
Ja na ten jego przykład jak raz, to bynajmniej pracę lubię swoją własną. I się z tem nie kryję. Akurat rozpoczął się nowy, fantastycznie ciekawy i trudny projekt. jesteśmy w nim zanużeni na co najmniej miesiąc, dniami i nocami nie. Ale za to z podróżami też. Duży wyczyn artystyczny wymagający dla wszystkich. I to jest doskonałe – że rzecz jest trudna, nietuzinkowa. A nie rutyna – “eeee, nie take się robiło ze śwagrem po pijaku, nie?”
Niestety każdy z nas ma do czynienia z jakimś decydentem. I to frustruje. Bo wiadomo – brak zrozumienia :)
Jak kiedyś pracowałem z wolnej stopy, to muszę przyznać, że byłem wtedy wyjątkowo szczęśliwy. Pracowałem w domu, co prawda od 6 rano do drugiej w nocy przez 3 lata. Ale było genialnie. Na nartach, brałem sprzęt i po obiedzie też zasuwałem. Przyznam szczerze, że to był raj.


Praca i Duńczycy

Ponad połowa Duńczyków nie zmieniłaby pracy po wygraniu miliona ojro w grze losowej o dużej sumie małych wygranych


Dunole są specyficzni


praca uszczęśliwia

wodzianna

Ponad połowa Duńczyków nie zmieniłaby pracy po wygraniu miliona ojro w grze losowej o dużej sumie małych wygranych

Panno Wodzianno, ja najprawdopodobniej tez bym nie zmienil pracy przy tak małej wygranej. Gdybym wygrał 10mln… o to może inna rozmowa. Bo wtedy można by se kupić jakąś gospodarkię na dolnym śląsku na ten jego przykład i żyć w pięknej okolicy, ale ACHTUNG, wtedy wróciłbym do tego, co robiłem w młodości z wolnej stopy przez jakieś 15 lat.

Bo życie bez pracy? Same wakacje? Matko, ile można.


No zycie bez pracy to nie,

ale w tym życiu po wygranej 10 mln najlepsza jest świadomość że nie musisz szukać na siłę pracy, że możesz zrezygnować ze złej, że się nie musisz mas zbezrobocia, wtedy się robi tylko co to lubi, bez stresu:)

Podobnie fajnie pracuje się jak się ma świadomość, że to ostatni rok pracy gdzieś (w jednej a właściwie w dwu szkołach mam taką sytuację:), cudowne uczucie, że nie za bardzo człek się przejmie jak się bedą go czepiać o coś)

pzdr


Ja tam nie narzekam

pracować lubię i czasem poleniuchować też
Odkąd wymyślił taki jeden prąd, a jeszcze inny maszynę parową, odtąd już tylko lżej
a od czasu kiedy mamy Internet i telefonię komórkową to jest cacy, że tak powiem
Gdyby się jeszcze dało sprasować wszystkich polityków w takie małe pudełka po sardynkach, to byłoby dopiero fajnie.
Tyle
A!
Po drugiej stronie Księżyca rośnie taka fasola, że nawet amerykańcy takiej nie widzieli, to Twardowskiego jest działka


To księżyc nie jest z sera?!

Oszukali mnie, decydenci…


Pino, Dziewczyno Szalona

:)
Początkowo był, ale potem przyszły zmiany…


Na gorsze,

jak to zwykle bywa.

Pozdrawiam konserwatywnie


Rewolucja technologiczna

marekpl

pracować lubię i czasem poleniuchować też
Odkąd wymyślił taki jeden prąd, a jeszcze inny maszynę parową, odtąd już tylko lżej
a od czasu kiedy mamy Internet i telefonię komórkową to jest cacy, że tak powiem
Gdyby się jeszcze dało sprasować wszystkich polityków w takie małe pudełka po sardynkach, to byłoby dopiero fajnie.
Tyle
A!
Po drugiej stronie Księżyca rośnie taka fasola, że nawet amerykańcy takiej nie widzieli, to Twardowskiego jest działka

Trza się zastanowić, co ludzie robli, kiedy nie było aut, prądu… jakie mieli rozrywki, jak wyglądało ich życie codzienne, w chłodzie, ale za to powolne, raczej lokalne. Jakim wyczynem była podróż do Paryża, nie wspominam o wyprawie Potockiego na polowanie do Somalii… I jak wyglądało wtedy życie ludu pracującego miast i wsi – bo tutaj cyba zauważymy większą różnicę.


Subskrybuj zawartość