Odwet


 

10.03.1944 roku oddziały AK w sile ok. 500 ludzi pod dowództwem Zenona Jachymka „Wiktora” uderzyły na ukraińską wieś Sahryń. Wieś miała być silną placówką USN (UPA) oraz policji ukraińskiej służącej Niemcom.

We wspomnieniach dowódcy akcji ukazuje się obraz szturmu na niezwykle umocnioną warownię wroga: „...przy trakcie, cerkwi i cmentarzu silna walka, i to prawie huraganowy ogień.”, „Ogień prowadzony przez nacjonalistów ukraińskich przybiera na sile. To SS i policja ukraińska z cerkwi sieją do nas ogniem.”

W rzeczywistości jednak walka nie mogła być długa i zażarta. Świadczą o tym polskie straty – zaledwie jeden zabity.

Według relacji świadka, Polaka – Jana Pałęgi, polscy żołnierze po zdobyciu wioski wyciągali Ukraińców z bunkrów i piwnic i rozstrzeliwali. Przed egzekucją próbowali sprawdzać narodowość, co nie zawsze się udawało. Całą wieś spalono.

Według samego Jachymka i polskich historyków, przed walką został wydany rozkaz oszczędzania ludności cywilnej, który nie był do końca respektowany. Być może Jachymek nie chciał lub nie mógł zapanować nad przebiegiem akcji. „Zatracam się jako dowódca i zamieniam w żołnierza jak inni.” – wspominał tamte chwile po wojnie.

Według wersji polskiej w Sahryniu zginęło 150-300 Ukraińców, według ukraińskiej 600-800. Atak na Sahryń był początkiem ofensywy AK i BCh na ponad dwadzieścia ukraińskich miejscowości (m.in. Malice, Strzyżowiec, Metelin, Szychowice i Łasków), w których znajdowały się gniazda UPA czy policji ukraińskiej. W Szychowicach akowcy przejęli archiwum kurenia „Oresta”, z którego wynikało, że na 16.marca UPA planowała zniszczenie szeregu polskich wsi.

Tego samego dnia, gdy zamojskie oddziały AK wyruszały na Sahryń, na terenie obwodów Przemyślany i Bóbrka na akcję odwetową wyruszyły dwie grupy Kedywu Okręgu Lwów. W nocy z 15 na 16 marca wkroczyły do mieszanej narodowościowo wsi Chlebowice Świrskie. W ciągu 45 minut spalono 12 gospodarstw i zastrzelono 60 Ukraińców, w tym księdza greckokatolickiego i 4 kleryków.

Następnie przemaszerowano do wsi Czerepia, gdzie w nocy z 20 na 21 marca przeprowadzono podobną akcję jak w Chlebowicach.

Finałem rajdu była egzekucja 48 ukraińskich furmanów pod Łopuszną, którzy przyjechali po drewno do gajówki, w pobliżu której nocowali żołnierze Kedywu.

W sumie w akcji trwającej od 9 do 21 marca zabito około 130 Ukraińców. Jak się później okazało, wśród zastrzelonych byli także Polacy, podobnie jak w Sahryniu zabici przez pomyłkę.

Akcja spotkała się z mieszanymi uczuciami polskiej ludności Lwowszczyzny. Według meldunków podziemia, „wiadomości o rozpoczęciu odwetu przez Polaków wywołały przestrach w obozie ukraińskim, a otuchę wśród Polaków”. Z drugiej strony polscy chłopi krytykowali stosowanie ślepego odwetu na ludności, która do tej pory nie brała udziału w mordach na Polakach. Co więcej, po powrocie Kedywu do Lwowa, antypolska akcja na tych terenach tylko przybrała na sile. W związku z tym lwowskie dowództwo AK uznało takie akcje za bezowocne i postanowiło wrócić do taktyki samoobrony.

W wyżej wymienionych akcjach odwetowych mogło zginąć do 1700 Ukraińców1. Są one wykorzystywane do stawiania znaku równości między UPA a AK. Miesza się przyczyny ze skutkami, nie zauważa proporcji. A w tych samych dniach, w których polskie oddziały dokonywały odwetów, nacjonaliści ukraińscy, nie mający takich skrupułów jak AK, w ramach swojej „antypolskiej akcji” planowo zlikwidowali kilka tysięcy Polaków.

[1] Wg G.Motyki, który bez przywołania źródła podaje liczbę 1,5 tys. dla Lubelszczyzny. Z jego ustaleniami polemizował m.in. Andrzej Żupański ze ŚZŻ AK.

tablica-Sahry__.jpg
Pomnik w Sahryniu. Źródło: www.kresy.pl

Źródła:
J. Markiewicz, „Partyzancki kraj”, Lublin 1980
G. Motyka, “Ukraińska partyzantka 1942-1960”, Warszawa 2006
J.Węgierski, “W lwowskiej Armii Krajowej”, Warszawa 1989
Strona internetowa http://www.kronikatygodnia.pl/tekst.php?abcd=21800&dz=1

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Miałem lepsze mniemanie

o Kedywie.
Chyba, że ta nazwa jest użyta niezbyt precyzyjnie.

Tak rosła wzajemna nienawiść i ślepe oddawanie razów.
Jak widać rozlewało się to na tereny, gdzie akurat jedna ze stron miała chwilową przewagę.
Potem przyszedł sowiecki walec.


Panie Dymitrze

jak tylko będę w moich stronach, sięgnę po książki opisujące tamte czasy i tamte działania opisane dużo wcześniej niż zapodane przez Pana pozycje w bibliografii
Jeśli coś ciekawego zostało z moich archiwów prześlę je Szanownemu Panu

Pozdrawiam


To jest pewne

Że Kedyw.


Subskrybuj zawartość