Ihrowicka kolęda

(nie czytać w święta)

Przybieżeli
do Betlejem
szukali tam wroga

Przynieśli mu
w darze przemoc
bagnet obnażony

I rozkaz by
zabić wszystkich
w wieku określonym

Stajeneczkę
z bydlętami
strawiła pożoga

W tajnym lochu
pierś skrwawioną
ssie malutki Jezus

Dała Maria
Mu by Jego
nie słyszeli krzyku

Poszli zbrojni
został po nich
Herod na pomniku

I wspomnienie
Wigilii
z mózgiem na talerzu

24-25.12.2009

http://www.rp.pl/artykul/153227,410039_Jedni_spalili_dom__drudzy_uratowa...
http://www.rp.pl/artykul/107684,410038_Bezbozny_nacjonalizm_zrujnowal_wi...

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

Przeczytałem.

Pozdrawiam.

Dobrze że piszesz.


Ja równiez

Ciekawe te dwa artykuły poniżej, a kolęda delikatnie mówiąc – specyficzna


Kolęda

męcząca, dręcząca i skłaniająca do przemyśleń.

I o to chodzi chyba?

Ktoś na S 24 napisał, że zła.

ja nie wiem czy zla.

Wiem, że zle już było.

Od nas zależy czy będzie lepiej.

Chyba.


Grześ

dziękuję za docenienie mojego jednorazowego wyskoku:)


Panie Dymitrze!

Czy to jest Pańskie autorstwo?

Smutne i dość kiepskie ma rymy, ale wymowa mocna.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Tak, to moje wypociny. Jak zatagowałem, więcej nie będę Pana i innych czytelników katował w ten sposób.


Wiesz co,

jeśli można od strony formalnej. To moim zdaniem wcale nie jest złe. Tylko lepiej by było na biało… a skojarzyło mi się z tym (co chyba nieźle jest):

Słuchaj dzieweczko! Ona nie słucha…
To dzień biały, to miasteczko…”
Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha,
po gruzach biega naga, ruda Ryfka,
trzynastoletnie dziecko.

Przejeżdżali grubi Niemcy w grubym tanku.
(Uciekaj, uciekaj Ryfka!)
“Mama pod gruzami, tata w Majdanku…”
Roześmiała się, zakręciła się, znikła.

I przejeżdżał znajomy, dobry łyk z Lubartowa:
“Masz, Ryfka, bułkę, żebyś była zdrowa…”
Wzięła, ugryzła, zaświeciła zębami:
“Ja zaniosę tacie i mamie.”

Przejeżdżał chłop, rzucił grosik,
przejeżdżała baba, też dała cosik,
przejeżdżało dużo, dużo luda,
każdy się dziwił, że goła i ruda.

I przejeżdżał bolejący Pan Jezus,
SS-mani go wiedli na męki,
postawili ich oboje pod miedzą,
potem wzięli karabiny do ręki.

“Słuchaj, Jezu, słuchaj, Ryfka, sie Juden,
za koronę cierniową, za te włosy rude,
za to, żeście nadzy, za to, żeśmy winni,
obojeście umrzeć powinni.”

I ozwało się Alleluja w Galilei,
i oboje anieleli po kolei,
potem salwa rozległa się głucha…
“Słuchaj, dzieweczko!...Ona nie słucha…

Pozdrawiam


Pani Pino!

Szacunek! Co też może tkwić pod tą maską…

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość