Co widać przez pomarańczowe okulary

W ostatnich dniach „Ukraińska Prawda”, internetowa gazeta o prozachodnich sympatiach, rozsławiona imieniem jej założyciela Gieorgija Gongadze i udziałem w rewolucji 2004 roku, opublikowała trzy hagiograficzne artykuły Władimira Wiatrowicza poświęcone Romanowi Szuchewyczowi, dowódcy UPA. Są zbyt długie, by je w całości omawiać, lecz warto przytoczyć fragment pokazujący, jak „pomarańczowa” część Ukraińców postrzega UPA i ludobójstwo, które wydarzyło się na Wołyniu i w Wschodniej Galicji (z góry przepraszam za ewentualne niedoskonałości mojego tłumaczenia):

W 1943 rozgorzał i trzeci front UPA – antypolski. Rzeczywiście tylko rozgorzał, gdyż sam konflikt tlił się wiele lat. On dojrzewał w przedwojennej Polsce, gdzie na każdy sposób uciskano Ukraińców.

„Pacyfikacja”, zamykanie ukraińskich szkół, cerkwi, polityka „kolonizacji”, gdy chłopom ukraińskim odbierano ziemię dla polskich kolonistów – wszystkie te zjawiska nie były dla ówczesnych Ukraińców tylko faktami historycznymi lecz częścią ich pamięci. Z tego powodu przywitali oni z nieskrywaną radością upadek państwa polskiego w 1939, z obawą obserwowali rozwój działań polskiego podziemia w II wojnie światowej, przecież jego zadaniem było ustanowienie tego państwa w przedwojennych granicach. Likwidacja przez polskie podziemie wiodących działaczy ukraińskiego ruchu na Chełmszczyźnie 1942 roku była przestrogą, że wkrótce takie akcje mogą dosięgnąć wszystkich Ukraińców, którzy będą stać na przeszkodzie utwierdzenia polskości zachodnioukraińskich ziem.

Dlatego w następnym 1943r. iskra z zachodu przerzuciła się na Wołyń, gdzie rozgorzała otwartym ogniem, prawdziwą wojną między oboma narodami. Wojną, tym bardziej brutalną, że prowadziły ją nie regularne armie, lecz podziemne ruchy i dlatego niemożliwe było oddzielenie jej uczestników od spokojnych ludzi.
Wojną, w której nie było określonych linii frontu a konflikt dzielił wsie a nawet rodziny. Wojną, w której ludność cywilna była nie tylko aktywnym uczestnikiem, lecz swoistą „żakerią” a także głównym zakładnikiem w planach polityków i wojskowych.
(...)
Łatwo dziś sądzić tych Ukraińców, którzy brali udział w antypolskich akcjach, nazywać ich ksenofobami. Lecz dla ówczesnych Ukraińców Polacy byli tymi, którzy zabijali ich w szeregach polskiego podziemia, sowieckiej partyzantki a także niemieckiej policji, gdzie zastąpili Ukraińców, którzy wiosną 1943 odeszli do UPA.
(...)
Jaka była rola UPA w tym konflikcie? Ona walczyła z polskim podziemiem, często dokonywała ataków na polskie miejscowości, które były bazami tego podziemia.
Warto zaznaczyć, że UPA starała się trzymać konflikt w pewnych ramach, zapobiegać jego rozrastaniu. Dowództwo armii wydawało rozkazy, które powstrzymywały bojowników przed zabijaniem kobiet i dzieci. Roman Szuchewycz w końcu 1943r. przewodząc konferencji kierownictwa OUN, podkreślił, że powstańcy powinni starać się wygasić polski front, nazwany „trzecim, niepotrzebnym”.

Nagromadzenie kłamstw i uproszczeń w tym tekście jest wręcz niesamowite. Warto je skomentować, także dlatego, że część z nich funkcjonuje w polskiej świadomości.

1.„Odbieranie ziemi chłopom ukraińskim dla polskich kolonistów” – nic takiego nie miało miejsca. Parcelowano byłą własność rosyjską i większe majątki polskie prowadzone przez rząd. Trzy czwarte nabywców tej ziemi było Ukraińcami!

2.„Likwidacja działaczy ukraińskiego ruchu na Chełmszczyźnie” – pisałem już o tym. Wykonanie wyroków sądów podziemnych na ok.400 kolaborantach ukraińskich, rzeczywiście działaczach ich ruchu narodowego, przedstawia się jako powód masowych czystek etnicznych. Można dodać, że podczas wojny „usprawiedliwienie” to funkcjonowało w innej, kłamliwej wersji – 30 tys. zabitych na Chełmszczyźnie Ukraińców.

3.„Wojna między narodami, często zwana wojną chłopską” – mit wart osobnej notki. Czynnikiem sprawczym rzezi zawsze była OUN-UPA a udział ludności cywilnej, otumanionej zresztą przez ouenowskich agitatorów, pełnił tylko rolę pomocniczą.

4.„Udział Polaków w sowieckiej partyzantce i niemieckiej policji.” – był mniejszy niż zaangażowanie ludności ukraińskiej w tych formacjach, nawet po dezercji części Ukraińców ze służby niemieckiej. Poza tym mamy tu do czynienia z odwróceniem przyczyn i skutków. Udział Polaków w formacjach sowieckich i niemieckich był desperacką reakcją na terror OUN-UPA a nie odwrotnie.

5.„UPA ograniczała konflikt”. Tu mamy największe kłamstwo artykułu w „UP”. Dowódcy UPA od najwyższego szczebla, nie wyłączając Szuchewycza, wydawali rozkazy mordowania ludności polskiej zarówno na Wołyniu jak i w Galicji. Potwierdzają to zeznania Jurija Stelmaszczuka „Rudego” przed sowieckim sądem oraz zachowane dokumenty archiwalne. Owszem, w czerwcu i lipcu 1944 (a więc tylko w stosunku do Galicji) wydano sprzeczne rozkazy zakazujące mordowania kobiet i dzieci jednocześnie polecające „ciągle uderzać na Polaków aż do wyniszczenia ich do ostatniego z tych ziem”[1]. Nic dziwnego, że mając takie rozkazy niemal zawsze mordowano wszystkich bez wyjątku.

Oprócz kłamstw i niedomówień we wspomnianym tryptyku opisującym życie Szuchewycza uderza stosunkowo niewielka ilość uwagi poświęconej „antypolskiej akcji” na wschodnich ziemiach II RP. Widać, że dla tej części Ukraińców, którzy są zapatrzeni w UPA, jest to zaledwie epizod w całej historii tego ruchu, niezbyt wstydliwy zresztą. Dla Polaków świadomych tego, co tam się wydarzyło, jest to fakt przesłaniający wszystko inne.

Ukraińcy ci, tak się składa że jednocześnie prozachodnio nastawieni, wybrali sobie na państwowy mit założycielski legendę o Ukraińskiej Powstańczej Armii. Budują go przymykając oczy na fakty historyczne i opinie z zewnątrz. To tak, jakby Polska obrała sobie za bohaterów zabójców z Jedwabnego twierdząc, że ci przecież później walczyli z Niemcami i Sowietami. Byłoby niezmiernie przykre, gdyby kraj który mam lubić i popierać, uczynił bohaterów z ludzi o rękach po łokcie ubabranych krwią.


Na zdjęciu: T-shirt z Szuchewyczem

[1] G. Motyka, Ukraińska partyzantka 1942-1960, Warszawa 2006, s. 378

Link do cytowanego tekstu: http://www.pravda.com.ua/ru/news/2008/5/7/75326.htm
Wykorzystano zdjęcie z wyżej wym. artykułu.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Dymitr

no to jesteśmy w czarnej d…w dialogu polsko-ukraińskim, może zbyt patetycznie pisze ale tak widzę...

Prezes , Traktor, Redaktor


Max

Zawsze możemy udawać, że nic się nie dzieje…

dawniej KriSzu


Panie Dymitrze!

Czy pisząc o parcelacji czegokolwiek nie pisze Pan przypadkiem o przedwojennej reformie rolnej, która parcelowała majątki powyżej 180 ha? To była prawdziwa, w przeciwieństwie do komunistycznej, reforma rolna.

A może zacząć propagandę anty UPA na szczeblu państwowym?

Pozdrawiam

PS. Co z blogiem z Ruskim tłumaczeniem. Rusza się coś?


Dziękuję za ten tekst

Jednocześnie pytam, co my możemy zrobić, aby nasz głos dotarł do Ministra Sikorskiego ? O ile wiem, nie reagował wcale na krytyczną ocenę polityki zagranicznej polskiej zawartej w artykule RAF “Myśmy wszystko zapomnieli”, nie wywołało to rumieńca wstydu, jak zwykle zostało przemilczane. Podobno polityka historyczna jest bardzo ważna. Dlaczego nieliczna grupa “przewodniej siły narodu” uzurpuje sobie prawo do decydowania, co my, “czerń”, mamy pamiętać, a co zapomnieć ?
Starałem się śledzić w mediach przebieg “dnia Polonii”. Wielki radość i duma z POLSKOŚCI w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, manifestowanie tej dumy i radości.
I tam to nie jest nacjonalizm. O Białorusi jak zwykle, ubolewanie nad uciskiem Łukaszenki. Że spotkanie polonijne w podziemiach kościoła – to symboliczne zejście Polonii białoruskiej do podziemia. No i wreszcie reportaż z Ukrainy – wycieczka polskiej grupy młodzieżowej do Lwowa na Cmentarz Orląt. Smutek. Nic więcej. Jaki to kontrast z paradami w Chicago, Nowym Jorku, radosnymi spotkaniami w Berlinie. Tak wygląda praca dyżurnych propagandystów w “publicznych” mediach. Ani słowa o tym, że siedziba władz Polonii w Kijowie znajduje się w piwnicy.


Hmm...

> Jerzy Maciejowski: nawet nie myślałem na serio o tłumaczeniu. Musiałbym te teksty dawać do tłumacza. Kosztowo wyszłoby to pewnie nieciekawie…

> J.Maciejowski&W.Tokarczuk: nie wierzę w antyupowską politykę żadnego polskiego rządu. To jest tak jak napisał RAZ: w polityce przelana krew nikogo nie obchodzi. Dodam od siebie, że nie obchodzi, jeśli nie można zbić na niej kapitału politycznego. A temat UPA jest ważny dla nielicznych. Trzeba robić swoje – nie zapominać i przypominać, np. przez bloga.
Bardziej bym liczył na to, że wewnętrzne procesy na Ukrainie ograniczą ten kult do poziomu lokalnego…

dawniej KriSzu


czy Ukraińcy...

... mają jakieś alternatywne dla UPA legendy z XX wieku. Czy znajdą się jasne postacie, które przykryłyby Szuchewycza?

Pytam, bo jak im zohydzimy jednych czy będą mieli kim ich zastąpić?


Panie Sajonaro!

Historia Rusi, to ponad 1000 lat państwowości, walki, chrześcijaństwa. Pierwszym z brzegu bohaterem ruskim może być kniaź Jarema Wiśniowiecki, bo wielkim wojownikiem był, choć wyrzekł się korzeni. Jednak nie nam szukać wzorców pozytywnych w ruskiej historii. Jak będą chcieli, to odwołają się do tradycji Nowogrodu Wielkiego, w końcu też republiki ruskiej, choć trochę na północ od dzisiejszej Rusi Kijowskiej.

Pozdrawiam


Panie Dymitrze!

A może ogłosić tutaj, u Pan, że szukamy tłumacza chętnego do społecznej pracy dla pojednania polsko-ruskiego? Może to zadziała. (W końcu może będzie ten obiecany cud.)

Pozdraiwam


prehistoria prehistorią, ale ja pytam o XX wiek

UPA jest wciąż żywa w umysłach i sercach Ukraińców, a jakaś Ruś Kijowska to prehistoria niemal jak nasza Sarmacja.
Jarema Wiśniowiecki to chyba raczej Laszek był.


Panie Sajonaro!

Jarema był ruskim kniaziem. Tak jak większość szlachty litewskiej i ruskiej spolonizował się. Innym przykładem Rusina absolutnie spolonizowanego jest Adam Mickiewicz.

Dyskusja u pana Dymitra dotyczy między innymi tego, na czym mieszkańcy Rusi mogą oprzeć budowanie swojej tożsamości. Jeśli zaakceptują dzielenie swojej szlachty z Polską, to mają ogromną tradycję i mają do czego się odwoływać. Natomiast jeśli upierają się przy byciu pogranicznikami, znaczy Ukraińcami, no to mogą nie mieć innych „bohaterów” niż bandyci z UPA. Ale to nie od nas zależy co oni wybiorą. My musimy być przygotowani na każdą ewentualność.

Pozdrowienia


Jarema bohaterem Ukraińców?

Bez przesady. Z tamtych czasów mają już Chmiela.

Bohaterowie z czasów II wojny – chyba będzie problem. Sowieci i UPA wszystko zdominowali. Mógłby być Bulba ale to za mała skala.
Notabene widziałem na stronie OUN-UPA, że wstawiają go do panteonu swoich bohaterów obok upowców a ci przecież go prześladowali, zabili mu żonę.

dawniej KriSzu


Panie Dymitrze!

Nie jestem mocny w historii XVII w. ale Bohdan Chmielnicki był polskim szlachcicem a Jarema Wiśniowiecki ruskim kniaziem. To coś tu nie jest jasne dla mnie. Chyba, że bazujemy na marksistowskim podziale na złych bogatych i dobrych biednych. Ale to jest jakieś jajo kwadratowe…

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość