Moja Droga Gretchen [11]

- Co to jest? Wejść tu nie można, na litość wszelkich bogów, coś ty zrobiła?

- Nic, to jest nic. Takie niezwykłe, widoczne czarodziejsko, nic.

- Jak na nic, to dość duże to jest. I fajnie zaiste, że też to widzisz, bo gotowa byłabym pomyśleć, że coś ze mną nie za bardzo.

- Z tobą, jak zwykle, wszystko za bardzo. W ogóle się nie przejmuj. Odpuśćmy sobie. Jeśli nic ci nie przeszkadza, to możemy porozmawiać.

- Porozmawiać, mówisz… Ciekawe… Właściwie skoro się przebiłam, aż do tego miejsca, to czemu nie? Chociaż, muszę przyznać, dziwnie jest być zaproszonym nieproszonym gościem.

- Przywlokłaś się, to bądź twarda, Zawsze mi to powtarzałaś, kiedy akurat miałaś ochotę. Dzisiaj ja mówię: siadaj i gadaj.

- Tak tylko przyszłam, nudziło mi się...

- Yhmmm…

- Dobrze, nie mogę liczyć na to, że coś tam sobie poudajemy jak zwykle, więc przejdę do rzeczy. Co to jest, to wszystko wokół Ciebie? Tak pytam, bo dotąd sądziłam, że takie rzeczy to ja przyciągam. Ty byłaś ta lepsza, mądrzejsza, spokojniejsza… Wchodzę i widzę takie coś, czyli takie nic. Więc pytam grzecznie, o co kurwa kaman?

- Zamotek

- Co?

- Zwyczajnie. Zamotek, W świecie drugich nie słyszano? Ojej.

- Ty piłaś coś Gretchen? Chodzi mi o to, czy piłaś jakoś niedawno, żeby to się jeszcze mogło na mózg rzucać, bo jakoś tak… no… nie wiem… bredzisz….?
Zostawmy. Uznajmy, że nie piłaś, że istnieje coś takiego jak nic i zamotek… Uznawszy co było do uznania, pozwalam sobie zapytać co się dzieje właściwie?

- Otóż widzisz Moja Droga Druga, nic. Nic się dzieje. I to jest magiczna strona wszechświata. Nic się dzieje, a tylu widzi coś. Rozumiałabym, gdyby rzeczywiście coś się działo, a tu takie wielkie nic…
Zasypiam, budzę się, wykonuję pewnie tysiące ruchów dziennie… Choć nie, tak powiedzieć nie mogę. Na tysiące ruchów nie mam siły. Czegoś w środku zbrakło, paliwa nie dostarczam, więc uczciwiej będzie powiedzieć ci, że poruszam się, przemieszczam, wykonuję.
Jakby tego nie ująć, to jednak stwarzam pozory życia, czy czegoś w podobie a la. Ważne, że stwarzam.
Nie staram się zanadto, w gruncie rzeczy staram się coraz mniej.
Nie mówię, jeśli nie ma konieczności.
Nie jem, nawet jeśli konieczność jest.
Śpię, bez żadnego powodu.
Uśmiecham się w stanie wyższej konieczności.
Zalewają mnie słowa, które nie znajdują miejsca dla siebie.

- Jak na nic… to brzmi całkiem jak coś... Niepokojąco wibruje w twoich słowach echo moich. Dotąd, od dawna, byłaś tak oddzielna i autonomiczna, że mogłam bez przeszkód się z tobą wykłócać do woli, a dzisiaj nie wiem co powiedzieć, żeby nie mówić jak ty. Tego by jeszcze brakowało, żebyśmy zamieniły się rolami. Weź się w garść, w taką małą garsteczkę.

- Słyszałam to niedawno… To, o tej małej garsteczce. Ładne. Bardzo ładne. Poetyckie. Szkoda, że nie umiem pisać wierszy. Szkoda, że nie umiem pisać. Szkoda, że nie umiem malować, szkoda, że tak niewiele umiem. Śpiewałam wczoraj, wiesz? Od wielu miesięcy swoim głosem. Czysto i dźwięcznie. Jakby się okazało, że nie można wszystkiego zabrać, bo zabierając wszystko coś można oddać.

- Odwala ci. Przepraszam, że to mówię, ale jednak bez cienia wątpliwości ci odwala. Idę tu sobie krokiem wolnym i swobodnym, natykam się na to coś, co ty nazywasz nic i to jest dopiero początek kretynizmu. Twojego kretynizmu.
Patrzę na ciebie, żałosną, pobawioną energii, zapadniętą w sobie i wściek mnie ogarnia straszliwy. Zapomniałaś. O tylu rzeczach zapomniałaś. Ja mam ci przypominać? Ja?
Włącz odświeżanie pamięci, ale już i natychmiast je włącz. Nie chce mi się mówić, że ty to to i tamto, i owamto, a poza tym, że umiesz, potrafisz, robisz, jesteś zdolna do.. Daj spokój, nie doczekasz się ode mnie tego rodzaju ustępliwości. Odrobinę mi cię żal, ale nie wykorzystuj tego.
Nie przygotowałaś się, to miej pretensje do siebie. Nie obciążaj świata i ludzi. Sama za siebie…

- Odpowiadam, wiem. Sama podejmuję decyzje, ryzyko, sama ze sobą. Skąd ty Druga nagle taka mądra jesteś, co? Mogłabyś raz stanąć po mojej stronie, bo to jest całkiem fajnie jak ktoś stanie po twojej stronie, choćby bez sensu i wbrew rozumowi.

- Nooo i jeszcze się użalić nad tobą, razem z tobą. Pewnie, pewnie. To byłoby coś. Biedna, mała Gretchen. Sierotka taka. Usiądźmy i popłaczmy nad jej przekichanym losem. Może ktoś się dołączy? Anybody? Dziękuję, nie widzę.

- Słuchaj Druga, czy w tobie jest jakiś ludzki pierwiastek? Może cokolwiek cię wzrusza, albo dotyka, wywołuje łzy?

- Tak, Gretchen, ale nie galopuję z tym do świata z obwieszczeniem, nie oczekuję niczego, nie roztkliwiam się nad sobą i do cholery nie prowadzę bloga. To śmieszne. Nie pozbawiam się skóry, nie wystawiam na widok publiczny. Nie pieprzę bez sensu. Uwiłaś sobie bat na własny zadek to i masz. Niepotrzebnie komplikujesz proste sprawy, Doprawdy nigdy nie sądziłam, że ja ci to powiem.

- Czyli co?

- Czyli nic, Gretchen…

- No tak… Mówiłam, nic. To jest właśnie to. Nic.

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

Hm,

Znów płakałam, wczoraj znów płakałam
Że nie umiem na skrzypcach grać

Smutny utwór, ale jakoś zawsze on mnie podnosi na duchu w trudnych chwilach.

Pozdrawiam porannie.


Nic? Zamotek?

A gdzie skleroza? Aaaa no tak… Jest! Nikt nie włączył odświeżania pamięci.

Zabieram marchewki i jabłka. Idę gadać z koniem.

Kurde!


Grzesiu

Znów płakałam, wczoraj znów płakałam
Że nie umiem na skrzypcach grać

Cudne, po prostu cudne. Zdaje się, że Kasia Nosowska coś ma podobnie do mnie urządzone w głowie.
No, to ja jej nie zazdroszczę.


Magia

Jak sobie wyobrażę co koń Ci odpowiada, to od razu jakoś raźniej…


Gretchen

Nie powinno. :)
Koń mówił to, co chciał. Za co go chwalę.

Tymczasem pozdrawiam.


Zamotek :o

Jakoś tak nijak. Ni w kij ni w drewno
Smutno :(
W sumie nie wiem czy, czy dobrym słowem pocieszyć, czy nakrzyczeć?
Pomilczę Szanowna Gretchen i nie pytam, czy Pani pozwoli
_____________________________
I wszystko jest już oczywiste


Przemyslałem nocą

była dłuższa niż inne – więcej czasu do poleniuchowania.
Szanowna Gretchen.
W wielu sytuacjach, to Pani swym mądrym słowem dawała innym nadzieję.
Pamiętam.
Myślę(myślałem) sobie: tak silna osobowość jest w stanie znieść wszelkie niedogodności jakie staną Jej na drodze.

Jednak kiedy czytam powyższy wpis (i inne też) zauważam ten dwugłos -to rozwarstwienie logicznej konsekwencji i zwyczajna życiowa nieporadność(?) wobec spraw zwykłych ludzkich, w które los wkomponowuje: wzniesienia, upadki, radości mniejsze i większe i.. dramaty.
Potem przychodzi czas na żal po stracie.
Solą życia są srebrzyste pasemka na włosach, i to nie od twojego stylisty-fryzjera, załamania na gładkim licu, spojrzenie zza klucza melancholii.
Solą życia jest odbicie w lustrze naszej duszy. Odbicie widziane w załamaniu perspektywy dobrego czasu,który leczy nas od środka.
Wiem, czuję i … nie nakrzyczę nie poradzę – weź się w garść
Nie będę filozofował, bo nie ma na to miejsca, a można łatwo wpaść w wazon pustosłowia
A po co?(...)
Poczekam na ten dobry czas

_____________________________
I wszystko jest już oczywiste


Panie Marku

Jest wiele rzeczy, które możemy sami sobie zrobić, a które z pewnością nie będą nam dobrze służyć. Jedną z nich jest wmówienie sobie, że jest się silnym i twardym tak, że nic nas nie ruszy.
Moim zdaniem nie w tym rzecz, bo nie ma ludzi tak silnych, by nie znalazł się jakiś podmuch, który spróbuje nas zmieść z powierzchni.

Udawanie jest tylko pozorną siłą. Jest jak zbroja, pod którą kryje się przestraszony człowiek. Zbroja, to nie my.

Siła nie istnieje bez słabości, bez chwil, którym oddajemy swoje zwątpienie, niepewność, rozpacz, pytanie co dalej? .
Istota tkwi w tym, żeby przetrwać. Żeby umieć przetrwać.

I pewnego dnia stanąć twarzą do słońca, poczuć to bezpieczne ciepło, uśmiechnąć się mając poczucie, że znowu udało się wygrać ze sobą.

Zadzwonił wczoraj do mnie przyjaciel, mówię mu, że staram się nad sobą nie użalać, a on mi na to ale czasem trzeba się nad sobą użalić . Ma rację, ma rację.

Moja siła czerpie energię z takich okresów, w których jest mizernie, kiedy chowam się w siebie, lecz nieustannie szukam, jakby podświadomie, drogi do słońca.
Nieporadna, Szanowny Panie Marku, to ja wcale nie jestem. Miałam kilka okazji, by się o tym przekonać. :)

Powiem Panu jeszcze, że człowiek, który sam nie doświadczył ciemności, nie jest przesadnie wiarygodny w mówieniu o sensie poszukiwania tego co dobre, ciepłe i jasne.

Dziękuję za Pańskie słowa.
Cieszę się, że odstąpił Pan od krzyczenia na mnie, bo Magia wczoraj wyczerpała limit, czym niejako wyręczyła Pana i innych chętnych. :)

Dobrej niedzieli.


Krzyczeć nie ma sensu,

czasem najbardziej drażniące są takie porady w stylu “weź się w garść” itd, czasem trza coś innego, no, choćby obecnośći, wspólodczuwania, przytulenia się itd

Zrozumienia.

Bez porad, pocieszania itd

Zresztą prawdziwi przyjaciele jak są obok, to wiedzą, co trza.
W sumie, acz nie zawsze.

A Nosowska?

No mam tak samo, jak jej słucham i jak ją czytam.
Bliskość jakaś jest totalna.

A fraza, fakt, cudowna,od zawsze mnie zachwyca.
Tak jak i to, acz i smuci w sumie:


Moja Droga Gretchen

Następną razą trza koniecznie napisać, że natarłam Ci uszu i/lub wytargałam za włosy. ;)

Uściski serdeczne.


Grzesiu

Zgadzam się z Tobą w całości i rozciągłości.

Piosenka smutna strasznie, strasznie smutna.

Pozdrowienia.


Magia

Nie mogłam tak napisać przed , bo wiarygodności by nie było, a wizerunek trzeba trzymać mocno, coby się nie wyślizgnął. :)

Wytarganie za włosy wydaje się bardziej dramatyczne w przebiegu, zapamiętam.

Pozdrowienia, uściski, podziękowania.


Subskrybuj zawartość