O!range

Tagi:

 

No to się namyśliłam, a namyślałam się długo. Zupełnie nie wiem, dlaczego tyle to namyślanie się trwało. Grunt, że decyzja dojrzała i została podjęta.
Najpierw obejrzałam go dokładnie na stronie operatora komórkowego Orange. Potem wybrałam sobie kolor, który ładniejszy.
Następnie przystąpiłam do działania i udałam się do odpowiedniego salonu, a jakże firmowego, pobrałam numerek (taki jak na poczcie, tylko większy) i czekam.
Trzy osoby przede mną, niewiele ale On mamrocze, że to o niczym nie świadczy. Radosna ekscytacja jest na tyle energetyzująca, że wcale się nie przejmuję ani oczekiwaniem, ani mamrotaniem.
Rozglądam się wesoło, na trzech dumnych kolumnach, stoją trzy iPhony. Co prawda tylko w jednym i tym samym kolorze, ale cóż tam. Nieważne.
Podeszłam sobie pooglądać.

Jakiś mężczyzna podchodzi do dziewczynki stażującej na odcinku info i wydawanie numerków, i jak to mężczyzna zaczyna marudzić dość głośno, że czeka już czterdzieści minut. Na to On zaczyna lekko chichotać, że no właśnie i jak to jest, że miejsce klienta jest tam, gdzie jest w tym salonie, że to tamto i owamto. Zachowuję kamienny spokój, przepełniony oczekiwaniem.

Pół godziny później wchodzi kolejny mężczyzna odebrać telefon oddany do serwisu.

- Nie ma – informuje dziewczynka – nie ma.

Mężczyzna się upiera, przyciskając dziewczynkę lekko, acz stanowczo.

- Aaaa! nieeee! Jeeeest, przepraszam. Bez numerka proszę podejść do pierwszego wolnego stanowiska.

Okazuje się, za kilkanaście minut, że to pierwsze wolne stanowisko, to jest moje stanowisko. W porządku, ja poczekam, nic to.

Pan daje kwit na telefon, pani schodzi na dół do magazynu, wraca, wręcza panu telefon komunikując, że nie został naprawiony, trzeba tu podpisać, że odebrany i do widzenia.
Nie tak szybko, pan zaczyna dopytywać.

- Z jakiego powodu nie został naprawiony?

- Serwis napisał, że była ingerencja cieczy. Ingerencja cieczy unieważnia gwarancję. O, tu ma pan unieważnioną gwarancję – kobieta tryumfalnie wskazuje na świstek.

- Ale jak to nienaprawiony? – uparł się dziwić – Proszę pani, szedłem i się spociłem, to przecież nie moja wina, a telefony powinny być odporne.

- Te telefony nie są wodoodporne. Kąpać się z telefonem też nie można. Ingerencja cieczy, unieważnia gwarancję.

Pan się rozgląda, jakby sprawdzał, czy ktoś oprócz niego to słyszy.

- Proszę podpisać odebrałem i datę.

- Nie podpiszę!

- To nie wydam panu telefonu, proszę podpisać. Naprawy może pan dokonać we własnym zakresie.

- Proszę zadzwonić do tego serwisu.

- W soboty serwis nie pracuje. Proszę podpisać.

- Nie podpiszę. I co pani zrobi z tym telefonem?

- Zatrzymam. Telefony nieodebrane przez klienta, są złomowane po trzech miesiącach.

Z minuty na minutę, wyraźnie słychać, jak kobieta wykonuje korporacyjną instrukcję numer jakiś tam, łamany na coś i jeszcze pewnie na coś. Powtarza te same frazy, tym samym tonem, udając spokój i opanowanie.
Mężczyzna z minuty na minutę, coraz mniej panuje nad głosem i sobą.
Rozmowa zaczyna wyglądać analogicznie jak w dowolnej infolinii, kiedy próbujemy wymóc coś od konsultanta. Ściana, mur, technika zdartej płyty.

Mężczyzna się poddaje, kwituje odbiór i odchodzi.

Tyle mojego, że dla mnie teraz ta pani będzie miła, bo stałam obok, wszystko słyszałam, a poza tym z pewnością będzie starała się udawać, że w ogóle to ona jest miła, profesjonalna i pomocna, tylko klient jakiś taki nie współpracujący.

Ufff. Wymiana tradycyjnego dzień dobry. Jestem w ogródku, gąska taś taś ...

- Nie ma iPhonów. Będą pod koniec sierpnia, te nowe – oniemiałam, słowo daję, że kompletnie mnie zamurowało.

Wymiana tradycyjnego do widzenia.

Powiew świeżego powietrza uruchamia mi pracę mózgu, który teraz otrząsnąwszy się, napitala myślami, że trudno nadążyć, a które znajdują ujście w nienaturalnie podniesionym głosie, który każe strzelać pytaniami.

Dlaczego na stronie internetowej Orange, nie ma informacji o niedostępności iPhona? Tyle tam mają obrazków, to chyba tekst potrafią wprowadzić? Mało tego, można sobie wedle zeznań firmy, nabyć go w sklepie internetowym. No może i można, nie będę się denerwować i sprawdzać.

Dlaczego nikt w salonie, a jakże firmowym, nie przyklei na szybie plastrem kartki, że iPhonów niet ?

Dlaczego przy wystawionych elegancko trzech aparatach do obmacania, nie ma informacji prostej treści: produkt czasowo niedostępny?

Dlaczego produkt niedostępny, robi wrażenie dostępnego? No może nie sam z siebie robi takie wrażenie, ale pomaga mu się takie wrażenie robić?

Czterdzieści minut z życia. A gdyby przede mną było pięć osób, albo dziesięć? Przecież to już byłby cały dzień.
Mój dzień, słoneczna sobota jakich niewiele w tym kraju, nie ma co szukać winnych, taki klimat.
Rozumiem, że pracownicy są uwięzieni na tych krzesełkach, tylko czy ja jestem za to odpowiedzialna?
Ładnie to tak się mścić?
Jak pracownik siedzi, to klient też ma siedzieć razem z nim, skoro wcale klientowi za to nie płacą, a nawet wręcz przeciwnie, to on płaci?

Ten mężczyzna z telefonem, w który zaingerowała ciecz odszedł z kwitkiem. Ja odeszłam z pięknym, profesjonalnie wykonanym folderem, i informacją, że dostanę cztery prezenty, ale plany taryfowe mogą się zmienić, nie wiadomo jeszcze jak.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, coś ta sieć

nie ma szczęścia do TXT:)

http://tekstowisko.com/shizuku/56253.html

A w ogóle co to jest ten cały iphpone?

Że zapytam ignorancko:)

Pozdrówka.


Grzesiu

Ta sieć, to ma od dzisiaj już szczególnie trudną sytuację, jeśli chodzi o relacje ze mną. No.

iPhone to jest telefon, niby. Apple to wyprodukował. Takie urządzenie do rozmów, internetu, słuchania muzyki, bez klawiatury, wyłącznie dotykowe.
Ma to wszystko co porządny telefon, ale w dość niezwykłej formie. Zwyczajnie mówiąc jest ładny i funkcjonalny. Jak się jest w sekcie Apple’a to jest wyjątkowo przyjazny.

Zdecydowałam się go mieć, bo chcę korzystać z kamery i dyktafonu, a ponieważ komputerowo jestem posiadaczką ugryzionego jabłuszka, to będzie kompatybilny.

Będzie! Pod koniec sierpnia.

Oprócz operatora, podpadł także Apple. No jak można czekać, dwa miesiące niemal na telefon. To może jeszcze kolejki będą? Albo opóźnienia?

Natomiast brak najprostszego kroku w kierunku klienta, jest czymś absolutnie niezwykłym. Może to jest trudne, nie wiem, nie jestem specem od marketingu i zarządzania.

Taka kartka z plastrem to jest rzeczywiście wykwit marketingowej kreatywności.

Nie, no. Jestem spokojna, wcale się nie denerwuję.

Czymże jest czterdzieści minut wobec wieczności.

Ale wstyd w Orange powinien być.

Nie pozdrawiam mojego operatora, nie pozdrawiam firmy Apple.

Ciebie Grzesiu za to bardzo serdecznie. :)


O!

Maszyna serdecznie wita pierwszą zalogowaną po przeprowadzce Serwera :-)


O!

Gretchen wita Maszynę. Pierwszą po przeprowadzce. :)

Jestem wzruszona i poruszona do głębi.

Działa. I Maszyna, i Gretchen. Świat jest pełen dobrych wiadomości.

Poniekąd, prawda, poniekąd. :)


Jeszcze jedno Maszyno

Czy nie wymyśliłam, najlepszego na świecie logo, dla tego całego pomarańczka ?

A niech ukradną, kurka, niech spróbują. To ze mną będą mieli do czynienia.

No!

Że też sami tego nie wymyślili…

Się zdarza, co by nie mówić, się zdarza.

:))


A to przypadkiem

nie w Warszawie było?


Wszelki Duch, Igła!

Nie, w Katowicach. :)

No pewnie, że w Warszawie, a to ma, rozumiem jakieś specjalne znaczenie, że jak w Warszawie, to wiadomo, że nic się nie załatwi a jeszcze człowieka oszukają wrednie, wykorzystają, przemłócą i wyplują. :)))

Cierpliwość trenuję, i powtarzam sobie, że do końca sierpnia to wcaaale nie jest długo, że wtedy z pewnością okaże się, że trzeba było się zapisać w ogonku na początku lipca…


WSP Gretchen

jakie to dziwne nastały czasy. Kryzysu nie ma towaru też nie ma czasem ale co gorsza to nie ma profesjonalnej obsługi. To horror!
Do tego modelu ‘telefonu + cosik tam’, powinna, ku jego promocji, przyłączyć się jakaś porządna firma kosmetyczna i zachwalać swój niebywały produkt przeciw łupieżowy – bo może ten iPhone też na łupież, a nie tylko na pot wrażliwy :)

Serdeczności
Jutro gwałtowne załamanie pogody. Zatem proszę się stosownie przygotować :-)


Panie Marku

Kiedy opowiadałam tę historię moim znajomym, to ujawnili przede mną jeszcze jedną możliwość, której nie dostrzegłam. Otóż wysnulii taką teorię, że to jest tak specjalnie właściwie, że nie ma żadnej informacji ani o wrażliwym pocie, ani o łupieżu, a w szczególności o telefonie (dokładnie mówiąc – jego braku).
Chitrość tej teorii zasadza się na tym, że jak się już klient ustoi jak ogórek małosolny, to coś może i kupi innego, niż początkowo chciał. Ha!

Nie ze mną te numery Orange, nie ze mną. :)

Dziękuję za ostrzeżenie, Panie Marku. Na wszelkie gwałtowne załamania, trzeba być wszak przygotowanym, o ile i na ile się da.
Ja się przygotowałam w taki sposób, że wybieram się jutro na sabat, razem z Gabrysią i Magią. Przy czym dodam, że Gabrysia będzie obecna jako przeciwsiła , znaczy jako anioł, nie czarownica. :)

Serdeczne pozdrowienia, z upalnej niemiłosiernie Warszawy.


Brawo! - dla tej Pani (z przekąsem lekkim)

No to, przebóg, zostałyśmy rozpoznane. W kwestiach sabatowych, przynajmniej.

Nie zapomnij zabrać książki. No! :)


Magia

Daj spokój z przekąsem, bo jest za gorąco, a mi się kończą zapasy. Wszystkiego.

Trafia mnie i strzela, a pisać nie mam siły. Pochyliłabyś się życzliwie zamiast się mścić. :)

Jakie znowu rozpoznane? Albo ja nie rozumiem (całkiem możliwe, tak niewiele rozumiem), albo czegoś nie chwytam, co w końcu na jedno wychodzi.

Na moje to jesteśmy całkiem incoguto.

Książka się uśmiecha, obym tego uśmiechu nie przeoczyła. No!

:))


Gretchen

Sprawdziłam – temperatura za oknem wynosi 28.5 stopnia wg skali jakiegoś faceta na “C”. To nie jest temperatura dla “czarownic”... Przynajmniej dla mnie.

Powinnam była napisać zapoznane? :D

Ani się waż przeoczyć! No… bo będę śpiewać. Kurde.
:D


Magia

A podobno ma być jutro jakaś masakra pogodowa, czyli załamanie, czyli koniec świata.
No. To tak jak zazwyczaj świat reaguje na sabaty, czyż nie?

Nie przeoczę książki.
Dobra, idę położyć na stole w kuchni, stamtąd nie ucieknie. :)

Wiesz, ja mam ostatnio coś dziwnego z sobą. Słowa mi się cisną, ale wydostać się nie chcą. Wyjątkowo irytujące zjawisko.

Chyba przeklnę szpetnie, acz…


Hmm...

Osobiście wolałabym, żeby ta pogodowa masakra nastąpiła w nocy. I tak ma już opóźnienie.
Nie bój nic, damy radę. Woda szybko wsiąka w piasek, czy cóś.

Zachowaj te słowa, co to się cisną, na jutro. Las jest duży…
Każda może sobie poleźć we własny kącik i tam wycisnąć słowa, które się cisną...
Zirytować mogą się drzewa…
Jakby co, przeprosisz. I będzie git!

No.


Wiesz, co

Nic, lepiej nic nie powiem.

Drzewa nasiąkną, ale wiem, że nie będą miały żalu.

Wiem, że nie.

Dobra, trza się przymknąć.

Cisza ma Moc.


Subskrybuj zawartość