Na terenie całych Stanów rozpoczęła się inwazja waranów

Tak właściwie to nie w Stanach tylko w Europie, nie rozpoczęła tylko nasila i nie chodzi o warany tylko o rymujące się z nimi turbany – ale według starej dobrej szkoły Radia Erewań, reszta informacji się zgadza. Enfant-bardzo-terrible holenderskiej polityki Geert Wilders jest od bardzo dawna na celowniku rozmaitej maści ciapiatych fanatyków, którym marzy się zaprowadzenie w Europie kalifatu – głównie dlatego, że ma czelność wygłaszać publicznie poglądy, które wielu Holendrów rzuca przy piwku w zaufanym gronie, ale w życiu nie powtórzy na szerszym forum, bo to by nie było gezellig.

Rzeczony Wilders chciał się wybrać do Wielkiej Brytanii na zaproszenie jednego z tamtejszych parlamentarzystów. Jak by nie patrzeć, Zjednoczone Królestwo Tego i Owego to kraj, gdzie wymyślono Speaker’s Corner w Hyde Parku – więc można mieć ciut wyższe oczekiwania niż wobec takiej na przykład Indonezji (gdzie po emisji filmu „Fitna” parlament podjął uchwałę potępiającą, a na ulicach odbyły się „spontaniczne” protesty – z zachowaniem proporcji, kłaniają się zauralskie robotnice potępiające Sołżenicyna za „Archipelag Gułag”).

A w każdym razie do wczoraj myślałem, że można. Jak się jednak okazuje, polityczna poprawność i strach przed zamordystami w turbanach sięgnął już także brytyjskiego MSZ.

Informacja z „De Telegraaf”:

http://www.telegraaf.nl/buitenland/3220259/__Wilders_mag_Engeland_niet_i...

i wersja angielska:

http://www.independent.co.uk/news/uk/home-news/banned-from-britain-dutch...

Jeśli kretynieją władze Oksfordu, które ogłaszają „Zimowy festiwal światła” jako obowiązującą na uczelni nazwę przerwy w zajęciach związanej z Bożym Narodzeniem, to jest to fakt smutny, ale niespecjalnie wpływający na politykę w kraju. Jeśli jakiś idiota pod koloratką, pełniący akurat obowiązki biskupa, wzywa do ekumenizmu polegającego na nazywaniu Boga „Allah” – trudno, duchownych jest dużo, to i paru durni się tam trafi, czysta statystyka.

Ale jeśli demokratycznie wybrany rząd, stojący jakoby na straży wolności obywatelskich, nie wpuszcza na swoje terytorium ostrego krytyka islamu – bo jego obecność „zagrażałaby fundamentalnym interesom społecznym” – to robi się niewesoło. Z jednej strony, władze brytyjskie do niedawna tolerowały w Londynie meczet w Finsbury Park, z drugiej – nazwanie islamu religią faszystowską „zagraża harmonii społecznej i bezpieczeństwu publicznemu w Zjednoczonym Królestwie”. Ten sam rząd nie mrugnie nawet okiem, gdy muzułmanie demonstują pod hasłami o starciu Izraela z powierzchni Ziemi, albo gdy po Londynie jeżdżą autobusy reklamujące tezę o nieistnieniu Boga.

Jak na społeczeństwo zateizowane prawie do spodu, Brytyjczycy wykazują się specyficznie pojmowaną skłonnością do nadstawiania drugiego policzka. Dobrze byłoby, gdyby ktoś im wyjaśnił że trochę nie o to chodzi.

I tylko smutno się robi, że tym krajem rządził kiedyś Ryszard Lwie Serce.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Bananie,

ale właściwie jaki problem?
Suwerenny decyzja rządu brytyjskiego, by nie wpuszczać kogoś na swój teren.
Ich sprawa.
Mają do tego prawo.

Poza tym zastanawiam się, że jeżeli w filmie owego pana obraźliwie przedstawia się Mahometa, więc postać dla muzułmanów istotną, logiczne, że protestują.

I mam wrażenie, że raczej nie zmieni on oblicza islamu ni nic nie osiągnie poprzez takie zabawy ale to w sumie tak na marginesie.


@grześ

Oczywiście, że mają prawo. A muzułmanie mają prawo się burzyć. A ja mam prawo uznać tych pierwszych za mięczaków bez kręgosłupa, a tych drugich za dzikusów.

“Poza tym zastanawiam się, że jeżeli w filmie owego pana obraźliwie przedstawia się Mahometa, więc postać dla muzułmanów istotną, logiczne, że protestują.” – obejrzałeś film?

“I mam wrażenie, że raczej nie zmieni on oblicza islamu ni nic nie osiągnie poprzez takie zabawy ale to w sumie tak na marginesie.” – tu nie ma co zmieniać ani dyskutować, tu trzeba prać na odlew. Theo van Gogh już próbował dyskutować poprzez artystyczną prowokację. Bardzo mu to na zdrowie wyszło.


To o czym piszesz, drogi Grzesiu,

to w zasadzie tzw. drobne szczegoly. Ja zaś – patrząc z perspektywy czasu – jestem dziwnie pewien, że agresywny fanatyzm jednej strony wywola prędzej czy pożniej podobną reakcję obronną drugiej strony. Ciekaw jestem, czy wtedy taka sytuacja Ci się spodoba.

A agresywność muzulmanów nie polega jedynie na fanatyźmie czy sklonnościach do literalnego traktowania przepisów zawartych w Koranie. Ta agresywność, o ktorej myślę, to aktualnie o wiele silniejsza sila witalna wyznawców tej religii, ich żywotność, no i wrastający poziom pretensji do odgrywania o wiele większej roli kulturowej na terenach o calkiem innej od ich tradycji niż by to wlasnie z tzw. tolerancji wynikalo.

A tolerancja to przyjmowanie do wiadomości czyjejś innosci inności, ale już nie agresywnego zdobywania terenu przez tego kogoś. Terenu, na którym, jak napisalem powyżej, tradycyjnie od wielu wręcz tysięcy lat funkcjonuje inny uklad kulturowy.

Nawiasem mówiąc, podobnie ma się moim zdaniem rzecz z silowym wprowadzaniem zasad kultury europejskiej na obszarach obcym jej kulturowo. I niemal zawsze okazuje się, że tak naprawdę to idzie o interesy gospodarcze cywilizacji lacińskiej.

Generalnie mówiąc, nie jest kurde dobrze.

Pozdrawiam serdecznie

PS. I jeszcze jedno – równiez z perspektywy czasu: otóż jestem dziwnie przekonany, że za takimi a nie innymi decyzjami wspierającymi akurat tolerancje wobec wyznawców islamu stoi potężna kasa naftowych szejków. Podobne byly przed laty dzialania propagandowe (zarówno oficjalne jak i zakulisowe) ZSRR na calym świecie; wtedy odbywalo sie to pod haslami wolności m.in. dla klasy robotniczej, ludu Korei, Wietnamu i takich tam komunalów. A jak w krańcowych przypadkach dochodzilo do adekwatnej reakcji to mialeś w efekcie wojnę w Korei, w Wietnamie i paru innych krajach.

abwarten und Tee trinken


Subskrybuj zawartość