Porządek panuje w Warszawie (5)

Nadzieja jest jednak matką głupich – myślałem, że po chorobie filipińskiej Kwaśniewski skorzysta z okazji, żeby siedzieć cicho… Nic bardziej mylnego – syndrom Geremka działa i człowiek ignorowany w kraju zaczyna się wywnętrzać na zewnątrz. Wywołuje to we mnie osobiście mieszane uczucia, coś jak znienawidzona teściowa spadająca w przepaść w nowym samochodzie: z jednej strony przestał się wypowiadać na forum krajowym, więc brak jego nalanej mordy w mediach należy uznać za pozytyw. Z drugiej, niestety, nieustająco daje głos na forum zagranicznym – ostatnio tutaj:

http://www.derwesten.de/nachrichten/nachrichten/politik/2008/7/17/news-6...

i tutaj

http://fakty.interia.pl/fakty_dnia/news/news/kwasniewski-znow-powiedzial...

Cóż tym razem wybełkotał mąż matki boskiej eseldowskiej? Primo, wiadomo: starego psa nie uczy się nowych sztuczek i człowiek, który przez całe życie zginał kark przed Moskwą musiał sobie znaleźć po 1989 nowego pana – a brukselscy komisarze pasują tu jak ulał. Nawet tytulatura podobna. I w tym wywiadzie mentalność z Kwasa wyłazi: dzięki omijającemu Polskę gazociągowi NordStream Europa może sobie zapewnić skuteczniejszą politykę energetyczną. Czy Polska coś będzie z tego miała? O tym Prezio nie wspomina.

Secundo, z powodu popełnionych po obu stronach (sic!) błędom dyplomatycznym, sytuacja jest skomplikowana. Że „polskie” rządy negocjujące z Rosją, zwłaszcza za czasów Kwaśniewskiego, to debile albo agenci – mniej więcej wiadomo. Ale jakie błędy popełnili Rosjanie? Nie można mieć do niedźwiedzia pretensji, że jest niedźwiedziem, zwłaszcza jeśli po mistrzowsku rozgrywa przeciw sobie nawzajem resztę lasu.

Tertio, zimne prysznice w postaci nominacji, których nie było (a przypomnę: widziano już Kwasa i w ONZ, i w NATO, i bodajże Banku Światowym) nie podziałały – otóż Kwas zalecałby odpolitycznienie projektu. Stawiana jest na dnie Bałtyku rura, która jest droźsza od konkurencyjnego projektu, rozwściecza ekologów (i seniora Giertycha) – i co, to z ekonomicznej kalkulacji wynika? Ani chybi filipińska choroba kończy wyżeranie szarych komórek Prezia – nie żeby nieszczęsny wirus miał szansę sobie uczciwie pojeść. I kto niby miałby się tymi zaleceniami przejąć?

Zgroza. To jeszcze nie jest może poziom Schroedera, który żyruje kredyt dla Gazpromu z federalnej kasy, a po zakończeniu kadencji idzie tam na członka rady – ale już jedna liga.

A róźnice między nimi? Cóż, każdy ma kolaborantów na miarę swoich możliwości.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

I czemu się Pan denerwujesz, Panie Konradzie?

Piątek jest, jutro sobota, a potem niedziela. Siedzieć Pan w samochodzie przez godzin kilkanaście nie musisz. Temperatury znośne. A Pan coś tam z szafy wyciągasz i z naftaliny otrzepujesz.

Że samo wylazlo? A niech wyłazi. Wyjdzie, połazi trochę i samo się schowa.
W najgorszym razie wycieraczki się włączy.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo Szanowny

Raczej się toto samo nie schowa. Albo nawet się jak się schowa to tylko na chwilę i wylezie i znowu coś palnie, jak teraz.

Więc proszę się nie dziwić zdenerwowaniu Banana. Pan się dziś nie zdenerwował na tych tam…cyrkowców?

Może dołączyć toto do tej ekspedycji na wyspy mórz południowych i złożyć do dziury po fosfatach razem z całą resztą?

Pozdrawiam w zastanowieniu…


To będzie baaardzo liczna ekspedycja, Pani Magio Szanowna.

A właściwie nie ekspedycja, bo co oni mogliby tam badać, a raczej ekspulsja. Tylko żeby nie było tak jak z królkami w Austrialii. Na szczęście Nauru jest niewielkie, dziura duźa, na dodatek otoczona głęboka wodą.

Pozdrawiam przymilnie


Jak zwał - tak zwał, Panie Lorenzo

Miałam na myśli ekspediowanie czyli wysyłanie gdzieś tam. Do dziury na przykład. Ale to inne zagraniczne słowo, które Pan podpowiedział też ładne jest, nad wyraz.

Z tymi królikami… To może trzeba drugiej dziury poszukać, żeby koedukacji zapobiec i temu tam… króliczemu… Choć z drugiej strony, nadzieje wiązane z segregacją mogą się okazać płonne, bo – jak to w jakimś filmie o dinozaurach czy cóś jeden pan powiedział – life will find a way…
I całe szczęście, że wokół dziury jest woda głęboka, Panie Lorenzo.

A skąd przymilność się wzięła…? – się zastanawiam.

Pozdrawiam podejrzliwie serdecznie…
:)


Ale Pani podejrzliwa, Pani Magio,

to jest chciałem powiedziec serdeczna. A tak w zwykłą ludzką życzliwość uwierzyć to już trudno?

Przyczynę zas przymilności mojej wyjaśniłerm u siebie Panu Yayco. To z powodu Pana Mechanika, który zawiadomił mnie, że mogę odebrać mój samochód:-))

Pozdrawiam lekki jak piórko (he, he)


Panie Lorenzo

No czasem trudno, kurcze. Szczególnie jak się człowiekowi porobi, że serce wlezie w głowę, a głowa wlezie w nogi, czy jak to tam było w Pana ulubionym tym… od Osiołka Porfiriona. Przepraszam…

Pozdrawiam uradowana Pańską lekkością...

p.s. A Banan na nas nakrzyczy za spamowanie. O!


Dobre

bo ostre


@Magia

Magio! Ja? Na Panią krzyczeć? W życiu… Prędzej w łeb sobie dam własną klawiaturą, niż bym głos na Panią miał podnieść :)


@Lorenzo

Ja nie wyciągam, samo wylazło – to i machnąłem packą na robactwo… Mam nadzieję, że plask wieńczący machnięcie Panu wypoczynku weekendowego nie zakłócił.


@Dymitr Bagiński

Klasyka się kłania:

– Masz być jak bulterier!
– Będę.
– Jak wściekły byk!
– Będę!
– Jak Tommy Lee Jones w Ściganym!
– Będę!
– No, to spieprzaj.

To spieprzam – dalej tłuc buców :)


Bananie

Ja bardzo proszę głowę własną oszczędzać. O klawiaturze już nawet nie wspomnę, bo to szczegół maluśki jest.
:)


Subskrybuj zawartość