Po pierwsze, należę do największego liczebnie Kościoła w Polsce, a ja lubię być w dużej grupie, w rodzinie. Z jej zaletami i defektami. Gdzie się nie ruszę, wszędzie jest z kim o niej pogadać: w MPKU, w PEKAPIE i w górach. W dodatku, ciągle czuję się w centrum zainteresowania, bo przecież jak nie dobre słowo i modlitwę (najczęściej), to pretensje pod adresem Kościoła słyszę.To znaczy: jeste(ś)m(y) w modzie! Gdybym używała okrzyku “Wow!”, to bym teraz powiedziała: “Wow!”.
Po drugie, mój Kościół nie jest monolitem. Modlimy się ze sobą, wspieramy wzajemnie, kłócimy się ze sobą, zgrzytami zębami i na siebie obrażamy, ale jesteśmy razem. I nawet jeśli odejdę od Kościoła, mogę do niego wrócić.
Po trzecie, co to by była za przyjemność, należeć do jakiejś świeckiej organizacji i jednocześnie krytykować Kościół? Żadna. Dużo bardziej konstruktywne jest, siedzieć w środku, chwalić, narzekać.. i swoje robić.
Po czwarte, wesoło jest. Nasz proboszcz odnotował właśnie, że nasza świątynia już nie mieści wiernych i się rozbudowujemy. A przecież już od czasu narodzenia Chrystusa ciągle ktoś nam wróży upadek!
komentarze
Wiara
pomaga w codzienności.
No i ceremonie kościelne potrafią przyprawić o drżenie serca.
Zresztą niełatwo jest mówić o intymnych sprawach, a wiara taką jest.
Agnieszka -- 26.01.2008 - 19:22@ Sosenka
Nie jestem przekonany co do możliwości krytykowania kościoła siedząc w środku.
kriskul -- 26.01.2008 - 19:35Sosenko!
Fajny wpis Sosenko, ciepły, nienabuzowany… I 4 istotne powody dla Ciebie. Być z i w Nim.
I jeszcze do Pani Agnieszki. W kościele katolickim, podczas nabożenstwa, występuje wielki strumień przenośni, symboli, ucielesnionych abstrakcji, rzeczy i zachowań, które dla wtajemniczonych stają sie czymś więcej i czymś innym, niż to się wydaje zmysłom nieuświadomionego laika. Już jako dzieło architektury kościół pomyślany jest jako pałac, jako przybytek i mieszkanie Boga. Ludzie to niby klienci w domu wielkiego Pana. Członkowie dworu, to jego święci, oddani w posągach i obrazach, a służba Jego to duchowieństwo…
Andrzej F. Kleina -- 26.01.2008 - 19:59Cosik mi się zdaje, że coś o tym napiszę.
Sosenko
Miałam taki czas w życiu, że lubiłam sobie posiedzieć w kościele. Odpoczywałam tam, nabierałam sił. Był mi jak dom.
Pani Łyżeczka -- 26.01.2008 - 20:34Teraz nie mam takich możliwości, zresztą wszystko jest już inne.
Kriskulu
Nie jestem przekonany co do możliwości krytykowania kościoła siedząc w środku.
Wielokrotnie zdarzało mi się krytykować kościół siedząc w środku. Lub stojąc. Wiesz, architekt zawsze ma się czego czepić. Nawet jak to zabytek. Byle dyskretnie, bo w kościele cichutko być wypada.
No chyba, że chodzi Ci o Kościół, nie o kościół. To też mi się zdarzało. Jestem wewnątrz od dawna, a krytykuję dość często. Zarówno współbraci niektórych, jak instytucje, episkopat, parafie i ich kancelarie…
I nie mam na myśli jedynie narzekania, a krytykę przede wszystkim.
Czy to rozwiewa Twoją niepewność?
odys -- 26.01.2008 - 21:27@ odys
całkowicie
kriskul -- 26.01.2008 - 21:38Panie Andrzeju
I jeszcze do Pani Agnieszki. W kościele katolickim, podczas nabożenstwa, występuje wielki strumień przenośni, symboli, ucielesnionych abstrakcji, rzeczy i zachowań, które dla wtajemniczonych stają sie czymś więcej i czymś innym, niż to się wydaje zmysłom nieuświadomionego laika. Już jako dzieło architektury kościół pomyślany jest jako pałac, jako przybytek i mieszkanie Boga. Ludzie to niby klienci w domu wielkiego Pana. Członkowie dworu, to jego święci, oddani w posągach i obrazach, a służba Jego to duchowieństwo…
Cosik mi się zdaje, że coś o tym napiszę.
Chętnie przeczytam, ale pozwlę sobie wpierw wtrącić się tutaj.
Sobór Watykański II bardzo przesunął akcenty w liturgii z “obecności klientów na dworze wielkiego pana” na wspólne, uroczyste, lecz radosne ucztowanie na Jego zaproszenie.
Istotna różnica między chrześcijaństwem a innymi religiami: dzięki Chrystusowi relacja z Bogiem jest bezpośrednia. Prezbiter przewodniczy Kościołowi, ale nie jest pośrednikiem między sacrum a profanum.
W architekturze naszych kościołów i w nawykach kleru i wiernych tego niestety nie widać. Ten klientyzm jest moim zdaniem poważnym problemem polskiego Kościoła.
odys -- 26.01.2008 - 21:38re: Fajnie być katoliczką
Pewnie ,że fajnie .Szczególnie w małych środowiskach ważne jest aby w każdy możliwy sposób podkreślac, że jesteśmy razem, robimy coś wspólnie i przezto jesteśmy mądrzejsi, silniejsi,czujemy się bezpieczniej.
Michał szlachcic -- 26.01.2008 - 22:06Sosenka mówi..
@ Agnieszka – to prawda, tak samo pomagają ludzie, którzy wierzą w Tego Samego.
@ Kriskul – jak mawia siostra odłączona, “sytuacja jest trudna, lecz nie beznadziejna” ;)
@ Andrzej – powodów można by znaleźć więcej, ale te są najbardziej codzienne, najlepiej odczuwalne..
@ Łyżeczka – ja kiedyś przychodziłam odbębnić nabożeństwo, teraz słucham i staram się chwycić każde słowo.
@ Odys – no, ja też tak myślę. Przecież gdyby nie ta krytyka i udział świeckich, bylibyśmy teraz daleko przed Soborem II Watykańskim.
@ Michał szlachcic – wtedy każdy czuje się potrzebny i ma w Kościele swoje miejsce. I o to chodzi.
Kłaniam się zielono
Sosenka -- 27.01.2008 - 09:48Sosenko
Właśnie wróciłem z kościoła ,a mieliśmy dzisiaj mszę niezwykłą bo odprawianą w obrzątku bizantyjskim…. jest przeżycie.W okolicznych parafiach w naszej też odbywają się kolekty na remont kościoła ewangielickiego , bo ich jest zbyt mało aby mogli utrzymac kościuł, no i jak wszyscy twierdzą koszyczki są pełne .I to utwierdza mnie w przekonaniu ,że jako prawdziwi Polacy z mlkiem matki wyssaliśmy szroko pojętą tolerancję , a nie jakies -izmy i -fobie jak chcieli by nam wmówic niektórzy nasi niestety rodacy.Pozdrawiam ser…
Michał szlachcic -- 27.01.2008 - 12:51Sosenka
Ciepły tekst.
KJWojtas -- 27.01.2008 - 15:54A Kościół można zmieniać od środka. Sam w tym uczestniczyłem. Jeśli ma się przekonanie. Pisałem o tym kriskulowi ale chyba nie dotarło.
Pozdrawiam
Sosenko,
fajne jest już to, że tak czujesz i chcesz o tym powiedzieć głośno.
barabasz - baszka -- 27.01.2008 - 15:59Ja tego nie czuję – bo mam wrażenie, że jestem w Nim i nie jestem. Resztę umie nazwać Pan Bóg, ja nie.
Pozdrawiam niedzielnie!
barabasz – baszka
Sosenka mówi..
@ Michał – nie wiedziałam nawet, że msze są w tym obrządku odprawiane. Gdzie tak jest? Na Podlasiu? A z opowieściami o “katolickiej nietolerancji” ja już nawet nie dyskutuję, bo są najczęściej zmanipulowane.
@ KJWojtas – dziękuję. A co do meritum, to zależy co Kriskul rozumie przez krytykę. Ludzi? Dogmatów (cięższa sprawa, a wchodzi w to m.in. świętość życia)?
@ Baszka – napiszę Ci, com napisała u Kriskula. Jednego nabożeństwa nigdy nie zapomnę. Ostatnia msza wieczorna na 20, w obcej parafii, ciemno, zimno, do domu dość daleko. Gotycki kościół też ciemnawy i cichy. Na zewnątrz listopad i pierwszy w 2007 r. mróz. W środku sporo ludzi, ale wśród nich skupienie, senność czy smutek..
Ksiądz błogosławi: “Idźcie w pokoju Chrystusa. Bądźcie szczęśliwi”.
Kłaniam się zielono
Sosenka -- 27.01.2008 - 17:02Sosenko
Na Podlasiu to byłoby zwyczajne, wobraż sobie ,że na Sląsku.A obrzadek ,a właściwie ryt bizantyjski jest obrządkiem kościoła greko-katolickiego.Podziwiac można ogromne przywiązanie do tradycji no a wspaniały śpiew to już po prostu poezjia i mistyka w cudownym wydaniu.Ale to prawda że mamy trochę niezwykłego proboszcza, zapraszam na Wigilię Paschalną, która u nas jest też niezwykła i bardzo uroczysta, to naj dłuższa ale za to najpiękniesza liturgia w roku.
Michał szlachcic -- 27.01.2008 - 18:17@Michał
A ja kompletnie nie skojarzyłam, o który Kościół chodzi. Dziękuję za wyjaśnienie.
Od dłuższego czasu wybieram się na nabożeństwa w innych rytach: mszę trydencką i mszę grekokatolicką. Jestem bardzo ciekawa obu.
Natomiast byłam na spotkaniu o Łemkach i tam też akcenty grekokatolickie oczywiście były, a relację napisałam tu: http://sosenka.salon24.pl/50993,index.html ,
jeśli masz ochotę, zerknij.
Kłaniam się zielono
Sosenka -- 27.01.2008 - 19:07Sosenko, Olu kochana
Fajnie, masz rację, nawet jak nie raz nie podoba nam się wiele rzeczy na łonie naszego Kościoła, bo różnie to bywa, ale Kościół, to przede wszystkim MY, czyli katolicy.
Ściskam Serdecznie.:D
Alga -- 27.01.2008 - 21:44Jako katolik
mogę jeść wszystko. Ani halal, ani koszer…
Ethidium Bromide -- 27.01.2008 - 22:38@Alga
Mnie się też parę rzeczy nie podoba w katolickiej nauce społecznej i pisałam o tym w Salonie. Myślę jednak, że mimo wszystko jesteśmy bardziej reformowalni niż twierdzą nasi przyjaciele inaczej ;)
Uściski
Kłaniam się zielono
Sosenka -- 28.01.2008 - 10:38@Ethidium Bromide
..a w perspektywie (najbliższej) tłusty czwartek ;)
Kłaniam się zielono
Sosenka -- 28.01.2008 - 10:40Fajnie być dobrym...
...katolikiem…
Ale zdecydowanie wolę dobrego człowieka, nawet jeśli jest złym katolikiem, niż dobrego katolika, jeśli jest złym człowiekiem. Sam nie palę się do apostazji ale w skali od 0 do 100 jestem blisko zera, stąd nazywam siebie rzymsko-katolickim ateistą. To jeszcze nie jest ateizm, ale pewnie już nie jest katolicyzm.
jotesz -- 28.01.2008 - 10:57:)
@JotEsz
I ja piszę o katolikach, którzy są często tacy-owacy, a nie o aniołach. Czy dobry katolik to musi być anioł? Mam nadzieję, że nie. Że potrafi zaśpiewać psalm, a czasem warknąć. Mnie np. podoba się list Igły do Pana Boga. Nawet nie w szczegółach, bo to są różne jego doświadczenia, w które nie wchodzę, ale w formie.
A katolicki ateista to bardzo interesujące określenie :)
P.S. To teraz Andrzej ze Stachem mogą napisać coś w stylu “Fajnie być dobrym ateistą” ;)
Kłaniam się zielono
Sosenka -- 28.01.2008 - 11:38