Jak ja jestem Chamberlainem w Monachium, to Pan Hitlerem po bitwie pod Kurskiem. Nakazuje Pan bronić każdej piędzi ziemi do krwi ostatniej, choć jasne jest, że porażka jest nieuchronna. Idzie Pan w zaparte i nie uznaje rzeczywistości, neguje Pan oczywiste fakty i żyje Pan w świecie urojeń. Dla Pana Arabowie zawsze będą walczyć z Izraelem, a każde ustępstwo to klęska narodowa, przybliżająca scenariusz zepchnięcia Izraela do morza. Nie uznaje Pan racji stanu innej niż izraelska i nie wierzy w zdrowy rozsądek.
Syria już wielokrotnie mówiła, że za Wzgórza Golan jest gotowa znormalizować relacje z Izraelem. Jasne, nigdy te kraje nie będą przyjaciółmi, ale nie muszą być zaprzysięgłymi wrogami. Nikt w Damaszku nie traktuje już kwestii palestyńskiej za istotną, a wspieranie wrogów Izraela jest działaniem na szkodę przeciwnika.
Proszę też poczytać trochę o problemie wody dot. Golanu, bo odnoszę wrażenie, że ma Pan tutaj pewne braki. Z tego co ja czytałem w tej sprawie, Izrael planuje zachować kontrolę nad wodą dla siebie. Proszę nie zakładać, że tego nie wiem. Nie mam zwyczaju pisać o czymś, jeśli nie mam odpowiedniej wiedzy.
Izrael powinien dążyć do redukcji liczby swoich wrogów. Czy to nie jest racja stanu? Dlaczego II RP była taka krucha? Bo prawie wszyscy sąsiedzi byli do niej wrogo nastawieni albo ona do nich. Bezpieczeństwo wewnątrz załatwia się także na zewnątrz.
Zaś arabscy liderzy są w tej sprawie podzieleni i ugrywają cele wewnętrzne. Los Palestyńczyków, mówiąc brutalnie i wprost, g***no ich obchodzi. Nie docenia Pan też Arabów – to nie są głupki i rozumieją, że Izrael nie zniknie ani nie da się go zdemontować. Jednak kiedyś postawili pewne warunki normalizacji stosunków i teraz muszą się ich trzymać. Tym bardziej, że pokazówki Izraela wywołują szał na ulicach ich miast i nie mogą nad tym przejść do porządku dziennego. Mimo że wyalienowani od swojej ludności, nie mają carte blanche i nie mogą zupełnie nie liczyć się z własną opinią publiczną.
Zapewniam jednak Pana, że do demontażu Izraela nikt nie dąży. Nawet Ahmadineżad wie, że Izrael będzie trwał, choćby on gardło zdarł wzywając do wymazania go z mapy.
Odnoszę jednak wrażenie, że nie ma Pan zupełnie znajomości regionu i przyjął Pan czyjąś logikę za swoją. Teraz powtarza Pan nie swoje słowa i stąd trudność w prowadzeniu dyskusji. Ja Panu konkrety i rozwiązania, a Pan mi propagandową papkę i epitety w stylu Chamberlaina i appeasmentu.
ZS
Jak ja jestem Chamberlainem w Monachium, to Pan Hitlerem po bitwie pod Kurskiem. Nakazuje Pan bronić każdej piędzi ziemi do krwi ostatniej, choć jasne jest, że porażka jest nieuchronna. Idzie Pan w zaparte i nie uznaje rzeczywistości, neguje Pan oczywiste fakty i żyje Pan w świecie urojeń. Dla Pana Arabowie zawsze będą walczyć z Izraelem, a każde ustępstwo to klęska narodowa, przybliżająca scenariusz zepchnięcia Izraela do morza. Nie uznaje Pan racji stanu innej niż izraelska i nie wierzy w zdrowy rozsądek.
Syria już wielokrotnie mówiła, że za Wzgórza Golan jest gotowa znormalizować relacje z Izraelem. Jasne, nigdy te kraje nie będą przyjaciółmi, ale nie muszą być zaprzysięgłymi wrogami. Nikt w Damaszku nie traktuje już kwestii palestyńskiej za istotną, a wspieranie wrogów Izraela jest działaniem na szkodę przeciwnika.
Proszę też poczytać trochę o problemie wody dot. Golanu, bo odnoszę wrażenie, że ma Pan tutaj pewne braki. Z tego co ja czytałem w tej sprawie, Izrael planuje zachować kontrolę nad wodą dla siebie. Proszę nie zakładać, że tego nie wiem. Nie mam zwyczaju pisać o czymś, jeśli nie mam odpowiedniej wiedzy.
Izrael powinien dążyć do redukcji liczby swoich wrogów. Czy to nie jest racja stanu? Dlaczego II RP była taka krucha? Bo prawie wszyscy sąsiedzi byli do niej wrogo nastawieni albo ona do nich. Bezpieczeństwo wewnątrz załatwia się także na zewnątrz.
Zaś arabscy liderzy są w tej sprawie podzieleni i ugrywają cele wewnętrzne. Los Palestyńczyków, mówiąc brutalnie i wprost, g***no ich obchodzi. Nie docenia Pan też Arabów – to nie są głupki i rozumieją, że Izrael nie zniknie ani nie da się go zdemontować. Jednak kiedyś postawili pewne warunki normalizacji stosunków i teraz muszą się ich trzymać. Tym bardziej, że pokazówki Izraela wywołują szał na ulicach ich miast i nie mogą nad tym przejść do porządku dziennego. Mimo że wyalienowani od swojej ludności, nie mają carte blanche i nie mogą zupełnie nie liczyć się z własną opinią publiczną.
Zapewniam jednak Pana, że do demontażu Izraela nikt nie dąży. Nawet Ahmadineżad wie, że Izrael będzie trwał, choćby on gardło zdarł wzywając do wymazania go z mapy.
Odnoszę jednak wrażenie, że nie ma Pan zupełnie znajomości regionu i przyjął Pan czyjąś logikę za swoją. Teraz powtarza Pan nie swoje słowa i stąd trudność w prowadzeniu dyskusji. Ja Panu konkrety i rozwiązania, a Pan mi propagandową papkę i epitety w stylu Chamberlaina i appeasmentu.
Piotr Wołejko -- 26.01.2009 - 18:55