nie ma za co przepraszać, tym bardziej, że pewnym drobnym rozróżnieniem sprawił mi Pan wielką przyjemność.
Zgadzam się zresztą, w całej rozciągłości z tym, co Pan napisał.
Ale nie obciążałbym tradycji.
Myślę, że spięcia (niektóre) wynikają z tego, że to istotnie jest forma narracyjna. Trochę boję się określenia literatura.
Narrativum żyje względnie samodzielnie, ale jednak autor pozostaje autorem. Jest przywiązany do tego co pisze i czasem się irytuje.
To zresztą też jest nauczka. Dla mnie, w każdym razie.
Wydaje mi się, że im większe znaczenie ma pierwiastek kreacyjny, a mniejsze społeczny, tym większe bywa poirytowanie autora, zwłaszcza przeziębionego.
Mam wrażenie, że czasem pewnych rzeczy nie piszę wprost i czekam na okazję, aby je wyjaśnić w rozmowie. Jak rozmowa idzie w dziwną stronę, to czuję dysonans. Nie tyle poznawczy, co narracyjny. Ale mechanizm jest podobny, mam wrażenie.
Panie Lorenzo,
nie ma za co przepraszać, tym bardziej, że pewnym drobnym rozróżnieniem sprawił mi Pan wielką przyjemność.
Zgadzam się zresztą, w całej rozciągłości z tym, co Pan napisał.
Ale nie obciążałbym tradycji.
Myślę, że spięcia (niektóre) wynikają z tego, że to istotnie jest forma narracyjna. Trochę boję się określenia literatura.
Narrativum żyje względnie samodzielnie, ale jednak autor pozostaje autorem. Jest przywiązany do tego co pisze i czasem się irytuje.
To zresztą też jest nauczka. Dla mnie, w każdym razie.
Wydaje mi się, że im większe znaczenie ma pierwiastek kreacyjny, a mniejsze społeczny, tym większe bywa poirytowanie autora, zwłaszcza przeziębionego.
Mam wrażenie, że czasem pewnych rzeczy nie piszę wprost i czekam na okazję, aby je wyjaśnić w rozmowie. Jak rozmowa idzie w dziwną stronę, to czuję dysonans. Nie tyle poznawczy, co narracyjny. Ale mechanizm jest podobny, mam wrażenie.
Ale to mija. Zazwyczaj.
Przeziębienie jest gorsze.
Pozdrawiam serdecznie
yayco -- 29.10.2008 - 12:09