Wierzę, że tylko razem możemy zmienić świat.

W poprzednim poście zwróciłem uwagę na to, że wiara rozumiana w sensie ogólnym jako wolny akt rozumu, stanowi imperatyw który determinuje sposób działania i postawy człowieka- wg przedmioty jego wiary. Naukowiec który wierzy, że badanie jakiegoś obiektu ma sens, to znaczy, że wierzy w poznawalność prawdy o tym obiekcie w sensie naukowym – podejmuje wyzwanie i bada go. Narzeczona która daje wiarę mężczyźnie który jej się oświadczył, komunikuje mu, że zostanie jego żoną.

Proponuję się więc zatrzymać na bardzo ważnym aspekcie wiary. A jest nim “niebezpieczeństwo” takiego zdeterminowania życia które prowadzi nawet do zmiany tożsamości. Najlepszym tego przykładem jest proces jaki bierze początek z przyjętych oświadczyn dwojga kochających się osób.

Weźmy więcy akt wiary jaki zaistniał w momencie oświadczyn. Oni wyrazili wobec siebie wiarę w prawdziwośc intencji i słów jakie do siebie wypowiedzieli.
I ten akt wiary, staje się fundamentem jeszcze bardziej mocnego i fundamentalnego aktu ( który nie ma sensu bez wiary w jego prawdziwość), jakim jest przysięga małżeńska. Każdy zna owo:

.. i, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.

Takie wyznanie determinuje postawy życiowe w sensie szczegółowym i absolutnym. Mało tego, ten akt wiary dany drugiemu człowiekowi oraz samemu sobie jest zobowiązaniem, zapewnieniem które podejmuję się wypełnić “w ciemno” – to znaczy na dobre i na złe. Aby podjąć takie wyzwanie, muszę być przekonany, że jestem w stanie je wypełnić. A więc wierzę, że jest to nie tylko możliwe ale stało się to w momencie mojej przysięgi sensem mojego życia.

Jest to przykład tego, w jaki sposób dzięki wierze dochodzi do zmiany nie tylko tożsamości osobi – od momentu stają się kim innym, mimo że pozostają tacy sami. Zmienia się ich stan cywilny, stają się rodziną, odtąd są połączeni niewidzialnym węzłem które wyraża niezwykle trafnie cytat z Biblii:

A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało (Mt 19,6)

Jest to jeden z nielicznych, ale bardzo mocnych przykładów jak wiara ( w tym wypadku dana drugiemu człowiekowi ) może zmienić życie dwojga. Mało tego, z owej wiary i przekonania czerpią życie nowe istoty ludzkie.. – gdyż to przekonanie któremu wyraz dała przysięga małżeńska staje się przyczyną zrodzenia dzieci.

W tytule napisałem, o przekonaniu, że razem możemy zmienić świat – w domyśle w małżeństwie i rodzinie.

Małżeństwo, podjęte świadomie i realizowane właśnie jako wspólnota wartości, wspólnota celów, a także jego wspólnej wizji jest zalążkiem nowego, zmienionego świata.

W komentarzu pod moją ostatnią notką Docent Stopczyk napisał, ze świat należy zmieniać od siebie – genialne i prawdziwe stwierdzenie z którym się zgadzam.

Jeśli więc mowa o zmianie świata, to właśnie małżeństwo i rodzina jest takim miejscem i potencjałem w którym realnie dochodzi do zmiany świata. Aby przejść od “ja” do “my”, należy zmienić siebie, nie ma innej możliwości. Więc warunek Stopczyka realizuje się materialnie i do bólu.

Gdy “ja” “ty” przerdzi się w “my”, powstaje nowy świat. A mówiąc ścislej zmienia się świat, gdyż zmienia się ja i ty i przechodzi w my. MAterialnie zmienia się świat. W jaki sposob się zmieni, będzie zależało od wspólnoty wartości i treści jaka wypełnia ich relacje oraz wierności tymże. Gdybym chciał powiedzieć to jezykiem wiary, powiedziałbym, że będzie zależało od tego jak mocno wierzą, że mozna w ramach “MY”, dokonać stworzenia takiego związku i rodziny, która będzie lepszym światem rodzinnym który znają ze swoich domów.

A to dlatego, że wspólnota wartości, szczera i wyrozumiała miłość, zrodzenie potomstwa i wzrastanie ich w tejże właśnie wspólnocie wartości jest jakby nowym światem.
Dzięki możliwości założenia rodziny, każdy człowiek widzący potrzebę naprawy świata może realnie to zacząć robić, zaczynając od siebie. A to dlatego, że żona, mąż, dzieci tworzą świat relacji i wartości. Ten świat i klimat wartości wnoszą jako fundamentalny dla dzieci rodzice.
Więc jeśli oni są świadomi wagi posiadania i realizowania wspólnoty wartości i wspólnoty celów, przyjmą je za naturalne i swoje dzieci. Stanie się to dla nich punktem odniesienia do budowania relacji ze swoimi przyszłymi partnerami w dorosłym życiu. Dlatego ważne jest jaki wzorzec stworzą rodzice. W ten sposób powstanie swoisty mikrokosmos w ramach jednej rodziny.

Ten mikrokosmos, jesli będzie oparty na pielęgnowaniu mądrej miłości, będzie promieniował słodyczą i ciepłem na każdego gościa który pojawi się w tej rodzinie. A także owa słodycz będzie promieniowała na innych gdziekolwiek owa rodzina się pojawi.

Czy to jest możliwe?

Oczywiście, że tak. Jeśli ktoś uwierzy, że to ma sens i podejmie wyzwanie. Zmieni nie tylko siebie ale stworzy nowy świat przez świadomie realizowaną wspólnotę wartości w rodzinie a to już jest wniesieniem w świat kolejnej oazy dobra i zmiany na lepsze.

Wszystko jednak rozbija się od tego, czy człowiek jest zdolny do zawierzenia swojego życia miłości. Zarówno oddając je w akcie małżeńskiej przysięgi drugiemu człowiekowi jak i czy jest zdolny zawierzyć temu, że wierność, nie tylko przysiędze ale wartościom ma sens.

Jeśli człowiek będzie miał w to głęboką wiarę, zmieni siebie i świat w którym żyje. Jeśli wiary zabraknie i będzie to tylko takie sobie przekonanie, wszystko się zawali.
Wszystko zależy od mocy przekonania czy to jest możliwe, a więc wiary nie tylko w sens ale w to, że ja z nią, albo z nim mogę tego dokonać. A mówiąc ściśle, czy MY możemy tego dokonać.

Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

Poldek

x


Małżeństwo i rodzina,

jak wszystkie wielkie słowa bywają przereklamowane.

Często także bywają zasłoną/usprawiedliwieniem dla zła.
Często przez swe zamknięcie, wsobność i brak otwarcia na świat nie uczą dzieci radości a strachu.

Inna sprawa, czy uważasz, że dwoje ludzi zakochanych w sobie, będących razem od lat i polegających na sobie tworzy jakiś gorszy związek niż małżeństwo?

Czy małżeństwo przez sam fakt zawarcia powoduje, że relacja staje się lepsza.

(Abstrahuję od wiary i sakramentów, ale przecież bardzo czesto małżeństwo jest jedynie formą/formalnością/ozdobnikiem, zawiera się je, bo rodzice, bo co powiedzą sąsiedzi, bo tradycja, bo ciąża, bo biała suknia, bo inaczej nie można)

Nie krytykuje tego, każda droga życiowa jeśli nie krzywdzi się innych jest uprawniona, ale wiem, że fetyszyzacja małżeństwa rodzi zło i krzywdę (choćby to co o sobie myślą tzw. małżonkowie niesakramentalni, którzy uważają swoje życie za gorsze i siebie za kogoś złego, bo wmówiono im de facto, że bez małżeństwa, którego przecież zawrzeć nie mogli, nie są w pełni katolikami itd)

To zresztą swoją drogą zabawne, gorsze rzeczy się robi, spowiada się z nich i do komunii przystępuje, ale do spowiedzi i komunii żona rozwodnika czy on sam przystępować nie mogą/nie powinni.

I jak tu nie twierdzić, że Kościół ma obsesję na punkcie seksu…

P.S. Sorry za wpis nie po linii, ale wiesz, że ja tu od siania wątpliwości jestem.Ten zły:)


Pino,

Pino

Moja druga babcia, tu szeroki uśmiech z mojej strony, rozwiodła się szybciutko. Sama wychowała syna, pracowała przez całe życie jak górnik na przodku. Jest piękną i młodą kobietą.

Rozumiem, że to ta babcia, którą znam.
Potwierdzam i pozdrawiam ją bardzo:)


Poldku, jeszcze dodam,

zmieniać świat można na wiele sposobów, niekoniecznie w małżeństwie i rodzinie.

P.S.

Zmieniajmy życie, zmieniajmy świat


Hahaha,

oto i pojawił się pierwszy świadek mej prawdomówności. :D

zapraszamy obie zawsze i serdecznie do Krakau


@Pino

Pino

Napisałam tekst o moim dziadku, niech mu ziemia ciężką będzie. Fakt, kurwa, moja babcia była żoną aż do jego śmierci i teraz jest wdową.

Gdybyś widział, jak wygląda… I co przeszła przez te wszystkie lata pierdolonego małżeństwa… nie mówiąc już o jej córkach.

Moja druga babcia, tu szeroki uśmiech z mojej strony, rozwiodła się szybciutko. Sama wychowała syna, pracowała przez całe życie jak górnik na przodku. Jest piękną i młodą kobietą.

Dalej, chrześcijaninie, ja nigdy nie kłamię, to są wszystko fakty. Skomentuj.

I co ma z tego wynikać w kontekście mojego wpisu:

- To, że czasem ludzie wiążą się z osobami które powinni omijac szerokim łukiem?

- to, że nie potrafią budować swojego małżeństwa?

- to, że nie potrafią budować relacji ze sobą?

- To, że małżeństwo i miłość po grób nie ma sensu?

Jeśli chcesz, zaproszę Cię do kilku par które obecnie są po 70tce – nawet z Krakowa, mają wnuki i mimo starości są wspaniałą parą. Mogę podesłać adres i umówić na spotkanie aby opowiedzieli “jak to się robi”.

Prosisz o komentarz. OK.

Pino, Ty i Twoje życie będzie najlepszym komentarzem do historii której rąbek uchyliłaś.

Oni napisali swoją historię, Ty piszesz swoją historię.

Ty jesteś odpowiedzialna za swoje marzenia oraz ich realizację. To, że komuś się nie udało nie znaczy, że ma się nie udać Tobie. I jeszcze jedno. To, że im się nie udało jest kiepską wymówką przed zawalczeniem o swoje małżeństwo – jeśli masz takie pragnienie, a własnie świadectwo rodzinne Cię “dobija”.

Ja żyję w małżeństwie ponad 10 lat, mam czwórkę dzieci( jedno już jest w niebie, najmłodsze). W naszym przypadku, te dziesięć lat jest jak ponad doba. Wszystko jest niby tak samo, poza jedną różnicą. Jest bardziej niż było. Jest pełniej niż było 10 lat temu, jest szerzej i przestrzenniej – pomimo wielu kłopotów. Ale to samo nie przychodzi. Kto ma ogródek, albo rabatkę, ten wie, że “ścieżki pomiędzy osobami zarastają”, jeśli się nimi nie spaceruje( najlepiej razem). Mówię o podtrzymywaniu relacji i jej pogłębianiu.

Więc nie jest tak, że się nie da. Wystarczy chcieć, wystarczy wymyśleć sobie takiego kogoś z kim chciałoby się spełnić resztę życia i czekać na niego, nie zadowalając się byle kim i byle czym ale cierpliwie szukając. U mnie to zadziałało, zadziałało także u mojej żony.. . Takie jest moje/nasze doświadczenie.

Ty masz swoje marzenia i pragnienia od których realizacji nikt Cię nie zwolni. Jak spieprzysz to, to Ty to spieprzysz. nikt inny. Jak Ci się uda, będzie to Twój sukces i Twoje szczęście, które wyrwiesz od życia – bo Ci się ono należy jak psu micha. Będzie to także sukces Twoich dzieci i Twoich wnuków. Pisz więc swoją historię, tak, aby Twoja wnuczka, mogła napisać na tekst za ileś lat, że miała zajebistą babcię.

Kumasz czaczę?

p.s.
Ten komentarz dedykuję także Grzesiowi.

************************
Drążę tunel.. .


Grześ

tecumseh

jak wszystkie wielkie słowa bywają przereklamowane.

Często także bywają zasłoną/usprawiedliwieniem dla zła.
Często przez swe zamknięcie, wsobność i brak otwarcia na świat nie uczą dzieci radości a strachu.

Inna sprawa, czy uważasz, że dwoje ludzi zakochanych w sobie, będących razem od lat i polegających na sobie tworzy jakiś gorszy związek niż małżeństwo?

Czy małżeństwo przez sam fakt zawarcia powoduje, że relacja staje się lepsza.

(Abstrahuję od wiary i sakramentów, ale przecież bardzo czesto małżeństwo jest jedynie formą/formalnością/ozdobnikiem, zawiera się je, bo rodzice, bo co powiedzą sąsiedzi, bo tradycja, bo ciąża, bo biała suknia, bo inaczej nie można)

Nie krytykuje tego, każda droga życiowa jeśli nie krzywdzi się innych jest uprawniona, ale wiem, że fetyszyzacja małżeństwa rodzi zło i krzywdę (choćby to co o sobie myślą tzw. małżonkowie niesakramentalni, którzy uważają swoje życie za gorsze i siebie za kogoś złego, bo wmówiono im de facto, że bez małżeństwa, którego przecież zawrzeć nie mogli, nie są w pełni katolikami itd)

To zresztą swoją drogą zabawne, gorsze rzeczy się robi, spowiada się z nich i do komunii przystępuje, ale do spowiedzi i komunii żona rozwodnika czy on sam przystępować nie mogą/nie powinni.

I jak tu nie twierdzić, że Kościół ma obsesję na punkcie seksu…

P.S. Sorry za wpis nie po linii, ale wiesz, że ja tu od siania wątpliwości jestem.Ten zły:)

Do komentarza który napisałem do Pino, dodam – jeszcze dla Ciebie, gdyż poruszasz temat sakramentu.

Jeśli jeszcze w realizowaniu owego marzenia i pragnienia, będzie Bóg po naszej stronie, to jest pewność, że się uda. Bo jest świadkiem naszej decyzji i przysięgi.

Ale musi być spełniony jeden konieczny warunek. Ja, i moja Kobieta musimy wiedzieć czego chcemy. Zarówno jako osoby( każde z osobna) jak i jako Para. Jeśli MY!, wiemy czego chcemy, Bóg wie w czym ma pomagać.

Jeśli sam nie wiesz czego chcesz, to jak ktokolwiek, może Ci w czymkolwiek pomóc? Sam określ cele, priorytety i do dzieła. Zamiast zasłaniać się porażkami innych zawalcz o projekt swojego życia.

Gdyby Małysz oglądał się na porażki innych nie zostałby mistrzem. Gdyby Justyna Kowalczyk, oglądałaby się na porażki innych nie byłaby mistrzynią.
Ale szczęście ma swoją cenę i jest efektem wysiłku. Kto powiedział, że ma być lekko?( w sensie, że bez oglądania się na innych..).

Trza określić cel i o niego zawalczyć, zamiast “użalać się” nad klęskami innych. Wszyscy są dorośli i są odpowiedzialni za swoje wybory, decyzje, sukcesy i porażki.

Czyż wolność nie ma swojej ceny? Trza płacić za efekty z jej korzystania latami. Czasem rachunek ten rozłożony jest na kilka pokoleń. Przykład Pino, właśnie jest potwierdzeniem tego, jak błędy dziadków mogą jeszcze “oddziaływać” negatywnie na życie wnuków.

Dlatego ważne są marzenia i odpowiedzialność za nie – ich realizację jesteśmy winni nie tylko sobie ale swoim dzieciom, wnukom, itd. Właśnie dlatego, by Ci którzy przyjdą, nie “używali mojej historii” do tego, by się zniechęcić, zdołować ale do tego, by się budować i nabierać sił do tego, by walczyć o swoje szczęście.

p.s.
Alem Ci kazanie walnął. Ale za każde słowo daje swoją głowę, bo to jest mój sposób na życie.

Miłość nie ustaje… .

************************
Drążę tunel.. .


Och, ankieta personalna, lubię to.

x


Poldku

napisałeś o wierze w człowieka, ewolujesz, może kiedyś uznasz że bogiem jest każdy człowiek na swój sposób, wydaje mi się, że rozwody naprawią instytucję małżeństwa, niech nikomu się nie wydaje, że ma kogoś na zawsze, idzie lepsze, ja to czuję


Pino duży uśmiech

za nieosobę, bo nie ma nawet du.. :)


AnnaP

Rozwody były zawsze (żydzi, islam, Rzym), to ci sobie wymyślili nierozerwalność związku małżeńskiego.

Głównie po to, żeby mieć większą kontrolę nad małżeństwami władców.


@AnnaP.

AnnaP

napisałeś o wierze w człowieka, ewolujesz, może kiedyś uznasz że bogiem jest każdy człowiek na swój sposób, wydaje mi się, że rozwody naprawią instytucję małżeństwa, niech nikomu się nie wydaje, że ma kogoś na zawsze, idzie lepsze, ja to czuję

Czy mój post jest o rozwodach? Wręcz przeciwnie.

Natomiast co do ewoluowania, piszę o jednym z wielu przykładów, gdzie wiara jest konieczna aby doszło do ważnych rzeczy. Wiara, drugiemu człowiekowi i miłości jaką doświadczają.

Rozwody zaś są wg mnie skutkiem a nie lekarstwem. A więc niczego nie naprawią, jedynie pozwalają osobom rozejść się ze świadomością głębokiej porażki.

Rozwód jest więc kapitulacją i porażką wyrażoną publicznie, gdyż usankcjonowany prawnie. Ale nie po to ludzie ślubują sobie miłość i nie ślubują sobie miłości warunkowej.

Tekst przysięgi małżeńskiej z Kościoła pewnie jest znany. Tekst świeckiej przysięgi:

“Świadomy/a praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię Panny Młodej/ago) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.”

Zatem rozwód jest przyznaniem się do porażki. A to, dlatego, że w obydwu przysięgach wyrażona jest bezwarunkowa a nie warunkowa. Mowa jest także o tym, że uczynią wszystko a nie tylko trochę.. .

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

x


Hm,

“Zatem rozwód jest przyznaniem się do porażki.”

czasem żeby pójść dalej, odbić się od dna, trzeba przyznać się do porażki, do tego, że dotychczasowe życie jest klęską.
I czasem nie da się tego inaczej rozwiązać.


@Pino

Pino

Moich starych do zawarcia małżeństwa praktycznie zmuszono, tak tak, nie w średniowieczu, a w 1984 r.

E tam, co ja będę podrzucać puzzelki, i tak nie złożą Ci się w żaden obraz…

O ile mi wiadomo, przysięgi składane pod przymusem są nie ważne.

************************
Drążę tunel.. .


Grześ

tecumseh

czasem żeby pójść dalej, odbić się od dna, trzeba przyznać się do porażki, do tego, że dotychczasowe życie jest klęską.
I czasem nie da się tego inaczej rozwiązać.

Czasem tak. Jednak w moim wpisie skupiałem się na tym, co powoduje, że więzi między osobami się rozwijają i są coraz mocniejsze, a nie na tym, co je rozbija.

Samo się nic nie robi, zarówno pogłębienie więzi, jak i jej rozbicie. A więc wymaga to świadomej troski, połączonej z umiejętnością dialogu, wybaczania, cierpliwości a także stawiania wymagań( sobie i partnerowi) i egzekwowanie ich.
Czy każdego na to stać?

************************
Drążę tunel.. .


Cegły a żywe organizmy

Jeśli będę w stanie, to już nigdy nie wejdę w związek, w którym będę musiała wymagać i egzekwować.


Pino

Pino

Jeśli będę w stanie, to już nigdy nie wejdę w związek, w którym będę musiała wymagać i egzekwować.

Nie wymagaj i nieegzekwuj, zarówno w stosunku do siebie jak i innych, a bedziesz dobrym “wujaszkiem”. Wyobraź sobie dwójkę ludzi którzy wybierając się na długą, niebezpieczną wyprawę, postanawiają być dla siebie “dobrymi wujkami”. Bez żadnych aspiracji, bez żadnych oczekiwań wobec siebie( oczekiwania = wymagania ), a także nie mają ochoty upomnieć się partnera o dane słowa zobowiązania które padły przed rozpoczęciem wędrówki( egzekwowanie) .. .

Podałaś przepis na bardzo prawdopodobną, piękną katastrofę.. .

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

Przypomnę dyskretnie, że nie mam czternastu lat, tylko dwadzieścia cztery.

Ale, oczywiście, mów dalej, nie przeszkadzaj sobie.


Poldku dołączam do Pino

związki z wymaganiem i egzekwowaniem są zbyt wyczerpujące, mam taki za sobą.
Owszem rozwód jest porażką, ale świadomość że jest taka opcja mimo wszystko cywilizuje małżeństwo.


AnnaP

Rozwód porządkuje ale sprawy cywilne i prawne, włącznie z podziałem czasu( jeśli są dzieci) dla dzieci – jest “pozamiataniem” po związku małżeńskim a nie jego uporządkowaniem. Nawet ładnie by to wyglądało i bardzo europejsko. Tylko co z dziećmi począć.. .

Dlatego jakoś nie sprawia mi radości analizowanie tragedii jaką jest rozpad małżeństwa. Wolę myśleć o jego udoskonalaniu i wypełnianiu – w tym kierunku inwestować swój czas, to ma większy sens i pożytek.

************************

Drążę tunel.. .


Poldek

x


Poldku,

czasem lepszy rozwód niż np. trwanie w nienawiści.

No a w ogóle mnie jest trudno być przeciwko rozwodom z bardzo oczywistego względu, gdyby nie jeden rozwód, to bym tego nie pisał.
Wprawdzie nieistnienie jest moim ideałem, ale jeszcze ten ideał sobie poczeka, a tak bym nawet nie mógł na niego czekać:)


grześ

x


:)

A ja mam najlepszą Żonę na świecie. Ślub kościelny na dyspensę – Ona głęboko wierząca, ja poganin ;)

Nie jedna ciężka chwila za nami i niejedna przed. DaMy radę – jak to mówili dziewiętnastowieczni arystokraci – nie ma chuja :)


Grześ

tecumseh

czasem lepszy rozwód niż np. trwanie w nienawiści.

No a w ogóle mnie jest trudno być przeciwko rozwodom z bardzo oczywistego względu, gdyby nie jeden rozwód, to bym tego nie pisał.
Wprawdzie nieistnienie jest moim ideałem, ale jeszcze ten ideał sobie poczeka, a tak bym nawet nie mógł na niego czekać:)

Amputacja nogi też czasem lepsza.

************************
Drążę tunel.. .


Foxx

Foxx

A ja mam najlepszą Żonę na świecie. Ślub kościelny na dyspensę – Ona głęboko wierząca, ja poganin ;)

Nie jedna ciężka chwila za nami i niejedna przed. DaMy radę – jak to mówili dziewiętnastowieczni arystokraci – nie ma chuja :)

No wreszcie jakaś bratnia dusza.

:-)))

************************
Drążę tunel.. .


Aj tam, aj tam ;)

Dodam, że małżeński staż to 16 lat. Cudowna Kobieta. Można? Można :)


Pierwszy znany facet

x


Pino

Pino

A teraz jestem ja.

I co będzie dalej?
:-)
************************
Drążę tunel.. .


Dalej?

Dalej nic mu nie dali, bo byli biedni studenci. :)


Foxx

Foxx

Dodam, że małżeński staż to 16 lat. Cudowna Kobieta. Można? Można :)

[Gratulacje! Ja przekroczyłem w zeszły roku dychę. Ja to mówią, “bo największy jest ambaras..”. Trafiło się.:-)))

************************
Drążę tunel.. .


Foxx

Foxx

Dodam, że małżeński staż to 16 lat. Cudowna Kobieta. Można? Można :)

Gratulacje! Ja przekroczyłem w zeszłym roku dychę. Ja to mówią, “bo największy jest ambaras..”. Można? Można. :-)

************************
Drążę tunel.. .


Nie jak to mówią,

tylko jak to powiedział, tadeusz Boy-Żeleński, zresztą libertyn, zwolennik aborcji (rozwodów pewnie też), edukacji seksualnej, praw kobiet i przeciwnik Kościoła, przy okazji zaś świetny aforysta i człowiek, który dokonał tytanicznej pracy przetłumaczenia chyba całego kanonu literatury francuskiej i nikt go w tym nie przebił:)

http://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Boy-%C5%BBele%C5%84ski

http://pl.wikiquote.org/wiki/Tadeusz_Boy-%C5%BBele%C5%84ski

Z tym największy jest ambaras,
Żeby dwoje chciało naraz

* Źródło: Słówka – Tetralogia z kajetu pensjonarki


Aha,

x


grześ

x


Subskrybuj zawartość