Po co żyję? - prozaiczne pytanie a jakże czasem dokuczliwe.

Kryzys jest wpisany w nasze życie. Dopada nas prędzej czy później i nie jest on niczym złym.

To dopadanie jest tak noralne i oczywiste jak senność po skończonym dniu. Dlaczego oczywiste? Ano dlatego, że dziwną istotą jest czlowiek. Na dłuższą metę niewiele jest rzeczy które mogą go zadowolić. Zawsze prędzej czy później dopada go znużenie a po spełnieniu kolejnego marzenia, planu, zakupu, itd. pojawia się ten moment gdy sobie zdaje człowiek sprawę, ze “dalej jest w tym samym miejscu gdzie był”. To powoduje uczucie pewnej pustki i zagubienia, a ta pustka i zagubienie jest chodzącym po głowie pytaniem po co żyję.

W zderzeniu z kryzysem człowiek może w panice próbować od “niego uciekać” w jedzenie, picie, oglądanie telewizji, alkochol, inne uzywki… albo może się mu przyjżeć i ustawić sobie na nowo hierarchię swoich celów:

– zastanowić się skąd przybyłem do tego miejsca gdzie jestem – przypomnieć swoje cele długoterminowe które sobie planowałem kilka lat temu i co z tego wynikło – zastanowić się co jest godne kontynuacji a co nie

– to co wymaga korekty, nalezy tej korekcie poddać – wytyczyć nowe lub “przewalutować” metody osiągania celów już uprzednio wyznaczonych

– i na końcu sprawdzić czy powyższe współgra z celem nadrzędnym życia czyli, czy moje plany nie wykluczają planów Stwórcy. (bo przecież rozsądniej jest wziąźć poprawkę, na to, że może istnieje….).

Tak naprawdę kryzys skłania do takich działań wobec siebie i swojego włodarstwa.

W tym więc wymiarze kryzys jest rzeczą pozytywną gdyż jest wg mnie objawem zdrowia a nie patologii. Tak jak gorączka jest objawem walki organizmu z “chorobą”.

Wszystko zależy od tego co z kryzysem zrobimy. Czy będzie on okazją do zastanowienia się nad sobą i swoim życiem czy okazją do pogrążenia się w “zapomnieniu o życiu”.

Ja mam ostatnio właśnie refleksyjny czas – dziś narabiam jako opiekunka dzieci gdyż są przeziębione więc zostałem w domu. Mam więc czas na przemyślenia…. . Więc się zastanawiam jak to jest ze mną.

Czego chciałbym jeszcze od życia i co chciałbym w nim zmienić.

Tak więc, po co żyję?

p.s.
a.propos tego pytania myślę, że znajdowanie odpowiedzi na nie jest przyjemnością ale katorgą może być zgodzenie się ze znalezioną odpowiedzią. Gdyż zdarza się często, że zaakceptowanie znalezionej odpowiedzi pozostawiamy sobie “na kiedyś”.... , z różnych powodów. Często z takich, że zbyt wiele musielibyśmy w swoim życiu zmienić.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm,

“Zawsze prędzej czy później dopada go znużenie a po spełnieniu kolejnego marzenia, planu, zakupu, itd. pojawia się ten moment gdy sobie zdaje człowiek sprawę, ze “dalej jest w tym samym miejscu gdzie był”.”

Gorzej jak po spełnieniu czegos znajduje się dalej od miejsca, w którym był:)
Znaczy sytuacja się pogarsza.

A poważniej, to tak, pewnie kryzys jest potrzebny, ale nie z każdego umie się/ma ochotę/chce się wyjść.
Czasem lepiej więc by nie nadchodził.

A co do pytania tytułowego, to ja jak zwykle ostrożnie odpowiem “nie wiem”, w sumie cieszę się z chwil, kiedy o tym nie myślę/nie muszę myśleć.

pzdr


gorzej czy lepiej....

własciwie człowiek jest jak potok górski – stworzony do “szusowania po ziemi”. Jeśli nie może płynąć “szusować, pokonywać trudności i biec dalej i dalej….”, to potok staje się zglonowaną sadzawką ...... .

Kaczmarski pisze: “Jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz, cudne manowce…..”.

Więc warto sobie zdawać sprawę z nieuniknionego czyli tego, że stabilizacji żadnej nie ma. Bo choroba, krach na giełdzie, bo śmierć... .

Bo jak kiedyś “wyłączą prąd” i zabawki “łącznie z netem” przestaną działać cóż pozostanie…. ?

Chyba najważniejsze to mieć dla kogo żyć... . Jak tego nie ma to zawsze “za zakrętem pustka” się czai.

Więc może pytanie z tytułu jest błędnie postawione.

NIe “po co żyję” ale DLA KOGO?

Może to drugoie pytanie jest właściwsze?

Pozdr.
************************
człowiek ponoć “zaczyna się” wtedy gdy dziękuje…. . Zgadzam się z tą myślą. :-))) Dziękowanie to bardzo ludzka rzecz.


Poldku,

Jeżeli poważnie traktujemy istnienie “Stwórcy” to pytanie po co żyję? jest bezzasadne.
Może lepiej spytać dlaczego TAK żyję?.

Pozdrawiam,


Merlot

Pytanie “dlaczego tak żyję” – jest sensowne i uniwersalne gdyż pasuje dla każdego i każdej sytuacji.

Jednak pytanie “po co” jest wg mnie pierwotne w stosunku: “dlaczego tak a nie inaczej”... .

Gdyż pytając “po co” pytam czy wogóle warto… i dlaczego warto.

A relacja do Strwórcy zaczyna się wtedy gdy sam wybieram “dlaczego tak a nie inaczej”. Jeśli nie mam wpływu na swoje życie to i nie mam wpływu na relację do Stwórcy.

Napisałem, ze warto ‘dla kogoś żyć’, albo inaczej: dobrze jest dla kogoś żyć: dla żony, dzieci, rodziny, przyjaciół, znajomych, itp.

“A dlaczego tak” to może już odpowiedź na to jak żyć najlepiej dla tego dla którego się żyje.

Jak sądzisz, czy można zyć tylko dla siebie?

pzdr.

************************
człowiek ponoć “zaczyna się” wtedy gdy dziękuje…. . Zgadzam się z tą myślą. :-))) Dziękowanie to bardzo ludzka rzecz.


Pytając "Po co?"

dopuszczasz odpowiedź “Nie ma sensu, nie warto”.
Moim zdaniem, taka ewentualna odpowiedź jest sprzeczna z samą ideą Życia.

Łatwiej jest odpowiadać na pytania bardziej szczególowe. Takie jak: “dla kogo żyć?” lub “Jak żyć?”.

Żyć wyłącznie dla siebie też można, tylko co to za życie…


Merlot

sam dla siebie – nie stawiam takiej alternatywy ale sądzę, że takie dylematy są obecne w życiu.

A dlaczego wg Ciebie warto żyć... – samo pojawienie się na świecie wynikające z faktu urodzin jeszcze nie powoduje przekonania, że warto żyć.

Dlaczego warto?

Pozdr.

************************
człowiek ponoć “zaczyna się” wtedy gdy dziękuje…. . Zgadzam się z tą myślą. :-))) Dziękowanie to bardzo ludzka rzecz.


Poldku,

dlatego, że życie, mimo że zawsze ma jakiś początek i (przynajmniej ziemski) koniec, pomiędzy tymi punktami daje człowiekowi nieskończoność wyborów – w każdej godzinie, w każdej sekundzie. Non-stop.


re: Po co żyję? - prozaiczne pytanie a jakże czasem dokuczliwe.

to prawda, ale życie dla jednych jest niezwykłym potencjałem a dla innych utrapieniem. Jakbyś uzasadnił sensowność życia i istnienia komuś kto jest ograniczony fizycznie: “przykuty do łóżka”, uzależniony we wszystkim od innych… , pozbawionemu w znacznej części możliwości podejmowania wyborów o których wspominasz.

pozdr.
************************
człowiek ponoć “zaczyna się” wtedy gdy dziękuje…. . Zgadzam się z tą myślą. :-))) Dziękowanie to bardzo ludzka rzecz.


Poldku

Pytanie to nieodlłącznie kojarzy mi się z Gałczyńskim

Po cholerę toto żyje?
Trudno powiedzieć, czy ma szyję,
a bez szyi komu się przyda?

Pachnie toto jak dno beczki,
jakieś nóżki, jakieś kropeczki-
ohyda

Człowiek zajęty niesłychanie,
a toto proszę, lezie po ścianie
i rozprasza uwagę człowieka;

bo człowiek chciałby się skoncentrować,
a ot, bożą krówkę obserwować
musi, a czas ucieka.

A secundo, szanowne panie,
jakim prawem w zimie na ścianie?!
Co innego latem, gdy kwitnie ogórek!

Bo latem to co innego:
każdy owad może tentego
i w ogóle.

Więc upraszam entomologów,
czyli badaczów owadzich nogów,
by się na tę sprawę rzucili z szałem.

I właśnie dlatego w Szczecinie,
gdzie mi czas pracowicie płynie,
satyrę na bożą krówkę napisałem.

Pozdrawiam prosząc o wyrozumiałość


Agawa

:-))

************************
człowiek ponoć “zaczyna się” wtedy gdy dziękuje…. . Zgadzam się z tą myślą. :-))) Dziękowanie to bardzo ludzka rzecz.


Subskrybuj zawartość