O dzieciach w Chinach

Nasza (Heleny i moja) znajoma oczekuje dziecka. Wiadomość radosna, ale czy jest to powód, żeby pisać o tym u mnie na blogu? Tak też myślałem, ale doszedłem w końcu do wniosku, że to może być ciekawy temat: Jakie są oczekiwania rodziców/dziadków co do płci przyszłego dziecka/wnuka/wnuczki?

Podzielmy dla uproszczenia Chińczyków na miastowych (wykształconych) i poza-miastowych (niewykształconych) – oczywiście to tylko uproszczenie i sporo wyjątków, tym niemniej na potrzeby tegoż wpisu – możemy takie uproszczenie przyjąć.

Dziadkowie poza-miastowi. Obowiązkowo wnuk! Nie ma nawet mowy o jakiejś dziewczynce! Stąd potem rodzi się wiele problemów – część ‘wymusza’ aborcję, jeśli przyszłym potomkiem ma być dziewczynka. Zwyczaj to zwyczaj. Ma być syn/wnuk.

Z tego oto przekonania rodzi się (o ironio) pole do nadużyć. Oficjalnie w Chinach, właśnie ze względu na tego typu przypadki – zabronione jest robienie przez rodziców badań pozwalających określić płeć dziecka. Oczywiście ‘rynek’ rządzi się swoimi prawami i zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie – jeśli brak znajomości w szpitalu, to zazwyczaj sprawę da się załatwić kopertą z odpowiednią kwotą. A potem – to już w zależności od wyników.

Dziadkowie miastowi – dobrze byłoby mieć wnuka, ale jak będzie wnuczka, to też dobrze. Tak czy inaczej warto wcześniej się dowiedzieć, jakiej płci będzie potomek. Tak tylko do wiadomości – coby już ubranka kompletować. Albo i przemyśleć jeszcze to i owo.

Specjalnie w tej wyliczance uczynię jeden wyjątek – dla dziadków Szanghajczyków. Tacy cieszyć się będą z wnuczki. Rodzice zresztą też. Otóż bowiem w Szanghaju posiadanie córki to jakby mniej problemów – nie trzeba się zastanawiać od urodzenia syna, skąd wziąć pieniądze na mieszkanie (co zważywszy na chore ceny nieruchomości w tym mieście jest nielada wyzwaniem). Problemów będzie potem mniej, bo to albo sie wyda dziewczynę za bogatego Szanghajczyka (którzy to jeszcze uczeni od małego sami będą gotować, prać i co tam do głowy przyjdzie, zaś żona Szanghajka – chodzić na zakupy z psiapsiółkami) albo za obcokrajowca (co oczywiste – też ma być bogaty). Zazwyczaj lista wymagań jest o wiele dłuższa, ale poprzestańmy na tych kilku elementach.

Ta klasyfikacja to jak napisałem bardzo uproszczony schemat. Tym niemniej ma w sobie sporo prawdy.

A do moich uwag garść faktów.

Z danych publikowanych przez Chińską Komisję Populacji oraz Planowania Rodziny (link) wynika, że w 2008 roku było w Chinach 1 miliard 328 milionów 20 tysięcy Chińczyków.

Przyrost ‘netto’ w roku 2008 to 6.73 miliona osób (urodziło się 16.08 miliona dzieci, zaś zmarło 9.35 miliona Chińczyków). Tzw sex ratio czyli ilość rodzących się chłopców do rodzących się dziewczynek (w 2008 roku) to 120.56 chłopców na 100 dziewczynek (potwierdza to moje wcześniejsze wypociny – wszak większa część Chin to w dalszym ciągu tereny wiejskie).

Struktura społeczeństwa chińskiego w 2008 roku

Na 1.328.020.000 osób:

    * 683.570.000 mężczyzn

    * 644.450.000 kobiet

W poszczególnych przedziałach wiekowych:

    0 -14 lat: 251.660.000 (19% ogółu)
    15-59 lat: 916.470.000 (69% ogółu)
    ponad 60 lat: 159.890.000 (12% ogółu)

No to jak drodzy Rodacy? Mamy co nadganiać ;-)

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ciekawe to wszystko

acz trudno komentować, bo się nie zna tamtych realiów, ale pisz o tych Chinach, bo se normalnie horyzonty poszerzam:)

A bardziej merytorycznie to zawsze mnie dziwiła ta obsesyjna w niektórych kulturach chęć posiadania syna, prowadząca czasem do zabijania dziewczynek nawet.
Straszne to i dziwne.


Grzesiu,

z jednej strony – to syn był bardziej przydatny do pracy. Z drugiej zaś – jak już dzieci z domu wyszły, to syn o rodziców się troszczyć musiał (znowu tradycja), dziewczyna zaś zyskiwała nową rodzinę i to o nią musiała się w pierwszej kolejności martwić, nie zaś o swoich rodziców – którzy zostawali niejako na lodzie.


No tak,

wiem to, ale mimo to te zwyczaje mało cywilizowane, łagodnie mówiąc, mi się jawią.

pzdr


Subskrybuj zawartość