List do Michała [jedenasty]

Tagi:

 

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata, za niepewność – wśród jego pewności
za to, że odczuwacie innych tak jak siebie samych zarażając się każdym bólem
za lęk przed światem, jego ślepą pewnością, która nie ma dna
za potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemi
bądźcie pozdrowieni.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za wasz lęk przed absurdem istnienia
i delikatność niemówienia innym tego co w nich widzicie
za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z niezwykłością
za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego,
za nieprzystosowanie do tego co jest a
przystosowanie do tego co być powinno
za to co nieskończone – nieznane – niewypowiedziane
ukryte w was.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą twórczość i ekstazę
za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk
że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami.

Bądźcie pozdrowieni
za wasze uzdolnienia – nigdy nie wykorzystane – (niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli
poznać wielkości tych, co przyjdą po was)
za to, że chcą was zmieniać zamiast naśladować
że jesteście leczeni zamiast leczyć świat
za waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę
za niezwykłość i samotność waszych dróg
bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi.

Kazimierz Dąbrowski

Bardzo lubię ten tekst Michał... On jest jak list…

Niesie siłę i nadzieję.

Pozwala być nadwrażliwcom nadwrażliwcami, docenia ich i otula.

Pozwala z czegoś, co świat wyśmiewa jak słabość, uczynić źródło Mocy.

Dostrzega niepowtarzalność.

Wiesz, że kiedy pierwszy raz go przeczytałam, to płakałam jak dziecko? W nim jest coś nieskończenie wzruszającego…

Jakby ktoś najprościej włączył światło, w ciemnym pokoju.

Chyba zazwyczaj tak reaguję, kiedy ktoś pochyli się życzliwie i z miłością nad tymi, których inni opuścili.

Znasz to?

Szczerze mnie wnerwia Twoje niezdecydowanie, ale bardzo podziwiam to, jak silny jesteś.
Nie mógłbyś tak jakoś, bo ja wiem, zintegrować tego w sobie? Tak normalnie zrobić ten cholerny jeden krok. Tak Cię proszę.

Wracałam dzisiaj z pracy. Stałam na przejściu, przy Raszyńskiej (nie wiem co za wariat te światła wymyślił, nie ma mozliwości przejść na zielonym. Po tym odróżnia się miejscowych – bieeeegną, bieeeegną. Bo wiedzą.), i tak stojąc spojrzałam w lewo.
O rzut małym kamieniem jesteś. Tak blisko, taki bliski.
Ponieważ zmieniłam muzykę łącznościową to posłałam Ci o ho ho ho, takie cuś. Zadziałało.

Możesz się po mnie spodziewać wszystkiego, ponieważ nie zamierzam odejść nawet na krok.

Tyle się dzieje w każdej chwili, ciekawskość Cię nie zżera? Mama wszystkiego Ci nie powie. Noooo…

Ktoś na Twojej stronie napisał dajesz Szpila, dajesz!

To jest Twój kierunek. Słuchaj innych ludzi, tym razem posłuchaj. Nie ubędzie Ci, a przybyć może.

Piśniczka prezentowa utrwalająca

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Gretchen, zupełnie na marginesie

Zanm to przejście dobrze, co tydzień przemierzam je dwa razy w diwe strony i tak sobie pomyślałam, ile razy mogłysmy się minąć i nie wiedzieć, że to my… A może nie? Ja tam jestem w poniedziałki i środy. najpierw około 17.30 – 18.00, potem, gdy wracam, koło 19.45. Choć dziś może nie będę.
Ale moze kiedyś się spotkamy… :)
Pozdrawiam i Ciebie i Michała, nieustająco.


No i co ja mam powiedzieć?

Tekst Dąbrowskiego piekny jest a jaki trafny, momentami się w nim odnajduję oczywiście,szczególnie z tymi uzdolnieniami:), których nie wykorzystam.
No i twój tekst też piękny.
No.

Pozdrówka.


Gretchen

Ty tu jak dla mnie budujesz i budujesz coś.
Jakoś mi ten utwór przyszedł do głowy jak czytam Twoje listy.

I pewnie Ci się uda.
I będzie dobrze…
:-)

pozdrawiam


Mido

Mijamy się o włos, tak mi wynika z godzin przemierzania, przejścia nie do przejścia.

Będę się rozglądać baczniej. :)

Ciepłe słowa posyłam.


Grzesiu

Wiedziałam, że się odnajdziesz. Wiedziałam.

Dzięki za nieustającą obecność.

:)


Jacku

Staram się.

Tkam i snuję.

Myślę.

Wierzę.

Piszę.

Bardzo się cieszę, że Cię widzę i dziękuję za piosenkę.

Będzie dobrze.


Myśl jedna lub dwie. Każda inna.

Śpię... Nie śpię... a może śpię ( i co tak sobie o tym we śnie myślę)? I tak co noc. Więc tę ciszę postanawiam zagospodarować. Z worka myśli wyciągam tą jedną (najbardziej parzącą) Spoglądam na nią a ona śmieje się ze mnie – niby wie, że zaraz ją schowam. W mojej głowie wojna wieczna wojna – tak mi gra. Myślę sobie dobra wracaj do worka tam Twoje miejsce…

1

2

3

To nie minuty to godziny się ciągną. Puff jak gorąco, prawie jak lokomotywa.

Dobra idę na spacer. Nie idę sama zabieram Cię Gretchen razem z Michałem. Oczywiście z Waszej własnej nieprzymuszonej woli (tak dla bezpieczeństwa, żebym za zdarte podeszwy nie musiała płacić, student biedny każdy Polak to wie ). Nie pada. Na niebie świeci… no może nie słońce, bo pora późna, ale też się uśmiecha. Znam miejsce, które ma wszystkie miejsca pod sobą. To taki mój osobisty “schownik”. Jest tutaj taki stary most, trzyma się na słowo honoru, myślę sobie, że jednak Ktoś od dołu go trzyma (przeżywał moje rozterki wagowe). Woda jak zawsze cicha i spokojna( ze strachu, że znowu wskoczę z całym oprzyrządowaniem). Teraz lubię się kłaść nad taflą wody by uchwycić tych mieszkańców co nieśmiało wyglądają...

Siedzę i siedzę, myślę i myślę czego naprawdę mi brak…Brak mi w tej historii Twojego opowiadania Michał. Nie męczy Cię ta cisza? ... Mnie męczyła… i wróciłam…

Czekam.

Gretchen są na świecie ludzie, którzy podnoszą nam skrzydła gdy one opadają.

Ty jednak robisz coś więcej nie pozwalasz im by opadły…


Agata

Twoja opowieść, choć smutna to przecież wcale nie…

Bo to opowieść o powracaniu. Każdego dnia, nawet kilka razy dziennie.

Trzeba wracać, bo podróż powinna kończyć się powrotem.

Do domu, gdziekolwiek on jest i jakkolwiek go rozumiemy.

Albo po to, żeby móc go zbudować jako najbezpieczniejszy schownik .

Dziękuję.


Gretchen, czy ja wiem,

czy to powód do radości:)?
To odnalezienie się?
Znaczy odnajdywanie w słowach tych różnych?

No nieważne, nie o mnie tu chodzi, ale coś dawno nie smęciłem, chyba coś napisze niedługo.

P.S. Tak w ogóle to tak zupelnie na marginesie to chciałem ci zareklamować blog Defendo, która się pojawiła na TXT i dwa dobre teksty wyrychtowała.
Wprawdzie coś pisałaś, że w pseudodyskusjach na tXT nie uczestniczysz, ale bloga tegoż noweg to mamm nadzieję nie dotyczy, no:)
Szczególnie, że tam żywotna kwestia plotkowania dziś była roztrząsana.

P.P.S. Sorry za tę uwagę na marginesie i nie na temat, ale jakoś mnie tak naszło.

pzdr


Grzesiu

Oczywiście, że do radości jest to powód.

Przeczytaj sobie uważnie.

Dojdę do Pani Defendo. Oczywiście, że tak.

Tylko chcę to zrobić rzetelnie, a chwilowo przemykam po tekstach.

Pozdrówka.


Gretchen i Grzesiu

Oczywiście, że ta krótka historia jest powodem do radości. Z tego przebudzenia i powrotu czerpię siłę, człowiek może dużo a jak jeszcze jest uparty. A Ty Michał też tak myślę Człowiek uparty, a jak nie to mojego uporu za 2 wystarczy. Zawsze wydaje mi się, że granica mojej tolerancji (wszelkich przykrych zdarzeń zarówno fizycznych i psychicznych) jest mała, ale wstaje kolejny dzień Z KOLEJNĄ WIELKĄ SIŁĄ i jak tu się nie cieszyć?

Opowiem wam któregoś dnia moją historię o Aniele. Co prawda Aniele Mnichu ale czy to nie znak jak Kocham Tybet…?


Agata

Mnisze przebranie dla Anioła to ho ho, nie byle co.

Poczekam na ten któryś dzień.


Subskrybuj zawartość