Qlinarna Gretchen: Pesto presto!

Tagi:

 

Wiosny nie widać, wiosna jest leniwa, wiosna ma czas. Każe czekać na siebie nieznośnie długo. A jeść trzeba.
Zielone może ją zwabi?

Co prawda ostatnio nabrałam poważnych wątpliwości czy posiadam jakąkolwiek zdolność przekazywania qlinarnych receptur…

Siedzimy sobie z Najlepszą Szefową w sobotę, w pracy. I nagle mi się przypomniało, bo Szefowa (Najlepsza) przyniosła krakersy, żeby jej opowiedzieć o dobrze z krakersami komponującej się paście serowej. Zaczynam:

Bierzesz ser żółty. Ścierasz go na tarce, takiej na jakiej ścierasz marchewkę. Dodajesz odrobinę ketchupu, żeby nabrało kolorku bardziej nasyconego, czosnek i majonez. Mieszasz.
Koniec – uzyskujesz pyszną pastę do krakersów.

Chwila zastanowienie i Szefowa: no dobra to mam marchewkę, ale gdzie w tym wszystkim jest ser?

...

Kilka dni później opowiadam tę historię Hani. Oczywiście w celu ośmieszenia Najlepszej Szefowej to opowiadam.

Uchichrałyśmy się do łez, trzęsąc się i zanosząc. Na koniec Hania pyta ile tej marchewki potrzeba .

...

Echo tej historii i teraz przeszkadza mi pisać, tym nie mniej się postaram.

To jest kolejne łatwiutkie danie. A pyszne, że strach. Wegetariańskie, wiosenne – niemal letnie.
Aromatyczne.

W roli głównej bazylia – świeżutka, pachnąca. Powinno być jej dużo i jak najwięcej. I jeszcze trochę.

DSC_0190.jpg

Co to znaczy dużo, więcej i jeszcze więcej? Ha! Na dwie osoby doniczka, ale do żywienia zbiorowego w liczbie osób osiem, użyłam doniczek trzy. Jak komu brakuje logiki to nic nie poradzę. Trzeba samemu sobie miarkę wyrobić, innej możliwości nie ma. Tak w gotowaniu jest i być powinno.

Składnik drugi (z czterech sosowych) to czosnek. Wyczuwalny, ale nie przytłaczający bazylii. Wedle uznania własnego i stanu organów wewnętrznych konsumentów, czy jak ich tam nazwać.
W przybliżeniu na dwie osoby to może być jeden ząbek średniej wielkości, czymkoliwiek średnia wielkość ząbka jest. Na osiem osób to albo jeden ząbek gigant, albo dwa małe, albo trzy maleńkie jak orzeszki.

Skoro już jesteśmy przy orzeszkach. Orzechy włoskie będą trzecim z czterech składników. Na wszelki wypadek, ucząc się na doświadczeniach dodam, że mają być pozbawione skorupek.
Podobno powinno się używać orzechów piniowych, ale ze względu na cenę odrzucamy je jako zbytek i w ten sposób zaoszczędzone pieniądze wydajemy na oliwę. Ma być jasna, bo ciemna zmienia smak w sposób zbyt agresywny.
Uczciwie mówiąc i tu możemy zaoszczędzić kolejne pieniądze stosując kujawski olej, co zgodne będzie z zaleceniami jednego prezesa od partii politycznej, żeby zatrzymywać kryzys kupując polskie produkty.

Photobucket

We własnych sumieniach rozstrzygajcie. Nie wtrącam się.

Do rzeczy.

Obrywamy listki i ciepiemy w nie nożem tak długo, aż będą baaaardzo drobniutko pociepane. Jak kto ma młynek do ziół to można użyć.

Photobucket

Uzyskaną w ten sposób kupkę ziołową zalewamy oliwą. Sporo, nie żałować.

Z orzechami robimy to samo co z bazylią. Ma być drobniutko. Nie pył, ale też nie kawałki. Coś takiego ma być:

Photobucket

Orzechy wchłaniają oliwę, więc może trzeba uzupełnić? No.

Na koniec czosnek. Siłowo potraktowany przez wyciskarkę.

Zamieszać. Powąchać. Ma pachnieć bazylią, z dającą się wyczuć nutą czosnku. Jak postoi godzinę lub dłużej, to nabierze mocy.

Photobucket

Makaron. Do pesto najlepszy jest długi, bo bazylia w tej formie lubi się zachowywać jak bluszcz. Spaghetti w porządku, ale polecam bucatini. Pozornie to samo, ale jednak nie. Bucatini są grubsze, bardziej okrągłe, przyjaźniejsze pesto verde.

Photobucket

Trzeba ten makaron ugotować, bo inaczej nie jest takie smaczne.

Łączymy uzyskane składniki na patelni, albo w garze tak długo aż uznamy, że to już nie są składniki lecz związek. Nie za długo, bo się makaron w kluski zamieni.

Nakładamy każdemu porcję wedle tego jak się zasłużył. Posypujemy parmezanem, najlepiej świeżutko startym.

Wcinamy oblizując się z rozkoszą.

Potraktujcie pesto verde jako przywołanie słońca, ciepła, zapachu wiosny. Zresztą i tak, nawet jak o tym nie pomyślicie, to samo do was przyjdzie.

A teraz niech mnie ktoś zapyta gdzie w tym wszystkim jest bazylia…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Eeeee

No dziś robiłem baaaaaaaaardzo podobne danie:

było mięsiwo zmielone (z lenistwa), do którego dodałem oliwy, natki pietruszki, tymianku oraz jaja dwa. I bułki tartej troszku.

Potem zmięszałem dłońmi/dłoniami/dłonima masę tę.

Zrobiłem z tego kulek ileśtam, oczywiście uprzednio zwilżając dło…łapy zimną wodą, by mięso nie przywierało do ciałka mego, o.

Na gorący tłuszcz poszło to. Aha wcześniej dobrze jest dodać podsmażonego czosnku do mięska, jak ktuś lubi, nie.

No i to osmażyłem, po czym zalałem bulionem.

Bach, na mały ogień.

Gdy już smakowo oceniłem, że zbliża się orgazm, dodałem mrożone warzywa. Na maluśkiem ognisku.

Dobra jest marchewka, takie małe kutaski, nie. Do tego, nawet nie święty groszek, ile…kuźwa, jak to się zwie…no, szparagowa. Tak. Do tego kalafiorek lub brokuł.

No i ryż na koniec rzecz jasna.

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Mad

Podobieństwo rzuca się w oczy na pierwszy ich rzut, tych ócz.

Co nie zmienia faktu, że brzmi pysznie. Tylko ten ryż... Jakoś za ryżem to ja nie jestem. Sama nie wiem z czego to się brać może.

Szparagowa to jest fasola. No.

Tak czy owak brzmi dobrze, ale ryż trzeba zamienić na co inne.


Ryż

był z lenistwa.

Chociaż do końca to nie, bo czasami zamiast ziemniaków, ryżu, makaronów stosuję warzywa. Dużo.

A z bazylią to zabiłaś. Bo zapach świeżej jest fantastyczny. Zbrodnia gotować, smażyć itd.

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


A widzisz

To ja chyba osiągam jakieś wyżyny lenistwa, bo z jego właśnie powodu (między innymi) ryżu mi się nie chce.

A warzywa już mi się chce.

Żadnej logiki.

Bazylia to samo słońce. Pachnie tak, że sam wiesz.

Lubię sobie czasem skubnąć listek z doniczki, jak koza :)


Dobra, kozo

Idę spać, bo to już niezdrowo siedzieć o tej porze.

Mam nadzieję, że jutro obejrzę “Milka”.

A w ogóle Snejku ma koleżankę. Opiekuje się suczką, którą zostawiono pod jego opieką na parę dni.

No, dobranoc, no.

:-)

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


No pewnie, że całkiem niezdrowo

To idź, dbaj o zdrowie.

Snejku z koleżanką? No, no… Zrób zdjęcie koniecznie.

No, dobranoc, no.

:))


>Gre

imo żaden olej nie zastąpi oliwy. na tym nie ma co oszczędzać :) to podstawa smaku pesto

a ha można dodać suszone pomidory. też nie tanie są i kryzys jest. ale raz na jakiś czas warto zaszaleć :P


Stopczyku

No i masz. Ja szukam oszczędności, a Ty mi tu że co prawda oszczędzać można, ale po co? To może jeszcze te orzeszki piniowe?
Ja piszę o pesto verde, a Ty mi wrzucasz do miseczki suszone pomidory, które verdi nie są. :)

Zielone nie może być czerwone. I odwrotnie.

Chyba wiosnę zielone przyciąga, bo u mnie dzisiaj słońce i 11 (jedenaście!) stopni. Plus!


Bierzesz pomidora

kroisz go i wieszasz plasterki pod żarówką, i masz:-D

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Mad

Można też na kaloryferze, nie zużywasz prądu wtedy.


Ale dłużej wtedy jest

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Ładnie podrażnia kubki

smakościwe :)

dobrze że ten makaron trzeba ugotowac, bo juz miałem paluszki solone wziąźć w zamian :)

prezes,traktor,redaktor


Mad

No dłużej, ale najszybciej to pójść do sklepu. :)


Max

Paluszki, podobnie jak krakersy, kruszą się choć istotnie ugotowanie paluszków wiele nie zmieni.

Polecam makaron. :)


Zdradzę Ci tajemnicę

którą przekazał mi pewien starożytny mnich z Zakonu Pomidorowców; oni od setek lat tak suszą pomidory.

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


W sklepach???

Mają tajemną sieć, która suszy im te pomidory pod żarówkami?

Zacznę się rozglądać staranniej. Może ich przyłapię.

Dziękuję za okazane zaufanie, Mad.


W katakumbach

pod Watykanem

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Oj...

jojoj…

Tam nie sprawdzałam.

:)


Proszę Gretchen

Źle pani wróżę.
Chłop to nie zając ani nawet, za przeproszeniem, nutria.
Jeżeli pani sądzi, że pani jakiego prawdziwego Polaka, uchowa na kluchach z zieleniną, to źle pani sądzi.

Kawał kiełbachy na gorąco, i owszem z musztardą, albo podsmażony boczek z cebulką, i razowiec.
Ooo!!
Albo porządna pieczeń, kartofle z sosem i tu uwaga, sałata albo mizeria ze śmietaną albo oliwą i octem.
To jest proszę panią prawidłowy posiłek.
A nie tam makaroniarskie siu, bździu.
Widziała pani kiedyś poważanego Włocha?


Panie Igło

To może On to jednak nutria? Rety…
No może i nie jednakowoż, bo mięsem nie gardzi, ani ziemniakami.

Razowiec to tylko ja lubię.

Poza tym zaobserwowałam, że chłopaki nawet chętniej to jedzą od dziewczynek, ale wiadomo nie od dziś, że kuniec świata bliski.

Co do Włochów to oni nie muszą być poważni. Przecież.

:)


>Gre

zielono-czerwone :)


Stopczyku

Zielone, po dodaniu czerwonego już się nazywa czerwonym. Zastanawiające, prawda?

A zielono-czerwone, to gdzie? Zapytam sobie ot, tak.


a tak sobie napisałęm

czerwony pomidor+zielona bazylia …

zrobię sobie takie pesto jak opisałaś. akurat mam wszystkie składniki


A sobie zrób

Tylko powiedz czy Ci smakowało.
Ty też jesteś nutria!

Idę do Ciebie oglądać zdjęcia. :)


na pewno będzie

ja bazylię i wszystko na bazie tego zioła bardzo lubię ... a najbardziej lubię pomidorki z bazylią, octem winnym solą i pieprzem grubo zmielonym


Ale to muszą być

najlepiej świeże pomidory pachnące latem.

Suszone też pycha – pachną latem bez względu na porę roku.

I mozzarella, ale nie wiem czy Ty jesz.

Weź się zdyscyplinuj i wystaw recenzję kurka, zamiast marudzić, że na pewno będzie :)


Panie Igło

Poważanego Włocha?
A Scarlatii, Vivaldi, Puccini, Michał Anioł, Paganini, Pavarotii ?
Casanowa ?
Juliusz Cezar ? Kaligula ?
Musolini ? Berlusconi ?

Do spagetti wyjątkowo pasuje:


Pani Agawo

Dziękuję za Pani wizytę i za muzykę też dziękuję. Miło, że Pani zajrzała.

Pan Igła dzisiaj w nastroju edukacyjnym, jak widać. :)

Serdecznie Panią pozdrawiam.


>Gre

świeże jes jes jes …

mozzarellę tak … ale taką nieoryginalną tylko … drogawa taka prawdziwa w Bulandzie jest


Stopczyku

Mam dobrą pamięć zapachową, więc już właściwie czuję ten zapach…

Feta by też była dobra. Mniam.

Ooooo albo taki jest ser, nie tam żadny specjalny. Normalny biały ser z tym zastrzeżeniem, że wędzony. Bywa w wersji z pieprzem, papryką, czosnkiem. I ten! Pyyycha.


Pesto bez sera?

Jako fundamentalnego składnika sosu?
Bez sera? Osobliwość. Ja lubię z Grana Padano, ale może być dowolny krowi „parmezan”, niekoniecznie oryginalny Parmigiano-Reggiano.
Czy to jeszcze jest pesto skoro nie ma w nim orzeszków pini rozgrzanych na patelni, żeby dały własny olej, nie ma sera i jeszcze pada sugestia o oleju kujawskim?
Niech Autorka wybaczy, ale to wygląda jak „beef strogonov z kurzych żołądków” (probatum!)


Gretchen, no smakowicie się prezentuje:)

AnCz, przecież z tym olejem kujawskim to se autorka szydę robi, no:)


Grześ

Orzechy włoskie mają tyle samo wspólnego z pesto, co olej kujawski.


AnCz

“Orzechy włoskie mają tyle samo wspólnego z pesto, co olej kujawski.”

mają. są w-ł-o-s-k-i-e :P


To może jeszcze

lodów włoskich dołożyć?

I czy aby na pewno nie chodzi o Włochy koło Ursusa?


a jak

zrobi to pesto Wrzodak to będzie już totalnie włoskie


Pani AnCz

Ja się dzielę swoimi przepisami, nie mając pretensji do tworzenia wzorcowej książki kucharskiej.
Dzielę się tym co lubię i co sama robię.

To jest pesto presto, po prostu.


Grzesiu

Smakowicie też smakuje. :)

Pozdrowienia poniedziałkowe.


Gretchen,

An jest od Andrzej.
Co do przepisu, to nie twierdzę,że to jest niesmaczne. Tyle tylko, że używanie włoskich nazw do polskiego przepisu? Na dodatek sugerujących, że jest to przepis na klasyczny włoski sos?
Czemu? Nie uczciwiej by było pochwalić się, że sama to wymyśliłaś? Przecież to całkiem ciekawa namiastka. Zwłaszcza w czasie kryzysu. Ale wyrób czekoladopodobny nie jest i nie będzie czekoladą.


Aj, przepraszam Pana Andrzeja

za pomylenie płci.

Nie wymyśliłam tego sama, więc nie mam się czym pochwalić tym razem.

Sądzi Pan, że przed każdym przepisem powinno być zastrzeżenie, że jest on tym czym jest, a nie jest tym czym nie jest?
Teraz się zastanawiam czy właściwie użyłam słowa quiche ...

Pesto oznacza sos z bazylii, w odmianach klasycznych to się on nazywa pesto alla genovese, lub pesto alla siciliana ( z pomidorami stopczykowymi).
Odmian nieklasycznych jest zapewne tyle, ilu jest miłośników bazylii.

Nigdzie nie sugerowałam, że jest to przepis na klasyczny włoski sos.

I może mi Pan wierzyć, że do wyrobu pestopodobnego mu daleko.


orzechy włoskie

bywają dodawane do różnych odmian pesto … tak BTW ... tak samo jak np oliwki, których w wersji kanonicznej nie ma


Gretchen,

pesto to nie jest sos z bazyli.
Bardzo polecam “pesto di rucola”, „pesto di peperone” albo „pesto di carciofi” w których bazylii albo wcale nie ma, albo jest w śladowych ilościach. Za to jest ser.
Nie polecam liguryjskiego „pesto di fave”, bo nie jestem amatorem fasoli.
Ale co ci Włosi wiedzą o gotowaniu?


A ja polecam

Sląską na gorąco, na śniadanie, z musztardą & keczupem, razowcem, marynowanym czosnkiem i ogórkiem korniszkowanym.
Można zaiwaniać na tym do kolacji.

A teraz się oddalam eksperymentować z chińską patelnią.

Specjalnie nie napisałem – z wokiem.


Panie AnCz

Do czego Pan zmierza, bo się chyba pogubiłam.

Chce Pan bronić tezy, że ja jakoby uważam, że Włosi nic nie wiedzą o gotowaniu?

Czy raczej, że pesto nie ma nic wspólnego z bazylią, za to ma z serem?

Włoska wikipedia pisze o pesto tak (podkreślenie moje):

Il pesto (pronuncia in lingua ligure: pestu) è un tipico condimento originario della Liguria. Il suo ingrediente base è il basilico (Ocimum basilicum) o meglio, il Basilico genovese (in lingua ligure baxeicò [baʒeɪ‘kɔ] o baxaicò [baʒaɪ‘kɔ]), pianta originaria dell’Asia tropicale.

Kuchnia to jest coś żywego i dynamicznego stąd zapewne wszelkie odmiany pesto, no ale z nas dwojga to przecież nie ja jestem kulinarną purystką.

Dodam jeszcze, że w moim przepisie jest ser.


Nie daj się Gretchen

Wal go.
Kluchami miedzy oczy.
I kluszczanką polewaj
To pewnie warszawiak, w 2 pokoleniu, na zacierkach odchowany?
Żytnich.
Nooo..
;)

A kto przeciw Ślaskiej na gorąco, z musztardą i korniszonem, złe słowo rzeknie, ten ze mną na udeptanej ziemi, na ostre musiał będzie stanąć..
Bez ochyby.


Panie Igło

Nie daję się, ale przy okazji dziwię się światu. Jak to ja.

No.


Pani Gretchen (skoro tak Pani woli),

nie lubię się przekomarzać, ale Pani najwyraźniej lubi mieć ostatnie słowo. Za wszelką cenę. Mimo to pozwolę sobie na przedostatnie, a następnie ustąpię.
Z autorytetem Wikipedii nie będę dyskutował. Już w przyszłym tygodniu skorzystam z okazji i zarządzam, aby z pesto di fave usunięto fasolę i nakładziono bazylii.
Powołam się na Panią i na wikipedię.
Co do sera, proszę Pani, to on jest (moim zdaniem) składnikiem pesto. W Pani przepisie jest dodatkiem do makaronu. Nie bądźmy Pewexami, nie mieszajmy doch systemow walutowych.
Na koniec raz jeszcze powtórzę, że Pani przepis na makaron może dawać smaczny efekt. Na to wygląda. Ja tylko zwróciłem uwagę na słowa. Może to ja jestem ortodoksą, kto wie?
A teraz ustąpię. Niech sobie Pani nazywa sosy po swojemu. Nawet po włosku. Jeśli są smaczne, to reszta jest mniej ważna.


Szanowna Gretchen

Krzyżaków polecam.
Autor to zdaje się Sienkiewicz był?

I na pewno, jak znam tych pieprzonych noblistów, to najpierw se do Włoch pojechali, potem do Paryża ( albo odwrotnie?) a potem to se łzawego Latarnika pisali albo znawców win & kluchów udawali?

Ale ja tam sie nie znam i przy Śląskiej na gorąco, z wody, obstaję.
Z musztardą.


Panie (zdaje się, że tu taki obyczaj) Igło,

proponuję zjeść śląską na gorąco z pesto na oleju kujawskim.
Smacznego.


a ja jutro zrobie sobie

pesto staropolskie. z utartych gotowanych kartofli, oleju lnianego, twarogu i lebiody

to jest pesto di polognese :P

pzdr Gre … nie przejmuj się purystami oni są jak wyrus … ups… wirus :)


Panie AnCze

A czy ja panu co polecam, albo odmawiam?
Co?

Ja się tylko przy swojej Śląskiej upieram.
Na gorąco i z wody.
O oleju Kujawskim się nie wypowiadam, choć używam, i nie do Ślaskiej, i z pierwszego tłoczenia, on jest.

Więc o co panu, do mnie biega?

Masz pan coś do mnie, albo do Śląskiej?
Z wody.


Panie AnCz

Jaki ładny zakrętas.

Natrząsa się Pan z mojego przepisu cały dzień, żeby na koniec wykazać, że to ja lubię się przekomarzać.

Gdybym nie podjęła rozmowy to, jak uczy doświadczenie, przeczytałabym o Gretchen, która nie jest w stanie znieść krytycznego słowa i się obraża, nie odpowiada, ignoruje.

Jedynym rozwiązaniem byłoby zgodzić się z Panem, uznać swoje ograniczenia, przeprosić czytelników za wprowadzenie w błąd.

Pomyślę o tym.


Stopczyku

Zamień twaróg na ser i już masz pesto polognese w całej okazałości.

A to miał być tylko prosty przepis. :)


Panie Igło

To ja się chyba przesiądę na tę kiełbasę.

Następnie opiszę i później może mi Pan zrobić awanturę, że wybrałam na przykład weźmy podwawelską, a nie ma to jak śląska.

Co do musztardy sporu nie będzie. Jak mi przykro.


>Gre

ale twaróg to też ser :)

kiełbasa? ...

a musztarda jaka? ja lubię taką słodką z miodem


Szanowna Gretchen

Proszę nie być kobitą małego ducha?
Noo
Podwawelska ujdzie.
Tym bardziej, że znam dobrą, 100% mięsa ma na metce napisane.
To jest coś proszę panią.

Niestety ma jedna wadę.
Ona jest w długich kawałkach.

Takie przed parzeniem trza pokroić na krótsze.
Co je smaku pozbawia.
Jak wszytko, co krótsze.
A nie dłuższe.

A Śląska, niepowiem, w akuratnych odcinkach jest.

Może, ona jest z Wrocławia?
Jak nieprzymierzając – Dutkiewicz?
Albo Schetyna?


Stopczyku

Też coś! Twaróg to też ser!

Akurat. To jeszcze może mój sos to pesto?

:)


Igło Szanowny

To może ja będę obstawać za smażeniem? Albo rusztem?

Bo wolę?

A Pan będzie się nade mną wytrząsał, że prawdziwa kiełbasa tylko z wody?

Sama już nie wiem…


>Gre

mamy takiego kolegę który twierdził że w Polsce nie rośnie oregano. tylko we Włoszech. dopiero jak mu koleżanka pokazała w ogródku lebiodkę pospolitą to jakoś przyjął to do wiadomości.

może pan AnCz jest z takiego miotu? a u mnie w sklepie jest śląska z Kaniwoli. to co? już nie jest śląska? jak może być pesto bez bazylii to może być i kujawskim…

na Ukrainie nasze ruskie nazywane są polskie …

a jak ostatnio poczytałem jak się robi kiełbasę to faktycznie… w dużej mierze jest ona z wody


Stopczyku

Ja widzę, że Ty tu jakiś relatywizm kulinarny wprowadzasz. Nu nu nu! :)

Znana w Warszawie byłka wrocławska, we Wrocławiu wcale jest nieznana.

Cholera, zaraziłam się.


>Gre

to tak jak
placek po węgiersku
kawa po turecku
and last but not least
ryba po grecku

:)


Ale w gruncie rzeczy

To trwa moja czarna seria. Zaczęło się od tej pasty serowej, co o niej napisałam na początku.

Co prawda Pan AnCz nie zadał pytania gdzie w tym jest bazylia , ale poszedł krok dalej niejako, pytając gdzie w tym jest pesto ...

To nie mogło skończyć się inaczej.


>Gre

może AnCz prowadzi badania nad zawartością pesto w pesto?

:P


Zielone!

Coś dla zielonego Trolla!
Idę, bo i tak nie nadążam za Wami.

P.S. czy ktoś widział mojego druha merlota? coś go wcięło!


Stopczyku

Nigdy nic nie wiadomo.

W każdym razie – smacznego. Mimo wszystko. :)


O! Troll

Dobry wieczór dawno nie widzianemu Trollowi.

Myślałam, że jesteś niebieski, ale skoro zielony to w sam raz trafiłeś.

Druha Merlota nie widziałam, faktycznie Go wcięło. Może trzeba zakrzyknąć czy coś.

Pozdrowienia od Gretchen.


Gretchen

Niebieskie to Smerfy!
Trolle zmieniają kolory jak kameleony.
Dziś jestem zielony.

Pozdrów merlota ode mnie, gdyby mnie tym razem, hehe, wcięło!

Trzymanko!


Trollu

No to przepraszam i zazdroszczę umiejętności. :)

Pozdrowię Merlota i od razu mówię wzajemnie .

Steruj się częściej tutaj.


A, jeszcze jedno

bo tu Borsuk zagląda, a chciałem mu podziękować za wizerunek w jego galerii plakatów TXT. Aż wstyd że dopiero odkryłem tam swoją postać!

Dzięki Borsuku!

To wzajemnie Gretchen :-)


No to faktycznie wstyd

ale nigdy nie jest za późno.

Wzajemnie Trollu :)


Kiełbasa z wody

jest z wody.
Czyli na gorąco.

A smażena to insza inszość jest.
Najlepiej z cebulą.
I co tu wałkować?

A co do Borsuka, to podejrzewam, że lubi?
Kiełbasę.
I taką i taką, niekoniecznie koszerną.
Tylko się na mnie boczy.
Bo przewrażliwiony.

Różni mu musztardy zadali.
Tylko, kurde, nie tu, na TXT.


Szanowni Państwo,

Podoba mi się wasz styl: jak nie macie argumentów, to zaczynacie obgadywać oponentów, zwłaszcza nowych w tym miejscu.
Bardzo dobra metoda, żeby się zamknąć we własnym kręgu.
Czy taki jest cel?


>Gretchen & AnCz

Bardzo mnie rozbawiła Wasza dyskusja na temat pesto. Każde z Was ma moim zdaniem rację, co najprawdopodobniej oznacza, że to ja tkwię w nieświadomości i błędnym mniemaniu po same uszy, nawet nie zdając sobie z tego sprawy :)

Gretchen ma fantastyczny talent do pisania o gotowaniu i jakby to nazwać...“kulinarnych prezentacji”. Gdyby się dziewczyna wzięła i zakręciła tu i tam, pobiłaby na głowę niejaka Nigellę, a być może mogłaby nawet równać się z Makłowiczem.

Zgadzam się, że w kuchni ortodoksja może szkodzić, a bardzo często najlepsze potrawy powstają w wyniku twórczej improwizacji i łamania reguł.

Z drugiej strony podoba mi się w jaki sposób broni swoich racji AnCz.

Z czystej przekory, żeby nie czuł się wyalienowany w tym sporze i nie przychodziło mu do głowy to co napisal powyżej, właśnie jemu zamierzam kibicować :)

AnCz- nie dawaj się!!

A co powiecie na nazwę “Pesto a la Gretchen”?


Pani Delilah,

dziękuję. Miło mi.
Obiło mi się o uszy, że ktoś w naszym kraju robi „pesto ze szpinaku”. A przecież jest jeszcze pokrzywa. Też jadalna. I zdrowa. Gdyby Pani Gretchen nie upierała się tak przy tej bazylii i zmieniła bazylię na pokrzywę lub szpinak, to nazwa „kryzysowe pesto à la Gretchen” byłaby jeszcze bardziej na miejscu.
A gdyby zamiast oleju kujawskiego dobrać smalcu, zieleninę, makaron, orzechy i czosnek zastąpić równie wartościową gotowaną kiełbasą i korniszonami, to byłoby „pesto à la Igła”.
Po wymieszaniu jednego z drugim otrzymamy „pesto à la Tekstowisko”.
Smacznego


Delilah

Dziękuję za dobre słowo :)

Kibicuj Panu AnCz, proszę bardzo. Nie będzie się czuł tak samotny, jako nowy .
Mam obawę, że za późno przyszłaś, ale mogę się mylić.

Ja widzisz uważam, że klasyczna receptura zawiera bazylię. Znalazłam włoskie przepisy na pesto – bez sera! Wyobrażasz sobie?

Pan AnCz uważa chyba, że można zwyczajnie utrzeć ser z oliwą i orzechami piniowymi, a następnie wrzucić do tego jeszcze coś, i to też będzie pesto. Być może, ale nie będzie to pesto klasyczne tylko zmodernizowane .

Zdumiewająca frywolność jak na kogoś, kto mi zarzuca nadmierną nonszalancję recepturową.

Nie można użyć orzechów włoskich, bo to jest herezja.

Można użyć krowiego “parmezanu” , bo Pan AnCz lubi “parmezan”.

Pan AnCz zaczął od tego, że zbyt luźno traktuję przepis, by następnie samemu go rozszerzyć o kolejne wersje i zakończyć na tym, że jest obgadywany.

Muszę przyznać, że ciężko mi to podsumować.

Uff…

Pozdrowienia.


Pani Gretchen

Napisałem o krowim ”parmezanie”, bo nie jestem pewien, czy Pani nie odróżnia Parmigiano-Reggiano od Pecorino w jego wielu odmianach (czasem jest on z mleka owczego, skoro się Pani tak te krowy spodobały), Asiago, albo Grana Padano.
Bardzo też proszę o nie przypisywanie mi nie moich słów. Wyraźnie napisałem, że wolę Grana Padano, a nie Parmezan (Parmigiano-Reggiano). Moim zdaniem jest mniej „woskowaty” w smaku. Ale to już kwestia gustu. Warto jednak zachować elementarną uczciwość dyskusji i nie przekręcać cudzych opinii, tylko po to, żeby pasowały do tego co chce Pani udowodnić. Albo uważniej czytać.
Jeśli mowa o pesto bez bazylii, to czy Pani naprawdę sądzi, że specjalnie dla Pani (albo, jeśli tak Pani woli – Pani na złość)wymyśliłem te włoskie nazwy? Ja nie umiem gotować i nigdy bym nie wpadł na takie pomysły. Lubię jeść i interesuje mnie co jem. Gotowanie zostawiam innym. Na przykład kucharzom i kucharkom włoskim.
Zakpiłem sobie trochę wczoraj sugerując, że Pani zdaniem włoscy kucharze mniej wiedzą o pesto od Pani. Nie zrozumiała Pani tego żartu i trudno, ludzie różnią się i smakiem i poczuciem humoru. Ale skoro wraca Pani do tego, to radzę Pani unikać Włoch, bo jako wielbicielka bazylii może się Pani rozczarować, zamawiając pesto. Zwłaszcza Ligurii proszę unikać, bo to pesto z fasoli jest okropne. Choć z drugiej strony, może akurat Pani w nim zasmakuje.
Być może nawet odnajdzie w nim Pani bazylię, „parmezan” i charakterystyczny smak orzechów włoskich. W końcu Pani wie lepiej, prawda?

Smacznego!


haha :))

Przychyle sie do zdania…Delilah:))). W sensie tym, ze tez mnie ta rozmowa rozbawila:).
Szczegolnie tak “smiertelnie “ powazne podejscie do tematu.
Od razu przyszlo mi do glowy, ze jestesmy gdzies gdzie pitrasi sie cos dobrego i wokol toczy sie dyskusja (na temat potrawy ofkors), a ja nie wdajac sie w slowne szermierki, korzystam z tego co podano;))).

Smacznego zycze;))).


Szanowni Adwersarze

podobno dobre jedzonko, tak jak i muzyka, lagodzi obyczaje. No chyba, że ktoś się z nożem w ząbki do ryby zabiera.

Dobrego jedzonka, pysznego wina i odpowiedniej muzyki życzę

abwarten und Tee trinken


Andrzeju, teraz już wszystko jasne...

Lubisz jeść, ale nie lubisz gotować.

Panna Gretechen, Igła i ja – lubimy gotować. Na tyle, że nie zostawiamy tego innym, np. kucharzom włoskim.

I jeżeli piszemy o żarciu, to właśnie dlatego, że lubimy gotować. I sprawia nam frajdę, że komuś to, co gotujemy smakuje.

Niestety, obecna wersja TXT nie umożliwia częstowania gości bloga. Chyba, że tak jak my – spróbują to co zachwalamy zrobić sami.

Dla wszystkich innych jest mnóstwo knajp dookoła.

Nie traktuj tego, jako ostrego zarzutu – to, że lubisz dobrz jeść, to wielki plus dodatni.

Ale w przerzucaniu się na encyklopedyczne definicje naprawdę nie ma nic specjalnie smacznego. My wolimy siedzieć w kuchni, gotować, próbować i doprawiać.

Na przykład Pesto-Presto, albo zapiekankę z przeglądu tygodnia. Albo jeszcze co insze.

Pozdrawiam,

merlot (z upoważnienia Karczmarza, który jest mało piśmienny)


>Gretchen & AnCz

Jak widzę nie tylko u mnie Wasza dyskusja wywołała uśmiech na twarzy i dostarczyła wiele radości, co w ostatnim czasie na TXT się jakoś nie zdarza.
Pozostałe tekstowiskowe rozmowy to niestety smętne dyrdymały (zwłaszcza te, wywołane przez demona kinematografii, który zdaje się masowo w Tekstowiczan wstąpił)

Gretchen, nie traktuj tego co pisze AnCz tak strasznie sierioznie, zwłaszcza że pies pogrzebany jest tylko i wyłącznie w rzeczach tak drobnych jak orzeszki:)

Można z wdziękiem wykłócać się czy potrawa, którą zaprezentowałaś może mienić się tytułem pesto , jak dla mnie jednak nie ulega wątpliwości, że wydaje się być ona niezwykle smakowita i stawiam dolary przeciw nomen omen orzechom, że gdybyś zaserwowała ja AnCzowi, oblizywałby się ze smakiem przez co najmniej tydzień :)

Kwestia nazewnictwa jest w sztuce kulinarnej dość umowna, weźmy taka na przykład pizzę. Jakże daleko odbiegła wspólczesna pizza od klasycznego placka z sosem pomidorowym i serem… Dodajemy do niej ananasy, frutti di mare, a nawet kiełbasę (zapewne ku niekłamanej radości Igły )

Najważniejszy w potrawie jest smak i podejrzewam, że co do tego zgodzicie się z AnCzem jednogłośnie.

Podobno ten kto lubi dobrze zjeść, lubi również sex i obie te przyjemności znakomicie się dopełniają :))

Chociaż co do niektórych osób miałabym wątpliwości:)


Panie AnCz

Teraz wykład o serach?

Następne będą wina?

Czekam z niecierpliwością, w końcu nie po to zakładał Pan bloga, żeby się z jakąś babą szarpać o zioła.

Może Pan też się zarejestrować w logosferze i publikować wywiady z włoskimi kucharzami i kucharkami. Polecam to rozwiązanie.

Dodam jeszcze, że pierwsze pesto jakie w życiu jadłam, jadłam właśnie w tej Ligurii, której mam unikać. I nie uwierzy Pan, ale żadnej fasoli tam nie było. Była za to… bazylia, pardą.

Jakby się naukowo zastanowić nad pochodzeniem nazwy pesto genovese, to może nas to doprowadzić do następującego ciągu myślowego, znowu pardą:

Liguria – Genova – pesto genovese.

Była wikipedia, może być youtube. Uprzedzam, że są drastyczne sceny z orzechami.

Polecam się na przyszłość.


Rollingpolu

Zabawy tu dla każdego, że tak powiem.

A Ty się częstuj, choćby wirtualnie.

Serdecznie Cię pozdrawiam :)


Panie Lorenzo Szanowny

Bardzo mnie ucieszyła Pańska wizyta, ale cóż to za nowina znowu…

Życzenia odwzajemniam jak najszczerzej.

Pozdrawiam wieczornie, bez żadnych ostrych narzędzi.


Panie Merlot

Dziękuję za głos w dyskusji i za Pana opinię. Wielce mnie podniosła na duchu.

Znajomość teorii ważna rzecz w końcu. I tego się trzymajmy.

Pozdrowienia, w tym od Trolla :)


Delilah

Ja tego co czytam nie traktuję sierioznie, gdzieżby tam znowu.

Zaserwowanie czegokolwiek Panu AnCzowi nie wydaje mi się możliwe – za bardzo teoretyzuje, nie umiejąc się skupić na sprawach gotowaniu właściwych.

Co do poruszonej przez Ciebie kwestii przyjemności dopełniających się, to się podpiszę oczywiście.

Ale i tu, i tu zbyt dużo teorii i gadania nie pomaga, a może nawet przeszkadza?

:)


>Gre

to są przebrani Szwajcarzy :P


Stopczyku

Nie patrzysz wnikliwie. To jestem przebrana ja ( ta co miesza i nic nie mówi, bo tępa jest) i… nie powiem kto…

:)


:)

fajny filmik … włoski jest tylko trochę mniej irytujący od francuskiego…

a to jest mój idol (nawet Makłowicz się chowa :P)


Stopczyku

Niech Ci będzie, że tak piękne języki mogą być irytujące. Nie mogę się spierać z dwiema osobami jednocześnie :)

Ja też go bardzo lubię. Tego Szweda znaczy.


Ja lubię pizzę

bez kiełbasy.
Za to z kapustą kiszoną?
Pewnie znowu jakiś purysta będzie podskakiwał?


Panie Igło

O ile Panu tę pizzę włoski kucharz, bądź kucharka przygotowuje to nikt, ale to nikt Panu nie podskoczy.

Choćby purysta.


>Gre

oba te języki kojarzą mi się z piszczącymi facetami … wolę już kwadratowy niemiecki – JAWOHL! :P

szwedzki kucharz to kult :)


Nooo dobrze

Niemieckiego nie wolę, ale w porównaniu z włoskim i francuskim jest bardziej szorstki, nie można się nie zgodzić.

Co do kucharza bezwarunkowa zgoda :)


Właśnie mi przyszło do głowy,

że jeden z kultowych sosów włoskich, to Igła powinien lubić.

Igło, co powiesz na spaghetti carbonara?


Noooooo to Igła Szanowny

Powinien lubić.

Lecz pewnie coś zamarudzi, jak Go znam. :)


Pani Gretchen,

co ja mogę napisać, żeby znów Pani nie zdenerwować i nie zmuszać do karkołomnych ćwiczeń z wyszukiwarką?
Może tylko to, że nie zakładam bloga. Rozważałem to, ale zaraz wyjeżdżam (ale nie do Ligurii, tylko trochę bardziej w góry – jeszcze znajdę jakiś lodowiec nadający się do jeżdżenia) i chyba nic z tego nie będzie. A zwłaszcza o winach nic nie będzie, bo win nie pijam. Raczej wodę bez gazu. Może być włoska „Panna”.
I jeszcze może to napiszę, że utożsamianie jednego miasta z całą prowincją to trochę przesada. To tak jakby Pani Mazowsze sprowadziła do Warszawy. Gruba przesada.
Ale mniejsza z tym, znowu się czepiam szczegółów, a przecież każde dziecko wie, że Liguria =Genua (zdaje się, że tak się to miasto nazywa po polsku). Ale mimo wszystko, jeśli kiedyś będzie Pani w Ligurii, ale gdzieś z dala od dużych miast, to proszę sobie zamówić pesto di fave. Warto czasem rozszerzyć sobie horyzonty.
Ale proszę jednak tego tak poważnie nie traktować. Przyznaję, że próbowałem sobie trochę pożartować. Mam wrażenie, że tylko dwie osoby to zauważyły. Trochę szkoda.
PS Panie Merlocie, czy Pana zdaniem krytyk literacki najpierw musi napisać powieść?
Ale sugestie Pana przyjmuję i poszukam sobie innych niż tutejsze źródeł inspiracji kulinarnej. Nie będę przecież jedzeniem przeszkadzał w gotowaniu. Miło z Pana strony, że tak wprost mi Pan wskazał moje miejsce.
To oczywiście znowu żart…
PS2 Pani Delilah: bardzo mi się spodobało przedostatnie zdanie :-))


Panie Andrzeju

to oczywiście mój błąd, że jak zwykle potraktowałem pańską deklarację dosłownie. Ale już tak mam, że jestem ufny.

Zanim Pan się oddali szukać lodowca, radziłbym się posilić przed wyjazdem. Ktoś tu kiedyś, jak dobrze pamiętam, serwował znakomitą wątróbkę.


Muszę przyznać Panie AnCz

Że trudno mi się z Panem porozumieć.

Gdzie ja napisałam, że jadłam to pesto w Genui? Zapewne nigdzie, bo wcale nie tam je jadłam. Jadłam je wedle Pańskich zaleceń, wcale o tym nie wiedząc.

Co do moich horyzontów dziękuję, mają się dobrze.

Próbował Pan sobie pożartować? Hmm…

Może jeszcze kiedyś zrozumie Pan na czym polega różnica w żartowaniu z kimś, żartowaniu z kogoś, kpinie, próbie ośmieszenia? Może… O ile nie jest na to za późno, bo czasem na niektóre rzeczy jest.

Te dwie osoby rozbawiło zdaje się coś innego, ale co ja tam mogę rozumieć.


>Gretchen

Jeśli o mnie chodzi to po prostu lubię żywe dyskusje, a takich właśnie mi na TXT brakuje. Z całym szacunkiem i uznaniem dla Twoich zdolności zarówno kulinarnych jak i literackich, dopóki nie pojawił się AnCz dyskusja pod tym wpisem była dość jałowa. Ot, miłe lecz zdawkowe słowa od zaprzyjaźnionych osób.
Czy nie za bardzo przywykliśmy tu do tych zdawkowych wyrazów sympatii?

AnCz popełnił dwa kardynalne błędy: po pierwsze nie tylko nie udawał zachłyśniętego z zachwytu, po drugie miał czelność wyrazić się krytycznie.
Ty Gretchen nastroszyłaś się niemal natychmiast :)

A ja powiem Ci, żę dzięki tej mini kłótni dyskusja bardzo zyskała. Ileż razy można czytać potakiwania i zapewnienia o szczytowaniu (pardą) podczas lektury?

Osiągnęłaś nawet całkiem nieprzewidziany efekt edukacyjny, ponieważ pod wpływem Waszej dyskusji postanowiłam pogłebić swoją wiedzę na temat pesto i w rezultacie znalazłam ten artykuł:

http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53667,908589.html

A pesto “a la Gretchen” postanowiłam przetestować w najbliższym czasie, choć pewnie jak znam życie wzbogacę je własną inwencją i wtedy będzie to już “pesto a la Delilah” :)

Pozdrawiam


Delilah

Ależ ja też lubię żywe dyskusje, spierać się lubię. Lubię jak rozmówca się ze mną nie zgadza. Dowodem na to są moje rozmowy z Odysem.
Z Poldkiem.
Z Magią.

Nie oczekuję zachwytu i zachłystywania się.

Pan AnCz nie popełnił żadnego błędu. Pan AnCz w miarę mojego niezgadzania się z Nim próbował mnie obrazić, delikatniusio i między wierszami. Z każdym wpisem w coraz bardziej wyrafinowany sposób, ale jednak.

Pan AnCz stosuje ten sposób rozmowy, który ja już tutaj widziałam.

To jest takie manipulacyjne prowadzenie rozmowy, skakanie z jednego wątku na drugi. Jak nie o orzechach, to o serze, jak już nie o oliwie, to o bazylii.
Zamieścisz przepis włoskich kucharzy to się dowiesz, że dokonujesz karkołomnych ćwiczeń z wyszukiwarką.
Odpowiesz na jedno, wyrasta drugie, bez odpowiedzi rozmówcy na pierwsze.
I tak dalij, że się wyrażę.

Mam dobry trening pamięci, i umiem logicznie ustawić w swojej głowie argumenty dyskutanta.

Na koniec się okazuje, że to takie żarciki były.

Wiesz Delilah, ja trochę za duża jestem na takie gierki. Czuję pierwsze, drugie i trzecie dno przez skórę.

Ożywienie dyskusji jest bezdyskusyjne :)

I ja swoją wiedzę wzbogaciłam o różne receptury na pesto (podawane przez Pana AnCza nie były dla mnie żadną nowością), o informacje, których bym nie miała.

I dobrze.

Dla Ciebie niedobrze, bo w tym linku jest przepis na klasyczne pesto z bazylią. :))

Daj znać o co zmienisz swoje pesto. Bardzo jestem ciekawa.

Szczerze Ci dziękuję za Twoją obecność w tej rozmowie.

Buon appetito Delilah!

:)


O kurczę, Gretchen

Przyznam że manipulacje nie przyszły mi do głowy w kontekście tej rozmowy…

W ogóle zdążyłam już co nieco zapomnieć o manipulacjach, tudzież manipulatorach na TXT.

Czyżbyś podejrzewała, że AnCz jest kolejną inkarnacją Wielkiego Manipulatora TXT? To chyba niemożliwe…


Delilah

A Gretchen na to: niemożliwe!

Zaciekawiły mnie Twoje słowa: kolejną inkarnacją .

Pan AnCz zapewne osobliwie już na lodowcu, bez fasoli, z ulubionymi serami krowimi. A my tu co?

No co?


>Gretchen

Mie odmówisz chyba Wielkiemu Manipulatorowi TXT kreatywności? Wiem o dwóch wcieleniach i zasadniczo nie widzę problemu aby nie miało powstać kolejne.
W każdym bądź razie żadne z jego wcieleń nie byłoby w stanie napisać, że spodobało mu się jakiekolwiek zdanie, które wyszło spod moich palców, a już zwłaszcza to zdanie, które spodobało się AnCzowi. Dlatego uważam, że to niemożliwe. A skoro Ty również tak uważasz, to bardzo się cieszę, lubię wiedzieć po jakim gruncie stąpam, nawet jeśli są to kroki wirtualne.

Co do AnCza, to nie sądzę aby brak fasoli był dla niego problemem, zwłaszcza na lodowcu. W takich ekstremalnych warunkach trzeba jednak dbać o odpowiednią dietę, a fasola hmm….bywa kłopotliwa ;)

My tymczasem nie myślimy o żadnych lodowcach i wypatrujemy wiosny.

Słuchaj Gretchen, tak między nami kobietami…czy nie masz wrażenia, że jesteśmy tu w głębokiej defensywie? Coś bym z tym kurczę zrobiła.

Prześpię się z tym tematem.

Dobranoc


Delilah

Nie tak całkiem podzielam Twój optymizm, ale zostawmy wątek WMT.

Wypatrujmy wiosny, to warto robić.

Mówmy o sprawach istotnych. Faktycznie kobiet jest zbyt mało i w defensywie są.

Co z tym zrobić? Myśl. Ja pomyślę. To smęcenie o polityce i strasznie ważnych wydarzeniach jest męczące.

Dobrej nocy Delilah :)


Pesto

Zamiast sera można użyć gęstej śmietany, albo greckiego jogurtu.


Thorgalu

Witam kolejnego qlinarnego heretyka :)

Włoski sos z greckim jogurtem. No… no…

Dziękuję, że zajrzałeś.


Cześć Gretchen :)

Dziś to zrobiłam. Pesto znaczy się.

Nie odchodząc jakoś radykalnie od przepisu, ktory podałaś, za wyjątkiem użycia dwóch rodzajów orzechów: połowa piniowych, połowa włoskich.
No i niestety pod presją konsumentów musiałam zamienić parmezan na mozarellę. Parmezan rzekomo im śmierdzi. No comment.

Jak na mój gust i podniebieniowe odczucia przydałoby się trochę więcej czosnku, bo jeden, nawet duży ząbek to stanowczo za mało.
No i didalabym coś jeszcze dla zaostrzenia smaku, tylko jeszcze nie wymysliłam co byłoby odpowiednie.

Ale ogólnie wyszlo całkiem, calkiem…

Dzieki za inspirację.


Witaj Delilah

Parmezan im śmierdzi? No comment :)

Z czosnkiem byłam ostrożna, bo zdarzało mi się przesadzić, a czosnek lubi zabić bazylię.

Jeśli chcesz dodać coś dla zaostrzenia smaku to polecam niebieski ser pleśniowy. Ładnie się komponuje i spełnia swoją rolę.

Może być, że śmierdzi :)

Eksperymentuj.

I koniecznie spróbuj tego samego kiedy będzie upał na zewnątrz.

Pozdrowienia aromatyczne.


Śmierdliwość parmezanu

Likwidujemy w ten sposób, że wyjmujemy z gotującego się garnka dwie kuleczki groszku, po czym wpychamy w otwory donośne. Smród ustępowawszy.

Już wkrótce www.przemek.saracen.pl !


parmezan śmierdzi?

tu w szambie to dopiero śmierdzi …

Mad – skręcenie stawu. tydzień z głowy… myślę, że wszyscy którym zalazłem za skore czują teraz satysfakcję, bo napierdala konkretnie…


Stopczyku

Skutki uboczne koncertu?

Dbaj o siebie. Przestanie boleć.


>Gre

dzieks! więcej u mnie w piwnicznej izbie :)

pzdr


Stopczyku

Nie ma za co.

Lecę do piwnicy zobaczyć.


Stopczyk

A może ten na Jot kręcił się gdzieś w pobliżu? Różnie bywa.

darmowy hosting obrazków


To jest jeden

z najlepszych kabaretów, jakie tu mieliśmy :P

Nie wypowiadam się na temat hodowania królików i pokrewnych kwestii, natomiast zdecydowana większość ludzi używa słowa ortodoks, a nie ortodoksa.

Idę poszukać czegoś do jedzenia


Pino

Słowo kabaret pasuje jak ulał.

Nic tu nie było (chyba) o królikach, to jest wegetariańskie danie. :)

Smacznego.


Och wiesz,

jak dodałaś oleju kujawskiego, smażonej kiełbasy, orzeszków piniowych, parmezanu i fasoli z krowy, to już jeden królik naprawdę nie stanowi ;)

Chociaż właściwie, to sama od czasów gimnazjum nie jadam tego mięska, bo dostałam wtedy zjebkę od Zuzanny. Ona hoduje trzy sztuki.

Wszystko wyżarłam w nocy, muszę się zaraz do sklepu powlec.


Ach!

masz rację. :)

Bo to jest oszukańczy przepis, który tylko stwarza pozory. W gruncie rzeczy jednak jest to kotlet schabowy.


>Pino

azaliż tutaj o wiele wcześniej było to co Jane urządził na Psychu Dwa Cztery …

jako wteran piwnicznego kacetu mogę sobie na przybywających tutaj patrzeć z zatęchłą wyższością :)

i pomyśleć że wszystko zaczęło się, a jakże, od DżejDżeja zwanego Wiatraczkiem vulgo Choragiewką

=moje nudne i banalne foty=


Rotfl,

podziwiam, podziwiam. I dopiero po tylu miesiącach się przyznałaś :P

A propos, jest taka zajebista piosenka Pidżamy, która zaczyna się od radosnego okrzyku “kotlet schabowy!” i doskonale oddaje aktualną sytuację TXT.

Voila:

http://www.nme.com/awards/video/id/QDAxmxxmr3k/search/grubasy


PP z czsów kiedy była

fajną kapelą grającą ska/punk a nie to co potem – ściek i sif

=moje nudne i banalne foty=


No,

ja mam w domu tylko jedną ich płytę – Ulice jak stygmaty, każdy kawałek to hit


Pino

No wiesz… ważne, że się przyznałam.
Jeszcze kilka miesięcy minie i może znowu do czegoś się przyznam? Kto wie, nawet ja sama nie wiem. Nawet nie wiem do czego.

A piosenka rzeczywiście rewelacja, zwłaszcza w kontekście.


Stopczyku

Zatęchła wyższość rzuciła mną o ziemię i szarga.

:)


Pi - No,

ale ta wersja nagrana na nowo to już nie to

“Futurista” – to jest absolutna klasyka

bardzo lubię też “Styropian” i niektóre kawałki ze “Złodziei…” – “Ezoteryczny Poznań”... :P

potem to tylko zbierać resztki … jak powiedziała na jakimś koncercie klasyk PPR

=moje nudne i banalne foty=


>Gre

wstawaj, bo wilka dostaniesz :P

=moje nudne i banalne foty=


Łatwo powiedzieć,

ale szarga.

:))


Powstańcie no pani,

szargacie honor Służby, tak się po ziemi tarzając nieprzystojnie, niechby i nawet w piwnicy.


Rety, Pino!

Faktycznie!
Dobra, wstałam, ogarnęłam się.
Już.

Bo przecież właśnie w tym czasie, kiedy ja się swawolnie szargam po ziemi, Najlepsza Szefowa siedzi na dywaniku (mam nadzieję, że dali jej krzesło) u derekcji .
Zaniosłam wczoraj dwa nasze liściki, potem liczyłyśmy 14 dni roboczych, a reakcja jest natychmiastowa. Natychmiastowa!

Z tego wszystkiego piszę o tym w wątku o kotlecie schabowym.


Hehe,

wesoło tam macie. Moja mama pracowała do marca w Izbie Lekarskiej i poleciała jak się na dobre zaczął kryzys, a teraz wszyscy za nią tęsknią i chcą, żeby wróciła. Zobaczymy, po nowym roku będą i nowe władze.


re: Qlinarna Gretchen: Pesto presto!

Bardzo wesoło, ze śmiechu wytrzymać trudno, bo wszystkie mięśnie bolą.

Jak tęsknią, to znaczy kochają. I dobrze.


Subskrybuj zawartość