Wielki Tydzień oczami Gretchen

Środa

Rozmowa z Nią, nie wiem która już bo spotykamy się od dawna. O Tym też już rozmawiałyśmy, lecz przedświąteczny czas stał się impulsem.

Wyobrażam sobie dom, rodzinę i życie, w którym wiara przestaje być wiarą, a staje się pewnością. Zastanawiam się jak to jest gdy Bóg niemal przychodzi na obiad, jak zwykli to czynić inni członkowie rodziny.

Myślę o tej ufności z jaką wchodzi w życie ktoś komu obiecano, że nie stanie mu się nic złego.

Rozumiem, że w takiej sytuacji poczucie bycia wybranym, szczególnym jest zwyczajne i nadzwyczajne, jak nadejście wiosny.

Jak wyrazić i rozpacz, i ból, i poczucie krzywdy, że On mnie oszukał? Że czuję się oszukana?

Co zrobić, by zrozumieć sens cierpienia jakie staje się udziałem moim i mojego dziecka jeśli sam Bóg mi obiecał, że będzie dobrze jeśli tylko oddam się Jego opiece?

Tak trudno jest znaleźć jakieś słowa…
Każde wypowiedziane zdanie wydaje się być zbyt nędzne, płaskie, powierzchowne. Idiotyczne.

Czwartek

Film o Anneliese Michel i znowu to samo. Mocniej poprzez tę środową rozmowę.

Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Pomieszane wątki.

Dojmujące wrażenie jednostronności przywołanej historii.
Mogę zrozumieć, że dla twórców ważne było przekonanie widzów do postawionej tezy o istnieniu osobowego zła w świecie, o istnieniu szatana i jego dostępie do człowieka w tak bezpośredni sposób jak u Anneliese, lecz znacznie bardziej byłoby to przekonujące gdyby ktoś zechciał uwzględnić szerzej wątek bezsilności medycyny, podając sensowne argumenty o niemożliwości udzielenia tej dziewczynie pomocy psychiatrycznej. W przeciwnym wypadku pachnie, niezbyt zresztą ładnie, nadużyciem.

Zobaczyłam mnóstwo cierpienia. W gruncie rzeczy nikt jej nie pomógł.

Skoro wszyscy byli przekonani o opętaniu, które jest rodzajem zaburzenia psychicznego, to z jakiego powodu wciąż podawano jej leki przeciw epilepsji?

Dlaczego nie była hospitalizowana?

Dlaczego pozwolono na to, by nie jadła co ostatecznie stało się jedną z bezpośrednich przyczyn jej śmierci?

Czy jakikolwiek psychiatra zdiagnozował jej stan jako opętanie wykluczając schizofrenię, zaburzenia schizotypowe, czy jakiekolwiek inne?

Człowiek umiera miesiącami na oczach innych, i to jest naprawdę przerażające i naprawdę wstrząsające.

Czy jej życie nie przedstawiało dla nikogo wartości do tego stopnia, że poświęcono je na ołtarzu udowodnienia jakiejś tezy, sprzecznej jeśli dobrze zrozumiałam , z oficjalnym stanowiskiem Kościoła Katolickiego w tamtym czasie?

Wiele słów usłyszałam o tym , jak to szatan przegrał choć wydawać się może, że wygrał. O ekspiacyjnym wymiarze cierpienia. O złożonej ofierze, by inni zostali zbawieni. O obecności w niej Jezusa cierpiącego.

Moja zdolność pojmowania jest bardzo ograniczona. Jej granice zobaczyłam jaskrawo kiedy w filmie pojawia się wątek objawień. Wycieńczona miesiącami walki dziewczyna na spacerze ze swoim chłopakiem doznaje objawienia Matki Boskiej, z którą spaceruje po łące i z jednej strony otrzymuje obietnicę uwolnienia od demonów, a z drugiej propozycję (?) wzięcia na siebie dalszego cierpienia by zbawienie wielu dusz stało się możliwe.
Ma trzy dni na podjęcie decyzji.

Wszyscy dają temu wiarę, jej rodzice proszą by się dobrze zastanowiła.

Nie rozumiem.

Poddaję się.

Ostateczne egzorcyzmy, a było ich niemal 70 przez 10 miesięcy, zakończyły się sukcesem… na mniej więcej kwadrans… Słychać jak Anneliese mówi, że czuje ulgę, że nareszcie jest naprawdę wolna…

Po kilkunastu minutach wszystko wraca. Okazuje się, że demony choćby chciały to nie mogą jej opuścić.

1 lipca Anneliese umiera.

Piątek

Jeden z najważniejszych dni dla katolików.

Dzień ciszy, refleksji, zamyślenia.

Symbol dotrzymanej przez Boga obietnicy.

Wspomnienie niewyobrażalnego cierpienia, poświęcenia i dramatycznego pytania:
„Boże mój, Boże czemuś mnie opuścił?”

Ten tydzień przyniósł niezwykłe rzeczy. Bardzo trudne. Potrzebne.
Dobrze, że są.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Życie to Ból

Z małymi przerwami na Nadzieję.
Całkiem małymi.
Coraz mniejszymi.
Koniec.

Igła


Życie to Nadzieja

z przerwami na Ból


życie to cierpienie

a nadzieja to ułuda i oszustwo

“Kto nie pije wódki, ten jest gruby i malutki”


Że niby jaka?

Nadzieja?
Umierająca albo będąca Bólem?

Śmiech to zdrowie. Mówią.
Z kogo?

Z siebie?
To Ból.

Z innych?
To Grzech.

Z Nadziei?
To co?

Igła


Z nadziei? To co?

cynizm?

“Kto nie pije wódki, ten jest gruby i malutki”


Cynizm?

Albo polityka?
Igła


Albo polityka?

a czy to nie jest tożsame?

“Kto nie pije wódki, ten jest gruby i malutki”


Droga Gretchen!

Jak na tydzień, to wyszło Pani bardzo krótko, bo zaledwie trzy dni. Natomiast co do opisywanego filmu, to próbując udowodnić fałszywą tezę zawsze dokonuje się nadużyć. Zło nie występuje poza ludźmi. Personifikacja zła jakę jest diabeł jest o tyle ciekawa, że nie można mu dobrze służyć, celowo, gdyż jest to logicznie niemożliwe (czynienie zła diabłowi powinno być najwyższym stopniem doskonałości służenia złu a to daje dobro!).

Bóg nie jest opozycją dla diabła, bo diabeł nie jest mu równy. Poza tym Bóg jest poza kategoriami dobra i zła. On jest boski i jest to jedyne prawdziwe określenie na temat Boga. Cała reszta, to bajki dla grzecznych dzieci. Niemniej w życiu każdego z nas występuje realne zło i realne dobro i naszą rzeczą jest dążyć do dobra…

Życzę radości ze zmartwychwstania pańskiego…


Panie Igło

Trzeba uparcie wydłużać przerwy.

Umieć je znajdować w bólu.

Uczynić z bólu sprzymierzeńca.

Odnaleźć sens, w pozornym bezsensie.

Bardzo dziękuję.


Panie Yayco

Niespotykany u Pana optymizm zauważyłam w tym komentarzu.

Cieszę się.


Docencie

Dobrze, że wróciłeś.

Wielką radość mi sprawiła Twoja wizyta u mnie.


Igła, Yayco, Docent

Pięknie to się czyta w całości.


Panie Jerzy

Czy Wielki Tydzień katolików nie zaczyna się czasem w czwartek? Tak na dobre?

Z jednym się muszę zgodzić i podpisać obiema rękami.
Zło nie występuje poza człowiekiem. Nie wierzę w żadnego osobowego szatana, podobnie mam zdaje się z Bogiem.

Natomiast gdyby takie osobowe zło istniało, oczekiwałoby zła czynionego innym, a nie sobie. Tu popełnił Pan błąd logiczny :)
O kierunek uczynków idzie.

Dobro i zło to my. Każdy z nas, nasze wybory, drogi jakimi decydujemy się iść, wartości jakie wybieramy za swoje.
Decyzje na tak i na nie.

Wiara w to, że szatan czy inny zły może przybrać konkretną postać jest w moim przekonaniu naiwna. Wystarczyło posłuchać co te złe demony miały do powiedzenia we wspomnianym filmie.

Inna rzecz, że gdyby chcieć uwierzyć w tę filmową wersję, to Bóg musiałby się jawić jako równy złu. Musiałby wyrażać na to zgodę. Musiałby zachęcić tę dziewczynę do dalszego masakrowania siebie. Musiałby uznać, że w tym wypadku chce zło złem zwyciężać.
Żadne tłumaczenie o nieprzewidywalności boskich dróg mnie nie przekona.

Pisze Pan “naszą rzeczą jest dążyć do dobra”. To wszystko co możemy zrobić.

I to jest bardzo dużo.

I tego Panu i sobie życzę.


Pani Gretchen,

mnie się to w całości wcale nie czyta, ale zagubiłem gdzieś zdolności do holizmu i synkretyzmu.

A w kwestii innejteraz.

To nie optymizm (skądby to u mnie), to sens, istota i treść.

Mógłbym przecież napisać szerzej, że: Wiara, Nadzieja i Miłość, ale o wierze piszę gdzie indziej, a miłość dziś każdy rozumie inaczej. Zwłaszcza tej nocy i tego dnia.

Nie chciałbym prowadzić do dalszych jeszcze nieporozumień.

Dobrych Świąt Pani Gretchen


Panie Yayco

Pan jesteś w gruncie rzeczy zachowawczy. Od jakiegoś czasu to podejrzewałam i na tym poprzestanę na dzisiaj.

Sens? Istota? Treść?
Że tak jest, czy że Pan chciałby żeby tak było?

W mojej wierze jest tak, że cierpienie jest stanem naturalnym, dla człowieka. I zamiast odwoływać się do nadziei lepiej go przyjąć i zaakceptować. Wyciągać wnioski. Uczyć się.

Chyba Panu trochę tej nadziei zazdroszczę.

A miłość każdy ma prawo inaczej rozumieć. W moim świecie.

Niech te Święta będą dla Pana źródłem wszystkiego czego Pan sobie życzy. Niech będą nieustającym źródłem Wiary, Nadziei i Miłości.


Szanowna Pani Gretchen

Byłoby fajnie, gdyby diabła osobowego nie było, i gdyby to była personifikacja ciemnej strony księżyca każdego/każdej z nas. Oczywiście nikomu nie życzę osobistych doświadczeń w tej materii, powiem natomiast tyle, że Ci którzy takie doświadczenia mają, a zarazem przy zdrowotności zmysłów obecnie trwają, mają zwykle w głębokim poważaniu wszelkie teorie wyjaśniające “wolę Boga” rzekomo przejawiającą się w tajemniczy sposób w takim zwalczaniu zła-złem itp. Moje doświadczenie życiowe sprawia, że mam tak samo. Mało mnie obchodzą teorie, gdy znam praktykę, choć czasem wolałbym odwrotnie. I w tym sensie oraz z tego powodu zgadzam się chętnie z tym jednym zdaniem z Pani komentarza odnośnie tej historii opętania: “Żadne tłumaczenie o nieprzewidywalności boskich dróg mnie nie przekona.” Najkrócej mówiąc: nie ma żadnego powodu, by w opętaniu widzieć jakikolwiek przejaw woli Boga, a jednocześnie nie ma żadnego powodu, by uważać, że ludzie sami siebie opętują.

Z życzeniami znalezienia się w przyszłości, w której wiara i nadzieja już potrzebne nie będą, a tylko miłość, największa z tych trzech, nam zostanie,

Pozdrawiam Panią i Państwa serdecznie.


s e r g i u s z

“Byłoby fajnie, gdyby diabła osobowego nie było, i gdyby to była personifikacja ciemnej strony księżyca każdego/każdej z nas. “

ludzie są stokroć gorsi niż ten rogaty jegomość, nie ma takiej zbrodni i okropności której by nie popełnili

“Kto nie pije wódki, ten jest gruby i malutki”


Panie Docencie

Tak dobrze Pan zna tego jegomościa? Rozumiem, że przypisywanie ludziom (a więc i samemu sobie) cech diabelskich to swoista ucieczka od problemu istnienia diabła, ale niech Pan weźmie pod uwagę, że uznawanie go za byt realny nie oznacza automatycznie uznawania ludzi za niewinne ofiary diabelskich sztuczek. Aż tak proste to raczej nie jest. I znowu: tak jak wszekiego zła nie ma powodu “wyjaśniać diabłem” lub “wyjaśniać tajemną wolą boską”, tak nie ma powodu wierzyć, że go nie ma tylko dlatego, że sami ludzie też nie są aniołami.


Subskrybuj zawartość