Nos laudamus

Nos laudamus, Te, Wiesławie,
Za Twój głos, co jest jak diament.
I za służbę polskiej sprawie,
Za patriotyzm i… śpiewanie
/ Laudacja na cześć Mistrza
Wiesława Ochmana – Jerzy Skrobot/

Jest to chyba jedyny w historii nauki przypadek nadania artyście, śpiewakowi światowej sławy tytułu doktora honoris causa przez techniczną uczelnię i to o specjalności górniczej. Taką właśnie decyzję podjął Senat Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie w dniu 21 kwietnia 2008 roku. Tytuł ten otrzymał śpiewak, artysta, malarz, ceramik i… sportowiec – Wiesław Ochman. W ten sposób AGH uczciła swojego absolwenta, który na tej uczelni uzyskał dyplom ukończenia studiów wyższych. Na uroczystość przybyły tłumy wielbicieli talentu i niezapomnianego głosu Mistrza, który jak zwykle, zawsze uśmiechnięty, ludziom życzliwy, miły i cierpliwy, ubrany w dostojne szaty koryfeuszy nauki, odbierał gratulacje, życzenia, słowa uznania i podziwu. Z każdym rozmawiał, każdego uważnie słuchał, każdemu ściskał prawicę, każdemu dziękował za pamięć i przybycie na tę uroczystość. Ogromny holl gmachu głównego AGH długo jeszcze rozbrzmiewał nie kończącymi się rozmowami i wspomnieniami o niezwykłych przygodach, sukcesach, talentach i zagranicznych wojażach Mistrza po wszystkich kontynentach naszego globu.

Stolica, Bolków, Szczawno Zdrój i Kraków
Wiesław Ochman urodził się 6 lutego 1937 roku w Warszawie na Pradze. Jak sam wspomina: „Wychowałem się wśród ludzi nieskomplikowanych i surowych, w ponurych, okrutnych czasach, kiedy nie było mowy o chuchaniu i dmuchaniu na dziecko…”. Już w czasie wojny pomagał ojcu mechanikowi przewijać silniki elektryczne i w specjalnej maszynce produkować papierosy. W czasach głodu ulicznicy, do których sam również się zaliczał, podkradali ziemniaki wozakom. Ząbkowska, Markowska, bazar Różyckiego były jego szkołą życia, przeżycia i przetrwania. Przywiązany do tych odległych wspomnień wspiera dziś projekt odrestaurowania tych zaułków warszawskiej Pragi, które są dokumentami historii i jak twierdzi najmocniejszymi filarami tożsamości narodu. Po powstaniu warszawskim jego ojciec został wywieziony do Oświęcimia i więcej nie wrócił. W sytuacji stale narastających trudności w stolicy matka zdecydowała się na przeniesienie Wieśka do Bolkowa na Dolnym Śląsku. W miasteczku, nad którym góruje gotycki zamek księcia Bolka I i II, znajdowało się też liceum plastyczne. Młody Wiesiek w jego murach kontynuował dalszą edukację. Ciekawa historia zamku, jego detale architektoniczne pobudzały wyobraźnię i zainteresowanie młodych adeptów malarstwa i rysunku. W swoich pierwszych szkicach i pracach wykazał wiele talentu, spostrzegawczości i zdolności. Po dwóch latach szkołę plastyczną przeniesiono do Szczawna Zdroju. Tu zaczął uprawiać kilka dyscyplin sportowych. Najpierw boks, do którego szybko się jednak zniechęcił. Potem rozpoczął karierę futbolową w randze kapitana szkolnej drużyny. Odnosił też sukcesy w lekkiej atletyce. Z dużym powodzeniem występował jako konferansjer, również jako reżyser i autor tekstów, szkolnych zabaw i uroczystości. Liceum plastycznego nie ukończył, gdyż zamieniono je na technikum ceramiczne. W 1954 roku zdał z wyróżnieniem maturę z prawem przyjęcia bez egzaminu na każdą wyższą uczelnię. Rozpoczął studia na Akademii Górniczo – Hutniczej na Wydziale Ceramiki. W 1960 roku z wynikiem bardzo dobrym obronił pracę dyplomową na temat „Wpływ ZrO2 na mącenie szkliw ceramicznych” i uzyskał dyplom magistra inżyniera. Jako jednemu z najlepszych studentów proponowano mu podjęcie pracy naukowej z perspektywą szybkiego uzyskania doktoratu. Miał trochę szczęścia, gdyż uczęszczając do Ogniska Muzycznego poznał muzyczną rodzinę prof. Serafina, która się nim zaopiekowała. Zdobywa pierwsze nagrody na konkursach studenckich i młodych talentów. Relację z jego występu „Kurier Szczeciński” proroczo zatytułował „Czyżby przyszły Kiepura?”.

Opera
Tuż po studiach za namową szwagra 16 czerwca 1960 roku zadebiutował na scenie Opery Śląskiej w Bytomiu partią Muezina w Casanovie Ludomira Różyckiego. Jego debiut był właściwie poza sceną, gdyż osoba ta w ogóle nie występuje przed publicznością. Słychać tylko jej głos. Następnie otrzymuje trudną rolę sir Edwarda Ravenswooda w operze Gaetano Dionizettiego – Łucja z Lammermoor. Występuje też w krakowskim Teatrze Muzycznym, gdzie odnosi pierwszy sukces na Ogólnopolskim Festiwalu Oper i Baletów w Poznaniu. Od 1964 roku zaangażowany jest do Teatru Wielkiego w Warszawie. Po kilku już rolach na warszawskiej scenie otrzymuje pierwsze zaproszenia zagraniczne. Za zagranicą pojawiają się niezwykle dla niego pochlebne opinie. Zaproszenia i angaże nadchodzą z Berlina, potem z Monachium, z USA i Kanady. Występując w hamburskiej operze otrzymał znamienną radę od jednego ze swoich równie sławnych kolegów Tino Gobbiego; „.... staraj się iść do góry powoli, a do przodu – szybko. Iść do przodu to wzbogacać swój repertuar, swój warsztat, kulturę sceniczną. Iść do góry – to śpiewać za coraz wyższe honoraria, lecz jeśli w tej wspinaczce osunie ci się noga, nikt ci nie pomoże.” Wydaje się, że Wiesław Ochman pozostał wierny tej dobrej radzie w całej swojej dalszej karierze artystycznej. Na dłuższy czas związał się z operą hamburską. Jednocześnie występował gościnnie na wszystkich najważniejszych scenach świata. Był zapraszany na występy do nowojorskiej Metropolitan Opera Hous, do mediolańskiej La Scali, do Moskwy, Paryża, Rzymu, San Francisko i Chicago. Współpracował z najsłynniejszymi dyrygentami, aktorami i śpiewakami. Również wśród krajowej elity aktorów, muzyków, dyrygentów, i reżyserów jest jednym z najbardziej lubianych współpracowników, kolegów i przyjaciół. Nic dziwnego, że również jego uczniowie przepadają za swoim Mistrzem. Ostatnio występuje on na scenach wszystkich oper jako reżyser odnosząc podobne sukcesy jak za czasów kiedy rozbrzmiewał jego czysto brzmiący tenor w najtrudniejszych partiach solowych.

Malarz charytatywny
Od młodych lat Wiesław Ochman marzył aby zostać malarzem. Muzyka, śpiew sławnego i uznanego tenora wydaje się, że nie dawały mu tej satysfakcji, co cicha i spokojna praca malarza odtwarzającego barwy, uczucia i wrażenia plastyczne otaczającej go rzeczywistości. Podobnie jak w kształceniu swego operowego głosu, szczęśliwie spotkał na swojej malarskiej drodze profesora Czesława Rzepińskiego, który zaopiekował się zdolnym twórcą. Jego malarstwo można zaliczyć do realizmu połączonego z impresjonizmem, który cechuje fascynacja kwiatami, przyrodą, urodą barw i ich jednostkowym a zarazem zbiorowym pogodnym oddziaływaniem na widza i odbiorcę jego sztuki. Niezatarte tego rodzaju wrażenie wywierają takie obrazy jak: „Kwiaty dla przyjaciół”, „Słońce Van Gogha”, czy niezwykle urocze „Barwy ogrodu”. Pierwsze swoje dzieła zaprezentował dopiero w 1991 roku w Gdańsku, gdzie wystawę 47 płócien połączył z koncertem: tenor, śpiew i impresje malarskie. Następna wystawa składająca się z 31 obrazów nosiła nazwę Impresje malarskie i była już w pełni samodzielna, na której nic nie zaśpiewał, Wystawiał swoje obrazy we Wrocławiu, Lublinie, Krakowie i w wielu, wielu jeszcze innych miejscowościach. Z malarstwem i śpiewem Wiesława Ochmana związana jest też jego działalność charytatywna. Od ponad trzydziestu już lat nieustannie poświęca się tej nowej pasji. Poprowadził 12 aukcji sztuki polskiej w Nowym Jorku. Uzyskanymi funduszami wspiera w ten sposób śląskie szpitale, opery i zabytki. Niedawno tego rodzaju środki przekazał na wykup i odrestaurowanie Domu – Muzeum Adama Mickiewicza w Wilnie.

Doktor honoris causa
Rektor AGH prof. Antoni Tajduś otwierając uroczystość powiedział, że: „Wiesław Ochman, to od czasów Jana Kiepury pierwszy polski śpiewak – tenor, który zdobył światową sławę w pełnym tego słowa znaczeniu.” Końcowym akordem uroczystości był wykład nowego doktora honoris causa, który mówiąc o humanizmie inżyniera i artysty między innymi zacytował słowa Alberta Einsteina: „Nic naprawdę cennego nie bierze się z ambicji, czy też z samego poczucia obowiązku: to co cenne, rodzi się z miłości i poświęcenia dla innych ludzi i dla sfery ducha obiektywnego”. „To co cenne rodzi się z miłości i poświęcenia dla innych ludzi”.
Adam Maksymowicz

Wątki biograficzne opracowano na podstawie książki: Jerzy Skrobot – „Tonacje sławy. Ochman”. Promotor. Kraków. 2006.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Bardzo fajne

dziękuję za kolejną przyblizona mi sylewetkę niezwykłego człowieka

ukłony

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Adamie!

Jak zwykle smakowity tekst.

Niemniej wydaje mi się, że Bolko I i II, to byli dwaj książęta, a nie jeden, zaś profesora Czesława Rzepińskiego spotkał na swojej malarskiej, a nie muzycznej drodze…

Pozdrawiam


Szanowny Panie Adamie

Z dużą satysfakcją mogę dodac osobisty wątek do Panskiej noty. Otóż w latach 1962-66 chodziłem do tej samej Średniej szkołu Muzycznej w Krakowie co Wiesław Ochman, gdzie razem mieliśmy zajęcia w chórze oraz na zajęciach z tzw. fortepianiu dodatkowego (instrument uzupełniający).

Mimo, iż już wtedy jako jeden z nielicznych uczniów śpiewał partie w Operze Krakowskiej, był całkowicie normalnym i nader sympatycznym facetem, co u wielu artystów wcale nie jest takie zwyczajne.

Zresztą ta szkoła wypuściła wielu wybitnych muzyków, np. Antoniego Wita (w tym samy czasie co Ochmana), skrzypka – Krzysztofa Bruczkowskiego. Co ciekawe, wielu z nas grało wówczas jazz, co nie było szczególnie mile widziane (ale nie przez szkołę, lecz tzw. władze). Ratował nas wielki pedagog i wieloletni dyrektor prof. Weber. (Zorganizowal nawet klasę jazzu, w której uczyl m.in. Andrzej Dąbrowski i przedwojenny jeszcze propagator jazzu Lesław Lic.) Zresztą mawiało się, że chodzimy do szkoły Webera przy Warszawskiej, a nie średniej muzycznej.

Pozdrawiam serdecznie


Źle zrozumiano

Dziekuję za wpisy uzupełniajace naszą wiedze o tym niezwykle utalentowanym człowieku. Co do uwag, to oczywiscie, że Bolko i i Bolko II to dwaj różni ksiażęta, jednakże ze względów stylistycznych po jedynce rzymskiej dodałem dwójkę wskazując na dwie osoby, byc może jest to mało zrozumiałe nie mniej równiez praktykowane w podręcznikach historii. W rozdziale “Malarz charytatywny” wyraźnie napisałem “spotkał na swojej drodze malarskiej…” Skąd u Czytelnika w tym wypadku droga muzyczna, trudno zgadnąć ? Proszę o trochę uważniejsze czytanie tekstu.


Panie Adamie!

Zamek był księcia czy książąt?

Natomiast w zdaniu „Podobnie jak w kształceniu swego operowego głosu, szczęśliwie spotkał na swojej malarskiej drodze profesora Czesława Rzepińskiego,[…]” brakuje wskazania kogo spotkał na drodze kształcenia operowego głosu, bo inaczej wygląda jakby profesor Czesław Rzepiński zajmował się obiema aktywnościami.

Czytam powoli i staram się robić to uważnie.

Pozdrawiam


Zgoda

Tekst powinien być bardziej jednoznaczny i niepowodować róznych domysłów.
Postaram sie poprawić, choć niewiem czy mi się to uda, bo zbyt często piszę w pośpiechu, a to nie sprzyja jakości. Dziękuję za uwagi. Przy tego rodzaju skrótach myślowych liczę czasem na domyślność Czytelnika, od którego jednak nie można tego wymagać, bo autor jest dla Czytelnika, a nie odwrotnie. Jeszcze raz przepraszam za błędy i brak precyzji w moim pisaniu.
Pozdrawiam serdecznie


Panie Adamie!

To były drobne uwagi redakcyjne. Natomiast Tekst jako całość jest jak zwykle rewelacyjny.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość