Śląski spadek

Od ponad tysiąca lat trwa walka o przynależność Śląska do jednego z sąsiadujących z nim krajów. Z najstarszych zachowanych kronik i notatek wynika, że od VII wieku prawie do końca X wieku należał on do związanego z kulturą czeską państwa Wielkomorawskiego. Potem prawie na 4 wieki należał on do Polski, będąc nawet dzielnicą senioralną książąt panujących. W trudnej sytuacji odbudowy państwa po rozbiciu dzielnicowym król Kazimierz Wielki zrzekł się praw do tej dzielnicy na rzecz króla czeskiego i cesarza niemieckiego. W ten sposób kolejne cztery wieki znów był on pod wpływem politycznym i kulturalnym Czech. W tym czasie, wpływ swój na Śląsku zaznaczyli wiedeńscy Habsburgowie, którzy formalnie władali regionem do połowy XVIII wieku, kiedy teren ten zbrojnie zajęły Prusy. Naturalną koleją rzeczy państwo to po klęsce Francji pod koniec XIX wieku stało się częścią Rzeszy Niemieckiej, a na koniec III Rzeszy. Po drugiej wojnie światowej Śląsk prawie w całości przypadł Polsce. Ta telegraficzna notatka historyczna jest niezbędna do przypomnienia tradycji kulturowych i gospodarczych jakie na Śląsku zostawili nasi poprzednicy. Byli oni tutaj nie tylko z wyroków „historii” i przypadku, ale przede wszystkim z powodów niezwykłych bogactw naturalnych stanowiących surowcowe zaplecze każdego z tych państw. To wydobywane tu złoto, kamienie szlachetne a potem miedź, cynk, ołów, srebro i nikiel, a na koniec węgiel kamienny, a potem brunatny z szeroką gamą wszelkich surowców budowlanych, chemicznych, ceramicznych i uranu stanowił o walorach, dla których każdy z sąsiednich krajów pragną posiąść tę krainę słynącą z wszelkich bogactw naturalnych jakie tylko występują na Ziemi.

Czeska tradycja
Jak wynika z analizy historycznej najstarszych dokumentów pierwsi byli tu właśnie Czesi. Na początku X wieku opanowali oni gród Ślężan nad Odrą i na cześć panującego księcia Wratysława nazwali go Vratislavia. Słowiańska nazwa utrzymała się po dzień dzisiejszy w spolszczonej formie Wrocławia, który od tego czasu stał się stolicą Śląska. Potem dopiero po około czterech wiekach Śląsk znów wraca do Czech za panowania cesarza czesko – niemieckiego Karola IV. Rozpoczyna się złota epoka Luksemburgów w kulturze Śląska. Kraina ta staje się „perłą w czeskiej Koronie”. Za czeskich czasów powstaje kilkanaście mauzoleów Piastów Śląskich z najważniejszym zamkiem w Brzegu. Czeska tradycja utrwalona została też w wielu wspaniałych barokowych świątyniach śląskich jak np. również w Brzegu, gdzie Jan Kuben maluje sławne „barokowe niebo”. Ozdobne malarstwo ścienne osiąga tutaj najwyższy poziom w licznych malowidłach kościelnych, które podziwiać można przede wszystkim w krzeszowskim sanktuarium. Złotnictwo, wszelkie rzemiosło ręczne, a także sakralne jest również najwyższej próby. Dziś jakby o tym wszystkim wspomina się tylko w środowisku specjalistów, historyków i pasjonatów zajmujących się dziejami Śląska. Sami Czesi jak gdyby pogodzili się z losem, że nic tu po nich likwidując kolejno swoje konsulaty najpierw we Wrocławiu, a ostatnio również w Katowicach. Nic więc dziwnego, że czeska tradycja na Śląsku zamiera, jest zapominana i niepopularna.

Pruska militaryzacja
Osiemnastowieczni zdobywcy Śląska byli militarystami z krwi i kości. Śląsk starali się zamienić w twierdzę nie do zdobycia. Symbolem tej wojennej doktryny stały się wielkie fortyfikacje w Kłodzku i w Górach Sowich. Grube mury na wysokich wzniesieniach z armatnimi stanowiskami umożliwiającymi daleki ostrzał nieprzyjaciela wydawały się nie do zdobycia. Trzeba militarystom tym przyznać, że ich dzieło robi takie wrażenie również i dzisiaj, chociaż współczesna technika wojskowa obiekty tego typu utrzymuje tylko ze względów zabytkowych. Obiekty te bez większego trudu zdobył na początku XIX wieku genialny Napoleon Bonaparte wkraczając ze swoimi oddziałami na Śląsk. To co było możliwe kazał zburzyć. W ten sposób Wrocław został pozbawiony swoich murów obronnych. Mimo tych niszczycielskich działań Napoleona, twierdza Kłodzka odegrała jeszcze swoją rolę podczas pierwszej wojny światowej, jako jedno z najcięższych więzień i trudnych do zdobycia obiektów wojskowych. Liczne wokół niej kazamaty, bunkry i umocnienia, podziemne przejścia, tunele i nadal nie zbadane do końca labirynty są dziś atrakcją turystyczną tej miejscowości. Walory terenowe Sudetów wykorzystywali też dla celów militarnych Niemcy podczas drugiej wojny światowej. Ukryte w zagłębieniach stromych zalesionych zboczy fabryki broni, liczne tunele bite w najtwardszych skałach z powierzchni budzą zrozumiałe zainteresowanie wszelkiego rodzaju poszukiwaczy tajemniczych skarbów III Rzeszy. Śląsk był najbezpieczniejszym miejscem dla tego typu skrytek, gdyż nie docierały tu alianckie bombowce.

Niemiecka technika
Jej symbolem we Wrocławiu jest wiszący Most Grunwaldzki. Jest to jeden z najpiękniejszych mostów w Polsce. Wybudowany na początku XX wieku w stylu nawiązującym do monumentalnej sztuki egipskiej. Na dwóch wysokich pylonach zbudowanych z granitu strzelińskiego zawieszone są stalowe przęsła podtrzymujące konstrukcję jezdni. Pierwotnie nosił on nazwę Mostu Cesarskiego (Kaiserbrücke). W tym samym czasie powstaje kolejne dzieło niemieckiej techniki jakim jest Hala Stulecia (Jahrhundrethalle). Była to hala o największej ówcześnie rozpiętości konstrukcji żelbetowej, która do dziś budzi podziw dla jej twórców. Rok temu wpisana została na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. W założeniu miała ona pomieścić 10 tys. ludzi na różnego rodzaju imprezach masowych. Barokowy Uniwersytet Wrocławski, Ratusz i stary budynek Politechniki Wrocławskiej to dzieła architektury niemieckiej będące ozdobą miasta. Podobnie w pozostałych miejscowościach Śląskich niemiecka technika pozostawiła nam monumentalne budowle, liczne i dobrze utrzymane asfaltowe szosy i gęstą sieć linii kolejowych. Były one zelektryfikowane, lecz w wyniku sowieckiego rabunku całkowicie zniszczono wszystkie tego typu instalacje. To co jednak zostało jest również dziełem godnym podziwu ze względu na liczne mosty, tunele, dworce, bocznice, perony i rampy. Ich królem na Śląsku jest Dworzec Główny we Wrocławiu. Drugi tak ładny dworzec był tylko we Lwowie dziełem polskich inżynierów. Również wieś niemiecka była wyposażona we wszystkie ówczesne nowinki techniczne. Bydło miało wodę podawaną w automatycznych poidłach. Nawóz wywożono na pole na ogół kolejką linową. Gospodarstwa wszystkie były zelektryfikowane, z doprowadzonym gazem ziemnym i wodociągiem. Przez wieś biegła asfaltowa szosa i obok była stacja kolejowa. Ten standard techniczny budził podziw u polskich przybyszów na te ziemie, mimo wywołanej wojną nienawiści do Niemców. Nowe budynki na ogół posiadały już centralne ogrzewanie. Małe miasteczka, które uniknęły wojennej ruiny, były zadbane, czyste i przygotowane do swojej roli producenta wszelkich potrzebnych urządzeń. W każdym z nich było kilka zakładów produkcyjnych, fabryk, kopalń, i zakładów rzemieślniczych. Prawdziwymi tego rodzaju perełkami były w całości zachowane uzdrowiska Kotliny Kłodzkiej i Jeleniogórskiej.

Nie przyszedłem chwalić
Ktoś może pomyśleć, że nie mogę się nachwalić Niemców, którzy tyle krzywd wyrządzili Polsce i Polakom, a i dziś myślą o tym, jak odwrócić wyniki niekorzystnych dla siebie rozstrzygnięć, które zapadły pod koniec drugiej wojny światowej. Trzeba tu stwierdzić, że zastany stan materialny na Śląsku po odejściu stąd Niemców powinien być obiektywnie oceniany niezależnie od tego, kto kim był i kto co komu zrobił w czasie tej okrutnej wojny. To, że Niemcy byli zbrodniarzami, wcale nie oznacza, że nie możemy doceniać ich osiągnięć technicznych, szczególnie tych które tu zastaliśmy. To, że w czasach PRL niszczono niemieckie cmentarze, a nawet niektóre zabytki jest godne ubolewania, a nawet potępienia. Polska kultura zawsze szczyciła się poszanowaniem godności i zwyczajów nawet swoich śmiertelnych wrogów. Stąd nie może być akceptacji dla tego rodzaju działań. Jednocześnie utrwala się tylko jednostronny mit potępienia w stosunkach polsko – niemieckich wszystkiego, co było stworzone w PRL. Przypomnieć tu wypada, że za tych czasów powstały najlepsze dzieła analityczne i historyczne w Instytucie Zachodnim w Poznaniu dotyczące naszego niemieckiego sąsiada. Po 1989 roku, powstają tu już tylko analizy dotyczące aktualnych i przyszłych wydarzeń związanych na ogół z naszą wspólną przynależnością do UE. Takie dokumenty, jak akt kapitulacji Niemiec, umowy jałtańskie i poczdamskie są dla normalnego śmiertelnika niedostępne. Podobnie, jak i opracowania o niemieckich obozach koncentracyjnych, którymi jakoś polska historiografia przestała się w ogóle zajmować. Śląsk, jaki dostaliśmy w spadku po drugiej wojnie światowej ma więc oblicze zarówno wielkich tradycji naszych tutaj poprzedników, jak i wielkich zaniedbań, nad którymi warto i trzeba intensywnie pracować. Tu można tylko dodać, że tej pracowitości we własnym interesie moglibyśmy najlepiej nauczyć się.... od Niemców.
Adam Maksymowicz

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Autor

Wielkie dzięki za ten tekst.

I`m sexy motherfucker!


Czuję się Slązakiem

Nie górnośląskim hanysem, nie niemieckim wypędzonym, ale nowym Ślązakiem. czuję się także polskim patriotą. Widzę Śląsk związany z Polską i Polskę ze Śląskiem.

Poznałem Sląsk z różnych stron, mieszkając w różnych miejscowościach, doświadczając różnorodności tej krainy. Jako dziecko w Kotlinie Kłodzkiej miałem Czechosłowację tuż za górami. Odkrywałem stare poniemieckie szopy pełne skarbów. Poznałem też przemysłowy Górny Śląsk, mieszaninę hanysko-gorolską, z którą chodziłem do szkoły. Nie wiedząc kiedy nasiąkłem lokalnym dialektem i akcentem. Podziwiałem Wrocław, Świdnicę.
Czuję się Ślązakiem, bardzo związanym ze Śląskiem w jego terytorialnym historycznym znaczeniu. Każdy potrzebuje Małej-Ojczyzny. Czuję się Nowym Ślązakiem, gdyż korzenie zapuszczałem sam.
Dzięki za tekst


Ethidium Bromide

Ziemia jest piękna wszędzie. Piękniejsza tam, gdzie człowiekowi jest dobrze (...).

czyż to nie prawda :)

ja urodziłem się i do studiów mieszkałem na Mazowszu … teraz mieszkam na Lubelszczyźnie … chyba Cię rozumiem :)

“Jest taki stary rosyjski zwyczaj, żeby wyjść trzeba najpierw trochę posiedzieć”


re: Śląski spadek

Kotlina Kłodzka to perła Śląska, tak samo jak Kotlina Jeleniogórska. Zachęcony dobrym odbiorem tekstu czuję się zmobilizowany do następnych studiów na dziejami Śląska.


Ostatnio

Byłem dłużej na Śląsku 3 lata temu. We Wrocławiu, Dzierżoniowie, Srebrnej Górze, przejazdem w kilku miasteczkach.
O ile Wrocław żyje już “świeżym powietrzem” to prowincja w większości nadal zrujnowane, poniemieckie kamieniczki, często perełki upstrzone jakimiś płytkami łazienkowymi albo dobudowanymi chlewkami, po peerelowskie szare pudła bloków, zrujnowane nieczynne linie kolejowe i mały przemysł, ruiny geesów.
Tak samo zresztą jest na Mazurach czy Pomorzu.
To nie zarzut, tylko że teraz po 2 pokoleniach widać nadal różnicę cywilizacyjną i ile jest jeszcze do odrobienia.
A puenta Autora jak najbardziej mi odpowiada, uczmy się od lepszych.
Igła


Zrujnowane kamieniczki

Kapitał na ogół omija te śląskie miasteczka. Prywatnym nie starcza pieniędzy, bo niby skąd. Tak, wiele budynków, obiektów jest w stanie nie najlepszym. Są to ruiny budowlane, w których jednak na ogół się jeszcze mieszka, żyje i jakoś trwa, mimo fatalnego ich stanu. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że po wojnie były to nie tyle budowlane, co całkowite i rzeczywiste ruiny, wypalone ściany, całe centra miast zniszcone fizycznie do fundamentów. Tego obecnie już nie ma. Myślę jednak, że Śląsk stale ma przed sobą przyszłość gospodarczą i ekonomiczną, turystyczną i cywilizacyjną. Wczoraj byłem w Opolu, to całkiem inne miasto niż jeszcze 20 – 30 lat temu. Odbudowane, oświetlone, z dobra komunikacja autobusową i kolejową. Zadbane ulice, kamienice, budynki władz samorządowych i pąństwowych tchną całkiem nowoczesnym stylem odbudowy, rewaloryzacji i rekonstrukcji całego miasta, które niczym nie ustepuje swoim zachodnim partnerom.


Oglądałem

z bliska pionierskie lata Dolnego Śląska. Cyganów wraz z końmi i wozami taborowymi zasiedlających zabytkowe kamieniczki, które rychło ulegały pożarom. Rozkopywane ustawicznie chodniki dla załatania przebić w kablach energetycznych, moczonych opadową wodą nie odpływającą ustawicznie zatkaną kanalizacją burzową. Potem tylko z grubsza zakopywane.
I gazowe latarnie, urokliwe zaułki, pełen zachwycającej urody krajobraz.
Potem wolne rozpadanie sie tych cudeniek i zastępowanie ich chamską płytą. Ale ja wówczas już byłem w Krakowie. I tam oglądałem dewastację, mniej intensywną ale też wielce skuteczną. Na wakacje tylko na Śląsk wracając gorzkniałem.


Gorzkniałem

Jak chce się widzieć tylko to co niedobre, to sie to widzi. czy Stary nie dostrzegł chocby juz tylko piekna grzbietu Sudetów, czy nie dostrzegł piekna niebywałych zabytków śląskich, jak choćby szlak barokowy, od Lubiaża do Krzeszowa, nie mówiąc juz o zabytkach Świdnicy, Kłodzka, Legicy i Brzegu. Czy Stary jet juz tak strary, ze nie zauważył całej plejady najpiękniejszych uzdrowisk w Polsce, jak Polanica< Duszniki< Kudowa itp.itd. Doprawdy trzeba byc bardzo starym izgorzkniałym, aby tego nie widzieć.


Igło, Stary

powoli zmienia się u nas na lepsze:)

dawniej KriSzu


Szanowny Panie Podróżny

Ciekawym przyczynkiem do historii Śląska (głównie Dolnego) jest autobiografia Jana Koplowitza “Bohemia, mein Schicksal”. Niestety nie wyszła po polsku, chociaź na jednym z jej wątków nakręcono serial z Kaliną Jędrusik w roli głównej, bodaj pod tytułem “Hotel Polan i jego goście”.

Innym moga byc nieliczne artykuły, jakie ukazały się w prasie na początko lat 80-tych XX w., a opisujące, przez kogo i dlaczego zostały zniszczone niektóre dolnośląskie miasteczka pod koniec II wojny światowej.

Pozdrawiam serdecznie


Subskrybuj zawartość