Jutro bal. Premiera nie będzie. Będą ci, których Prezydent zaprosił. Z wyjątkiem pewnej liczby tych, którzy z zaproszenia nie skorzystają. I tych, których nie zaproszono, bo się na liście zaproszonych rzekomo znaleźć nie powinni. Jak słychać, także nie wszyscy artyści, którym zaproponowano udział w występach uświetniających uroczystość, przyjęli propozycję. Znowu jesteśmy podzieleni. Na lepszych i gorszych. Według osobistych kryteriów, dosyć dla ogółu niejasnych.
Pojawią się zagraniczni dostojnicy. W niemałej liczbie. Nietrudno sobie wyobrazić dialog:
- A gdzie pan Wałęsa? Chciałam bardzo poznać człowieka, który komunizm obalił.
- Pan Wałęsa, łaskawa pani, nie obalił komunizmu. My go teraz obalamy. Pozwoli pani, pan prezydent Kwaśniewski.
Odczuwam dyskomfort pisząc te słowa. Miałem krewnych, nauczycieli, którzy jako dorośli przeżyli czas rozbrajania zaborców. I potrafili o nim opowiadać. W czasie pierwszej “Solidarności” odczuwało się atmosferę, która do tamtej mogła być zbliżona. Wspólną radość. Znowu zaczynaliśmy o sobie stanowić. I okazuje się, że nie wszyscy podobno do tej radości mamy prawo. Są tacy, którzy go rzekomo nie mają. Są inni, którzy muszą z niego zrezygnować w geście solidarności z tymi pierwszymi.
Bo, podobnie jak za czasów obalonej, czy obalanej właśnie komuny jesteśmy lepsi i gorsi. Znowu mamy prawo do stania bliżej i dalej od “pierwszego”. Trybuna ma ograniczoną pojemność.
W ślad za tym idą kłótnie. Powodem są rzeczy małe, oczywiste i dlatego właśnie budzą tak silne emocje. Bo wykłócanie się o drobiazgi jest właśnie powodem największej liczby rodzinnych na przykład dramatów. Przede wszystkim przeżywanych przez dzieci, najmniej świadomych istoty niepojętych dla nich sporów. Szczęśliwie w społeczeństwie nie o dzieci chodzi. Tam ludzie, którzy nie są w stanie lub nie chcą w spory wchodzić, zwyczajnie się odwracają. Udają się na wewnętrzną emigrację. Jak za komuny.
Bo rzeczywiście trudno w zawieranych właśnie, a i w przeszłości, politycznych sojuszach znaleźć konsekwencję. Ale jedno wydaje się jasne. Jeżeli się nawet nie jest tam gdzie ZOMO, to przeciągnąwszy zomowców na swoją stronę, pozostawia się na ich miejscu pałowanych. Rzeczywiście, godnych politowania.
I o nich też by może wypadało pomyśleć.
komentarze
nie bal
tylko gala! :)
Docent Stopczyk -- 10.11.2008 - 11:58
Panie Stary
Dla mnie taką samą żenadą jest niezaproszenie Wałęsy, kiedy zaprasza się Kwaśniewskiego, jak i nieprzyjęcie zaproszenia przez Tuska.
Banda durnych dzieciaków, proszę Pana.
Kazik -- 10.11.2008 - 12:55Docencie
Racja. Ale bal się lepiej z operetką układa. A tez był wymieniany.
Stary -- 10.11.2008 - 13:13Kazik
Masz do pewnego stopnia rację. Do gry trzeba obu stron. I Tusk mógłby ją, przychodząc, Kaczyńskiemu łatwo zepsuć.
Chociaż, ja bym na jego miejscu też nie poszedł. Zasady, to zasady.
Stary -- 10.11.2008 - 13:15Panie Stary
Nie zgodzę się z Panem. Ta gala nie jest prywatką Lecha Kaczyńskiego tylko oficjalną galą wydawaną przez Prezydenta Kaczyńskiego.
A pan Tusk nie jest tylko Tuskiem. Jest Premierem Tuskiem.
Taka mała różnica.
Kazik -- 10.11.2008 - 13:29A Tusk nie przyjął zaproszenia?
Błąd, moim zdaniem.
Powinien pójść, zresztą ja na jego miejscu miałbym satysfakcję idą, choćby smaym swym pojawieniem się pisowców wkurzając:)
A zdanie o Wałęsie i Kwaśniewskim udane i trafne.
pzdr
grześ -- 10.11.2008 - 13:35cała ta sprawa
to jeszcze jeden dowód na to, że o prestiżu Polski, jej odbioru na świecie decydują osobiste urazy, fobie, kompleksy itd. Nasi politycy nie potrafią myśleć kategoriami interesu państwa. Smutne to.
AnnPol -- 10.11.2008 - 13:40Grześ
Ano nie przyjął. I trudno dość tu zarówno Kazikowi jak i Tobie nie przyznać racji.
Chociaż, ja to jednak rozumiem. Branie udziału w dezawuowaniu Wałęsy jest dość ambarasujące. Kwaśniewskiemu przystoi ale Tuskowi, nie bardzo.
Stary -- 10.11.2008 - 14:18AnnPol
Masz całkowitą rację. Emocje i osobiste urazy nie przystoją osobom publicznym. Nie po to ich stanowiono aby zadośćuczynienie dawali swoim kompleksom. Takie rzeczy psują obyczaj.
Stary -- 10.11.2008 - 14:20Tusku nie poszedł,
bo gadałby sobie z Merkelową po niemiecku a pan prezydent podszedłby i nichtfersztejen. Może też juz nie chciał być poklepyway po europejsku…
Niezaproszenie prezydenta Wałęsy to chamstwo żoliborskie do kwadratu, ale czego się spodziewać po takiej kindersztubie!
jotesz -- 11.11.2008 - 19:32Jotesz
Niezaproszenie Wałęsy można różnie oceniać. Ale pozbycie się na ochotnika okazji do takiej promocji, to błąd. A Talleyrand słusznie to …
Stary -- 12.11.2008 - 11:35