W pierwszym odcinku było trochę zabawnie, troche poważnie, dlaczego warto się uczyć języka niemieckiego.
Dziś będzie jak się uczyć.
Pierwsza rzecz to motywacja, bez tego trudno i tu jest największy problem z nauką w szkole, a dokładniej z nauczeniem kogoś.
No bo ucznia trudno zmotywować, bo przecież nie zmotywujemy go gadaniem” Jak pojedziesz (kiedyś za 5 lat może) do Niemiec, to będziesz umiał zamówić bilet i se zrobić zakupy” itd
Takie motywowanie jest mało skuteczne, a nauczycielom się ono zdarza.
Oczywiście najlepiej gdy mamy do czynienia z uczniem, który chce się uczyć i motywować go nie trza zbyt (a są tacy).
Więc jak kogoś zmotywować, gdy on sam nie widzi sensu swej nauki?
Szczerze mówiąc jest to trudne, czasem niemozliwe i dlatego efekty nawet po kilku latach nauki w szkole są często właściwie zerowe (ja tak miałem z rosyjskim, którego uczyłem się 7 lat, nie umiem nic)
Ale omińmy temat motywacji, bo to nie tekst o szkole a bardziej poradnik dla samouuków:)
Pierwsza ważna rzecz, jesli się kiedyś uczylismy języka, od razu mamy łatwiej, więc jak ktoś nawet 20 lat temu uczył się niemieckiego, łatwiej mu sobie odświeżyć niż uczyć się od nowa, więc jeżeli ktoś nie ma wstrętu do języka któregoś kiedyś się uczył, to lepiej odświeżać niz uczyć się zupełnie nowego.
Kolejna rzecz, która naukę języka nam ułatwia, znajomość już jednego języka obcego, najlepiej z tej samej grupy (więc w przypadku nauki niemieckiego znajomość innego języka germańskiego)
Acz tu zachodzi też sprawa tak zwanej interferencji (czyli wpływu jednego języka i przenoszenie jemu przynależnych konstrukcji do tego uczonego), tak to jest, że jeżeli ja np. uczę się języka angielskiego, to językiem, który mi w tej nauce bruździ jest nie polski a niemiecki.
Ale by Państwa nie straszyć na początku, poza interferencją, trzeba sobie uświadomić, że nie ma czegos takiego jak obcy język:)
Przynajmniej żadne język europejski (wyłączam z tej grupy baskijski i ugrofińskie) nie jest nam obcy, bo raz, to wszystko języki indoeuropejskie są a konkretniej większość należy do trzech wielkich grup: romańskich, słowiańskich i germańskich, dwa, mamy mnóstwo słów z greki i łaciny, które nam znajome są, trzy, mamy dużo słów z angielskiego, które de facto istnieją właściwie już w każdym języku i są często używane.
Mówiąc bardziej naukowo, internacjonalizmów ci u nas (i u nich, znaczy w innych językach) dostatek. I to ułatwia zycie, to pozwala zobaczyć (a nauczycielowi pokazać), że ten obcy język wcale taki obcy nie jest. I tym samym jest to jakaś zachęta na początek.
Oczywiście w nauce języka poza interferencją gramatyczną, w sprawach wymowy itd, mamy też problem w zakresie leksyki.
No bo tu nam się pojawiają tak zwane “false friends” lub “Falsche Freunde” (często jeszcze dodaje się, że to fałszywi przyjaciele tłumacza są, acz jasnym jest, że i każdego ucznia) i sie pojawia problem tu nam, bo np. Niemiec uczący się polskiego mówi że jest kawalerem (czyli w jego mniemaniu dżentelmenem), a Polak w pierwszej chwili (jeśli brak kontekstu) może pomyśleć, że chodzi o stan cywilny.
Znaczy na fałszywych przyjaciół uważać trza i życie oni utrudniają, komunikację zaburzają i nieporozumienia komunikacyjne wywołać mogą.
Okej, więc wiemy już, że nie ma powodów obcości się bac, uważać zaś trzeba nie na tych, co obco, ale raczej na tych, co swojo wyglądają.
Czyli nieufnym być trzeba.
To jest ważne w uczeniu się (w tłumaczeniu też), nie należy zbyt ufać swoim możliwościom i sprawdzać trza dużo.
Co dalej?
Dalej warto uświadomić sobie, że cudownych metod na nauczenie się języka nie ma, nie ma cudownych nauczycieli, nie ma cudownych książek, nie ma cudownych poradników.
Książki, które nam obiecują, że w 4 tygodnie my się niemieckiego nauczymy, to moga nas nauczyć się przedstawić i powiedzieć kilka zdan o sobie, nie języka.
Oczywiście piszę banały, ale warto sobie to uświadomić.
Czy każdy może się nauczyć języka czy trzeba mieć jakieś specjalne predyspozycje?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie,acz nie ma co ukrywać, że są osoby, którym nauka przychodzi łatwiej i takie, którym trudniej.
Trudniej jest chocby osobom, które maja lęk przed wypowiadaniem się i milczą, trudniej się nauczyć dyslektykom(acz ci moga nauczyć się świetnie mieszkając np. za granicą i rozmawiając i gadając w tymże języku, będą zaś mieć problem z pisaniem choćby)
Osoba, która chce nauczyć się języka musi mieć jak już wiemy motywację, musi byc także systematyczna i pracowita.
(Tu jest czesty problem osób, które mają naturalny talent, są zdolne, ale systematyczną pracę olewają i mogliby osiągać lepsze efekty, gdyby się przyłożyły, no ale nie można mieć wszystkiego)
Systematyczność, na czym polega to?
Choćby na tym, że bardziej efektywna jest nauka codzienna pól godziny (czy nawet 15 minut) niż raz w tygodniu czy dwa po 2 godziny (o potrzebnej liczbie godzin do nauki języka będzie w odsłonie poradnika następnej.
Systematycznośc polegać też musi na ciągłym powtarzaniu, niestety nauka języka to przeważnie powtarzanie, czesto nudne, nigdy nie jest tak, że jak opanowaliśmy jedną partię materiału możemy sobie przejść do nastepnej i tę pierwszą zapomnieć. No way:)
Poza systematycznością podstawą jest też otaczanie się tym językiem.
Bez przerwy.
Czytanie, słuchanie, pisanie i gadanie.
Nawet do siebie jak nie ma z kim.
TV,radio, Internet, gazety,książki, pisanie listów, e-maili, rozmowy, wszystko co się da.
A i nie warto robic przerw, z tego względu językowcy nie powinni mieć wakacji:) (jak tu wpadnie jaki nauczyciel języka to mnie zlinczuje), uczący się też nie za bardzo, bo przez 2 czy 3 miesiące jak się samemu nie dokształca człowiek, dużo się zapomina.A wiadomo jak jest z samodokształcaniem się , szczególnie u osób leniwych i nie potrafiących się zmotywować (to jak autor tego felietonu)
I w tym momemncie musimy przerwać, bo Grześ musi się zbierać do pracy niedługo, a do opisania jest jeszcze mnóstwo rzeczy.
Jak się uda, wieczorem część kolejna, jak nie, to wkrótce.
CDN
komentarze
Grzesiu
Mój mózg w czasach licealnych został skutecznie wyprany językami.
Łacina, francuski w zakresie rozszerzonym, co się przekładało na sześć godzin tygodniowo i włoski, który moja klasa miała zamiast rosyjskiego. Włoskiego mieliśmy normalną ilość godzin, czyli dwie tygodniowo.
Rozumiesz więc, że francuski pędził niczym struś, a włoski ledwie dysząc starał się go dogonić.
Trzeba jednak przyznać, że przy galopującym francuskim, włoski był dziecinną igraszką. To prosty język jest i bez udziwnień.
Z tych czasów mam wdrukowane do dzisiaj fragmenty tekstów rozmaitych…
Z łaciny, to do dzisiaj powiem używając heksametru Aurea prima sata est aetas…
Z włoskiego początek pierwszej czytanki, z książki L’italiano per tutti “sono liberi questi posti?”.
Francuski to była sama poezja, dzięki naszej nauczycielce, która była w swojej makabrycznej nieznośności cudowna po prostu (są więc cudowni nauczyciele).
Kiedy wyglądaliśmy z klasy, już po dzwonku na lekcję, z nadzieją, że może jednak dzisiaj jej nie ma i nas na tym przyłapała, tonem czarownicy z błąkającym się straszliwym uśmiechem mamrotała j’arrive, j’arrive . :))
Przez pół życia moja Mama, próbowała mnie prośbą i groźbą zmusić do uczenia się angielskiego, do którego mam organiczną niechęć. Zaczynałam ileś razy i rezygnowałam kiedy szło mi zbyt łatwo i nachodziły mnie mdłości.
Efekt dzisiaj jest taki, że najlepiej mówię po angielsku. Ot, jakiś kolejny paradoks życia.
Natomiast w wymowie niektórych słów, zawsze pierwszy rzuca mi się francuski.
Dla na przykładu: impossible.
Drugi na przykład to tytuł pierwszego Bonda z Craigiem. Dla mnie to casino zawsze będzie rłajal i koniec.
Mam takie spostrzeżenie, ale nie wiem na ile trafne, że osoby z dobrym słuchem muzycznym szybciej i łatwiej uczą się języków.
Gretchen -- 11.09.2009 - 12:48Gdyby nie te der die das -to bybyly Niemce z nas
Szanowny Panie Grzesiu,
ciesze sie ze Pan otworzyl taki interesujacy watek, ale jak widac nieuctwo, wstyd, tumiwisizm -jest jakby domena leniwych Polakow. Poruszyl Pan cenne uwagi, ale wlasciwie to np. dla tych z Blogmedia24.pl to czarna magia. Jezeli Polacy czytaja pol ksiazki na rok, trudno bedzie rozgrzac do czerwonosci -polska mysl intelektualna, boz cokolwiek niewladna we swoim patriotycznym belkocie, a coz dopiero w tym, ktorym na dzien dobry Jaro podaje noge, czy zna ze spluwaczek na peronie we frankfurcie.
Ja sobie tak mysle, leni do nauki jezyka moze zmusic tylko KONIECZNOSC, poniewaz taka nie zachodzi, trudno liczyc na poruszenie ospalych i z nautry ociazalych do jakiegos wiekszego wysilku umyslowego.
Blokada polska jest wszedzie obawiany wstyd – mysla ze jak sie nawzajem wysmiewaja z siebie w kraju, takoz jest i za granica. Jezeli juz zapisuja sie na jakis kurs jezyka -chca byc perfekcyjni, nawet jak autochtony -beda starac sie rozmawiac i pisac w 2 czy 3 czasie perfekt – skladni na wymarciu i praktycznie nie majacego zastosowania w mowie, czy pis -owinii -mowy “potocznej”. Polacy leniwi purysci -beda sie wysmiewac nawzajem z kazdego zle postawionego przecinka, czy odmiany przypadku – ten sposob zachowania jakzesz podkreslil Wodz Polski – 160 cm w kapeluszu, gdy Tusk spelnlal swoj obowiazek witajac w angielszczznie gosci.
Zostal natychmiast skarcony smichem i emocjonalnymi gestami, przez facia, ktory w zadnym jezyku ani me,ani be -czy to nie typowo polskie ?
Tymczasem zycie jest cakiem inne i stawia inne wymagania -aby poznac jezyk nalezy go porostu uzywac, obojetnie jak ale starac sie mowic,pisac,czytac i myslec w owym jezyku, pomaga czytanie prasy w necie,sluchanie obcojezycznej telewizji. Kurys jezykowe NIC nie daja -ucza jezyka literackiego, a gdy facio zacznie juz z tym habe werden gehabt – przecietny Niemiec patrzy na niego jak na wariata.
Nauka niemieckiego w Polsce -to sztuka dla sztuki,jezyka literackiego,balastu grmatyki nie do przebicia -tak ze facio, aby cos zamowic u rzeznika,zanim posklada w glowie regulki,przypadki,do tego dopasuje odpowiednia mimike, moweraki i nog – to moze tak wyjsc ze go wypchna z kolejki -nie Niemcy ci sa nadzwyczaj pomocni i kulturalni, ale np. Polacy swym smiechem i parskaniem.
I powiedzmy sobie szczerze – niejedn Niemiec, gdy pisze cus do urzedu, pismo ma malo wspolnego z poprawnoscia pisownii, a znajomosc niemieckiego na Bawarii to temat osobny na inna notke.
W kazdym razie temat fajny und ich bin schon sehr gespannt, wie es weiter gehen wird;-))))))))))))))))
Mit freundlichen Grüssen
wasylzly -- 11.09.2009 - 16:36-wz
Gre
to w sumie mogłaś na romanistykę iść:)
To co piszesz o ammie i angielskim, kojarzy mi się z ciekawym fargmentem z autobiografi Eliasa Canettiego (zresztą polecam ten cykl autobiograficzny jego), jak matka go uczyła niemieckiego:)
Była to dla niego trauma, ale wyszło, że niemiecki znał świetnie i nawet stał się językiem, w którym Canetii pisał. Choc jego język ojczysty to było ladino, a od 1938 mieszkał aż do lat 70-tych w Wielkiej Brytanii.
Co do ostatniego zdania, tak, bardzo prawdopodobne, akcent, intonacja, wymowa, to wszystko łątwiej im przychodzi.
grześ -- 11.09.2009 - 21:37(Ja akurat w tym cienias jestem)
Oj, wsaylu, namotałeś i zamieszanie w twoim komentarzyu, że hej,
acz kilka rzeczy trafnych, np. że gadac trza, błędy są naturalne, wyśmiewanie się z prób gadania kogoś w obcym języku (nawet jak to Tusk) słabe jest itd
Co do kursów językowych, tu różnie bywa.
Napisze o tym wkrótce, szczególnie o kwestii native speakerów
Znajomość niemieckiego w Bawarii jest bardzo dobra, tylko że to jest odmiana niemieckiego zwana “bayrisch” i de facto od Hochdeutscha się ona troche rózni.
O, dobrze że mi przypomniałeś, może zahacze o kwestię dialektów w sumie kiedyś:)
grześ -- 11.09.2009 - 21:41Przepraszam,ze przepraszam
czy istnieja np.taka forma.
“Ich habe es machen werden sollen gehabt “?”
za krotkka odpowiedz bede wdzeiczny.
-wz
wasylzly -- 11.09.2009 - 21:55Wasylu, ja nie kojarzę,
znaczy nie wwiem, co by to miało znaczyć, choć każd esłowo oddzielnie jest banalne, ale konstrukcja dziwczna.
Najbardziej dziwaczne (i prawie nieużywane) konstrukcje w niemieckim to Futur II, jeśli chodzi o czas, brzmi to tak:
np.
Ich werde gemacht haben
Jakby dołożyc jeszcze modalny alo zrobic passiv z modalnym w zdaniu podrzednym, to wyjdzie potworek, ale też nie taki, jak ty napisałeś.
pzdr
grześ -- 11.09.2009 - 22:18Panie Grzesiu!
Cała zabawa polega na tym, że z nauką języków jest tak jak ze wszystkim. Nie ma jednego dobrego sposobu. To co jest świetne dla Pana, nie musi być świetne dla mnie.
Co do nauki gramatyki, to jest to zbędne obciążenie. Szczególnie, że często formułowane przez naukowców zasady nie mają niczego wspólnego z rzeczywistością języka.
Myślałem, że jako znawca problemów z językiem „obcym”, wpadnie Pan na to, że jest różnica pomiędzy pojęciem i słowem. Stąd, gdy mnie uczniowie pytają o znaczenie jakiegoś słowa, to mówię: „W tym kontekście, to słowo znaczy…”.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 13.09.2009 - 19:06+
Cała zabawa polega na tym, że z nauką języków jest tak jak ze wszystkim. Nie ma jednego dobrego sposobu. To co jest świetne dla Pana, nie musi być świetne dla mnie.
100 proc zgody, piszę o tym w każdym odcinku:)
Co do nauki gramatyki, to jest to zbędne obciążenie. Szczególnie, że często formułowane przez naukowców zasady nie mają niczego wspólnego z rzeczywistością języka.
I tak i nie.
Jeżeli nauka gramatyki nie ma przełożenia na praktykowanie w tym języku (pisanie, mówienie itd), to nie ma sensu.
jeżeli jest odpowiednio i umiejętnie powiązana,to ma.
iMyślałem, że jako znawca problemów z językiem „obcym”, wpadnie Pan na to, że jest różnica pomiędzy pojęciem i słowem. Stąd, gdy mnie uczniowie pytają o znaczenie jakiegoś słowa, to mówię: „W tym kontekście, to słowo znaczy…”.
Trafia pan w sedno, aż się sobie dziwię, że o tym nie napisałem.
Tu jest kolejny problem, szczególnie dla początkujących.
Znaczy nie uczenia się słów w kontekstach, tylko hasłowo, że to znaczy to, (a np. brak wiedzy jaką rejestr stylistyczny ma to słowo, czy jest potoczne, oficjalne itd)
Wielu uczniów też nie umie sie posługiwać słownikiem (zresztą wiele słowników jest nie do końca dobrz eopracowanych) i np. biora pierwsze znaczenie słowa i piszą je, nie sprawdzając czy w tym kontekście czy w tej kolokacji (stały związek wyrazów) moż eono się znaleźć.
Dziękuję za uzupełnienie
Pozdrawiam.
grześ -- 13.09.2009 - 19:41Panie Grzesiu!
To nie jest uzupełnienie. To jest moja koncepcja nauki języka. Zero gramatyki i nauka wyrażeń czy pojęć a nie słówek.
Mam dla Pana na szybko dwie zagadki:
Proszę podać znaczenie słówek angielskich:
on, in, cup, mug.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 15.06.2012 - 13:31Panie Jerzy,
zgadzam się z koncepcją:), a właściwie zgadzma się z jej drugą częścią.
Co do zagadek, niestety mój angielski jest słaby, ale spróbuję:)
(acz oczywiście podejrzewam, że znaczen one moga mieć mnóstwo lub kilka)
on -na, po,
grześ -- 13.09.2009 - 20:30in- w, (ale pewnie nie tylko)
cup -filiżanka(?)
mug- nie znam tego słowa
Panie Grzesiu!
Trick polega na tym, że „on a bus” znaczy „w autobusie”, zaś „in a picture” to „na obrazku”. „Cup” to zazwyczaj filiżanka, zaś „mug” to kubek. Niemniej w Warsie podają Panu herbatę w kubeczku jednorazowym, czyli „cup”. To jest właśnie problem, o jakim mówię. Słowo nie ma znaczeń. Słowo jest symbolem pojęcia kryjącego znaczenie. Znajomość języka, to znajomość tych znaczeń ukrytych, a nie reguł opisujących je w sposób formalny.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 14.09.2009 - 05:51re: Jak się uczyć języka nie tylko niemieckiego - poradnika moje
o wlasnie Pan Jerzy ladnie to ujal – roznice miedzy znajomscia jezyka, fatyczna praktyka. Wlasnie kazdy szanujacy sie student na zachodzie odbywa podczas studiow -obowiazkowy semestr zagraniczny, potem 6 miesieczna zagraniczna praktyke zawodowa – najczesciej anglojezyczny,o ile pochodzi z germanskigo kregu kulturowego. O ile jezyk angielski w tym kregu jest prawie druga muttersprache -ludzie swiadomi – jada na 6/12 miesiecy do kraju gdzie te umiejetnosci moga szifowac na codzien,w sklepie, na campusie,na uczelni.
Wracaja do krajow pochodzenia z praktyczna pewnoscia poslugiwania sie jezykiem w wort und schrift. Czy w Polsce, ktos moze sobie pozwolic na semestr zagraniczny w usa ? w australii ? Ale przeciez jest blizej do Szwecji, czy filandii. Blad nauczanie lezy w zubozeniu calego systemu nauczania w kraju, ktory jest uzalezniony od poziomu lektorow -ci ktorzy wyjerzdzaja do krajow jezykow,ktore nauczaja li tylko na urlop -oczywiscie nie zapewniaja zadnej kompetentnej obslugi potencjalnych odbiorcow uslugi. To mechanizm i rutyna tzw.humanistow, gdy np.tacy ludzie ja ja z tytulem inzynierskim zachodniej uczelnii – stawiaja wymagania takie jakie stawia dzsiejsze szybkie zycie -schnell, effektiv, perfekt.
Grüss Gott
wasylzly -- 14.09.2009 - 22:09-wz
Wasyluzły,
większość osób studiujących filologię (i to nie tylko tych z dużych miast i ośrodków akademickich) wyjeżdża za granicę i na stypendia (mięsięczne, 3-miesięczne, semestralne) czy jako au-pair czy do pracy w wakacje.
Nie jest to niczym nadzwyczajnym więc.
grześ -- 14.09.2009 - 22:22Szybka nauka niemieckiego
Polecam ten bezpłatny kurs internetowy języka niemieckiego. To taki niemiecki w pigułce – trochę ważnego słownictwa, podstawy gramatyki i co najważniejsze – porady, jak tanio dojechać do Austrii i jak się szybko uczyć niemieckiego w codziennych sytuacjach (np. słuchając radio internetowe, korzystając z materiałów dostępnych w sieci) http://porteuropa.eu/portal/nauka-jezykow/3892-bezplatny-internetowy-kur...
vovk -- 15.06.2012 - 11:03a dziękuje za polecenie
pozdrawiam.
grześ -- 30.07.2012 - 10:16