Życie & Śmierć w internecie, na przykładzie Kataryny i nie tylko, czyli o końcu tradycyjnego blogowania

Gorzkie Igły, netowe żale ( bo gorycz jest mi słusznie zarzucana ).

Moim zdaniem tradycyjne blogowanie poniosło porażkę. Umarło a gwoździem do trumny jest debilna jazda synusia mało udanego polityka po Katarynie, która rozważa ujawnienie się w celu obrony.

To jest ta gra, ktorą wielu blogerów podjęło na warunkach mainstrimu i poległo.
Choć trupi odór ( nad blogosferą ) rozniósł się już wcześniej.

Dla każdego uważnego czytelnika od wielu miesięcy jest wiadomym, że Mireks może opisywać tylko swoje antykaczystowskie fobie, RRK wyznawać miłość Janowi Marii, niedostrzegając, że jest tylko gorszą połową ogłupiałej, jego własnej żony, Maryla może tylko tworzyć kolejne volkslisty Prawdziwych Polaków, a Grześ być netową odmianą pieprzącego o północy w Trojce ( nomen omen ) Kaczyńskiego, z troska relacjonującego życiowe bzdury i muzyczne osiągi jakiegoś rockmana.

Wiadomo też o czym napisze obolały lewicowo Nameste, ogłupiały wyznawca jaskiniowego liberalizmu Wyrus ( obaj wsparci cytatami z książek i autorów, których nikt w zasadzie nie zna, poza wyznawcami ) albo ile razy swoją siostrę wyśle do burdelu Nicpoń.
Za lewackie odchylenie.

W tę samą ścieżkę zdarzeń wpisuje się mój ulubiony Jareccczak ze swoim, politycznym kabaretem absurdu.
I ja też.

To wszystko stało się jałowe, bo towarzyszyły temu kolejne napierdalanki popłuczyn kolejnych blogerów/oneciarzy na salonie24, gdzie było wiadome, przed pójściem do kiosku po gazety, co gdzie ktoś napisał i jaki niewydarzony Palikot, Rokitowa, Niesiołowski, gdzie i kiedy puścił medialnego bąka.

To nawet już nie tyle przestało być nudne, to stało się zaprzeczeniem nie tylko własnej ale i czytelników inteligencji. Pisanie i czytanie w tej manierze.

Ot debata publiczna została sprowadzona przez zmanipulowane media, typu TVN24 ( wybitne kurwiszcze ) lub mesjanizm GW do wzajemnych połajanek oraz komentowaniu na poziomie cyckow Dody a potem rozlała się po internecie.

Usiłowaliśmy z Sergiuszemi i Jarecczakiem spróbować czego innego.
Zbudować miejsce, gdzie ludzie, ukryci pod nickami będą pisali i rozmawiali o sprawach ważnych społecznie, dla dobra wspólnego.

Nie wyszło.
Bo Yayco, Refernt Bulzacki, jak by zechcieli to mogliby napisać nam niejedną ustawę lub konstytucję, wielu z obecnych tu komentatorów mogłoby się objawić jako specjaliści od rynku paliw, bankowości, giełdy, finansów, historii etc,etc..

Też nie wyszło.
Bo to jest ich zawód, to są ich pieniądze, z tego żyją.
Uznali, że nie warto, nie mają partnerów, nie będą się wychylać.
To jest dla mnie jasne.

I to potwierdza moją tezę, oni ( i ja ) szli do netu z pewnym idealistycznym nastawieniem.
Zderzyli się z twardą rzeczywistością.
Często ujawnili się prywatnie.
Przestraszyli się tego.
Są zwykłymi ludxmi, którzy zdradzili swoją prywatność.
Nicpoń, Referent, Xsiężna, Jarecki, Sergiusz, Roleks, Jacek Ka, Magia, Gretchen, Odys, Griszeq to sa zwykli ludzie.
To nie są robokopy, sexbomby, batmani.
Ot po prostu..

Teraz dobierają się do Kataryny.
Jeżeli okaże się, że jest ona tym za kogo się podaje, ot zwykłą babką, która potrafi czytać i analizować wiadomości prasowe a, być może, na przykład, pracującą w kancelarii Sejmu, po pięćdziesiątce, przysadziastą i bez makijażu, jako sekretarka jakiegoś idioty o nazwisku np Niesiołowski, kładącą mu gazety na biurku, które ona potrafi przeczytać a ten pacan nie, a nie atrakcyjną trzydziestką na szpilkach z agencji PR, kształtującą oblicze jakiej, międzynarodowej korporacji, tym samym zostanie zdobyty ostatni bastion tradycyjnego blogowania.

Umrze ostatnia tajemnica.
Tajemnica, skąd ONA wie?
A wie z popularnej prasy, stosując biały wywiad, który dostarcza 95% informacji każdemu zdolnemu analitykowi, reszta to wiadomości tajne oraz interpretacje.

I teraz.

Blogosfera aby się odnowić potrzebuje spektakularnego upadku.
Czy będzie nim obnażenie się Kataryny?

Czas wymyślić coś innego.
To dla mnie jasne.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

re: Życie & Śmierć w internecie, na przykładzie Kataryny i nie

i co mam napisać, że zgoda, że nie mam nic do dodania? Nie mam i nie cieszy mnie to.

Może po prostu oczekiwania wobec “blogosfery” były zbyt duże?

Pozdr.


-->Igła

Masz rację. Przy czym ta forma blogowania nie tyle się skończyła, ile nigdy nie miała racji bytu. Ja przynajmniej nie wierzę w nią od dłuższego czasu. Zostaje tu tylko porobić sobie jaja, “ponawalać się” z jakimś idiotą albo “trzepnąć” pseudofelieton oparty na skojarzeniu lub zgrabnej puencie. Szczęście, że wciąż trafiają się inteligentni ludzie do porozmawiania (czasem).

Może, może, może przez moment miałem jakieś nadzieje, że może, może, może być inaczej, ale szybko zostałem postawiony do pionu. Przypadek kataryny jest o tyle miarodajny, że pokazuje fikcję tzw. blogosfery śledczej. I publicystycznej w zasadzie też. Nawet taka pierdoła jak ten jej ostatni tekst i prawie wszystkie poprzednie (tak to oceniam) wywołuje groźne pomruki z sądem w tle; ludziska uważają je za coś istotnego (to akurat koszt słabości lub zakłamania 90% zawodowców). Powtarzam, taka pierdoła! Gdyby było warto, gdyby było z kim, gdyby było po co w jakoś tam mniej więcej sprecyzowanym czasie, jak sądzę, pojawiłyby się inne teksty, które mogłyby rozsadzić “system” albo narobić kłopotów. Takie bufetowawatch do potęgi którejśtam; na dużą skalę. Bo przecież jest więcej uczciwych (w moim rozumieniu), nieubabranych ludzi, którzy przy okazji mają prawdziwy dostęp do informacji. Poza obiegiem dziennikarzy; oparty na analizie profesjonalnej i nienaiwnej (nie w stylu Leskiego, pardą). Ale czy warto w tych warunkach ryzykować, czy warto w ogóle zajmować się pierdołami z pierdołami? Sam powiedz. Ja bym takim mającym dostęp jednak odradzał. Zbyt duże koszty własne, nie widać zborności i celu. Przy czy życzę powodzenia i będę kibicował jeśli ktoś się odważy.


Igło,

przypomnę, że wniosek to tylko punkt, w którym się człowiek zatrzymuje, bo mu się nie chce dalej – ze zmęczenia, ze zniecierpliwienia, z braku pomysłu, z dowolnego wręcz powodu. To raz.

Dwa: wszystkie kwiaty są piękne, gdy są świeże, w pełni rozkwitu, w wazonie.

Jałowość mielenia powietrza w tej przestrzeni, która nazywasz blogosferą, jest bezsporna. Ludziom się odechciewa, i to jest zdrowa reakcja, bo zdrowy człowiek żyje w cyklach pomiędzy zaangażowaniem i zniechęceniem. Powtórzę: to naturalne.

Jednakże wyciąganie z takich spostrzeżeń wniosków co do samej idei blogowania, mam za całkowicie nieuprawnione, tak jak nieuprawnione byłoby głoszenie poglądu, że od jutra słońce przestanie świecić, ponieważ ja, Sergiusz, mam zły dzień/tydzień/rok itp.

Wyczerpanie się atrakcyjności pewnych miejsc, pewnych postaci/nicków nie oznacza wyczerpania się samej koncepcji – to całkowite nieporozumienie, moim zdaniem.

Paradoksalnie, uczestniczysz teraz w hucpie wokół mitu Kataryny i pompujesz go poza granice absurdu, czyniąc z tego jakiś kamień milowy. A to tylko autoreferencyjne bicie piany wokół dawno wyblakłej “legendy”, bieganie jak chomik w kołowrotku własnej klatki.

Świat i blogosfera nie kończy się na krawędzi naszego własnego monitora, naszego własnego grajdołka.

Otwórz okno.


Bzdura, Igło

Ciężka bzdura.
Nic się nie skończyło.
Jeszcze nie.
Takie pieprzenie, jak pańskie, odbiera nadzieję.
To było Pana zamiarem?

Są dwa miejsca w tekście, w których mogę się z Panem zgodzić.
Pierwsze: “To jest ta gra, ktorą wielu blogerów podjęło na warunkach mainstrimu i poległo.”
Ale… to wybór Kataryny. Jak kto się pcha do Maistreamu to niech ma pretensje do siebie, że zostaje “wyruchany”. (Pardą.)

Drugie: “Nicpoń, Referent, Xsiężna, Jarecki, Sergiusz, Roleks, Jacek Ka, Magia, Gretchen, Odys, Griszeq to sa zwykli ludzie.”
Tak, ja jestem “zwykłym ludziem”. Mam w dupie (pardą) mainstream. Nie pcham się tam, nie czuję potrzeby bycia “czytaną przez milijony.”

Kiedyś zarzucał mi Pan, że w “Potygodniku” (i nie tylko) jest za dużo linków. A to jest właśnie moje “zabezpieczanie tyłów”, co starałam się Panu wytłumaczyć. Bez skutku. Nie wysilam się na bycie Elitą blogosfery. Szukam informacji niszowych, niepokornych, odległych od głównego nurtu ale to nie są moje własne ustalenia, doświadczenia, źródła. Podawanie linków mnie zabezpiecza. [edit] Mało tego, podając jeden link mam przynajmniej dwa inne w zapasie. I to takie, które nie powołują się same na siebie.To dlatego nie obawiam się “niespodziewanego najścia o 6 rano”.[/edit]

Skoro ktoś zaczyna się w coś bawić; skoro ktoś łasi się do Mainstreamu; skoro ktoś chce być na czubie Blogerskiej Wieży Babel to musi się liczyć z odpowiedzialnością. Szczególnie jeśli nie dopełnił “należytej staranności”, nie sprawdził źródła tylko pierdolnął (pardą) tekścik i już.
Nie. To nie jest już.
Nigdy nie było i nie będzie.


-->Igła cd.

Przy czym, żeby była jasność. Z mojego punktu widzenia nie cel się zmienił, ale środek. Wszystko dalej trzeba, ale prawdopodobnie nie przez blogosferę.


Panie Referencie

A’propos Pańskiego ostatniego komentarza… Czyli co? Piwnica i powielacz?


-->Magia

Tak. Poza tym ulotki z balonu, katapultowanie człowieka-niedźwiedzia spod pałacu kultury imienia J. Stalina, wpięcie w klapę surduta orła w kajdanach. Coś jak to.


A... już rozumiem

Niestety nie skorzystam, Panie Referencie.


-->Magia

Więc właśnie, jak przychodzi do czynu, to nie ma chętnych ;) Kiedyś już pisałem, że liczę się z tym, że pewnego dnia zostanę sam. To był poniekąd interesujący tekst, z tego co pamiętam, nikt nie skomentował ;)


Panie Referencie

Tą razą to Pan niewiele zrozumiał. Mea culpa zapewne.

Otóż brzydzę się pałacem im. Stalina, nie będę kibicować katapultowaniu niedźwiedzi (nawet z ludzkim DNA), nie noszę surdutów.
Same nieszczęścia. Mówię Panu.


-->Magia

A występ jako baba z brodą? Na przykład przed namiestnikowskim.


-->Magia

Proszę: http://referent-bulzacki.blogspot.com/2008/09/sam.html.


No niestety, muszę Pana rozczarować

Panie Referencie.
Brody też nie posiadam. Dbam o równowagę hormonalną, w naturalny sposób.

I nie rozumiem co to znaczy namiestnikowski.
Wcale nie rozumiem.
Chciał Pan powiedzieć, że w “namiestnikowskim” namiestnicy siedzą?
Nic nie wiem o tym.
Wolę Irę. Tę, co siada. Ona, ta Ira, ma więcej tej… tych… no…

To pozdrawiam.

[edit] Teraz dopiero? Skandal! No nic, to idę czytać. [/edit]


Kiedy mnie nie chodzi

o to żebyście mi dali rację.

Bo akurat w tej kwestii to ja nie mam żadnych wątów.
Mam ją i już.

Czy to z gory było skazane na porażkę, jak napisał Referent?
Tego nie jestem pewien.

Pierwsza lampka zajarzyla mi się, kiedy poprosiliśmy o wykupienie abonamentów.
Kompletna klęska.

Potem okazało się, że dyskurs kuleje pod ważnymi tekstami.

Potem już ważnych txtów zaczęło brakować.

Czyli powrót do oneciarzy z S24, gdzie napierdalanka w rytm TVN24 lub pieprzenia rożnych Rokitowych & Niesiolowskich ma się nieźle.
Też nie.

Dodajmy tez typowo warszawsko/krakowskie obrażanie sie wzajemne.
Nadymanie wzajemnych ego- balonow.
To jest Polska właśnie, Prawdziwych Polaków, a nie ta Marylowa wyssana z genów porąbanej baby.

Te wezwania o Generała u władzy albo pieprzenia Wyrusa o wszechogarniającej wolnej, liberalnej milości, haha, jak jakiego PO-wieckiego celebryty albo dość ograniczone definicje Maciejowskiego, znawcy języka polskiego.

To jest ta Polsko-Polska mieszanka ludzi, którzy nic, razem nie mogą osiągnąć.
Dodam do tego jeszcze to co sie na zapleczu działo.
A dzialo się, o czym każdy wie, bo dzialał.

A co do Kataryny panie Sergiuszu?
Toć to tylko odnośnik jest i punkt na osi.

Do dalszej dyskusji.


Panie Referencie

Przeczytałam und spieszę zapewnić, że to nie byłam ja.
Dodam jednakże, że przypadków nie ma.
Skąd to wiem? Z doświadczenia, własnego.
Niestety, to jedyne źródło jakie posiadam. W tej, delikatnej, materii.
:)


Igła

Wiesz dlaczego to Twoje gadanie biorę za nic nie warte?
Z tego samego powodu, co gadanie (nie)Szczęsnego.
Ty ubolewasz nad upadkiem, Szczęsny się z tegoż niby upadku cieszy.
A wszystko dlatego, że jeden z drugim nie macie pojęcia, że taka sama (lub większa) góra gówna przykrywa większość świata.
(Wystarczy prześledzić wasz “spór” o derywaty.) Jednego w szkole nauczyli, a drugi “coś przeczytał”.)
W związku ze związkiem, jeden z Was sra we własne gniazdo z troski a drugi dla przyjemności.

Czy cokolwiek zmieniacie? – to pytanie retoryczne.


Referencie

Dalej trza.
Nie przez blogosferę?

A masz lepsze narzędzie?
Chcesz jak Ruch JOW maszerować po ulicach?
Szedłem.
Ale wcześniej przyjeżdżał pojebany Korwin, ustawiał się na czele i na niego szly kamery.
Bo kamery zawsze idą na pajacow.

Stąd moje anty-medialne fobie.
I nienawiść do dziennikarzy, jako monterow towarzyszącej nam hucpy.
Z małymi wyjątkami.


Panie Pijany Inkwizytorze

Oczekiwania dobra rzecz.
Czy zbyt duże?

Nie wiem?
Ja mam je nadal.

Tylko ja net traktuje jak rzemieślnik narzędzie.

Czas zmienić tylko klucz lub śrubokręt i kombinować dalej.

Pisanie banałów lub rzyganie własną frustracją & fobią już się wyczerpało.


Igło,

defetyzm siejecie, towarzyszu!

Też mi nowość, zatem przypomnę małe co-nie-co:

Akademik czyli Alcatraz?
O złudzeniu wspólnoty
Kto ma uszy niechaj czyta
Klub pod szczęką
Gwoździe w bucie
Zmierzch blogów

Ku pamięci, że tak powiem.
Dodam złośliwie, że wiem iż czytanie jest trudniejsze od pisania ;-)

Independent Citizens Media


Igła

Jesteś niecierpliwy.

Po pierwsze blogosfera polityczna w Polsce dopiero raczkuje. Statystycznie jest, przynajmniej ilościowo słabsza od tej, gdzie wiara opowiada o UFO czy duchach. To nie Stany! Ba, jej znaczenie jest nieproprcjonalnie duże w stosunku do ilości osób zaangażowanych publicystycznie na tym polu.
A skoro dopiero raczkuje, przecież do śmierci, sporo czasu jeszcze zostało.
To się musi samo uformować. Ideałem by było, gdyby blogerzy grupowali się sami z siebie tematycznie, każdy ścigał i ciągnął swój wątek. Ale do tego jeszcze długa droga. Nie sprzyja temu sama struktura portali blogerskich. Ale wszystko się zmienia. Zobacz na Serga. Jak gdzieś wywęszy nowe narzędzie – zaraz tam jest. Po co? Dla chwały?
Nie, tam powinniśmy być, choćby jako obserwatorzy, gdzie trwa wymiana informacji.
Różnych. takich nic nie wartych, ale i takich na przykład, które staną się informacjami jutro.

20 złotych za jedno puknięcie młotkiem? Złotówka za puknięcie a 19 za to, że wiedziałem gdzie – panie hrabio! – to ze starego dowcipu.

Tyle tylko, że media tzw. mainstreamowe są tak zastraszone, że boją się własnego cienia. W poprzednim tekście dałem 3 informacje, w tym jedną wręcz diabelną, a jedną “porażającą”
Zgłosili się chętni, ale odpalić informacje i iść z podpalonym lontem w garści do prochowni – O! strach za duży.

Wspólny blog I & J


Igła

Świat się zmienia w trybie ciągłym, permanentnym.
Może tylko szybkość raz wzrasta raz maleje.
Blogowanie było inne 12 miesięcy temu i inne już 11 itd, a jeszcze inne 24 miesiące temu…

Te zmiany jednak jak zmiany – nigdy nie są ani dobre, ani złe.
Ale to jak wiadomo banał.

Ujawnienie się Kataryny to dla mnie nie będzie żaden przełom.
Ot fakt, zachowanie z resztą w tej sytuacji jaka zaistniała jak najbardziej właściwe…

A tak na marginesie to wszyscy jesteśmy zwykłymi ludźmi, tylko niektórym się wydaje, że są jacyś wyjątkowi a część pozostałych im wierzy.
Ale to w żaden sposób pierwszego faktu nie zmienia.

Acha – są też tacy, którzy twierdzą, że każdy człowiek jest na swój sposób niezwykły i wyjątkowy. To twierdzenie jednak, ze względów logicznych, jest mi obce ;-)

pzdr


Żeby nie umknęło dyskutantom

Ku pamięci.
To ja nie wieszczę końca blogosfery ani Kataryny.

Reszta jest w tytule.


Panie Igło

W tytule? Tytuł, jaki jest, każdy widzi. Co jest tu jeszcze do zobaczenia. A właściwie, kto jest tu jeszcze do zobaczenia. Skoro to nie Pan.


Wedle mnie kończy się

pewna epoka.
Z jednej strony pisania bredni, czyli pitolenia typu Niesiołowski & Rokitowa ( Mireks & Maryla ), przeniesionego do blogosfery, z drugiej czas szukać nowej formuły.


Igła

a masz jakiś konkret w związku z ta nową formułą?
Znaczy jakąś wizję, co i jak mogłoby się w tym “zwykłym” blogowaniu zmienić?
Chodzi o wykorzystywane środki przekazu, podejmowane tematy, sposób przekazania treści, czy co???

Pzdr


Jacku Ka. - spokojnie,

dla klakierów i cmokierów, dla aspirujących do mainstreamu i tub propagandowych władzy, dla bezkrytycznych naiwnych i powielających komunały, dla czytających bez zrozumienia i piszących niezrozumiale,
oraz dla zwykłych grafomanów i pospolitych idiotów, czyli ogromnej większości netowego życia, nic się nie zmieni.

To ich nie tyczy.

To lekcja prawdziwej miłości dla kochających niezgodnie z obowiązującymi w tym sezonie trendami.
Ta sama co zapowiedz kontroli Wydziału Historii Uniwersytetu Jagielońskiego z powodu jakiejś tam pracy magisterskiej, tylko dlatego, że władzy się nie spodobała.
Nic nowego.

Dobranoc


Panie Igło, w tytule nie ma nic,

w tekście jest dużo i z większością się zgadzam.
Acz zgadzam się, że oczekiwania za duże i złudzenia pewnie niektórzy mieli.

Nie wiem czy to taki czas znużenia, ale ja mam przesyt totalny wszelką działalnością blogerską w necie i wszelkimi portalami…

A co do fragmentu o mnie.

“a Grześ być netową odmianą pieprzącego o północy w Trojce ( nomen omen ) Kaczyńskiego, z troska relacjonującego życiowe bzdury i muzyczne osiągi jakiegoś rockmana.”

Jaki Kaczyński?

A ja tam żadną odmianą nikogo nie jestem, po prostu sobie piszem takie tam różne rzeczy.
A że formuła mi się wyczerpała już dawno w jakis sposób, a weny i czasu nie ma na nową.
Cio do zaś blogosfery, czym miałaby byc ta nowa formuła?
I jakie to nowe narzędzia, o których Jacek pisze?
Twitter czyli blog w postaci sms?
Bez sensu.

ogólnie to co jest problemem tXT a i blogosfery to zamknięcie się blogerów, brak woli dyskusji, brak umiejętności pogodzenia się czy zjednoczenia w ważnej sprawie, nadmierne przekonanie o własnej wązności/wartości i kilka jeszcze spraw.

Miałem dziś tekst o tych aspektach napisać,ale nie wyszło, no i nie wiem czy wyjdzie.
Zresztą tak sobie myślę, czy aby pisanie ciągłe blogerów o sobie samych nie tylko jest objawem znużenia i niemocy ale i jej powodem i je ponownie nakręca.
Takie koło się tworzy.

No ale już się nie wywodzę tyle.

pzdr


Magio Magiczna :)

był tu taki jeden co i sprawdził i pierdolnął nie raz tekstem, teraz jego “s p r a w d z a j ą” i upierdolą już za niedługo.
Pytanie: czy watro mu było, skoro taki jeden ostrzegał, że są dzieci i że nie warto…
Czyli co mamy to kurewskie państwo policyjne czy jak kto woli totalitarne, czy jak?

pozdrawiam


koment

Nic dodać, nic ująć – sam napisałbym gorzej lub wcale – ale akapit o nieatrakcyjnej z kancelarii sejmu – GENIALNY.
Nie zgadzam się z Tobą Igło – acz Olżyński już chyba zaszczuty – lekko odpuścił. Z ta Wolnością to bym nie przesadzał
Pozdrawiam Wolnych Kozaków
Marekka


Yasso

A ty jak zwykle jednostronnnie i po swojemu…

Acha – i mam prośbę – nie zabawiaj się w czyjegoś odczytywacza emocji, bo mam wrażenie chyba ci to nie wychodzi…
No i to bez sensu trochę...

pozdrawiam


Jacku Ka,

dziękuję, za uwagę, choć zdaję sobie sprawę, że po swojemu to trochę inaczej niż lubisz.
Wiem, że lepiej powtórzyć po kimś; z wszechstronnej, kosmicznej perspektywy, na wysokim poziomie abstrakcji.
Jednak jeśli pozwolisz, nie zmienię formuły. Bo to moje własne, jednostronne zdanie, mimo że ułomne, to jednak bardzo sobie cenię.:)

Co do Twojej prośby, to oczywiście się do niej zastosuję i nie skomentuję Twojego wrażenia…:)

pozdro


Yasso

Jak pewnie zauważyłeś o moim lubieniu, czy tam nielubieniu Twojego podejścia nie napisałem słowa.

Robisz więc dalej to o co Cie poprosiłem i czego obiecałes nie robić :-)

Ale trudno. Widocznie taki już jesteś.

Przeżyję to jakoś.
I się przyzwyczaję...

pozdrawiam również


Jacku Ka,

“A ty jak zwykle jednostronnie i po swojemu…” odebrałem jako wyraz dezaprobaty a nie akceptacji.
Jak to człowiek może się paskudnie pomylić...;)

Pozdro


Yasso

To było tylko i wyłącznie stwierdzenie faktu.
Tak dla odróżnienia.

Bo niektórzy czasami zamiast jednostronnie i po swojemu starają się na coś spojrzeć w wielu stron i przy pomocy jakiś ogólnych metod związanych z procesem wnioskowania, choćby czymś takim jak logika…

Ale przymusu oczywiście do robienia czegokolwiek nie ma.

pozdrawiam


Jacku Ka,

co do faktów trudno nam się spierać, jak to dżentelmenom…:)
Żelazna logika…to mi się podoba, nawet bardzo.
Przyznasz też, że wcale mocno reprezentowana jest też i druga szkoła – ucieczka od konkretu w abstrakt – organizująca emocje :)

Pozdro


Grzesiu

Słuszna racja.
Ale przyznasz, że ksywka Kaczor nie brzmi najlepiej, a wedle wielu wręcz ohydnie.
W moim supermarkecie nawet kaczek od dawna nie ma na stoisku drobiowym.

Co do weny też zgoda, szczególnie mojej własnej.


Podobno Kataryna to 38-letnia "fajna babka"

http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article384547/Wiemy_kim_jest_Kataryna....

Tak się kończy lans i romansowanie z mediami.


Subskrybuj zawartość