w granicach normy, zazwyczaj.
Przychodzą takie chwile, albo całe miesiące, że od tej normy jest bardzo daleko.
Najpierw ogarniasz całość, może z determinacji, może z przyzwyczajenia, może wyłącznie z oślego uporu. Ale potem nie wiesz już co masz łapać najpierw, czym martwić się bardziej.
Jesteś jak klaun, któremu nieustannie ktoś dorzuca piłeczki, a ten się stara wyrobić w żonglowaniu.
Hop! Jeszcze jedna!
Wtedy można zwariować naprawdę. Wielu wariuje od mniejszej ilości piłeczek , innym potrzeba znacznie więcej. Niektórzy nie wariują wcale. Taka zagadka.
Jedni krzykną wtedy Bogu w twarz, żeby się wynosił, inni znajdą potwierdzenie Jego nieistnienia, jeszcze inni w tym huraganie usłyszą Jego głos, odnajdą coś innego.
Chyba nigdy nie jest tak, że wszystko zostaje nam zabrane – coś dostajemy w zamian, choć tak potwornie trudno to zobaczyć.
Ja ostatnio dostałam wiele. Pozornie drobnych rzeczy, które są dla mnie ogromniaste. I wcale nie chodzi o to, że one mają zrekompensować tamten brak, czy być rozwiązaniem sytuacji, bo tak się nie da. Jednak to, że są pozwala nie zgubić pionu. One pozwalają wzmocnić ten cichutki głos, który mówi daszradę,to chwilowe, minie, ucz się, wykorzystaj wszystko, czego doświadczasz.
Stoję zdumiona pośrodku swojego życia. Boję się, ale też umiem się z siebie śmiać.
Często dochodzę do wniosku, że śmiech to mój największy skarb, który ratował mnie z wielu opresji.
Życie jest szaleństwem
w granicach normy, zazwyczaj.
Przychodzą takie chwile, albo całe miesiące, że od tej normy jest bardzo daleko.
Najpierw ogarniasz całość, może z determinacji, może z przyzwyczajenia, może wyłącznie z oślego uporu. Ale potem nie wiesz już co masz łapać najpierw, czym martwić się bardziej.
Jesteś jak klaun, któremu nieustannie ktoś dorzuca piłeczki, a ten się stara wyrobić w żonglowaniu.
Hop! Jeszcze jedna!
Wtedy można zwariować naprawdę. Wielu wariuje od mniejszej ilości piłeczek , innym potrzeba znacznie więcej. Niektórzy nie wariują wcale. Taka zagadka.
Jedni krzykną wtedy Bogu w twarz, żeby się wynosił, inni znajdą potwierdzenie Jego nieistnienia, jeszcze inni w tym huraganie usłyszą Jego głos, odnajdą coś innego.
Chyba nigdy nie jest tak, że wszystko zostaje nam zabrane – coś dostajemy w zamian, choć tak potwornie trudno to zobaczyć.
Ja ostatnio dostałam wiele. Pozornie drobnych rzeczy, które są dla mnie ogromniaste. I wcale nie chodzi o to, że one mają zrekompensować tamten brak, czy być rozwiązaniem sytuacji, bo tak się nie da. Jednak to, że są pozwala nie zgubić pionu. One pozwalają wzmocnić ten cichutki głos, który mówi dasz radę,to chwilowe, minie, ucz się, wykorzystaj wszystko, czego doświadczasz.
Stoję zdumiona pośrodku swojego życia. Boję się, ale też umiem się z siebie śmiać.
Często dochodzę do wniosku, że śmiech to mój największy skarb, który ratował mnie z wielu opresji.
Poldku, dziękuję Ci za te dobre słowa. :)
Gretchen -- 27.12.2009 - 13:17