to raczej kieruję się tzw. głosem wewnętrznym.
Z docieraniem jest gorzej, ale czasem się trafia…
Właśnie wyszedł od nas z kolacji zaprzyjaźniony Serb, mieszkający na codzień w Monte Carlo, żonaty z Polką. Po spożyciu x kieliszków merlota (a co!) odchrząknął i przemówił ludzkim głosem:
Bo wieś, Tomek, ja to wsistkich ludziów kocham, poza Arabami, Murzynami, Żydami, pedałami i tymi, no, Chorwatami. Wsistkich, naprawdę!
No.
I w tym momencie, Nicpoń to pikuś. Do rany przyłóż...
Szczerze mówiąc,
to raczej kieruję się tzw. głosem wewnętrznym.
Z docieraniem jest gorzej, ale czasem się trafia…
Właśnie wyszedł od nas z kolacji zaprzyjaźniony Serb, mieszkający na codzień w Monte Carlo, żonaty z Polką. Po spożyciu x kieliszków merlota (a co!) odchrząknął i przemówił ludzkim głosem:
Bo wieś, Tomek, ja to wsistkich ludziów kocham, poza Arabami, Murzynami, Żydami, pedałami i tymi, no, Chorwatami. Wsistkich, naprawdę!
No.
I w tym momencie, Nicpoń to pikuś. Do rany przyłóż...
Proponuję nie histeryzować. Olać, albo polubić.
merlot -- 19.12.2008 - 01:02