Co jedzą i piją. Jako że wyjazd był trekkingowy, to po 5 gwiazdkowcach się nie szlajaliśmy. No i restauracje omijaliśmy. Jedliśmy to co lokalsi. W miejscach.. hmmm czasem dziwnych. Kuchnię poznaliśmy zatem prostą. Szaszłyki – z mięsa baraniego w kawałkach, albo mielone. Opiekane na długich rusztach z węglem. Do tego obowiązkowo chlebek. O – taki:
Jest wypiekany w beczkowatych piecach, przyklejany od wewnątrz do ścianek i zbierany tuż “przed odpadnięciem”. Zdatny do jedzenia nawet po tygodniu. Ale najlepiej smakuje – i pachnie – zaraz po wyciągnięciu z pieca.
Z szybkich przekąsek: to samsy. CZyli wypiekane w piecach na świeżym powietrzu bułeczki z różnym nadzieniem. Ja preferowałem te z kapustą i cebula (choć trudno było je trafić). Większość jest z mięsem i łojem, który zostaje na zębach. A mieso lubi zaczynać sie w samsie i kończyć w zołądku. brrrr…
Samsy i piec:
Resztę opisze może w kolejnym poście?
Aaaaa…. jeszcze herbata. Pija się tam ogromne ilości herbaty. Czarnej i zielonej. mieliśmy wrażenie, że ta zielona to zbierana za płotem. A ta o której piszesz, to tak zwana tradycyjna. Moim zdaniem – robiona z lepszego gatunku czarnej herbaty. Faktycznie – mieszana z mlekiem i solą. Masło jest obowiązkowe, bowiem “wygładza” smak i niweluje sól. Jaa piłem i mi smakowało, reszta towarzystwa… no nie bardzo.
No i jak jprzystało na kraje muzułmanskie, pija sie sporo piwa i wódki. Tanie jak barszcz i nie dorastające naszym do pięt. ;-))))
Grzesiu
Co jedzą i piją. Jako że wyjazd był trekkingowy, to po 5 gwiazdkowcach się nie szlajaliśmy. No i restauracje omijaliśmy. Jedliśmy to co lokalsi. W miejscach.. hmmm czasem dziwnych. Kuchnię poznaliśmy zatem prostą. Szaszłyki – z mięsa baraniego w kawałkach, albo mielone. Opiekane na długich rusztach z węglem. Do tego obowiązkowo chlebek. O – taki:
Jest wypiekany w beczkowatych piecach, przyklejany od wewnątrz do ścianek i zbierany tuż “przed odpadnięciem”. Zdatny do jedzenia nawet po tygodniu. Ale najlepiej smakuje – i pachnie – zaraz po wyciągnięciu z pieca.
Z szybkich przekąsek: to samsy. CZyli wypiekane w piecach na świeżym powietrzu bułeczki z różnym nadzieniem. Ja preferowałem te z kapustą i cebula (choć trudno było je trafić). Większość jest z mięsem i łojem, który zostaje na zębach. A mieso lubi zaczynać sie w samsie i kończyć w zołądku. brrrr…
Griszeq -- 06.11.2008 - 09:36Samsy i piec:
Resztę opisze może w kolejnym poście?
Aaaaa…. jeszcze herbata. Pija się tam ogromne ilości herbaty. Czarnej i zielonej. mieliśmy wrażenie, że ta zielona to zbierana za płotem. A ta o której piszesz, to tak zwana tradycyjna. Moim zdaniem – robiona z lepszego gatunku czarnej herbaty. Faktycznie – mieszana z mlekiem i solą. Masło jest obowiązkowe, bowiem “wygładza” smak i niweluje sól. Jaa piłem i mi smakowało, reszta towarzystwa… no nie bardzo.
No i jak jprzystało na kraje muzułmanskie, pija sie sporo piwa i wódki. Tanie jak barszcz i nie dorastające naszym do pięt. ;-))))