“Co do pozostalych Pańskich konstatacji – ja po prostu usiluję zrozumieć także i drugą stronę, biorąc pod uwage dość żywotne interesy mojego kraju, które na calej sprawie cierpią.”
To ja może zacznę od takiej drobnej, osobistej opowieści…
Jedna z gałęzi mojej rodziny pochodzi z województwa świętokrzyskiego. Moja babcia wychowała się w średniej wielkości mieście tej częsci Polski. Wciąż żyje (kobiety z tej gałęzi mojej rodziny żyją naprawdę długo.) Jej rodzina od pokoleń związana była z hutnictwem. Dobra, robotnicza rodzina z dumą ze swoich tradycji. Pradziadek był znaczacym działaczem PPS na tamtych terenach. Bracia mojej babci pokonczyli przed wojna uniwersytety. Jeden z nich – wyjatkowo zdolny – studiowal w Niemczech, juz po wojnie pracowal w przemysle stoczniowym, dorobil sie, jak na komune, sporych pieniedzy, zanim umarl objechal na emeryturze caly swiat…(no, moze prawie caly – ale rzucalo sie lotką w globus, a on wyciągał z tego miejsca slajdy…)
Po co to piszę? Żeby pokazać, że to była (i nadal jest) zwyczajna, polska rodzina…
Moja babcia jest dobrym człowiekiem, wychowała trójkę dzieci, nigdy, przez całe swoje długie życie, nie zrobiła nikomu krzywdy.
W czasie okupacji los jej nie poddał próbie. W jej rodzinnym domu (podobnie jak w całej okolicy) stacjonowali Niemcy. Nie mogła więc ukrywać Żydów.
Ale pamięta – pamięta jak koło 1944 roku, nagle do ich kuchni wbiegł wynędzniały człowiek… (las był blisko).
- Proszę Pani, kiedy skończy się wojna? – zapytał. Wszyscy skamienieli w tej kuchni (kara śmierci za przechowywanie Żydów plus Niemcy wszędzie w okolicy) – “Nie wiem” – odpowiedziala moja babcia.
On natychmiast uciekł, moja babcia do dzis nie moze sobie darować, że go nie zatrzymala. Choć na chwilę, żeby dać kawałwek chleba, herbatę.
Moja babcia doskonale pamięta krawca ze swojego miasteczka. Do dziś prawie płacze, gdy opowiada jak ten krawiec wziął swoją dziesięcioletnią, najmłodszą córkę, dał jej pieniądzę i powiedział – “dziecko idź, może ty się uratujesz’.
Dziewczynka poszła nie tą drogą co trzeba… a może w ogóle nie powinna iść drogą? Lepiej pewnie by było żytem… W kazdym razie drogą przejeżdżali niemieccy żołnierze ciężarówką. I ją z tej ciężarówki zastrzelili.
No więc tam moja babcia, do dziś głęboko wierzy, że w wieku lat 10 cudem uniknęła śmierci. Że Żydzi ją chcieli na macę przerobić, ale się im wymknęła.
Więc ja wiem drogi Lorenzo, że to nie jest czarno-białe. Ja doskonale rozumiem “drugą stronę”. Do szpiku kości czuję “antysemityzm ludzi łagodnych”.
Ale jak ktoś mi się stara wmówić, że w Polsce nie było antysemityzmu, albo że Gross jakieś kłamstwa Polakom wmawia, to śmiać mi się chce…
Lorenzo szanowny i pozostali konfederaci...
“Co do pozostalych Pańskich konstatacji – ja po prostu usiluję zrozumieć także i drugą stronę, biorąc pod uwage dość żywotne interesy mojego kraju, które na calej sprawie cierpią.”
To ja może zacznę od takiej drobnej, osobistej opowieści…
Jedna z gałęzi mojej rodziny pochodzi z województwa świętokrzyskiego. Moja babcia wychowała się w średniej wielkości mieście tej częsci Polski. Wciąż żyje (kobiety z tej gałęzi mojej rodziny żyją naprawdę długo.) Jej rodzina od pokoleń związana była z hutnictwem. Dobra, robotnicza rodzina z dumą ze swoich tradycji. Pradziadek był znaczacym działaczem PPS na tamtych terenach. Bracia mojej babci pokonczyli przed wojna uniwersytety. Jeden z nich – wyjatkowo zdolny – studiowal w Niemczech, juz po wojnie pracowal w przemysle stoczniowym, dorobil sie, jak na komune, sporych pieniedzy, zanim umarl objechal na emeryturze caly swiat…(no, moze prawie caly – ale rzucalo sie lotką w globus, a on wyciągał z tego miejsca slajdy…)
Po co to piszę? Żeby pokazać, że to była (i nadal jest) zwyczajna, polska rodzina…
Moja babcia jest dobrym człowiekiem, wychowała trójkę dzieci, nigdy, przez całe swoje długie życie, nie zrobiła nikomu krzywdy.
W czasie okupacji los jej nie poddał próbie. W jej rodzinnym domu (podobnie jak w całej okolicy) stacjonowali Niemcy. Nie mogła więc ukrywać Żydów.
Ale pamięta – pamięta jak koło 1944 roku, nagle do ich kuchni wbiegł wynędzniały człowiek… (las był blisko).
- Proszę Pani, kiedy skończy się wojna? – zapytał. Wszyscy skamienieli w tej kuchni (kara śmierci za przechowywanie Żydów plus Niemcy wszędzie w okolicy) – “Nie wiem” – odpowiedziala moja babcia.
On natychmiast uciekł, moja babcia do dzis nie moze sobie darować, że go nie zatrzymala. Choć na chwilę, żeby dać kawałwek chleba, herbatę.
Moja babcia doskonale pamięta krawca ze swojego miasteczka. Do dziś prawie płacze, gdy opowiada jak ten krawiec wziął swoją dziesięcioletnią, najmłodszą córkę, dał jej pieniądzę i powiedział – “dziecko idź, może ty się uratujesz’.
Dziewczynka poszła nie tą drogą co trzeba… a może w ogóle nie powinna iść drogą? Lepiej pewnie by było żytem… W kazdym razie drogą przejeżdżali niemieccy żołnierze ciężarówką. I ją z tej ciężarówki zastrzelili.
No więc tam moja babcia, do dziś głęboko wierzy, że w wieku lat 10 cudem uniknęła śmierci. Że Żydzi ją chcieli na macę przerobić, ale się im wymknęła.
Więc ja wiem drogi Lorenzo, że to nie jest czarno-białe. Ja doskonale rozumiem “drugą stronę”. Do szpiku kości czuję “antysemityzm ludzi łagodnych”.
Ale jak ktoś mi się stara wmówić, że w Polsce nie było antysemityzmu, albo że Gross jakieś kłamstwa Polakom wmawia, to śmiać mi się chce…
xipetotec -- 16.02.2008 - 02:00