I jeszcze tekst ktory napisalem rok temu, po przeczytaniu ksiazki Grossa:
Jednym z najgłębiej poruszających fragmentów najnowszej książki Jana T. Grossa – “Strach” (“Fear – Anti – semitizm in Poland After Auschwitz” – Random House 2006, krajowa premiera nakładem wydawnictwa Znak zapowiadana na czerwiec 2007) jest opis bezradności polskiej elity intelektualnej wobec antysemityzmu podczas wojny i zaraz po jej zakończeniu, w czasie pogromów w Krakowie i Kielcach. Poczynając od raportów Państwa Podziemnego, z raportem Karskiego na czele, poprzez powojenne teksty Wyki, Jastruna, Andrzejewskiego, po dramatyczny apel inteligencji katolickiej opublikowany w Tygodniku Powszechnym po pogromie kieleckim i pełen godnością list pasterski biskupa Teodora Kubiny ratujący twarz polskiego Kościoła.
Można się było spierać co do przyczyn zjawiska, do dziś zresztą spór trwa – dla jednych powodem nienawiści było zaangażowanie Żydów w komunistyczny aparat represji, dla drugich tradycyjny ludowy antysemityzm skutecznie podbudowany naukami przedwojennej Narodowej Demokracji i zezwierzęceniem lat wojny. Fakty jednak pozostawały faktami – nawet najbardziej zagorzały zwolennik walki z “Żydokumuną”, jeśli chciał oczywiście się z nimi uczciwie skonfrontować, musiał przyznać, że oskarżenia o mord rytualny, mordowanie kobiet i dzieci, polowania na Żydów w pociągach, zabójstwa powracających do swych domów z obozów koncentracyjnych czy zbezczeszczenie przez poszukiwaczy pożydowskiego złota Oświęcimia, nie mieszczą się w ramach walki z narzuconym systemem. Ubecy w pogromach nie ginęli.
To co uderza we wszystkich tekstach, niezależnie od politycznych zapatrywań autorów, to rozpacz, że straszliwa zagłada jaka rozegrała się na polskiej ziemi nie zabiła skutecznie antysemickich resentymentów społeczeństwa, poczucie bezsilności, głębokiego pęknięcia w narodzie, oddzielającego elity od narodu. Unosi się nad nimi poczucie alienacji, nie do końca uświadomiony strach przed upiorem Jakuba Szeli, straszne przeczucie, że polski lud może nie być “lawą” o której opowiadał wieszcz, lecz jej odwrotnością, z wierzchu z lekka wygładzoną, w swej istocie jednak mocno plugawą.
Tego typu spojrzenie – nie dający się przezwyciężyć podział na Pana z daleka spoglądającego na krzątających się po polu Chamów i Chama marzącego z przynależnego jego kondycji miejsca w pałacowym kredensie o wkroczeniu na salony i zemście za wszystkie poniżenia, jest głęboko zakorzenione w polskiej świadomości, jego wyraz znajdziemy w Weselu Wyspiańskiego, w strachu Witkacego przed “ślepym tłumem”, w pozytywistycznych tęsknotach Lalki Prusa, w gombrowiczowskich igraszkach pana z parobkiem.
Owocuje podwójną historią – historią Panów pełną patriotycznych zrywów, szlachetnych wzniosłych idei i Chamów, wypełnioną marzeniami o kaszance i obdzieraniem pańskich trupów na pobojowiskach. Jakubem Szelą – mordercą i zdrajcą narodu na usługach zaborców i Jakubem Szelą przez lata reprezentującym lokalną społeczność w procesach z właścicielami ziemskimi, walczącym o zniesienie pańszczyzny.
Odbija się na spojrzeniu na stosunki polsko – żydowskie. Pańska historia to tolerancja I Rzeczpospolitej, Żegota i niewdzięczność Żydkomuny. A jeśli antysemityzm to usprawiedliwiony sytuacją ekonomiczno – historyczną i odkupiony przez Kossak – Szczucką. Szmalcownicy, wiara w mordy rytualne i pogromy należą do innego porządku. W końcu Pan nie ma obowiązku wnikać w stosunki między karczmarzem i chamem, a już z pewnością nie ma za co przepraszać.
@Lorenzo
I jeszcze tekst ktory napisalem rok temu, po przeczytaniu ksiazki Grossa:
Jednym z najgłębiej poruszających fragmentów najnowszej książki Jana T. Grossa – “Strach” (“Fear – Anti – semitizm in Poland After Auschwitz” – Random House 2006, krajowa premiera nakładem wydawnictwa Znak zapowiadana na czerwiec 2007) jest opis bezradności polskiej elity intelektualnej wobec antysemityzmu podczas wojny i zaraz po jej zakończeniu, w czasie pogromów w Krakowie i Kielcach. Poczynając od raportów Państwa Podziemnego, z raportem Karskiego na czele, poprzez powojenne teksty Wyki, Jastruna, Andrzejewskiego, po dramatyczny apel inteligencji katolickiej opublikowany w Tygodniku Powszechnym po pogromie kieleckim i pełen godnością list pasterski biskupa Teodora Kubiny ratujący twarz polskiego Kościoła.
Można się było spierać co do przyczyn zjawiska, do dziś zresztą spór trwa – dla jednych powodem nienawiści było zaangażowanie Żydów w komunistyczny aparat represji, dla drugich tradycyjny ludowy antysemityzm skutecznie podbudowany naukami przedwojennej Narodowej Demokracji i zezwierzęceniem lat wojny. Fakty jednak pozostawały faktami – nawet najbardziej zagorzały zwolennik walki z “Żydokumuną”, jeśli chciał oczywiście się z nimi uczciwie skonfrontować, musiał przyznać, że oskarżenia o mord rytualny, mordowanie kobiet i dzieci, polowania na Żydów w pociągach, zabójstwa powracających do swych domów z obozów koncentracyjnych czy zbezczeszczenie przez poszukiwaczy pożydowskiego złota Oświęcimia, nie mieszczą się w ramach walki z narzuconym systemem. Ubecy w pogromach nie ginęli.
To co uderza we wszystkich tekstach, niezależnie od politycznych zapatrywań autorów, to rozpacz, że straszliwa zagłada jaka rozegrała się na polskiej ziemi nie zabiła skutecznie antysemickich resentymentów społeczeństwa, poczucie bezsilności, głębokiego pęknięcia w narodzie, oddzielającego elity od narodu. Unosi się nad nimi poczucie alienacji, nie do końca uświadomiony strach przed upiorem Jakuba Szeli, straszne przeczucie, że polski lud może nie być “lawą” o której opowiadał wieszcz, lecz jej odwrotnością, z wierzchu z lekka wygładzoną, w swej istocie jednak mocno plugawą.
Tego typu spojrzenie – nie dający się przezwyciężyć podział na Pana z daleka spoglądającego na krzątających się po polu Chamów i Chama marzącego z przynależnego jego kondycji miejsca w pałacowym kredensie o wkroczeniu na salony i zemście za wszystkie poniżenia, jest głęboko zakorzenione w polskiej świadomości, jego wyraz znajdziemy w Weselu Wyspiańskiego, w strachu Witkacego przed “ślepym tłumem”, w pozytywistycznych tęsknotach Lalki Prusa, w gombrowiczowskich igraszkach pana z parobkiem.
Owocuje podwójną historią – historią Panów pełną patriotycznych zrywów, szlachetnych wzniosłych idei i Chamów, wypełnioną marzeniami o kaszance i obdzieraniem pańskich trupów na pobojowiskach. Jakubem Szelą – mordercą i zdrajcą narodu na usługach zaborców i Jakubem Szelą przez lata reprezentującym lokalną społeczność w procesach z właścicielami ziemskimi, walczącym o zniesienie pańszczyzny.
Odbija się na spojrzeniu na stosunki polsko – żydowskie. Pańska historia to tolerancja I Rzeczpospolitej, Żegota i niewdzięczność Żydkomuny. A jeśli antysemityzm to usprawiedliwiony sytuacją ekonomiczno – historyczną i odkupiony przez Kossak – Szczucką. Szmalcownicy, wiara w mordy rytualne i pogromy należą do innego porządku. W końcu Pan nie ma obowiązku wnikać w stosunki między karczmarzem i chamem, a już z pewnością nie ma za co przepraszać.
xipetotec -- 15.02.2008 - 18:58