Malujmy się!

Nie było mnie czas jakiś wśród Was, ale te chwile nie okazały się całkiem stracone. Nie miałem styczności z zawirowaniami na naszej politycznej scenie, co wielu z moich dzisiejszych rozmówców poczytuje mi za szczęście, ale i poczyniłem sporo interesujących spostrzeżeń. Rzecz mianowicie w renesansie owego szczególnego podnoszenia sobie ego jakim ostatnio stał się tatuaż.

Zdawać by się mogło, że ludzkość przebyła już szmat drogi od czasu, gdy z powodu ograniczonej możliwości komunikowania się posiłkowano się w codziennych kontaktach mową ciała. U zarania dziejów, gdy kształtowały się dopiero społeczne podziały, a język wciąż zbyt ubogi by oddać złożoność zjawisk i skutecznie opisać rzeczywistość, symbole graficzne odgrywały role szczególną. Żywe skamieliny tamtych czasów co rusz odkrywane w zakątkach Papui Nowej Gwinei potwierdzają wagę, jaką społeczności prymitywne przykładały do zdobienia skóry.
Malowanie ciała podkreślało stany emocjonalne, zmienne przecież i zależne od okoliczności. Nietrwałe. To jeden ze sposbów, często praktyczny bo pozwalał na stopienie się z tłem. Zmienny. Usuwalny.

Co innego tatuaż.
Ten podkreślał status społeczny i szczególną opiekę duchów, a w większości kultur określał hierarchię. Zawsze coś oznaczał. Cechę charakteru, wyróżnik. Ostrzegał potencjalnych wrogów i często był swoistym dziennikiem, który uwieczniał sławne czyny nosiciela.
Gdy przedstawiano królowej Wiktorii hawajskie księżniczki, te były zrozpaczone, ponieważ pruderyjne pokojowe przybrały je w modne suknie, a one przecież swoje godności plemienne miały wytatuowane na owej części ciała słynnej u Maryny.
Gdy rozwinęły się środki społecznej komunikacji tatuaż stracił na znaczeniu, a bywały czasy, że wegetował w szczególnych niszach środowisk przestępczych i szeregowych marynarzy.
Wytatuowany przemocą przez Maorysów profesor Paganel do końca życia chodził już bardzo szczelnie odziany.
W 1908 roku wielki Adolf Loos wydał swoje dzieło Ornament i zbrodnia, w którym tatuowanie ciała ostro nazwał profanacją największego Bożego dzieła jakim jest ludzkie ciało.
Wtedy też powstał ten uroczy limeryk

Tatuaż

Był pewien artysta spod Hettem,
Z wyrytym na d…e bukietem.
Kształt jego zdumiewał, barw dobór olśniewał,
Lecz zapach niestety był nie ten!

Owo wielkie przewartościowanie pojęć, to przed czym ostrzegał Stanisław Lem przyszło dość szybko.
Płycizna i powierzchowność dzisiejszych czasów poskutkowała renesansem technik komunikacji właściwych dla świtu cywilizacyjnego. Z jednej strony postępuje regres języka, ale z drugiej wzrasta potrzeba wyróżnienia, owej chorobliwej żądzy zaznaczenia swego miejsca na Ziemi, choćby w absurdalny sposób, co popycha ludzi do kolczykowania ciała, i bolesnego nakłuwania dającego efekt mniej lub bardziej udany.
W odróżnieniu od prawzoru najczęściej nie oznacza nic. Chińskie ideogramy często zdobią przedramiona osobników, którzy z wiekową kulturą Wschodu obcują wyłącznie w orientalnym barze przekąskowym. I nie wiadomo do końca, czy dumnie obnoszona ozdoba skóry nie jest w rzeczywistości nazwą jakiejś serwowanej tam potrawy.
Nie ma to znaczenia! Bo to jest wynik podobnego procesu myślowego, który pcha ludzi do przeszczepiania sobie włosów na łysinę, korekty nosa, podnoszenia piersi, odsysania tłuszczu. Co ma podnieść ich wartość, ale tak naprawdę to tylko w ich oczach. Wynika z niskiej samooceny i złudnego przekonania, że inni to dostrzegą, i spojrzą z uznaniem.
Jak na wypasioną brykę za pareset tysięcy.

No i chęć upodobnienia się do idoli, wybieranych doprawdy nieszczęśliwie. Bo jakimże autorytetami bywają gwiazdy show biznesu, stanowiące wzór do naśladowania, a powinny być krzyczącymi wskazówkami, jak nie powinni zachowywać się i mówić przyzwoici ludzie.

Niektórzy przebąkują, że to taka moda…
Moda jest sprawą przemijająca. Ale dzierganie skóry w kolorowe wzorki jest procesem nieodwracalnym, więc i o modzie mówić tu nie można. Jeżeli ktoś już trwale przyozdobił ciało przyćmiewając wspaniałością rysunku wojowników yakuza, to raczej nie powinien sięgać po czasopisma, które lansują nowe odlotowe wzory tattoo. Bo już na to za późno. Człowiek nie jest gadem i nie linieje, i tę pożal się Boże ozdobę ma już na zawsze!
Brak wyobraźni każe pominąć perspektywiczne zmiany kształtu ciała, wahania wagi, i procesy nieodłączne dla starzenia się ludzkiej skóry. Chociaż może jest to magiczne zaklinanie przemijania i jakaś proteza nieśmiertelności. Wiara w niezmienność i zatrzymanie czasu. Gratka dla psychiatry.
Kilkadziesiąt lat temu na komisji poborowej pilnie się takiemu przyglądano. Teraz taka głupota jest swoistą normą.

Ludzie!! Proszę Was!
Nie szpećmy trwale naszej skóry. Jeżeli już mamy taką nieodpartą potrzebę to się pomalujmy. Nalepmy sobie kalkomanie, ale nie profanujmy świątyni naszego ciała.
Bo w rozpaczliwej potrzebie odróżnienia się od reszty stada, upodabniamy się do nich tym bardziej!

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

>Tarantula

fotka z OEF 2008 w Trutnovie

dziary są gites!

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Tarantula

Cóż mam powiedzieć, gdy obserwuję ogólnonarodowy trend szpecenia swego ciała? Choć osobiście, co niektórym z tym do twarzy i nawet jest na co spojrzeć. Stąd jestem dość w tym względzie tolerancyjny. Jednakże czar doznań wzrokowych mija w mig wyobrażając sobie za lat 40 pomarszczone ciała ze skręcającymi się nań bohomazami. Brrrrr :)

Pozdrowienia


zaraz szpecenie

to jest indywidualna sprawa każdego kto się dziara. poważne sprawa, bo to jest pamiątka na całe życie. poza tym dobrze zrobiony tatuaż, ciekawy wzór, fajnie dopasowany do ciała to jest prawdziwe dzieło sztuki. w Japonii tatuatorzy są powszechnie szanowanymi artystami.

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Docent Stopczyk

Ależ ja tego nie neguję. Tylko tak sobie myślę jak mi piwny brzuch wysypie jakby to wyglądało, gdybym tak smoka sobie tam strzelił :)

Pozdrawiam


Mireks

to strzel sobie na plecach…. chyba, że przewidujesz, że Ci garb wyrośnie od roboty :P

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Panie Docencie!

W rzeczonym temacie wstrząsnął mną fragment powieści S.Lema “Wizja lokalna”, gdize pewien wyrafinowanie pogięty bibliofil, komendant obozu koncentracyjnego wpadł na niesamowity pomysł oprawienia swojego pokaźnego księgozbioru. Wybierał więzniów o gładkiej skórze, dobrze kazał żywić, a inny ze współwięzniów,Żyd, specjalista od tatuażu dziergał im na plecach ładny wzorek.Tytuł i scenę rodzajową. Potem to ładnie wyprawione służyło za oryginalą okładkę ksiązki. Ładne, prawda?

tarantula


Hm,

ale przecież, jeden, dwa, nawet kilka tatuaży mogą wyglądać całkiem uroczo.
Zresztą zgadzam się z Docentem, każdego sprawa indywidualna, nawet jak ktoś ma ochotę się zeszpecć (bo np. kilkadziesiąt kolczyków i tatuaży to już moim zdaniem nieciekawie wygląda) to jego sprawa.

A no i pewnie są pasjonaci tauaży, którzy wybierają długo, mają wiedzę na ten ten temat i wybierają jakiś motyw bo się z nim utożsamiają.
Nie zawsze jest to sprawa mody czy kaprysu.
ba, nawet nie powinna być.

pzdr


>tarantula

to nie jest li tylko fantazja wielkiego pisarza. Grzesiuk w “5 latach kacetu” pisał że jeden z esesmanów z Mauthausen, albo z Gusen kolekcjonował tatuaże więźniów.

Ole Nydhal zapytany kiedyś o opinię w sprawie tatuaży powiedział że w sumie są ok, ale on nigdy nie zrobiłby sobie czegoś co ułatwiłoby jego identyfikację policji… :)

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


tarantula

popisuję się, nie podoba mi się i koniec, chociaż zakazywać też nikomu nie będę


AnnaP

Ani mi w głowie zakazywać takich praktyk. To jest wolny wybór człowieka, i ma prawo zrobić ze swoim ciałem co tylko mu na myśl przyjdzie(w sensie zdobienia rzecz jasna). Ja tylko usiłuję dociec przyczyn takiego zjawiska. Bo mnie to korci i zadziwia!

tarantula


jestem pro

tzn zwisa mi co ludzie robią ze swoim ciałem.
Mniejsze tatuaże można usunąć.


tarantula

Jakie przyczyny? Takie same jak z kolczykowaniem nosów, pępków etc., malowaniem włosów lub przedziwnymi fryzurami itd. To uleganie modzie, obyczajom w danym kręgu, chęć zwrócenia uwagi, należenia do danej grupy lub wyróżnienia się. W pewnych kulturach to symbolika, komunikacja. Dzisiaj to już chyba tylko moda. Może poczytam o tatuażach, ale osobiście zawsze koncentruję się na wnętrzu człowieka, oczy zwierciadłem duszy, ich na szczęście nie można zakryć tatuażem…

pozdrawiam


Szanowny Sąsiedzie

Od wczoraj wieczór zastanawiam się, skąd te tatuaże dzisiaj. Pewnie nie jest to już forma przekazywania informacji, taka jak w przypadku makijażu (dziennego i wieczornego czyli “uwaga, jestem na łowach”), choć jakiś sygnał to być może, tyle że stały (co jeśli wziąć pod uwagę upływ czasu zakrawa na lekką perwersję).

Może to być oczywiście element potwierdzający przynależność do pewnej grupy, ale to też nie jest tak do końca.

Pozostaje protest oraz próba podkreślenia wagi swojej osoby (próba przestraszenia przeciwnika, zachęcenia do siebie).

Przedziwne to, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę praktyczną niemożność usunięcia “malunku”.

Pozdrawiam serdecznie


dlaczego prawie wszyscy patrzą na to przez pryzmat "usuwania"

jak ktoś decyduje się na tatuaż to nie ma w perspektywie jego usuwania, chyba że jest głupkiem.

każdy ma swoje indywidualne priorytety i motywy dla, których to robi. tatuaż już dawno wyszedł poza ramy kulturowe, a jego znaczenie komunikacyjne przetrwało może jeszcze wśród indian Yanomani i Maorysów …. no może jeszcze u ludzi którzy tatuują sobie swoje dzieci (duma) albo napis Fuck The World (pogarda) :)

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Szanowny Panie Tarantulo

I jeszcze jedno wytłumaczenie przyszło mi do głowy – dekadencja.

Pozdrawiam więc dekadencko


Lorenzo

“I jeszcze jedno wytłumaczenie przyszło mi do głowy – dekadencja”

i nihilizm?

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Eee tak, drogi Docencie,

zaraz nihilizm. Dekadencja ma przynajmniej pewien ciekawy posmak (?), patrz Pan, co oni wymyślali w czasach Jugendstil (bo to był przecież początek dekadencji, potem już tylko była wojna).

Kończy się czas pewnej epoki to i kolej na dekadencję.

Na nihilizm to my mamy zbyt zdrową tkankę:-))

Chyba że uznamy Grzesia za nihilistę, to proszę bardzo.

Pozdrawiam serdecznie


>Lorenzo

o tak lubię :)

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Szanowny Docencie

Znowu naszła mnie pewna myśl (co ja mam z tym myśleniem ostatnio?!), mianowicie gdy przypomnę sobie moje fascynacje z młodości (część z nich jest nadal aktualna, np. bossanova z Astrud Gilberto, latin jazz, w ogóle jazz, Beatlesi, Rolling Stones, King Crimson itd.), to zastanawiam się jak Pan będzie się czuł za lat – powiedzmy – 40? Jak podejdzie Pan do mody, stylu życia, muzyki etc. jakie będą wówczas na topie? Czy będzie Pan żył wspomnieniami jako swoim stylem i zamknie się na współczesność?

Jak będą się wtedy lokować irokezy czy gotyk pośród… no właśnie, czego?

Pozdrawiam tolerancyjnie


>Lorenzo

nie muszę wizualizować tego co będzie za lat ileś .... mam konkretny stosunek do mody dzisiaj. mam to gdzieś. po prostu jest mi to obojętne. ja to ja, mam swój styl i przyzwyczajenia. a to co robią inni, bez względu na motywacje, to ich sprawa. mam tak już od wielu lat i to się nie zmieni.

natomiast nie zamierzam zamykać się na sztukę .... muzykę, grafikę, literaturę itp. moje dawne fascynacje są nadal w większości aktualne, ale cały czas przybywa nowych. i to mnie cieszy, że jest tyle wspaniałej sztuki, której nie sposób ogarnąć, więc starczy tego i na 40 lat…

nie wiem jak się będą lokować “irokezy czy gotyk” bo już teraz lokują się na marginesie moich zainteresowań więć na pewno nie będzie z nimi lepiej…

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Wszystko na sprzedaż – a

Wszystko na sprzedaż – a teraz na sprzedaż ciało, uzupełniane silikonem, botoksem, dręczone operacjami plastycznymi. Ciało stało się towarem. Z roli podmiotu(mikrokosmos) przeszło do roli przedmiotu, stało się niemal surowcem wtórnym, czymś do dalszej przeróbki. W dawnych kulturach tatuaż i celowe deformacje były wyraźnym znakiem – mówiły o statusie społecznym, odporności, sygnalizowały przynależność. Dziś “poprawa” wyglądu ma tylko jeden cel – podnieść wartość człowieka na rynku – rynku pracy, rynku stosunków międzyludzkich.

Maluję usta – a to akt magiczny. Powoli, starannie, w niespiesznej i nie-niewinnej pieszczocie. Staję się wolna od nagości i do nagości wolna. Stwarzam siebie nową i nieprzewidywalną dla siebie. Nie oddałabym przyjemności powtarzania tego aktu w zamian za możliwość jakiegoś “makijażu permanentnego”, który by moje usta na stałe udekorował.

Defendo


Subskrybuj zawartość