Lisboa

Dawno temu w zeszłym roku byliśmy w pięknym mieście Lisboa. Bardzo, poniekąd bardzo. Jeśli nie byliście – polecam, tyle że trzeba tam trochę pomieszkać; błędem jest wracać z Lisboa za wcześnie, prawda, pomysł zupełnie nie po bożemu. Co jakiś czas zerkam na prognozy pogody, w ramach… powiedzmy “ocieplenia klimatu”, i dziś pokazało się, że w Lisboa jest 18 stopni, naszych celcjuszy, z tendencją żeby więcej, a jutro aż 24! A wszystko to – proszę uważać – dzieje się, prawda, w pełnym słońcu. Cudnie, po prostu cudnie. Kwadratowo i podłużnie.

Kiedy któregoś dnia dawno temu w zeszłym roku szliśmy po Alfamie, referentowa zrobiła takie zdjęcie:

kogutek.jpg

I to jest mniej więcej cała Alfama. Sznurki bielizny i pościeli nad głowami, wąskie uliczki, góry i doły, zejścia i podejścia, ścieżki gdzieś prowadzą, gdzieś, prawda, można nimi dojść, tylko gdzie…, ludzie w oknach, azulejos na ścianach, ciepłolubne sukulenty na balkonach, psy w cieniu, koty na dachach, tramwaje z rykiem za załomem kamienicy… Lepsze niż seks! Alfamę schodziliśmy tak sobie; tyle o ile i nie była to nawet nasza ulubiona dzielnica. Przypomniała mi się teraz, kiedy zerknąłem na pogodę, i przypadkiem znalazłem to zdjęcie… Szkoda gadać, wracam do pracy, przez blogowanie referat zaniedbany. Czołem rodacy, pewnie trochę zabawię,

wasz referent

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Piekna zachęta

Kogut prawie jak z Teleranka,

przyznam że ogladałem ostatnio portugalskie winnice- foty mego brata. Cudnie to wszystko wygląda i ciepło, i słonecznie…w marcu

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


-->Max

Max, ten kogut, to poniekąd ich “orzeł”, prawda… O winach nie będę wspominał, bo łza mi się już w oku kręci. TXT mogłoby mnie wysłać jako korespondenta do Lisboa, mógłbym wtedy pisać do zamordowania; nawet 8 razy dziennie! Same ciekawe notki :-)))


-->

No to “cze”. Łapię kawy i wbijam za biurko,

referent


Się rozumie 8 razy

po skosztowaniu i opisaniu nowego trunku

obawiam się o relacje od wina numer 4, a gdzie do ósemgo:)

prezes,traktor,redaktor


Referencie,

ja podobne wspomnienia mam z Firenze oraz Praha. Aha…


-->Jotesz

Firenze to moje drugie miasto. A może pierwsze, a drugie L. Sam już nie wiem, ale prawdą jest, prawda, że ten Sadurski nieźle się tam ulokował. Samo Fiesole też pycha (gdzie rzeczony profesor, prawda, naucza). Firenze bardzo bardzo.

Praha do pewnego czasu też bardzo bardzo. Oj, tak. Ale od pewnego czasu zupełnie już nie bardzo bardzo. Zaczęła mnie razić przaśność i jowialność. A może chodzi mi o samych Czechów… Nie wiem… W każdym razie bardzo ładne barokowe kościoły i… prawda, secesja. Był Pan w muzeum Alfonsa Muchy? Polecam, jeśli Pan nie był.

referent


-->Max

Max, jeśli mówię, że dam radę osiem, to dam radę. Co ja nie dam rady… :-) Pozdro.,


Panie Referencie,

widzę, że Pana twórczość blogerska niezwykle przyspieszyła.
Jakby Pan trochę zwolnił, bo ja tak szybko nie czytam:)

A koguta i owszem uwielbiam, szlachetny ptak. Zwłaszcza w rosole. W takich kulinarnych warunkach jego samica nie umywa się...nie te oka…
Mógłby być nawet w Lizboa, przy 24 stopniach Celsjusza.

Pozdrawiam serdecznie


Referent to ma dobrze,

Referent mógł sobie pomieszkać w Lisboa. Taki oszust1 mógł tam jedynie pojechać za swoje i nie mógł sobie pomieszkać odpowiednio długo. Bo ani fabryka tam interesów nie prowadzi, ani sponsor żaden się nie ujawnił.

Lizbona nie pozostawi nikogo obojętnym. Poranna bica z codziennie inną bułeczką (strach napisać: babeczką). Piekielnie piszczący Elevador do Lavra. W ogóle tramwaje pionowe. Smród zmieszany z zapachem gotowanych potraw na bajecznych uliczkach Alfamy pokręconych jak flaki. Pisuar uwieczniony w Lisbon Story. Sprawdzone. Działa. Naćpana jak stodoła młodzież na obrzeżach Rossio. Spacerujące luzem pawie na skwerku przy placu ofiar ojczyzny (co za pretensjonalna nazwa). Tamże pomnik z podziękowaniami dla doctore. Tłumy łażące bez sensu po wygwizdowie pozostałym po Expo. Spokój na dziedzińcu klasztoru Hieronimitów. Śliskie biało-czarne chodniki. Wszędzie flagi. Wyłopotane. Nawet pomiędzy praniem. Złodzieje kieszonkowi na targu. Jeden dostał w ryj. Wiatr. Wszędzie wiatr. Wieczorna bica z codziennie innym ciastkiem (strach napisać: babeczką). Czterosylabowe “dziękuję”. Najdłuższe na świecie.


-->Oszust1

Referent też mieszkał za swoje. I to nie tak długo jak by chciał. Zamierza to w najbliższym czasie naprawić, choć też nie tak długo jak by chciał.

Opis Pana Oszusta wzorowy. Dokładnie tak, przy czym menu nieco inne, ale to kwestia gustu. Swoją drogą, przy Lavrze mieszkaliśmy!, i dwa, trzy razy dziennie jeździliśmy w obie strony. Piękny tramwaj. Na dole, tuż za zakrętem (w lewo) jest doskonała knajpa z rybami i nie tylko (Waldemar, z tego co pamiętam). Pierwsza z morz knajp, które ciągną się w kierunku Rossio.

Pozdrawiam,
referent


-->Yassa

Staram się. Potwierdzam, że dobry kogut nie jest zły. Nie widziałem w Lisboa naszego rosołu, ale zupy mają (takie sobie), wiec muszę na czymś je, prawda, gotować...

:-)


Panie Referencie

Po tak doskonałych opisach jak Pana oraz Oszusta, muszę jedynie cicho się przyłączyc do westchnień za tym miastem. Faktem jest, że nie pozostawia nikogo obojętnym.
Kulinarny kolaż Portugali też zachęca do odwiedziń. Rybne wybrzeze, wieprzowina interioru i brazylijczycy z wolowina na milion sposobow…
No i pomarancze i cytryny zrywane prosto z drzewa…
Jedno z miejsc, za którym najbardziej tęsknię. Choć kulinarnie najbardziej obpowiadał mi Pakistan… Hmmm… Sam się dziwię...


A może o winach

napisze pan z referatu, niekoniecznie z Lizbony?

Bo z chęcią bym poczytał...
Szczególnie że jeden winiarz i tekściarz ciekawy od kilku tygodni się nie pojawia.
I brak “winnych” tekstów.


Subskrybuj zawartość