O TYM JAK ZAPISAĆ SIĘ DO PARTII


 

Dawno temu, kiedy inteligencja i zmysł obserwacji zredukowały się do analizy opartej tylko na dwóch prostych kategoriach, żyła pewna mądra, piękna i dobra kobieta o włosach jak len — tyle że kręconych i rudych, uśmiechu tyleż uwodzicielskim, co uroczo szelmowskim, a pełnym przy tym i rozbuchanym jak cygańska kapela; kobieta odziana w garsonki z najprzedniejszych samodziałów, pod której wzrokiem mężczyźni stawali się chłopcami, sypiąc pod jej stopy mieniące się tysiącem barw płatki róż, serca wyszarpane ze stroików bombonierek, a nawet jednorazowe zapalniczki na gaz.

Kim była ta kobieta, dla której konie ścigały się z wiatrem, koguty piały pieśni, a przenośne komputery same wymieniały sobie baterie? Dlaczego, chociaż w wieczorowym technikum mechanizacji rolnictwa uczyło się tak wiele ślicznych dziewcząt, historia zapamiętała tylko ją, nikogo innego, a ją w dodatku samą samiuśką? Kroniki podają tutaj różne wersje zdarzeń, tak że nie sposób dziś orzec kto się pomylił, a kto zwyczajnie kłamał! Dlatego my również nie będziemy szczególnie zabiegać o prawdę, a nawet więcej — czujemy się z tego obowiązku bezapelacyjnie i definitywnie zwolnieni!

Podobno — pisze mistrz Jassa z miasta Wermahtu, na boku mówiąc poganin, w najlepszym razie chiromanta — pewnego dnia wyszła niespodziewanie do sklepu po mleko i papierosy. Słońce rysowało subtelne pasy na jej jedwabnym żakiecie, którego szlachetne fastrygi przebiegły krawiec ułożył w kokieteryjny ornament, niedostępny oczom zwykłego śmiertelnika a tajemniczy niczym proteza Wenus z Milo poskrzypująca co i rusz na pachnącym, świeżym i radosnym wiosennym wietrze, o ile piękniej unoszącym przecież w tym momencie także włosy naszej pani, kręcąc je i układając w figury niemożliwe i wiele znaczące. Zatem, włosy plotły się, drzewa kapały sokami, obok mężczyźni swoim zwyczajem mdleli, a kogut przeniósł się na noc do następnej kury i zmienił tonację. Ona zaś, o której Jassa z miasta Wermahtu zwykł mawiać „ona”, nie wiedzieć czemu szła niezadowolona, naburmuszona i wściekła. Odkąd wyszła z domu nic nie wydawało się jej ciekawe, nic nie stało na swoim miejscu, wreszcie — było nic.

Jedno wielkie nic — krzyknęła w stronę siedzącego na parkowej ławce kierownika urzędu stanu cywilnego. — Znam cię! O, przyszedł ze ściśle określonego środowiska, że [pisownia zgodna z oryginałem] ściśle określonym zadaniem!

Stary referent prawie spadł z ławki, a jego niedojedzona bułka z szynką potoczyła się w stronę buchającego zapachem bzu krzaka bzu. Nie zajmujmy się jednak przerwą śniadaniową małomiasteczkowego referenta, nie o niego tu przecież chodzi, a i sam mistrz Jassa w swoim dziele skwitował całą sprawę prostym: „Ot, głupi dziad! Spat!” Szła więc dalej, a w głowie kłębiły się jej różne piękne i dobre myśli:

Miał pecha, jak tylu innych. Trafił na mnie. Wiem kim jest — rozejrzała się, po czym skręciła we Floriańską. Jak zawsze urocza, jak zawsze męska, jak zawsze. Coś jednak wciąż nie dawało jej spokoju.

O kim mowa? Nie, nie o postaci historycznej, a całkiem współcześnie działającym facecie, którego celem jest inwigilacja, destrukcja, dyskredytacja groźnych dla jego formacji blogerów i komentatorów, dezinformacja poprzez manipulację tekstami tychże groźnych dla niego ludzi. Walczy i zwalcza. W imieniu i na rzecz PiS. Och nie, to, co robi, to nie jest propaganda partyjna. On tylko chce zamknąć usta swoim wrogom — szepnęła oburzona. — Że też świat takich nosi bezkarnie…

Trzeba w tym miejscy oddać, że inny kronikarz, zwany Anonimem, bo zapomniał podpisać się na palimpseście, dowodził, że piękna i dobra pani powiedziała coś zupełnie innego. Miała bowiem, jego zdaniem, wznieść wtedy do góry ręce i krzyknąć w niebo: „Nieeeee! Turnus mija, ja niczyjaaaaa!” Przekaz ten wydaje się jednak mało wiarygodny. Z tekstu Anonima nie będziemy więcej korzystać. Jeszcze inny tekst kanoniczny można przeczytać tu.

Niezależnie od wspomnianych rozbieżności w literaturze przedmiotu, wszyscy przyznają zgodnie, że w chwili, kiedy pozbawiony posiłku referent biegł za toczącą się kulą papieru śniadaniowego w stronę słynnego parku o nazwie Planty, coś dziwnego pojawiło się na ulicy Floriańskiej… Zapadła krępująca cisza, a potem nagle rycerz chrząsnął zbroją.

— Przyszedłem do ciebie — powiedział. Był piękny jak anioł, z blond loczkami; patrzył zatroskany i ufny. — Pójdź za mną — wziął ją za rękę…

I poszli. Podobną chodzą po dziś dzień. Długo i szczęśliwie. Koniec.

Średnia ocena
(głosy: 7)

komentarze

Uwielbiam pana,

proszę tylko się tym nie przejmować.

Pozdrawiam

civil disobedience


Heh,..

2 rzeczy cię zdradziły (obyś zatknął się bułką) Referencie:

- 1- pisownia zgodna z oryginałem

- 2 – Turnus mija – wszak wiemy, że chodzi ci o niejakiego Turmsa Nieśmiertelnego obecnie postawionego na czele…


-->Pino (civil disobedience)

Z moim ego najgorsze mam już za sobą. Pochwały mnie nie ruszają. Teraz idę w skromność ;)

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


-->Igła

No, wiesz. Zdradziło albo nie zdradziło. Znam takich, którzy zapisali się do PiS-u, bo objawił się im na drodze JarKacz w dwójcy na ośle. Świat cały czas idzie do przodu, tylko my dalej króliczkiem…

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


To doskonale,

nie ma co rozpuszczać tych eg, bo potem przestają się mieścić pod prysznicem, prawda… a przecież wiadomo (od pięknego i dobrego merlota), że ega i kaczki należy glazurować pod prysznicem. Hm, powiedziałam kaczki?

Pozdrawiam nerwowo

civil disobedience


Jo..

Czyli nadal wybór jest pomiędzy partią białych i czerwonych?

Wybór często przypadkowy, łatwo zmienny, w niczym nie krępujący.
Grunt aby w poniedziałek można go było obadanego w gazetach skomentować.
Jankesami.


-->Pino (civil disobedience)

Ej wspomnienia… Drzewiej bywało, że mówiło się tu pozdrawiająco pozdrawiająco, pozdrawiam w zamyśleniu, kreślę się kreśląco… ;-) To były czasy. Klasa. I komu to przeszkadzało!

;)

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


-->Igła

Wybór jak wybór. Od biedy można rzucić monetą. W tym systemie do końca będę głosował na białych, bo nie będę na czerwonych. Obmyślił to ktoś z głową na gumce. Szacun, jak mawia młodzież!

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Rety, Rewelacyjny Kawałek

Recenzuje Rozsądnie Krótko : Referent Rozwala Konstrukcję, Rżę Radośnie Końsko


-->MAW

No, cóż zrobić... I, proszę uważać, cały mój talent idzie na robienie dobra!

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Eeee..

MAW jest młody…
I pod wpływem..

Jest inny problem..

Sie diwnoje leto 2009, w kojem niebiesnyje i ziemnyje znamienija redwozwieszczasza bedstwija i niewiedomyja proisszestwija.

Drewnija pisanija wospominajut, jako i Ty, jakoże mnoha akridy jawiszasia iz Dikich Polej i pojadosza posiewy i trawy – sie znamienije napadienij nemeckich. W letie pomiercze sołnce i byst” t’ma, na niebiesiech że jawisia diwnaja zwiezda. Wo hradie Warszawie widiesza na obłacech hrob i krest ohniennyj. Ludije postiszasia i podajasze lepty, wierowasze bo jako mor hradiet na stranu i rod czełowieczeskij pohibniet.


Igła

civil disobedience


@Pino

Historia kołem się toczy.

Nie moje.

Czyjeś.


Przecież wiem czyje,

działkę literackiego troglodyctwa wypełnia tutaj Merlot.

civil disobedience


O, pardą

też wiem czyje, a dodatkowo wiem po jakiemu.


Bardzo ładnie,

trzy na szynach…

civil disobedience


To dopiero wiadomosc:)

referent

No, cóż zrobić... I, proszę uważać, cały mój talent idzie na robienie dobra!


Dość tego!

Nawet pomówienia, Panie Referencie, mają pewne granice.
Robi Pan to w poczuciu całkowitej bezkarności!

Uff…tyle z inwokacji.
Sorki, ale dopiero się wdrażam…

Zatem do rzeczy;
Jassa z miasta Wehrmachtu nigdy nie zwykł mawiać o bohaterce Pana opowieści “ona”!
Usiłuje Pan zakłamać sprawę do końca!

Owszem, zdarzało się mu czasami wyrażać o nich “oni”. Zbiorowo – tak, ale nigdy jednostkowo!

Informuję Pana, że od jutra “oni” zmienią się na “my”.
Stało się to za sprawą linkowanego “tu”.
Prawdy tam (znaczy w “tu”) zawarte spowodowały, że Jassa doznał iluminacji.

Mogli nawrócić się celnicy Imperium, mogą też cyngle braci!

Dziś, w walentynkowe święto, Jassie wręczona zostanie nowa, pachnącą lawendą legitymacja.
Uroczyście, na czerwonej poduszeczce w kształcie serduszka.
Z naklejonymi na niej złotymi literkami: “I Love You”.

Strzeż się Pan!
Gdy tylko Jassa nabędzie w Tesco żel do włosów, wraz z lnianowłosą stanowić będą piorunujący tandem.
Jak Bonnie & Clyde!

Huragan Katrina przy nim to pryszcz!

W końcu, wyjdzie na światło dzienne; kto ryczał, nawalony niczym Messerschmitt, w czasie pisowskich, cyklicznych orgii homoseksualnych w Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina:
“...die Strasse frei den braunen Batallionen
die Strasse frei dem Sturmabteilungsmann!...”

Nadchodzi czas publicznego obnażenia (tej i innych) marności.
Najwyższa pora, aby Polacy poznali Prawdę.

Nie pozwolimy zamknąć sobie ust!


To bude pekne

Jassa i Renata pijący colę przed sklepikiem, patrzący sobie w głaza, owładnięci wspólną myślą polityczną... Potem kradnący samochody, napadający na banki, nieustraszenie mknący przez granice kolejnych województw, siejący postrach od Świnoujścia po Przemyśl… Tłuste cielsko Edgara martwe na włoszczowskim peronie… Spłonęły dwa kantory, z lombardu został pył...

Źle skończycie! Pisowskie tajne służby podziurawią was kulami jak rzeszoto!

Ale za to przejdziecie do legendy. Na zawsze dobrzy i piękni.

civil disobedience


Siła mojej gwiazdki

wreszcie zadziałała
dodałem i drgnęło :)

Majstersztyk! Szanowny Referencie

Ukłony


Subskrybuj zawartość