O kwestii żydowskiej - polski antysemityzm.

Zacznę od cytatu z mającego kilka dni tekstu Dominiki Wielowieyskiej:

“Nie zajmowałam się studiowaniem relacji polsko-żydowskich, ten temat wciąż wracał. Jakby mimochodem. Wzięłam do ręki pamiętnik mojego praprapradziadka Henryka Wielowieyskiego, urodzonego na początku XIX wieku. Jako młody chłopak musiał wziąć odpowiedzialność za swój majątek i rodzinę, jego ojciec umarł bardzo wcześnie. A tu jeszcze wojna i obowiązki wobec ojczyzny. Pojawiły się kłopoty finansowe. “Na pomoc przyszedł mi niespodziewanie stary żyd z sąsiedniego miasteczka, dowiedziawszy się, że jestem w kłopotliwem położeniu, przyniósł mi potrzebne pieniądze, a kiedym zdziwiony tem, serdecznie mu podziękował i pytał o procent, jakiby żądał, odpowiedział mi: ‘‘Ja się z łaski ojca pańskiego dorobił tego, co mam, to od pana procentu nie wezmę, dasz mi pan co będziesz chciał i czekać będę dopóki się pan nie dorobisz, abyś mi mógł z łatwością oddać.” I pomiędzy żydami trafiają się ludzie z sercem i uczciwością. Nie wyszedł on źle na tem, bo oprócz prawego procenta dawałem mu nieraz to pszenicy na macę, to ryb na szabas, w zimie trochę drzewa na opał – obie strony były zadowolone i robiliśmy sobie wzajemnie reklamę ja rozpowiadając pomiędzy szlachtą jego bezinteresowny i szlachetny uczynek, a on zaś moją wytrwałą pracę, rzetelność i sumienność i obydwu nam to na dobre wychodziło’‘. Miły to fragment, gdyby nie zdanie, że nawet wśród Żydów są ludzie uczciwi. Znów uczucie żalu, choć przecież z tej historii wniosek płynie prosty – moi przodkowie, Henryk i jego ojciec Paweł, byli wzorem obywateli bez uprzedzeń narodowościowych.”

Pani Wielowieyskiej najwyraźniej nie przyszło do głowy, iż jej pradziad mógł był takie słowa napisać w swym kajecie nie na podstawie rojonych dziś przez środowisko GW i samą Redaktorkę bzdur o jakimś szczególnym, polskim antysemityzmie – a na podstawie swoich osobistych doświadczeń z Żydami. Być może imć Henryk Wielowieyski, zaskoczony bezinteresowną uczynnością starego żyda, skonfrontował jego postępowanie z – być może! – zdecydowanie odmiennym postępowaniem innych, znanych sobie żydów, z którymi z racji liczebności na terenach polskich MUSIAŁ jakieś interesa robić.

Nie zakładam absolutnie a priori, że Żydzi w jakiś szczególny sposób są mniej bezinteresowni od innych nacji – nie znam żadnego ortodoksyjnego, lub przynajmniej w jakiś sposób obnoszącego się ze swoim żydostwem, wyznawcy judaizmu, nie mogę więc empirycznie zaświadczyć o jakich wyczuwalnych odmiennościach. Zapewne wśród mych znajomych znalazłbym (gdyby mnie to interesowało…) kogoś o pochodzeniu żydowskim, również nie zdziwiłbym się gdyby w którejś z gałęzi mej rodziny – zarówno obecnej jak i mych przodków – znalazł się ktoś wywodzący się z nacji żydowskiej. Jednak trudno mi uwierzyć, że tak negatywne jak u imć pradziada opinie o żydach wzięły się z sufitu. Wiadomo, ze łyżka dziegciu może zepsuć beczkę miodu, podobnie więc wystarczyła nieliczna mniejszość parająca się tzw. geszeftem i lichwą, by zniekształcić opinię całej społeczności żydowskiej. Jeśli do tego dołożyć absolutnie wszędzie spotykaną i wręcz naturalną niechęć do tzw. Obcych i wynikającą z procesów historycznych (katolickie ujęcie lichwy – przyp. mój) faktyczną monopolizację handlu i obrotu pieniądzem, to na wyjściu otrzymujemy to, o czym pisze pani redaktor Wielowieyska.

Oczywiście zjawisko, o którym napisała pani dziennikarka z GW, właściwie nie ma nic wspólnego z antysemityzmem jako takim. Doszukiwanie się w sposób obsesyjny przejawów antysemityzmu, opartego o jakąś ledwie zwerbalizowaną niechęć do “żyda”, jest dla pracowników, wyznawców i miłośników organu Agory jednym z głównych zajęć w codziennym rozkładzie. Nie wątpię, że ordynarne odzywki jakichś skończonych prostaków pod kościołami czy wypranych z rozumu kretynów na stadionach mogą ranić czyjeś ucho lub zawstydzać – tak jest w moim przypadku – jednak nigdy nie zgodzę się na nazywanie ich antysemityzmem. Mieszkając na Śląsku niejednokrotnie słyszałem tak ordynarne i szowinistyczne teksty na temat folksdojczów-fryców-szwabów, że ręce opadają, jednak jakoś nikt nie kwapi się nazwać tego niczym innym niż prostactwem albo chamstwem – a zgodnie z logiką prezentowaną m.in. przez Wielowieyską winniśmy to obwołać antygermanizmem i piętnować w co drugim wydaniu Gazety!

Dodatkowo trzeba by bardzo nagimnastykować się nad udowodnieniem, że po wojnie Żydzi jako nacja byli bardziej prześladowani w Polsce od Niemców.

Ergo – brak edukacji historycznej i społeczne przyzwolenie na podtrzymywanie stereotypów dot. Żydów jest niewątpliwie czymś wstydliwym i niepożądanym, jednak w kontekście realnego antysemityzmu, występującego choćby w Niemczech czy Francji, objawiającego się koniecznością całodobowej ochrony synagóg przed zbezczeszczeniem i podpaleniem, czy pobiciami i zabójstwami osób pochodzenia żydowskiego, ten nasz swojski “antysemityzm” to jakaś śmieszna namiastka. Ktoś kiedyś dobrze określił to mianem “antysemityzmu bez Żydów” – przecież większość zachowań antyżydowskich ma swoje źródło w jakiś chorym, durnowatym nawyku językowym, a nie w rzeczywistej nienawiści do osób pochodzenia żydowskiego!

Jak wcześniej pisałem – nie oznacza to, że ten nawyk nie jest problemem, jednak czym innym jest organiczna nienawiść i chęć siłowego rozwiązania nieistniejącego przecież w Polsce “problemu żydowskiego”, a czym innym używanie słowa “Żyd” w charakterze inwektywy tożsamej z inwektywą “chciwiec”, “skąpiec”, “lichwiarz” etc.

Kwestie stadionowe tu świadomie pomijam, bo to wymyka się jakimkolwiek rygorom umysłowym jako przejaw debilizmu i typowego “schujowacenia mózgowia” – to nie żaden antysemityzm tylko zwykłe skretynienie, nieuleczalne całkowicie – i to niezależnie od szerokości geograficznej, pod którą występuje. U nas przeciwnicy szalikowców z Łodzi to “juden-żydy”, gdzieś indziej inny, równie sympatyczny synonim-inwektywa, niejednokrotnie odwołujący się do stereotypów narodowościowych.

Te wszystkie półmózgie małpy, posługujących się jakimiś bzdurnymi stereotypami, trzeba edukować, a nie lać pałką walki z “antysemityzmem”! Jednak czym wtedy zajmowało by się towarzystwo salonowe z GW? I Lis? I Żakowski? Parandowska? I wielu, wielu innych?

Najgorsze jest to, że oni dzień za dniem żyją w jakimś straszliwym matrixie, wypchanym po brzegi demonami antysemityzmu, podczas gdy np. ja od wielkiego dzwonu widzę głupkowaty napis na murze, głupkowaty wpis w Salonie24, albo na ulicy słyszę jakąś stereotypową bzdurę. I to wszystko.

Problem jednak zasadza się gdzie indziej – w pułapkę “nienawistnego języka antysemityzmu” wpada się także wtedy, gdy się wyraża opinie absolutnie nie oznaczające niechęci do Żydów. Przykład? Wg kryteriów wyznaczonych przez GW antysemickie treści wyraża również bezczelnik, ośmielający się zauważać fakt dominacji Żydów w najwyższych sferach prawniczych choćby w USA, wśród hollywoodzkich producentów filmowych czy wśród rekinów finansjery, kręcących amerykańskim – a zatem również światowym – systemem finansowym. Taka konstatacja do niczego prowadzi, jest tylko stwierdzeniem faktu, ale nawet takie nie skutkujące niczym “stwierdzenie faktu” i postawienie ewentualnego znaku zapytania o przyczyny takiego stanu rzeczy jest kwalifikowane jako niedopuszczalne zachowanie antysemickie. Próbuję wyobrazić sobie los polskiego doktoranta, chcącego zrobić socjologiczną analizę związków pomiędzy narodowością, wyznaniem a osiągnięciem tzw. sukcesu społecznego…

Przykład drugi? Pytanie: “Dlaczego w trzech z czterech amerykańskich filmów czy seriali co najmniej jeden z kluczowych, pozytywnych bohaterów wręcz musi być Żydem i dlaczego wyraźnie jest to zaznaczone?” – automatycznie skazuje na posądzenie o antysemickie zapatrywania. Można zastanawiać się do woli, dlaczego Włoch to mafiozo, Polak czy Irlandczyk to policjant, Niemiec to terrorysta, Chińczyk to mistrz sztuk walki, a Japończyk to bandzior z Yakuzy. Zapytać, dlaczego w świetnych “Przyjaciołach” przez cały odcinek widać na kanapie – nie wiedzieć czemu – narzutę z wielkimi gwiazdami Dawida, podczas gdy krzyża na ścianie lub półksiężyca nie uświadczysz – to skazuje na antysemicką banicję. A to wszystko przy bodajże 2% (w porywach) udziale amerykanów żydowskiego pochodzenia w ogóle ludności USA. Wedle tych danych tylko w niecałych 2 filmach na 100 powinno pojawić się jakiekolwiek odniesienie do symboli judaizmu i niego samego…

To idiotyczne. Nikt nie burzy się, gdy chodzi o poruszanie tematu dominacji Chińczyków w gastronomii, Koreańczyków w małym handlu detalicznym – odnoszę się do rzeczywistości USA – natomiast gdy tylko poruszony zostaje temat prawników-żydów lub finansistów-żydów – od razu poczyna isę stapanie po kruchym, wiosennym lodzie. Oczywiście, perspektywa kraju, z którego pochodzi ów “bezczelnik”, ma ogromne znaczenie. Podczas gdy w Stanach w dyskursie publicznym dozwolone jest używanie słowa “żyd”, bo ma ono konotację neutralną, o tyle w Polsce – m. in. dzięki wieloletnim staraniom mającego na tym celu obsesję Michnika i jego towarzystwa, szczerze nienawidzących tzw. demony postendeckie – jest to absolutnie niemożliwe. Dziwne. Nie można zaprzeczyć, że paru dziwaków próbowałoby zrobić karierę na werbalnym “antysemityzmie” pewnych grup Polaków, jednak zapewne skończyłoby się to li tylko wcześniejszym powstaniem prostackiego skansenu mentalnościowego, jakim dziś jest Rodzina Ratlerków Rydzyka (©2008 by Misqot).

I to wszystko.

Polityków reprezentujących tę grupę cechowałoby wieczne balansowanie na skraju progu wyborczego – z tendencją do stałego bycia pod kreską.

Wracając do tematu – jest jedno, wcześniej wspomniane, malutkie “ALE” – gdyby nie kreatywne tworzenie i karmienie “demona antysemityzmu”, czym żywiłby się Michnik? Wielowieyska? Beylin, Warszawski i reszta? Pierwszy z nich przecież sążniste wypracowania” swego czasu na ten temat pisał, reszta z Mastifów Michnika (©2008 by Misqot) w codziennym trudzie i znoju na Czerskiej też – dzięki wykreowaniu wspólnego wroga “nienawistnego antysemityzmu” – ma co robić... vide tekst Wielowieyskiej.

Podsumowując – w Polsce z dyskursu publicznego wyrugowano kompletnie możliwość dyskutowania o Żydach/żydach, chyba że dyskusja odbywa się na fundamentach filosemickich, bezkrytycznych i idealistycznych. Zasługę w tym mają z jednej strony przede wszystkim ludzie pokroju Michnika czy Geremka, bredzący o powszechnym polskim antysemityzmie oraz kreowani przez nich idole, z drugiej – wszelkie środowiska z żenującym prymitywizmem bazujące na nośnych w niektórych, powtarzam: niektórych!, środowiskach społecznych stereotypach “żyda-krwiopijcy” i tworzące naprawdę paranoidalne teorie spiskowe.

Najgorsze jest to, że jest to sytuacja bez wyjścia. Emocjonalność i rozgorączkowanie obydwu skrajnych stron “konfliktu” wyklucza możliwość jakiejkolwiek dyskusji, z tym, że strona postępowo-michnikowa usadowiła się na nieporównanie wygodniejszych pozycjach, umożliwiających łatwe stygmatyzowanie oponentów nie tylko faktycznie antysemickich w mowie i czynach, ale również oponentów nie dość uległych, nie dość filosemickich i zdobywających się na konstruktywny krytycyzm (vide: Marek Chodakiewicz czy niektórzy historycy z IPN-u zajmujący się historią polsko-żydowską).

Jako dość kuriozalny przykład myślenia strony gazetowybiórczej polecam ten wpis na blogu Passenta i przede wszystkim większość komentarzy pod nim.

Zgroza, jak daleko można się posunąć w biciu o (nie)swoje piersi…

I drugi gorący fragment: “Obojętność Polaków wobec Zagłady nie była czymś rzadko spotykanym.”

To skomentuję tak – otóż pani Wielowieyska, pławiąc się w luksusach wynikających z zarobków jednej z najbardziej znanych dziennikarek i komentatorek w Polsce, bardzo łatwo i lekkomyślnie pisze o obojętności – tych “antysemickich” w domyśle – Polaków wobec Zagłady.

Żenujące dla mnie jest to, że osoba aspirująca do bycia głosem części opinii publicznej ma odwagę napisać taką bzdurę. Jestem ciekaw, czy jeśli za podanie Żydowi słoika z zupą czy bochenka chleba groziłoby Dominice Wielowieyskiej i jej rodzinie (rodzicom, dzieciom) natychmiastowa śmierć przez rozstrzelanie lub spalenie żywcem we własnym domu, to czy pani Wielowieyska byłaby tak bohaterska?!

Domaganie się od Polaków – będących w czasie wojny dla Niemców zwierzyną łowną – takiego bohaterstwa w sytuacji, gdy w każdej chwili, każdy z nich mógł zostać na ulicy rozstrzelany jak pies, jest po prostu GŁUPIE. I bezczelne.

Dlaczegóż to Polak miałby ryzykować życie swoje i rodziny dla innego Polaka, tyle że narodowości żydowskiej? Czy bycie Polakiem determinuje konieczność nie oglądania się na własne życie, tylko ratowanie za każdą cenę życia innych?

Powtarzam – to głupie i bezczelne.

Szkoda, że tak łatwo zapomnieć o liczbie 6600 Polaków w Yad Vashem…

Szkoda że tak łatwo można pominąć tysiące Polaków, którzy nie zostali wyróżnieni medalem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata – bo zginęli w wojnie, bo zmarli wkrótce po niej, bo uratowany przez nich Żyd nie dożył dnia, by zaświadczyć o ich heroizmie…

Szkoda, ze można zlekceważyć kolejne tysiące Polaków, którzy razem ze swymi rodzinami zginęli z rąk Niemców, zabici za pomaganie swoim żydowskim sąsiadom. Wraz z tymi sąsiadami!

To są w sumie dziesiątki tysięcy ludzi, którym należy się odrobina szacunku, odrobina obiektywizmu… Jeśli łyżka dziegciu “żydowskich krwiopijców” tak nieuczciwe zakłamuje beczkę uczciwości Narodu Wybranego, to dlaczego łyżka dziegciu “polskich szmalcowników” może – za przyzwoleniem środowisk bezkrytycznie filosemickich – tak strasznie psuć beczkę polskiego bohaterstwa w czasie wojny?

Ale po co!? Liczy się zdrada-szmalcownictwo-gwałt-rozbój-i-krew – tym się karmią słuszne media, to jest nośne i to się sprzedaje.

A że przy okazji – niszcząc pamięć bohaterów – rozgrywa się swoje małe, nędzne polityczne wojenki? Cóż...

Obrzydliwość.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Misqot

sam możesz decydować, czy notka będzie w przewijarce czy nie – wystarczy, że w trakcie pisania wybierzesz kategorię “archiwum”, a jak będzie gotowe, to zmieniasz na kategorię “historia” i już.


Misqot, trochę nie do końca,

jak dla mnie to ty demonizujesz rol.e ,,GW” i Michnika, pamiętam teksty np. Michnika nie tak dawne o Pogromie Kieleckim, akurat były wyważone i nie można było w nich znaleźć obwiniania wszystkich czy sugerowania, że w Polsce jest powszechny antysemityzm.
Oczywiście ,,GW” przesadza nieraz, ale równie chybiona jest twoja teza, że trza edukować.,
Powiem ci, że tacy ludzie, pełni nienawiści do innych nardów czy grup jakichś są niereformowalni (mieszkałem z jednym jakies 3 lata, to wiem z autopsji), oczywiście można powiedzieć, że taki werbalny antysemityzm to niegroźny jest i nieszkodliwy, takie dziwactwo.
Tyle, że co ja poradzę, że antysemickie klisze mi się kojarząi z 19-wiecznym nacjonalizmem (nie tylko niemieckim) i z 20-wiecznym nazizmem, a te już, (choć od językowych klisz zaczynały) takie nieszkodliwe nie były.
Język to tyż rzeczywistość.

A w ogóle polecam moje acz sprzed już chyba 2 miesięcy spojrzenie na tę sprawę:

http://www.tekstowisko.com/tecumseh/52215/moje-emocje-zle

albo raczej takie ogólne spojrzenie na temat tenże.

P.S. Cos nam,otałeś z wsadzaniem notki do archiwum, przemienianiem i na SG w sumie nawet nie była chyba, a temat ciekawy bardzo.

Pozdrówka


Dzięki wielkie!...

...że nie wspomniałeś o żydowskich oprawcach z UB oraz o słusznym poniekąd gniewie mieszkańców Jedwabnego na żydowskich kolaborantów, donoszących do NKWD na polskich patriotów…

Akurat w mojej rodzinie byli ludzie próbujący ratować i nie przeszkadza mi to odnajdywać w swoim otoczeniu wielu odruchów antysemickich. Wcale to niewydumane reakcje i słowa. Pewnie jestem nadwrażliwcem, ale gdy moi znajomi architekci i lekarze żartowali lat temu parę, że najnowsza moda żydowska, to jedwabne koszule, uciąłem rechotliwe rozbawienie krótką oceną o durnowatej wredności. Oczywiście można taki drobiazg uznać za niewinne żarciki albo objaw “schujowacenia mózgowia” a nie antysemityzm w wersji soft. Kwestia smaku. Wielce twórczo rozwinąłeś, Misqocie, zdanie Dominiki W…


WSP Joteuszu

Oprawcy (żydowscy) wpierw zajmowali najwyższe stanowiska w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, dziś skrzętnie ukrywanego przed okiem i uchem mieszkających w tym pięknym kraju nad Wisłą.
Zawsze i wszędzie, niemalże w każdej społeczności mniejszej czy większej, bez względu na narodowość, znajdą się kanalie i ich pomagierzy. I to jest smutne. To jest tragiczne. Spójrz jak Stara Europa krawi. Bałkany


@ GRZEŚ

Ano, namotałem ;-) Musze potrenować z wpisywaniem tekstu niejako do “brudnopisu” – aby zapisywał się na TXT i jednocześnie nigdzie się nie pojawiał, póki go nie skończę.

Co do tekstu – nie jestem chyba pewien, czy chciałbym jakiejś większej debaty na temat mego tekstu.

Ty – co poczytuję za swój sukces – dojrzałeś w tym wpisie coś więcej niż tylko urojony zawoalowany antysemityzm, czego nie byłbym pewien w przypadku innych blogerów. Temat jest szalenie trudny, głównie w aspekcie takiego ujęcia sprawy, żeby osoby nawet tępo filosemickie, skłonne do rozemocjonowanego traktowania tematyki żydowskiej i doszukiwania się wszędzie i we wszystkim objawów mniej lub bardziej otwartego antysemityzmu (uffff, ale zdanie ;-) – żeby te osoby mogły skupić się na sednie problemu, a nie swoich skojarzeniach.

W każdym razie dzięki za wyważony głos. Czuję, że choć troszkę udało mi się przekazać co myślę na ten temat ;-)

W sumie dobrze ze nie było tego “na scenie”. Nie mam ochoty wystawiać się na nieuniknione zagrywki i zjebki Igły, bo mi to dźwiga ciśnienie i budzi ochotę, by komuś napisać “Odpierdol się, pajacu.”. A tutaj to niestety to on jest Generałem, choć szczerze mówiąc moja determinacja w pozostawaniu tutaj w niczym nie ustępuje determinacji zadającego pytanie “Dlaczego mamy umierać za Gdańsk?”...

Pzdr.

PS. Ilość moich odniesień do Michnika & Co. i GW wynika li tylko z faktu, ze to towarzystwo wyjątkowo aktywne na polu walki z polskim wrodzonym i genetycznym antysemityzmem. Tekst Wielowieyskiej jest niczym innym niż wpisaniem się w ten schemat.

No i to wkur….ce mnie bicie się w “nasze” piersi. Ja domyślam się, że piersi Wielowieyskiej, młodej, dość przystojnej kobiety zapewne stanowią nie lada widok, ale nich jednak pani Wielowieyska bije się WE SWOJE piersiątka, a nie moje. Ani ja, ani nikt z mojej rodziny NIGDY nie przejawiał skłonności do antysemickich zachowań, więc… po prostu denerwuje mnie wzywanie i wymuszanie na mnie jakiegoś poczucia winy za grzechy kilku/kilkunastu/kilkuset/kilku tysięcy/kilkudziesięciu tysięcy IDIOTÓW z Jedwabnego, Kielc, Krakowa i ogółem – Polski.

A pisanina ludzi związanych z opcją GW na tym właśnie polega. I to od WIELU LAT.

Nie oceniam też czy Michnik pisał coś w sposób wyważony. Nikt nie pamięta mnie z chwil gdy jestem “do rany przyłóż”, każdy pamięta,, gdym szalał w furii… ya know what I’m sayin’?

Pzdr.


Misqot,

takl trochę na marginesie,ale akurat Diominika Wielowieyska to chyba jedna z rozsądniejszych osób w ,,GW”.
Nie ma tego zacięcia misjinarskiego i poczucia misji, co Pacewicz, Stasiński, Michnik włąśnie czy jkeszczo kilka osób.
Ona i w sumie spalony w S24 Węglarczyk to osoby, co nieraz z choćby z komentatorami Zaremnba czyy Janke się zgadzali w różnych sprawach i zdanie podobne mieli w dyskusjach radiowo-telewizyjnych, więc ją na jakiegoś herosa michnikowszczyzny bym nie kreował.

a apropos gadsania i dyskusji różnych, to popatrza jak tu np. Kriskul z Nicponiem gadali, a wcześniej zdarzało im się wyzywać od buraczanych kowbojów czy innych lewaków:

http://www.tekstowisko.com/kriskul/53345/kosciol-chetnie-gosci-nowaka

Więc da się:)


>Misqot

Odwaliłeś kawał dobrej roboty. Muszę dodawać, że zgadzam się z tym co napisałeś?

Pozdro


Misqot

Wiesz co, przed wojna tez nie bylo w Polsce antysemityzmu…

Przeciez te pokrzykiwania endekow i getto lawkowe to bylo zwykle zauroczenie duchem dziejow.

Wystapienia uniwersyteckich palkarzy i roznych dziarskich mlodych obroncow rasy i wiary – to syndrom zwyklego ““schujowacenia mózgowia”, jak mozna to podciagac pod antysemityzm?

Wiara w Zydow przerabiajacych chrzescijanskie dzieci na mace to jedynie dowod na ciemnote ludu.

Antysemityzm to zupelnie co innego niz glupawe dowcipy i usmieszki i wymalowane na scianach domow gwiazdy dawida na szubienicy…

Rozruchy Wielkanocne w Warszawie – a moze lepiej “niepokoje” – (no bo przeciez to zupelnie co innego niz pogromy – pogromy byly w Rosji) to dowod na… no nie wiadomo na co, ale na pewno nie na antysemityzm (i oczywiscie z kolaboracja tez to nie mialo nic wspolnego – wiadomo – Polak jako jedyny, NIGDY nie kolaborowal z okupantem)

To samo sie tyczy fali niepokojowow (tylko Adam Michnik moglby to nazwac pogromami) w latach 1918 – 20.

Szmalcownicy tez nie sa dowodem na nic, bo to zdrajcy, wyrzutki i Niepolacy.

Raporty Karskiego i Bora slane z kraju, to wynik gier politycznych, to o czym pisali to co najwyzej niewinna niechec wobec Zydow – nie antysemityzm… zreszta niechec zrozumiala, wynikajaca z przedwojennej, zydowskiej lichwy duszacej polskiego chlopa.

Jedwabne tez nie jest zadnym dowodem i inne miejscowosci nie sa – bo to slyszny gniew ludu na kolaborantach sowieckich wyrazony. A poza tym to Niemcy zrobili.

To co bylo zaraz po wojnie, wraz z niepokojami w Kielcach i Krakowie i tak zwana akcja kolejowa (to zupelny przypadek, ze ofiarami bandytow w pociagach padali Zydzi) to sobie Michnik i wykreowany przez niego gwiazdor Gross wymyslili.

Rozkopany Oswiecim jest dowodem na zbydlecenie lat czterdziestych i powojenna biede.

1968 rok i dziarskie pokrzykiwanie na ulicach to wewnatrzpartyjne rozgrywki… zreszta inspirowane przez wysoko postawionych w partii Zydow, ktory dyla z kraju dac chcieli…

Misqot – co to jest antysemityzm?


Xipetotec,

nie wiem, co odpowie Misqot,ale wielu ,,prawaków” by ci odpowiedziało, że właściwie pewnie antysemityzmu nie ma, że to pałka by przywalić komuś, że to polityczna poprawność, że michnikowszczyzna itd itp.
A i że w ogóle to antysemita, to ten, kogo Żydzi nie lubią (cytują to do znudzenia i powielają, niczym słowa Herberta o Michniku)
Tylko zabawne, że ci sami Prawdziwi Polacy najgłośniej krzycza o antypolonizmie.
Dziwne, co?

Pzdr


Ponoć o Wildsteinie

ktoś z GW powiedział: “najgorsi są ci prawicowi Żydzi”. Widać znają problem z autopsji.

dawniej KriSzu


Dymitrze,

Masz duzo racji – nie przez przypadek urodził się w głowach PiS-owskich, prezydenckich doradców pomysł sojuszu polsko – izraelskiego…

rozwin o jaki problem chodzi :))


@ XIPETOTEC

Właściwie to jesteś żywym dowodem na to, co wcześniej opisywałem Grzesiowi. Dziękuję i za taki głos, choć świadomość, że walę grochem o ścianę nie jest zbyt pocieszająca…

Z właściwym towarzyszom z Czerskiej taktem i rozeznaniem insynuujesz mi, że w swojej notce poparłem ewidentny antysemityzm przedwojenny w Polsce. Pobicia, getto ławkowe, otwarcie antysemickie zachowanie czołowych polityków, środowisk i hierarchów/księży katolickich – to fakty.

Sugerowanie, ze ja to popieram – to rozemocjonowanie gówniarskie, zła wola, chęć ustawienia mnie w jednym rzędzie z Bublem.

Na tym skończę, bo przy takiej skali – wybitnie przez ciebie założonej – niezrozumienia moich intencji z twojej strony my NIE MAMY o czym dyskutować. Bo o czym? O tym czego w moim tekście NIE MA, a jest w twoich rojeniach?

To ja już wolę pogadać na ten temat z Pacewiczem, choć z drugiej strony nie te progi na me nogi…

Już całkowicie pomijam absolutnie rozbawiające mnie używanie przez ciebie tekstów typu “(...) Szmalcownicy tez nie sa dowodem na nic, bo to zdrajcy, wyrzutki i Niepolacy.” – człowieku, gdzieś ty u mnie zobaczył jakiś polski patriotyzm? Poczytaj trochę moje teksty, to się dowiesz, że jestem czystym hanysem, dla którego polskie rządy na Śląsku to mała apokalipsa… aleś mnie chciał ukłuć, hahaha… takie rzeczy pisz do zaprzyjaźnionych elpeerowców, drogi Xipetotecu.

To pisze Quetzalcoatl, Syn Białej Chmury.


@ GRZEŚ

Nieładnie odpisujesz do Xipetoteca. Doskonale wiesz, że ci “prawacy” też w pewnej części mają rację, tylko z twoich pozycji łatwiej skrytykować czyiś opór przeciwko robieniu z Polaków jakichś krwiożerczych antysemitów, niż skrytykować absurdalne czasem zarzuty owych “lewackich” filosemitów, wszędzie i zawsze widzących na murach szubienice z gwiazdą Dawida, zbeszczeszczone cmentarze żydowskie i “gestem wyrażone specyficzne metody zamawiania piwa”...

No wpisujesz się nie w trend spokojnego i rzeczowego rozmawiania o sprawi, tylko na siłę ciśniesz się na pozycje Xipetoteca.

Szkoda. Pzdr.

PS. Grzesiu, co złego jest w cytowaniu jakże celnych słów Herberta, Kisiela albo Herlinga-Grudzińskiego o Michniku? Starzy głupcy z alzheimerowymi urojeniami się pomylili? Sorry, ale tu ocierasz się o śmieszność – wolę oprzeć się o takich Mocarzy niż takie pogubione “autorytety” jak Geremek, Kozłowski czy Lityński. Nie ta liga, Grzesiu. Nie ta liga.


@ XIPETOTEC

Jeszcze jedno mi się przypomniało – w tym wszystkim co się dzieje wokół polskiego antysemityzmu do FURII doprowadza mnie jeszcze jedno.

A mianowicie to, że skrzętnie UKRYWANE jest – nie zaprzeczaj! – w tej dyskusji to, że przed wojną antysemityzm w wydaniu endecko-oenerowskim był NORMĄ w Europie.

ABSOLUTNĄ NORMĄ. Jakiś czas temu zetknąłem się z przedwojennymi opiniami m.in. Churchilla i kilku innych polityków np. włoskich, norweskich, szwedzkich czy francuskich w kwestii problemów Żydów z Hitlerem po 1933 roku.

I wiesz co? Włosy stanęły mi dęba, bo dziś za takie wypowiedzi zostaliby wręcz zgilotynowani przez swych politycznych oponentów, o mediach nie wspominając.

Na takim tle praktyka polska z przedwojnia NICZYM się nie wyróżnia. Źródeł tego stanu rzeczy (antysemityzmu państwowego) nie oceniam, bo mam za małą wiedzę. Ale TAK BYŁO.

I teraz, wykorzystując powszechną niewiedzę w tym temacie, celowo i cynicznie, z premedytacją pierdoli się bzdury o wrodzonym polskim krwiożerczym antysemityzmie, na którego pożywce naziści (nie Niemcy!!!) urządzili Żydom Holocaust.

To cholernie nieuczciwe i parszywe.

Kurewskie wręcz i obliczone na wypełnienie słów Israela Singer, sekretarza generalnego WJC:

“Ponad trzy miliony Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. Nigdy na to nie pozwolimy (...) Będą słyszeli o tym od nas tak długo, jak Polska będzie istnieć- . Jeżeli Polska nie spełni roszczeń Żydów, będzie „publicznie atakowana i upokarzana” na forum międzynarodowym.”

Słowa te przekazała agencja Reutera w depeszy z piątku 19 kwietnia 1996 roku (godzina 14:50:17 PDT) dot. Światowego Kongresu Żydów (The World Jewish Congress) odbywającego się w Buenos Aires w Argentynie.

Wiem, wiem, to żaden argument, w kółko powtarzany przez genetycznych patriotów, wiem…

Może przydałaby się dyskusja o europejskim, szczególnie przed i powojennym, antysemityzmie W OGÓLE?


@ WSZYSCY

Pomijając powyższe kwestie sporne jestem ABSOLUTNIE przekonany, ze da się przy odrobinie dobrej woli tak badać koszmary z przeszłości polsko-żydowskiej, by zachować uczciwość, obiektywizm. Nie mówiąc o tym, że umiejętnie i sensownie przeprowadzone badania tematu polskich i żydowskich zbrodni w okresie przed, w czasie i po wojnie umożliwiłoby wyeliminowanie głosu środowisk skrajnych, zarówno antysemickich w Polsce, jak i antypolskich wśród Żydów.

Pisze to z jednoczesnym przekonaniem, iż pracom historyków typu Chodakiewicz bliżej do tego ideału niż pop-publicystyce Grossa… próbowałem obu potraw, wolę – że się tak wyrażę – lekko gorzkie dla Polaków danie Chodakiewicza, niż celowo przesolone i przepieprzone danie Grossa.

Wystarczy czytać czy słuchać każdego z nich, by intuicyjnie czuć różnice w intencjach.

Ale to zapewne moje subiektywne odczucie.

Tymczasem nic tak mnie nie wkurza jak kreowanie przez opcję anty-antysemicką sztucznego obiektywizmu, w rzeczywistości wynikającego nie z konkretnej i opartej na stalowych fundamentach argumentacji, a z konstrukcji “A dlaczego? A bo tak!”.

Pzdr.


Misqot,

,,Nieładnie odpisujesz do Xipetoteca. Doskonale wiesz, że ci “prawacy” też w pewnej części mają rację, tylko z twoich pozycji łatwiej skrytykować czyiś opór przeciwko robieniu z Polaków jakichś krwiożerczych antysemitów, niż skrytykować absurdalne czasem zarzuty owych “lewackich” filosemitów, wszędzie i zawsze widzących na murach szubienice z gwiazdą Dawida, zbeszczeszczone cmentarze żydowskie i “gestem wyrażone specyficzne metody zamawiania piwa”...”

Nie wszędzie i nie zawsze, ale tam gdzie są, przynajmniej ja widzę.

,,PS. Grzesiu, co złego jest w cytowaniu jakże celnych słów Herberta, Kisiela albo Herlinga-Grudzińskiego o Michniku? Starzy głupcy z alzheimerowymi urojeniami się pomylili? Sorry, ale tu ocierasz się o śmieszność – wolę oprzeć się o takich Mocarzy niż takie pogubione “autorytety” jak Geremek, Kozłowski czy Lityński. Nie ta liga, Grzesiu. Nie ta liga”

NIe ma nic złego, ale jak cytujesz jedno zdanie po raz setny (nie chodzi mi o ciebie, bo nie wiem czy cytujesz) i odnosisz do każdej sytuacji, to dla mnie to jest po prostu i nudne i słabe i nic nie wnosi do gadki.
tak jak gadanie ciągłe o wierszach stalinowskich Szymborskiej, choć z tematem nie mają nic wspolnego, ale chodzi by dokopać.
Tu też chodzi by dokopać.
Nudne.


Misqot & Grześ

Obaj macie rację, przynajmniej każdy z Was – spory jej kawałek.
I na szczęście wasze racje się zazębiają, co powinno w jakiś sposób ukoić Pana X.


Merlocie,

e tam, ja nigdy nie mam racji…
Zresztą nie chcem mieć:)

pzdr


Grzesiu,

minoderię to Ty schowaj na bardziej tirli-tirli gadułki. Tam jej miesce;-)


SŁOWNIK WYRAZÓW OBCYCH PWN

Minoderia – wdzięczenie się, mizdrzenie się [etym. – fr. minauderie ‘jw.’ z minauder ‘wdzięczyć się’ od mine]

;-)


Te rzeczy...

nasz Grześ się mizdrzy na okrągło, ale sympatycznie;-)

Taki ma trademark (Grześ™) po prostu.


@ MERLOT

;-)

Ten trademark – the best of ;-))))))


Subskrybuj zawartość