Kogo mijasz, idąc ulicą

Osoba, której nie da się trafnie scharakteryzować w trzech zdaniach. Młody i inteligentny – jak wielu, a jednak nietuzinkowy. Przyjechał do Polski, gdy miał siedemnaście lat. Sam. Gdy opuszczał Kazachstan, wiedział tylko tyle, że nieprędko tam wróci. Prostolinijny, a jednocześnie wysublimowany. Pełen sprzeczności, ale nie rozdarty. Emanuje takim spokojem i harmonią, które mimowolnie udzielają się każdemu.

Pytanie, które samo ciśnie się na usta. Odpowiadałeś na nie na pewno setki razy. Jak to się stało, że przyjechałeś do Polski? Jakie były tego powody?

Przypadek. Poznałem kilka osób, które pracowały w organizacji zajmującej się kontaktami, czy też wymianami kulturalnymi między Polską a Kazachstanem. Oni umożliwili mi pojechanie do Polski, poznanie tego kraju, kultury innej, niż ta, w której się wychowałem. Wiedzieli, że możliwość zostania tu otwierała przede mną drzwi, które w Kazachstanie tylko dla nielicznych stoją otworem. A ja zdecydowałem się na ten krok, bo po prostu nie zabrakło mi takiej własnej, życiowej odwagi. Reszta to już były tylko formalności.
W mojej rodzinie zawsze wierzyło się w wykształcenie i mnie również tę wiarę przekazano. Ale żeby otrzymać naprawdę solidne wykształcenie, trzeba było wyjechać z kraju. Moi rodzice swego czasu wyjechali do Moskwy. Wtedy, kiedy ja byłem w wieku, gdy trzeba było zacząć już myśleć o studiach, mojej rodziny nie było stać na wysłanie mnie za granicę. Możliwość wyjazdu do Polski pojawiła się nieco wcześniej, bo gdy miałem 17 lat i byłem w wieku licealnym, ale mimo wszystko podjęliśmy to wyzwanie. Mówię my, bo to była decyzja całej rodziny. Uznaliśmy, że wykształcenie w Polsce będzie na pewno dużo lepsze niż w Kazachstanie. Wiedzieliśmy, że taka okazja mogłaby się już nie powtórzyć.

Dlaczego uważaliście, ze studia w Polsce, czy też ogólnie za granicą, będą dla Ciebie lepsze?

Powiem wprost. Wykształcenie akademickie w Kazachstanie jest na bardzo niskim poziomie. A powód jest prosty. Na uczelniach, zarówno prywatnych, jak i państwowych – właściwie szczególnie na państwowych – panuje korupcja. Tym, co pozwala zaliczać kolejne semestry i przebrnąć przez całe studia niestety nie jest wiedza ani zdolności. Studenci są po prostu zmuszani do płacenia wykładowcom za zdany egzamin. Daje im się to do zrozumienia w niezbyt zawoalowany sposób: wykładowca, lub osoba przez niego wysłana wymienia kwotę. Albo płacisz, albo zostajesz skreślony z listy studentów – to są twoje opcje. W latach dziewięćdziesiątych mój starszy brat studiował na uczelni ekonomicznej, której prestiż porównałbym do SGH. Wtedy stawka za egzamin wahała się między $100 a $150. Chciałbym dać jakiś punkt odniesienia, ale nie pamiętam jaka była średnia płaca w kraju. Wiem jednak, że moja mama, jako nauczycielka zarabiała $150 miesięcznie. Nie było to dużo, ale pozwalało przetrwać. Niestety nie mam aktualnych informacji na temat wysokości łapówek na uczelniach, ale przypuszczam, że teraz jest to trzy a nawet pięć razy więcej.

Ty jednak przyjechałeś do Polski, więc taki „przyjemności” Cię ominęły. Z jakimi problemami musiałeś się zmagać tutaj?

Przede wszystkim bariera językowa. Nie znałem ani słowa po polsku. Od razu po przyjeździe zapisano mnie do liceum, do czwartej klasy.. Z przyczyn oczywistych zostałem cofnięty do trzeciej. Chodziłem do szkoły, ale nie rozumiałem absolutnie nic. Życie zafundowało mi przyspieszony kurs języka polskiego. Po około trzech miesiącach już byłem w stanie się komunikować, a potem już było tylko łatwiej. Skończyłem liceum i poszedłem na studia. W tym roku kończę.

Można więc powiedzieć, że osiągnąłeś swój cel. Czy teraz planujesz wrócić do Kazachstanu na stałe?

Przede wszystkim co masz na myśli mówiąc planować i na stałe? Jeżeli planowaniem jest to, że czasami sobie myślisz jak to by było, gdybym wrócił, czy też tęskniąc, kreujesz sobie wizerunek przyszłości tam, nie zawsze zgodny z rzeczywistością, to tak. Jeśli jednak za planowanie uważasz ustalenie czasu, kupienie biletów, czy inne przygotowania, to nie. A co znaczy na stałe? Jestem człowiekiem młodym i dla mnie perspektywa zaledwie dziesięciu lat jest przerażająca. Na chwilę obecną nie jestem w stanie planować na więcej niż trzy czy cztery lata.
Ponadto, coraz częściej sobie uświadamiam, że nie byłbym w stanie tam funkcjonować, pogodzić się z pewnymi procesami społecznymi i mentalnymi, które tam zachodzą

Jakie to procesy?

Przede wszystkim trzeba pamiętać, że Kazachstan leży pomiędzy dwoma wielkimi krajami: Rosją i Chinami. Zawsze więc jest silny sąsiad, wpływom którego się ulega. Jeżeli chodzi o Chiny, nie czerpie się zbyt wiele z ich kultury. Ludzie chyba sami po prostu już nie potrafią, jest to więc wpływ jedynie w sferze materialnej. Na wszystkim innym Rosja odcisnęła głębokie piętno. Przede wszystkim nie można krytykować Związku Radzieckiego. Tamtejsze społeczeństwo dalej uważa go za kraj szczęśliwości i dobrobytu, a jego rozpad był kataklizmem. Wszyscy uważają, że przez to ich życie legło w gruzach, dzieciństwo zostało zniweczone, a dorosłość pozbawiona perspektyw. Do tej pory nie potrafią się z tym pogodzić, a co się z tym wiąże, otworzyć się na świat, na wpływy zachodu, czy nawet Chin. Wciąż tkwią w żałobie i w swego rodzaju zawieszeniu w próżni, przez co tak naprawdę żadna sfera życia nie posunęła się na przód, nie usamodzielniła ani nie rozliczyła się z przeszłością. Przykładem może tu być możliwość wyjazdów za granice, która jest wykorzystywana tylko w celach rekreacyjnych. Gdy Kazach jedzie do Włoch, czy Francji, nie jest nastawiony na to, by poznać inną kulturę, nauczyć się lub doświadczyć czegoś nowego. Nie ma otwartego umysłu. W zamian, za wszelką cenę chcą pokazać światu, że im w Kazachstanie też jest dobrze i niczego od innych nie potrzebują. Takie podejście do życia wywodzi się stąd, że przez wiele lat nie było dobrze widziane myślenie, krytykowanie, zadawanie ważnych i trudnych pytań i ludzie po prostu zatracili taką potrzebę i umiejętność.

Wiem, ze jesteś wielkim miłośnikiem literatury. Powiedz, jak to wpływa na poziom literatury kazachskiej.

Literatura kazachska jako taka nie istnieje. W kraju wydaje się jedynie podręczniki szkolne. Wszystko inne pochodzi z Rosji. Nie jest to oczywiście kwestia pozostawania pod silnym, formalnym wpływem Rosji. Przez to, że społeczeństwo jest takie, jak już wspomniałem, nie ma tam zwyczajnie popytu na dobrą literaturę. Jest to więc z jednej strony problem ekonomiczny, bo skoro książka się nie sprzeda, to nikt jej nawet nie wyda. Zaś z drugiej strony nikt nie jest zainteresowany ważną, głęboką problematyką i nikt takich książek nie pisze. Zaczynają powstawać książki historyczne, w których nieśmiało wytyka się niedociągnięcia i błędy władzy, czyni różnego rodzaju aluzje, czy też wymówki. Nie ma to jednak nic wspólnego z literaturą piękną, o której teraz mówimy. Słyszę często opinię, że pokolenie komunistyczne musi odejść, aby młodzi mogli zacząć kierować życiem społecznym i kulturalnym, ale ja uważam, że to nie tak. Pochodzę z pokolenia, które nie pamięta już Związku Radzieckiego. Niestety jednak wśród swoich rówieśników nie zauważam chęci, energii ani siły, by przezwyciężyć ten mentalny letarg w który trwa cały naród. Jedyne, czego pragną to dobrobyt materialny. Nie są wcale zainteresowani żadnymi dobrami niematerialnymi. To nie jest niestety pokolenie buntowników, którzy stworzą coś wartościowego i swoim życiem dowiodą, że liczy się jednak coś więcej, niż dobry samochód i ładne mieszkanie i kolacje w dobrych restauracjach. Obawiam się też, że następne pokolenie będzie jeszcze gorsze pod tym względem. Kryzys, o którym się tak wiele teraz mówi, w Kazachstanie poczyni naprawdę wielkie spustoszenie, czego skutkiem będzie utwierdzenie się w przekonaniu, że liczy się tylko pieniądz i to, co można przy jego pomocy osiągnąć. To jest jednak moje zdanie i mam nadzieje, że się pomylę.

Powiedz mi, proszę, co w literaturze polskiej cenisz najbardziej.

Na początku należy powiedzieć, że głównie czytam literaturę współczesną. Znam oczywiście przekrój historyczny i rozwój polskiej literatury, ale ta najnowsza najbardziej do mnie trafia. Wielkie wrażenie wywarł na mnie Bruno Schulz i jego „Sklepy cynamonowe”. Dla mnie jest to najpiękniejszy kawałek polskiej literatury, z jakim się zetknąłem. Jest to majstersztyk zarówno językowy, jak i znaczeniowy. Obrazowi polskości w tym utworze nie dorównują moim zdaniem żadne patetyczne, romantyczne poematy ani hymny. Nie chcę tu negować wielkiego i ważnego dorobku romantycznych twórców. Nie lada wyzwaniem jest dorównać im maestrią we władaniu słowem i do tej pory niewielu się udało. Jest to na pewno coś, co każdy Polak powinien znać. Uważam natomiast, ze jest to zbyt patetyczne i zawiłe, przez co już teraz niezrozumiałe i niestety czytane z przymusu. Może to dla tego, że po prostu nie lubię romantyzmu.
Czytam też Ryszarda Kapuścińskiego. Nie jest to literatura piękna sensu stricto i nietrudno w to zauważyć, zarówno w stylu, jak i formie. Daje jednak wiele do myślenia i otwiera szerzej oczy na świat i pomaga zrozumieć wiele procesów współcześnie zachodzących. No i oczywiście Miłosz.

Jak Twoje zamiłowanie do literatury się ma do tego, co teraz robisz?

Jak każdy, musiałem podjąć w życiu pewne wybory, by zapewnić sobie jakiś status materialny, społeczny i dlatego wybrałem zawód programisty. Nie siedziałem przed komputerem od szóstego roku życia, jak wielu kolegów po fachu, nawet jak już zaczynałem studia, nie miałem jeszcze swojego komputera. Odnajduję jednak dużo piękna w tym, co robię. Programowanie jest dla mnie kwintesencją czystej myśli. Lubię to, co robię, lubię rozwiązywać problemy i podejmować nowe wyzwania, tworzyć coś, z czego potem inni mogą korzystać. Żaden dzień w pracy nie jest taki sam i to jest też dla mnie bardzo ważne

Musisz jednak przyznać, że nie zdarza się często, że jedna osoba łączy w sobie zarówno zdolności humanistyczne jak i matematyczne.

Całe dzieciństwo i młodość spędziłem na czytaniu i muszę się przyznać, że matematykę zawsze traktowałem trochę po macoszemu. Jednak wybierałem zawsze książki trudne, zmuszające do myślenia, analizowania. Na studiach natomiast dowiedziałem się, że matematyka to jest przede wszystkim piękna nauka o właśnie myśleniu i analizowaniu. I tu wielkim atutem okazały się te lata strawione na lekturze.

Chcesz więc powiedzieć, że Dostojewski nauczył Cię matematyki?

Zdecydowanie tak.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, ale zapytam jak ten ignorant i ciekawsko

ale z kim to wywiad jest?

pzdr


Z każdym

Z kimś, kogo mijasz na ulicy i nie zauważasz.
Z kimś, kto ma naprawde ciekawą historię do opowiedzenia, ale mało kto chce ją usłyszeć.


Pani(e) Kamcztko!

Tacy ludzie są wszędzie. Jakieś dwa miesiące temu spotkałem Kurda, który cały czas czeka na przyznanie statusu azylanta w Szkocji, bo miejscowe głupki nie mogą uwierzyć, że w ojczyźnie mógł zostać bandytą lub trupem.

To jest nasz świat.

Pozdrawiam


Owszem, każdy ma taką czy inną historię

Opisałam właśnie tę, bo jest dla mnie wyjątkowa.
Skąd innąd szkoda, że nie ma czasu na więcej…


Subskrybuj zawartość