Orędzie prezydenta Lecha Kaczyńskiego

Szanowni Państwo, drodzy Rodacy. Ochrona zdrowia to jedna z najważniejszych dziedzin życia społecznego. Rolą państwa jest tworzenie takich modeli funkcjonowania służby zdrowia, które są najbardziej efektywne w punktu widzenia obywateli.

My, Polacy, mamy prawo być niezadowoleni z tego, jak od wielu już lat funkcjonuje system opieki zdrowotnej. Te bolączki są znane wszystkim – od młodych rodzin mających małe dzieci, po ludzi starszych wymagających szczególnej opieki. Nic więc dziwnego, że od lat zarówno politycy, ale także lekarze, pielęgniarki, stowarzyszenia pacjentów, spierają się o to, jak poprawić tę ważną dziedzinę naszego życia. Taki spór nie jest niczym złym. Występuje zresztą w bardzo wielu krajach świata, nawet dużo zamożniejszych od Polski.

Moje poglądy w tej kwestii są bardzo jasne, mówiłem o nich szczerze 3 lata temu podczas kampanii prezydenckiej i nie zmieniłem zdania. Uważam, że ochrona zdrowia jest ostatnią dziedziną życia społecznego, w której miałyby obowiązywać zasady wolnego rynku. Pacjent nie może być traktowany jako źródło zysku, a szpital czy ośrodek zdrowia nie może być po prostu maszyną do robienia pieniędzy. Niestety, stanie się tak, jeżeli dopuścimy w Polsce do prywatyzacji służby zdrowia.

W czasie debat poprzedzających wybory prezydenckie zapowiadałem, że zawetuję ustawy prywatyzujące szpitale. W ubiegłorocznej kampanii parlamentarnej rządząca obecnie partia wyraźnie twierdziła, że nie chce prywatyzacji służby zdrowia. W ciągu roku zmieniła jednak zdanie. Znajdujące się dziś w Sejmie ustawy reformujące służbę zdrowia, zmierzają do jej prywatyzacji.

Szanuję zdanie rządzących w Polsce liberałów, ale się z nim fundamentalnie nie zgadzam. Wydaje mi się więc, że rozsądnym rozwiązaniem dotyczącym przyszłości polskiej służby zdrowia będzie zapytanie obywateli, czy chcą jej prywatyzacji. W najbliższym więc czasie z mocy art. 125 ust. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej zwrócę się do Senatu z wnioskiem o przeprowadzenie referendum w tej kwestii. Jednocześnie poproszę koalicję rządową o wstrzymanie prac parlamentarnych nad planami prywatyzacji służby zdrowia do czasu rozstrzygnięcia tej sprawy w referendum.

Chciałbym i apeluję, zarówno do rządu, jak i do opozycji, by debata przed referendum odbywała się spokojnie, z pomocą merytorycznych argumentów tak, by każdy obywatel Rzeczypospolitej mógł wyrobić sobie zdanie i świadomie podjąć decyzję. Referendum nie jest rozwiązaniem w Polsce częstym, ale są momenty, w których głos zamiast politykom, trzeba oddać obywatelom. Problem prywatyzacji służby zdrowia jest, moim zdaniem, taką właśnie sprawą.

Chcę jednocześnie zapewnić Państwa, że uszanuję każdą decyzję obywateli podjętą w referendum. Bardzo dziękuję Państwu za uwagę”.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Igła

chciałem napisać że to b. ale nie napiszę, no ale co myśleć o piszącym te słowa skoro nie ma w Polsce żadnej państwowej przychodni?

no nie liczę MSWiA

a dalej to pobożne życzenia które spalą już w Senacie,

prezes,traktor,redaktor


Maksie

A co to są pobożne życzenia w tej akurat kwestii?


no przecież Senat nie klepnie

i co dalej?

gdzie ta szansa na głos narodu?

na czym oparte założenia i cele?

za chwile będą się śmiać że rzucił się jak Drzewiecki na FIFĘ

:)

prezes,traktor,redaktor


Maksie

Weź się prześpij.
Gdzie Drzewieckiemu do Prezydenta?
I gdzie temu rządowi do FIFA?

Teraz był pierwszy wist.

A tak na marginesie, to masz tylko ukryty/odkryty dowód, że Pisu już nie ma.
Jest mały i duży pałac.


margines kupuję

a aluzji chybaś nie paniał
albo ja Twojej

prezes,traktor,redaktor


Znam...

przychodznie, szpitale, zakłądy opieki medycznej, które już kilka lat temu poddały się prywatyzacji przeradzajac się w spółki. Korzystam z nich (ZA DARMO) w ramach kasy chorych. Jakość świadczonych usług w stosunku do tego, co było wyłącznie w rękach samorządów jest o niebo lepsza. Szpital, z instytucji zadłużajacej się, stał się dochodowy. Pacjenci zadowoleni…a malkontenci…cóż załamani, gdyż to oni pikietowali i krzyczeli przed reorganizacją jednostki. To taki socjalistyczny-proletariacki duch co chciał pracować nie pracując, chorowac nie chorujac.
Powtarzam, przeżyłem usługi takowego ośrodka na własnej skórze. Po fakcie zainteresowałem się tą dzialłalnością i firmą (know how) przejmującą szpitale w ramach spółek. Wszystkie z nich, z upadających stały sie dochodowe. Sprywatyzować, natychmiast co się da!

Pozdrawiam


I na marginesie...

między innymi nigdy nie zagłosuję na tego Pana, nie mającego zielonego pojęcia na temat przekształcania jednostek opieki zdrowotnej w spółki, jakże korzystne dla lokalnej społeczności. Gdyby ktoś potrzebował dowodów..prosze na maila.
Mnie to zaintrygowało i sprawdziłem zarówno wyniki finansowe, jak i odbiór społeczeństwa, gdzie dokonano restrukturyzacji szpitali.
Polecam to Głowie Panstwa.


Mireks

polecam swój tekst z początku roku: http://tekstowisko.com/max/51635.html

:)

bo Igła chce ale nie chce,

znaczy chce ale robi to rząd nieudaczników, to nie chce:)

p.s w komentarzach pod tekstem jest sporo fajnych Igły pomysłów

no to go rozpracowałem:))

prezes,traktor,redaktor


max

Bingo!

O tym wlaśnie pisałem. Nic dodać nic ujac. Z takiego szpitala korzystałem. Dla wyjasnienia obsłużono mnie wyjątkowo, badania na maks, włącznie z tomografią (nie wiem po co) a gdy stwierdzono, że jestem zdrów wypuszczono. Otwierałem ze zedumienia oczy. Stąd zacząlem śledzić owy wątek.
Wiem jak się to rozpoczęło. Lokalne partie protestowały, pikietowały, bo pojawiało się słowo “prywatyzacja”. I dziś, “szef” Narodu staje i wstawia podobne dyrdymały. Dla mnie żenada.


Żebym nie był gołosłwony

To tylko mały przykład.
http://placowki.nowyszpital.pl/

Pojechać, spradzwić, popytać. Popytać ludzi…a potem podetknąć wyniki badan sondazowych temu co dziś grzmiał w TV.


Panie Prezydencie

Przede wszystkim pragnę nadrobić niedopatrzenie pozostałych blogerów tekstowiska i powitać Pana w naszych progach.

Dzień Dobry.

Ponieważ nie oglądam telewizji i nie czytam gazet, a cały mój kontakt ze światem polityki zawiera się w tym co przeczytam tutaj, chciałabym wyrazić swoje głębokie wzruszenie wynikające z faktu pochylenia się Głowy Państwa nad sytuacją z Publicznej Służbie.

Piszę te słowa ze ściśniętym, ze wzruszenia gardłem. Piszę je siedząc w Przychodni Publicznej Służby.

Jeśli można to chciałabym zwrócić uwagę Pana Prezydenta na fakt, że w naszym jakże pięknym kraju, prywatna służba zdrowia istnieje i ma się nieźle.
Po co o tym piszę?

Bo tak sobie myślę, że jak tak dalej pójdzie to w Służbie Publicznej pozostaną tylko nieudolni medycy, tacy których już nikt inny zatrudnić nie chciał. Jakie będę tego konsekwencje dla pacjentów nie trudno sobie wyobrazić.

Na ostatnim zebraniu, o którym pisałam niedawno (jeśli Pan Prezydent częściej zamierza wizytować tekstowisko, to może kiedyś znajdzie Pan chwilę żeby przeczytać) Pani Dyrektor ZOZ-u, w którym pracuję stwierdziła, że jeśli nie ruszymy głowami to rynek nas pozbawi pracy, bo pacjenci pójdą precz do prywatnych instytucji opieki medycznej.

I ja się nie dziwię.

Tak się rozglądam wokół siebie teraz i warunki pracy jakie widzę, warunki w jakich przyjmuje się pacjentów… Warunki sanitarne… Nie chcę psuć Panu Prezydentowi estetycznego samopoczucia, bo tam u Pana w Pałacu to pewnie inaczej jest. Tak myślę, choć nigdy nie byłam.

Ja proszę Pana Prezydenta siedzę w zagadnieniu od środka.

Mówienie o bezpłatnej służbie zdrowia, jest mówieniem o nieistniejącym.

Każdy w tym naszym kraju płaci co miesiąc określone kwoty na ubezpieczenie zdrowotne. Są i tacy (jak ja na przykład), którzy płacą ją podwójnie.
Wie Pan, że osoba pracująca na etacie i prowadząca działalność gospodarczą musi opłacać tę składkę podwójnie?

I co?

To jest moim zdaniem całkiem sporo pieniędzy w sumie. Całkiem sporo.

Lecz kiedy będę potrzebowała bardziej zaawansowanego i specjalistycznego badania, może się okazać, że limit wyznaczony przez Narodowy Fundusz Zdrowia na ten rok, wziął się i wyczerpał.

Co wtedy zrobię? Pójdę i zapłacę służbie prywatnej. O ile będzie mnie stać.

W szpitalach publicznych lekarzom jeszcze całkiem opłaca się pracować, z różnych względów, ale nie chcę Pana zanudzać szczegółami.

W przychodniach to już nie. Zdecydowanie nie.

Będzie w tej służbie coraz więcej frustratów, ostatecznie pozostaną w niej sami frustraci. A co rodzi frustracja?

To właśnie to co się z niej rodzi uderzy w pacjentów, o których tak się Pan Prezydent troska.

Zdolni ludzie, wykształceni, z pasją pójdą precz. Do prywatnych pracodawców, którzy umożliwią im kilka rzeczy. Jak na przykład wyjazd na wakacje.

No, ale ja tak do Pana Prezydenta piszę jakby Pan Prezydent uważał, że jest dobrze, a przecież Pan Prezydent uważa z troską się pochylając, że jest źle.

I trzeba reformować. Reformować.

Nie prywatyzować. W żadnym wypadku. Absolutnie nie.

No to niech mi Pan powie, Panie Prezydencie dlaczego nie?

Dlaczego Pan zakłada, że pacjent będzie dopiero wtedy traktowany jako źródło zysku?

A teraz to niby jak jest? Placówki ochrony zdrowia nie zarabiają na siebie?
Nie płaci się za wykonane usługi?

Brzydzimy się pieniędzmi, karmiąc się powietrzem i swoją pasją do niesienia pomocy?

Pan Prezydent myśli, że pieniądze tu się nie pojawiają?

Pojawiają się, ale nie na kontach pracowników oczywiście.

Pojawiają się i bez ubezpieczenia, w placówkach jak najbardziej publicznych, nikt przyjęty przez lekarza nie będzie.

Dlaczego pytam jeszcze raz, skoro pacjent nie jest źródłem zysku?

Pacjent nie, ale jego pieniądze już tak. Prawda?

Tyle, że zbyt mało ludzi potrafi tym wszystkim zarządzać.

Tyle, że mało komu się chce.

Bo i po co?

Czyje to wszystko jest? Pana? Pani? Społeczeństwa?

Ten grzyb na ścianie umieszczony po mojej lewej ręce, to czyj on jest?

I tak sobie myślę, że gdyby ta ściana była czyjaś, to ten grzyb by nie miał szans zaistnieć.

Żałuję Panie Prezydencie, że nie mam przy sobie aparatu fotograficznego, bo mogłabym Panu pokazać ot, choćby toalety które pamiętają dzieciństwo Pana Prezydenta.

To co jest nowsze, jak na przykład kran, to tylko dlatego że wcześniej jakiś pacjent ukradł stary i konieczność była taka, żeby wymienić.

Jakikolwiek dodatkowy sprzęt jak kserokopiarka, komputer, papier, mozliwość korzystania z internetu, literatura, i inne tego typu sprawy są dostępne dla nas wyłącznie dzięki dotacjom urzędów miejskich.

Proszę wybaczyć Panie Prezydencie te być może naiwne refleksje, ale tak to wygląda jak siedzi się w środku po kilka godzin dziennie, pracując na etacie.

Jest jeszcze wiele kwestii, o których mogłabym powiedzieć, ale nie chcę Pana Prezydenta męczyć.

Być może i tak już napisałam zbyt wiele.

Jeszcze raz dziękuję, tym razem Panu Igle, który udostępnił dla Pana Prezydenta miejsce na swoim blogu.

I Panu dziękuję, że mimo tak wielkiego zapracowania, zatrzymał się Pan na chwilę nad naszą sytuacją.

Pracowników i pacjentów Publicznej Służby.


Gretchen

:)))

Doskonałe!

prezes,traktor,redaktor


Max

:)))


Pan Prezydent, Pani Gretchen,

jako Pierwszy Obywatel, tak jak i wielu innych obywateli naszego kraju (obawiam się, źe nawet przytłaczająca większość) jest przekonany, iż państwowe oznacza bezpłatne. Bo przecieź to Państwo płaci. Tak jest z publiczną służbą zdrowia, szkolnictwem i wieloma innymi urządzeniami.

To Państwo daje nam, obywatelom, niepowtarzalną szansę korzystania z tych urządzeń. I za to Państwu powinniśmy być dozgonnie wdzięczni.

Państwo nas też zresztą ręcami policji i armii chroni i broni, ustami sędziów utrzymuje w posłuszeństwie (prawa oczywiście).

Państwo – poprzez swych przedstawicieli wybranych (lub nie) – nas też reprezentuje, gdzie trzeba. I gdzie nie trzeba także.

No i ci przedstawiciele są przekonani, że Państwo nas utrzymuje i robi nam dobrze.

I zapomina to Państwo tylko, że wszystko to robi za nasze pieniądze. Zapomina do tego stopnia, że w ZUS-ie lat temu kilka zapomniano ubezpieczyć w tymże ZUS-ie swoich pracowników. Bo jakże to tak – pracownicy ZUS mają płacić ZUS? No, śmiechu było co niemiara wtedy.

Bo ich zdaniem – tych przedstawicieli – Państwo to ONI, a Naród to my.

Czego dowodem wystąpienie Pana Prezydenta na blogu Pana Igły: dajcie mi szansę, a ja was urządzę.

Pozdrawiam Panią serdecznie, Pani Gretchen, życząc Pani wiele miłych chwili w Zakładzie. I poza Zakładem również.

PS. Chciałbym nadmienić, że ta wiara dotyczy nie tylko tego Pana Prezydenta i nie tylko tych naszych przedstawicieli, wybranych lub nie.


Otóż to właśnie Panie Lorenzo

Pan Prezydent jest przekonany, że prywatne oznacza krwiopijcze natomiast publiczne oznacza bezpłatne . Przynajmniej ja taki wniosek z orędzia wyprowadziłam.

Podpisuję się pod Pańskim komentarzem.

Nie rozumiem jednak dlaczego Pan Prezydent uznał za stosowne podkreślić, że uszanuje decyzję obywateli wyrażoną w referendum (którego nie będzie).

To nie jest oczywiste samo przez się?

Pozdrawiam Pana, czerpiąc garściami ze źródła jakim jest Zakład


Pewnie dlatego, Pani Gretchen,

że on jest Pierwszy Obywatel. A jak wiadomo z historii, ci Pierwsi wcale nie musieli. No i tak zostało. Nie tylko temu Łaskawcy zresztą.

Dla przykładu podam, że w pewnych zapisach istnieje coś takiego, jak obowiązek konsultacji (społecznych na przykład). Ale nie ma w tych zapisach ani słowa o tym, by ewentualnie brać efekty tych konsultacji pod uwagę. I to tyle w tej kwestii.

Miłych chwil Pani życzę


Szanowna Gretchen

Ja tylko nieśmiało.
I w przykleku, zerkając na Wysoką Osobę.

Otóż czytając mu z ust, wyczytałem trochę co innego.

Ja zrozumiałem to tak, że nie warto wyprzedać mafii ordynatorskiej tych resztek państwowej służby, która jeszcze się ostała.
I tylko tyle.
I na bazie tych ustaw co niby leżą w Sejmie.

I dlatego przywołałem przykład szpitala na Banacha.
W tym konkretnym przykładzie a le i w wielu innych nie chodzi o zdrowie tylko o nieruchomości. To po pierwsze.
A po drugie, to najpierw trza zrobić porządny system ubepzieczeń a potem sprywatyzować szpitale.

Jak będe ubezpieczony prywatnie i państwowo to mogę się leczyć w kazdej placówce z którą moja kasa ma umowę.
I tyle.


Komercjalizacja, Panie Igło,

nie oznacza wyprzedawania szpitali mafii ordynatorskiej. Zresztą jak Pan zapewne wie, od komercjalizacji do prywatyzacji to naprawdę daleka droga, między innymi ustawowa.

Po drugie zaś, kaktus mi na dłoni urośnie, jeśli Państwo pozbędzie się monopolu na ubezpieczenia zdrowotne. Najwyżej dopuści ciut, ciut, tak dla glancu tzw. dodatkowe ubezpieczenia. Ale jak Pan sobie wyobrażasz dodatkowe ubezpieczenia realizowane w panstwowych szpitalu? Na przykład dotyczące leżenia w sali dwuosobowej, albo nawet jednoosobowej?

Ten monopol Panstwa jest zwykłym dodatkowym podatkiem i tyle.

A tak szczerze mówiąc to jest mi to obojętne, czy skomercjalizowany szpital sprzeda teren i budynki np. przy ulicy Kopernika w Krakowie i przeniesie się do nowozbudowanych lub wyremontowanych i doprowadzonych do nowych standardów budynków 5 czy 10 km dalej. Jeśli idę do szpitala, to nie na wycieczkę. Niech zysk ze sprzedanych nieruchomości zasili konto skomercjalizowanej spółki i wszystko będzie ok.

Zresztą projekt o komercjalizacji służby zdrowia powstał tak naprawdę jeszcze za czasów wczesnego SLD, a być może oni go też objęli w spadku po AWS.

Pozdrawiam serdecznie


Szanowny Lorenzo

Pan se ze mnie pobłażliwie pokpiwasz, bo doskonale wiesz, że klucz nie leży we własności szpitali tylko w dobrej organizacji ubezpieczeń zdrowotnych.

Czyli zapewne, jak mi się wydaje – podstawowe obowiązkowe, dodatkowe na życzenie, oraz całkiem duże/kompletne dla bogatych lub zdeterminowanych.

Tymczasem ja nie widzę niczego innego, jak rozgrabienie do końca tego co pozostało jeszcze nierozgrabione.

I tyle.

A kto będzie płacił, w sensie ubezpieczalni, i jakiemu szpitalowi, w sensie własności, to mnie tak jak i panu – wsio rawno.
Byle by się moje/pańskie/drugich pieniądze nie marnowały.


@ Igła

Częściowo podzielam Pana wątpliwości ale jak wiadomo (?) – diabeł tkwi w szczegółach. A czy znany jest tekst tej cholernej ustawy?
Wie Pan, ja się nie tyle obawiam komercjalizacji czy nawet prywatyzacji szpitali co raczej prywatyzacji płatników świadczeń. Wtdy możemy obudzić się z łapami w nocniku, jak budzą się Amerykanie.

Pzdr.


Panie Igło

Właśnie zarabiałam na system, więc przepraszam za opóźnienie.

Nie do końca rozumiem co ma Pan na myśli mówiąc o rozgrabianiu majątku przez mafię ordynatorską. Trochę mogę się domyślać.

Przecież sprywatyzowanie szpitala niekoniecznie musi oznaczać przekazanie mu na własność budynku z gruntem.

Zresztą nigdy nie pracowałam w szpitalu więc jest to dla mnie dość enigmatyczny obszar organizacyjny.

Moja poradnia i jeszcze kilka innych z tego samego ZOZ-u mieści się w budynku, który nie jest tegoż ZOZ-u własnością. To oznacza, że ZOZ płaci właścicielowi budynku czynsz.

Pomieszczenia więc można wynajmować, a jak ktoś ma więcej pieniędzy to mieć budynki na właśność.

I wiadomo, że usługi medyczne to jest pojęcie szerokie jak horyzont.

Gdybyśmy my tutaj w tym zakładzie chcieli się sprywatyzować, to nie jest to ani trudne, ani koszty generujące nadmiernie. Natomiast jeśli mówimy o innych placówkach specjalistycznych to zaczynają się komplikacje.

Wierzę jednak, że to jest możliwe. Dowodem tego są prywatne kliniki.

Jakoś żadna normalna firma nie oczekuje od swoich pracowników leczenia się w publicznych placówkach, ale wykupuje usługi w prywatnych.

Ma Pan rację, że zmiany w ubezpieczaniu są niezbędne. To oczywiste.

Dzielę się jedynie refleksjami, bo gdybym miała pomysł na to jak to wszystko zrobić krok po kroku, zapewniając ciągłość opieki dla pacjentów, to ja bym proszę Pana Igły była w lektyce noszona. Z dużą dbałością o to, żeby czasem nie było mi zbyt ciepło lub zbyt zimno.

Nie zgadzam się z myślą Pana Prezydenta, że prywatyzacja służby zdrowia jest czymś złym, wymierzonym przeciwko rodzinom z małymi dziećmi i ludziom starszym.

Dokładnie rzecz ujmując jestem dokładnie przeciwnego zdania.

Bardzo serdecznie Pana pozdrawiam lecz bezradnie wobec omawianej kwestii


Panie Kaziku

Ubezpieczalnie mogą byc różne, byleby konkurencyjne, tak samo jak świadczeniodawcy usług medycznych.
Jest umowa z jednej i drugiej strony a ja jako ubezpieczony wybieram sobie miejsce gdzie utną mi nogę albo przykleją ucho.

No ale , no dobra… miłośnicy Pisu potrafią tylko drzeć gębę na widok prezydenta.
Ręce opadają.


@ Igła

Wie Pan, ja “nie wydzieram gęby na widok prezydenta”. Ani nie mam specjalnego powodu (bo nie uważam że trafił się nam lepszy/gorszy od poprzednich) ani mnie polityczna bieżączka maketingowa grzeje. Wszędzie jest tak samo tylko tutaj jakoś się z tego wielkie “halo” robi.

Mnie interesuje meritum. Czyli system. I nie jest tak, jak Pan mówi, że płatnik jest nieważny. W układzie świadczeniodawca – płatnik, to ten ostani jest ważniejszy.
Wiem, że to nielogicznie brzmi ale tak jest. Przynajmniej patrząc z amerykańskiego punktu widzenia.
Szpital, przychodnia, lekarz mogą chieć Pana leczyć najlepiej jak umieją, ale jak płatnik (mimo, że ma Pan ważne ubezpieczenie) powie: “NIE”, to Pan przejdzie do krainy wiecznych łowów. A powie “nie”, bo jako spółka prywatna musi wykazać się zyskiem, a oszczędzić może tylko na świadczeniach. Bo przecież nie będzie oszczędzać na sobie, nie?
I to jest syf, który toczy system w USA od lat. Było parę skandali, dochodzeń, przesłuchań przed Kongresem i nic się nie zmienia. Może poza jednym – Amerykanie zamieszkujący północne stany gremialnie rejestrują się na pobyt czasowy albo zawierają fikcyjne małżeństwa na terenie Kanady. Dlaczego?
Dlatego, co powyżej.
(he, he)


Proszę pana Kazika

A co ja niby napisałem, ze jest ważniejsze?
Co?
Chyba dość wyraźnie, że system ubezpieczeń.
Gdzie mogą się mieszać, i formy, i własności?

Czyli ubezpieczenie obowiązkowe i nieobowiazkowe i formy własności państwowe i prywatne.

i wtedy własność szpitala jest mniej wazna, tak jak pan napisał pacjent idzie tam gdzie ma dobrą usługę. A płaci za niego ubezpieczalnia.

Tymczasem znawcy i fachowcy skupiają sie na wrotkach, uśmiechach i kotach Kaczyńskich.
O czym tu gadać?

A TVNu ogladać albo Lizuta słuchać.


@ Igła

Przepraszam w takim razie, bo ja tu nowy jestem i mogę skrótów (?) jeszcze nie łapać.

Chciałem tylko powiedzieć, że jeśli należy się nad czymś “pochylić” (tak się to nazywa?) ze szczególną uwagą to nad ubezpieczycielami a nie świadczeniodawcami.
W tym ostatnim wypadku popyt na usługi będzie zawsze (jesteśmy śmiertelni i na dodatek chorujemy) i tu konkurencja jest jak najbardziej wskazana, bo to podnosi poziom usług.
Natomiast jeśli się ten sam mechanizm, czyli szeroką prywatyzację, wrzuci na stronę płatników, to pacjenci będą w takiej samej d* jak w Stanach.

I przyznam szczerze, wolałbym tego tu uniknąć.


Jeśli można... bo nie wiem czy można

Chciałam tylko zauważyć, że na ten moment to u nas jest bardzo podobnie, jak w amerykańskim systemie opisywanym przez Pana Kazika.

Choć służba zdrowia jest publiczna, co do zasady.

Otóż płacę na ZUS składki, więc to ZUS jest ubezpieczycielem, świadczeniodawcą jest określona placówka medyczna.

Płatnikiem jest Narodowy Fundusz Zdrowia.

I mogę mieć ważne ubezpieczenie, lekarze mogą chcieć mnie leczyć, ale jeśli NFZ nie zechce za to zapłacić to przechodzę do krainy wiecznych łowów.

Chyba, że stać mnie na prywatne leczenie. W odniesieniu do niektórych chorób, to nikogo nie stać.


No widzisz szanowna Gretchen

jeśli można podejść krytycznie ( do twojego wpisu), nie narażając się...

Otóż, ja jestem za tym aby NFZ rozpędzić na 16 wiatrów a nawet 37.
I w jego zamian wprowadzić konkurujące ze sobą Kasy Chorych.
Prywatne i państwowe, do jakiegoś poziomu obowiązkowe a ponad ten poziom dodatkowe.

I wtedy szpitale będą tylko świadczeniodawcą tyle, że nie uzależnione od jednego płatnika.
I wtedy mnie już będzie obojętne, czy te szpitale/przychodnie będą prywatne czy państwowe. Będą konkurować.


Pani Gretchen

niezupełnie jest tak, jak Pani mówi. To znaczy w Stanach.
Tam nikt nie wykona badania, zabiegu jeśli nie ma zgody płatnika. To, co Pani może zobaczyć na ekranie telewizora w serialach różnych to “pic na wodę fotomontaż”.
Nie mówię o badaniach podstawowych, ale tomografii czy innych to już nikt Pani nie zrobi jak nie będzie “approval” płatnika. Nawet w stanie zagrożenia życia!
W Polsce to raczej kwestia sztywnych i niskich cen po jakich płaci płatnik (jeden!) a nie tego, że jeśli wymaga tego Pani stan zdrowia nie przeprowadzi się jakiegoś zabiegu czy badania. Dlatego zupełnie nie rozumiem dlaczego zlikwidowano Kasy.
Tak źle jak w Stanach to jescze w Polsce nie jest, proszę mi wierzyć. :)


Panie Igło Szanowny

A tak konkretnie to co Pan skrytykował?

Bo jak czytam to, co Pan napisał przed chwilą to z każdym słowem się zgadzam, a Pan pisze, że to głos krytyczny wobec mojego wpisu.

No to się poczułam zagubiona jakać taka…

I Pan mi tu Panie Igło nie wyjeżdża z czymś takim :)


Szanowna Gretchen

Bo ja się bojam do pani odezwać, żeby to za napaść nie zostało uznane.
Bo, że ja się nie nadaję to ja już wiem.
A nawet się z tym pogodziłem i na tacę za to dałem.

Ale niech już będzie zgoda nasza i na pohybel NFZ.


Panie Kaziku

Dokładnie to ja nie wiem jak jest w tych Stanach.

Bardziej dokładnie wiem jak jest u nas.

I staram się te różnice odnaleźć, bo Pan pisze, że są a jednocześnie przywołuje argument, który wedle mnie tej różnicy nie ujawnia.

U nas też nikt nie wykona badania jeśli NFZ się na nie nie zgodzi. Jeśli nie ma takiego badania na liście świadczeń.

Nie jest to kwestia ceny tylko kontraktowania (stąd się biorą limity świadczeń) i tej listy świadczeń refundowanych.

Jedno co jest może odmienne, że w stanie zagrożenia życia w Polsce pomoc należy się bez względu na ubezpieczenie.

Potem jednak nieubezpieczony musi te pieniążki zwrócić...


Panie Igło

Doprawdy… myślałby kto…

:)


Pani Gretchen

Różnica polega na tym, że w Polsce – jeśli zabieg czy badanie występuje w katalogu świadczeń – to najpierw się je wykonuje a potem dochodzi wypłaty u płatnika (jeśli przekracza limit czy coś takiego).
W Stanach NAJPIERW musi Pani uzyskać zgodę płatnika.
Dlatego tak wielu, mimo posiadanego ubezpieczenia, przechodzi do krainy wiecznych łowów.
Nie mówiąc już o prawie 45 milionowej rzeszy, której na żadne ubezpieczenie nie stać, nawet jeśli legalnie pracują. To są “dawcy”.


Panie Kaziku

A wie Pan, że to jest ciekawa kwestia. Czy NFZ zawiera kontrakt z placówką i przelewa na jej konto pieniądze, które w przypadku niewykorzystania należy zwrócić, czy też jest tak jak Pan pisze, że zabieg się wykonuje, a potem NFZ za niego płaci.

Dowiem się. Bo jakoś mi coś majaczy, że jednak stosowane jest to rozwiązanie pierwsze, ale jak mówię – pewności nie mam.

Za tym, że tak jest przemawiałby fakt, że moja pensja również opłacana jest z pieniędzy Funduszu. A co jak co, ale pieniądze przychodzą o czasie.

W jednym nie ma Pan racji. Jeśli placówka służby zdrowia przekroczy zakontraktowany limit świadczeń, to już ich nie udziela w ramach ubezpieczenia. I Fundusz się tym nie przejmuje.

Co najwyżej w kolejnym roku taka placówka może wystąpić o zwiększenie kontraktu na określone świadczenia.

Tylko, że jak się okaże, że było ich mniej to Fundusz znowu zmniejszy kontrakt na te usługi w roku kolejnym, po roku kolejnym.

I tak dokolutka, dokolutka.

Fakt, że na ubezpieczenie w Polsce to każdego stać bo jak już nawet nie pracuje, to ubezpieczy go Urząd Pracy.

Dlatego bycie dawcą w Polsce jest dobrowolne.


Pani Gretchen

Jeśli chodzi o polski system to ja (nie ja, rodzina w zasadzie) go zna z autopsji. Jak ktoś już wylądował w szpitalu to najpierw go badali i/lub cięli. I nikt nie wstrzymywał tych procedur bo nie miał zgody płatnika. Wprost przeciwnie do USA.

W szczegóły ustawodawcze to się nie będę zagłębiał, bo zwyczajnie ich nie znam. Poza tym co widać ogólnie. Czyli jeden płatnik państwowy, sieć jakichś tam ZOZów (o dziwacznej formie prawnej) i sieć prywatnych placówek, która też ma prawo do zawierania kontraktów z NFZ.


Panie Kaziku

Ależ to właśnie oznacza, że kontrakt szpitala był na tyle pojemny, że tak to wyglądało.

Proszę mi wierzyć, że w innej sytuacji o ile nie było zagrożenia życia, nikt z Pańskiej rodziny nie uzyskałby niezbędnej pomocy.

Niestety. Tak skonstruowany jest ten system.

Słyszał Pan o kobietach szukających porodówki w czasie trwającej akcji porodowej?

Moja koleżanka z pracy, przy zaawansowanej chorobie nowotworowej nie mogła znaleźć miejsca do zrobienia tomografii, bo to była druga połowa roku…

Już dziś się tym nie przejmuje, ponieważ umarła. A była pracownikiem służby zdrowia od jakiś trzydziestu lat.

Dla mnie to wszystko jest przerażające.

Bo to jest bezduszny system. Okrutny. Przy takich pieniądzach w niego wtłaczanych, nie potrafię znaleźć uzasadnienia.


Panie Igło - dziękuję!

Pana Prezydenta nie słuchuję, bo mam trudności z koncentracją na usilnych próbach zrozumienia dźwięków. W czytaniu Prezydent jest dużo przystępniejszy. Odniosłem tylko wrażenie, że Pan Prezydent nieprecyzyjnie nazywa chęć komercjalizacji prywatyzacją, ale być może to mi się wszystko miesza, bo jestem tylko architektem a żona ekonomistka nie potrafi mi tego wytłumaczyć...

W telewizji pokazali, tej od prezesa Urbańskiego, zadowolonych i chwalących pacjentów jakiejś skomercjalizowanej przychodni czy szpitala. Na pytanie jak głosowali by podczas referendum, odpowiedzieli, że przeciw. Oni sami nie mieli pojęcia, że leczą się w już skomercjalizowanej jednostce. Chyba że to miało znaczyć “ komercjalizacja – TAK, prywatyzacja – NIE!” Ale o tym Pan Prezydent nie mówił...


Pani Gretchen

Pozwoli Pani, że wyrażę swoje współczucie z powodu tego, co spotkało Pani koleżankę.

Nie zmienia to jednak faktu, że są to wypadki jednostkowe, które niewątpliwie wpływają na publiczny odbiór sytuacji jako całości. Być może błędnie. Nie mnie o tym wyrokować.

Bazując jednak na doświadczeniach z tamtego obszaru, śmiem twierdzić, że prywatyzacja instytucji płatniczych byłaby najgorszym co mogłoby się przytrafić temu państwu w zakresie ochrony zdrowia jego obywateli.

Pozdrawiam.


Panie Joteszu

Nieszkodzi.

Znam paru obłożnie chorych, w tym blogerów, którzy nawet przez sen na klaśniecie i wymówione nazwisko – Kaczyński, zrywają się z krzykiem albo się moczą.

Niestety nie jestem w stanie rozpoznać tej jednostki chorobowej jako, że nie nie znam się na procedurach NFZ a także nie umiem wypisywać recept.
Co nie zmienia..


Subskrybuj zawartość