Jak traciliśmy Ukrainę

Temat Ukrainy jest dość często przywoływany we wpisach Konfederatów.

Świetny blog na temat rzezi wołyńskiej prowadzi na TXT Dymitr Bagiński.

Mnie temat Ukrainy również interesuje i to z przyczyn osobistych.
Chciałbym jednak postawić stosunki polsko-ukraińskie w nieco innym świetle.
To nie może być tak, że nasze wzajemne stosunki ograniczają się do II WŚ i ludobójstwa na Wołyniu.

Wedle mnie Rzeczpospolita Obojga Narodów a potem Polska od stuleci stawiała się najpierw jako kraj/kultura/naród niosący postęp i cywilizację na ziemie ruskie, potem powoli stawała się tylko eksploratorem tych ziem, potem wraz z Rosją rozbiorcą a także zdrajczynią dla tej części społeczeństwa ukraińskiego, które związków z Rzeczpospolitą pragnęło.

Niżej fragment txtu prof. Tazbira z Polityki a jeszcze niżej linki do 2 innych tekstów z pisma “Mówią Wieki”.

Jak Polska Ukrainę straciła
Podpisana 350 lat temu ugoda hadziacka była próbą ułożenia stosunków Korony z rodzącą się kozacką Ukrainą
/Jej twórcom przyszła Rzeczpospolita marzyła się jako polsko-litewsko-ruska odmiana federacji. Jakie okoliczności historyczne sprawiły, że ta wizja się nie ziściła?
W tym samym 1648 r., w którym skończyła się wojna nazwana później trzydziestoletnią, wokół Rzeczpospolitej zaczął się zaciskać złowrogi pierścień śmierci, mogący doprowadzić do jej całkowitego zniknięcia z politycznej mapy Europy. Wybuch powstania Chmielnickiego zapoczątkował cykl zmagań z kolejnymi przeciwnikami, trwający aż do pokoju oliwskiego (1660 r.). Stąd też cały ten okres można śmiało nazwać polską wojną dwunastoletnią./

Osobiste krzywdy, jakich Chmielnicki doznał był od podstarościego czehryńskiego Daniela Czaplińskiego, stanowiły tylko iskrę, która podpaliła beczkę prochu, którą była Ukraina w przeddzień kolejnego buntu Kozaków. Spośród wielu czynników wymieńmy najpierw niezadowolenie starszyzny kozackiej, której nie dopuszczono do przywilejów szlacheckich. Towarzyszyło temu podwyższenie wymiaru pańszczyzny, zwłaszcza na zachodniej Ukrainie. Magnaci częstokroć nie uznawali przywilejów stanowych drobnej szlachty, również i tę warstwę zmuszając do pracy w latyfundiach. Nastroje nienawiści podsycała Cerkiew, popadająca w częste konflikty ze zwolennikami unii.

Wojnę polsko-kozacką rozpoczęła klęska pod Piławcami (we wrześniu 1648 r.), gdzie armia regularna (a nie pospolite ruszenie, jak zwykło się pisać) i chorągwie magnackie po krótkim starciu uszły z pola bitwy wraz z całym dowództwem. Piławce otworzyły serię krwawych zmagań przerywanych krótko trwającymi rozejmami i ugodami, których żadna ze stron nie miała zamiaru dochowywać. Po każdym zwycięstwie brała górę partia domagająca się twardej polityki wobec Kozaczyzny, po każdej klęsce natomiast zyskiwało na popularności stronnictwo umiarkowane, z wojewodą bracławskim Adamem Kisielem i kanclerzem Jerzym Ossolińskim na czele, skłonne do pewnych ustępstw na rzecz Chmielnickiego. Ten zresztą przestał się podpisywać jako starszy wojska zaporoskiego, ale ogłosił hetmanem, pierwszym w dziejach Ukrainy.

Szali zwycięstwa nie przechyliła ani bohaterska obrona Zbaraża, którą swym piórem unieśmiertelnił był Henryk Sienkiewicz, ani też trzydniowa bitwa pod Beresteczkiem (28–30 czerwca 1651 r.). Dowodzonym przez Jana Kazimierza wojskom Rzeczpospolitej udało się tam odnieść zdecydowane zwycięstwo nad połączonymi siłami tatarsko-kozackimi. Dwulicowe i chwiejne stanowisko wyznających islam sojuszników nie pozwalało Chmielnickiemu na uzyskanie decydujących rozstrzygnięć.

Ugoda perejasławska

Obie strony szukały potężnych sprzymierzeńców. Stronie polskiej, oficjalnie przecież mieniącej się przedmurzem chrześcijaństwa, inna religia wyznawana przez Tatarów nie przeszkadzała we wchodzeniu z nimi w sojusze. Natomiast hetman kozacki od dłuższego czasu poszukiwał zbliżenia z Moskwą, do której słał liczne poselstwa. Ukoronował je układ rosyjsko-kozacki, zawarty w styczniu 1654 r. w Perejasławiu.

Car Aleksy Michajłowicz, żądny rewanżu za straty terytorialne poniesione w trakcie poprzednich wojen z Rzeczpospolitą, ujrzał w tym układzie sposobność do wyrównania rachunków. Już w październiku 1653 r. sobór ziemski powziął uchwałę o przyłączeniu Ukrainy do Rosji. Ludność ukraińska bowiem (z wyjątkiem części starszyzny kozackiej, niektórych przedstawicieli szlachty oraz grupy wyższego duchowieństwa) widziała w Rosji państwo bliskie jej wyznaniem i językiem; do polskiej strony stracono zaś zaufanie.

W czasach PRL jeden tylko Paweł Jasienica odważył się stwierdzić, iż w Perejasławiu wcale nie nastąpiło zjednoczenie Ukrainy z Moskwą. “W rzeczywistości zaczynała się praktyka dzielenia Ukrainy pomiędzy Polskę a Rosję”. Sto lat wcześniej Taras Szewczenko wręcz napisał, iż gdyby matka Chmielnickiego mogła przewidzieć ugodę w Perejasławiu, toby go zadusiła w kołysce.(...)

Reszta tutaj:
http://wiadomosci.onet/1506505,1292,1,jak_polska_ukraine_stracila,kioska...

Równie ciekawym jest tekst Karola Mazura – Polski pług na Ukrainie
http://wiadomosci.onet.pl/1507259,1292,kioskart.html

Oraz Bogusława Kubisza – W Kijowie i we Lwowie
http://wiadomosci.onet.pl/1507263,1292,kioskart.html

Mordy wołyńskie nie wzięły się z nikąd. Samo ich potępienie nie wystarczy. Trzeba pomiędzy oboma narodami zasypać głęboką fosę a razem z nią UPA ale także polskie nacjonalistyczne upiory.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Igła

Jak my się nie możemy dogadać we własnej chałupie, bo ile gąb to tyle madrości to jak mamy się dogadać z sąsiadem?

Z drugiej strony czyż wspólne przedsięwzięcie jakim jest EURO 2012 to nie doskonała okazja? Tylko czy wykorzystamy to czy też wyciągać będziemy trupy z szafy?


Trupy z szafy

trza wyrzucić, wywlec na światło dzienne.
Oczyścić atmosferę.

Tyle, że z jednej strony mamy wzrastające na Ukrainie sentymenty post-upowskie z drugiej strony wpływowe w Polsce środowisko oszalałych nacjonalistów i Prawdziwych Polaków, które lży każdego który myśli inaczej niż ta banda.


trupy z szafy

nigdy się ich nie pozbędziemy. Dzisiaj jednak jestem skłonny je marginalizować. Zepchnąć gdzies na pobocze niech się jeszcze jakies hieny nad nimi pastwią.

My mamy ważniejsze sprawy. Ruszyć z rurą, pociągnąć Ukrainę na Zachód, zrobić imprezę by ponownie otworzyć Ukrainę na Polaków.

Tymczasem niedawno słyszałem z drugiej ręki od pewnego przedsiębiorcy, że Polacy wycofują się troszkę z Ukrainy, bo okazało się, że Ukraińcy nie nawykli do pracy i wydajność produkcyjna zakładów kiepska więc atut taniej siły roboczej przestaje działać, a z drugiej strony aparat fiskalny jest jeszcze gorszy jak w Polsce i gdy liczono na pewne przywileje podatkowe to okazało się, że to wielka ściema.


To jateż słyszałem

tyle, że bardziej o współpracy i przemieszaniu się aparatu państwowego z mafią i gangsterami, wymuszaniu okupu, przejmowaniu firm i napadach przy braku interwencji milicji i prokuratury.


Igła

Ukraina chyba musi najpierw wyjść z okresu przejściowego między przynależnością do sojuza a niepodległością. To okres, w którym nacjonalistyczne i fundamentalistyczne upiory zatruwają znaczną część społeczeństwa. Im ta część bedzie mniejsza, tym Ukraina będzie bliżej duchowej a nie tylko geograficznej suwerenności.

My zaś musimy sie przyzwyczaić do tego, że kazdy ma prawo określać swoich bohaterów, swoich męczenników i swoje ofiary. Nawet, jak to w naszej ocenie się nie będzie zgadzało z normami przyzwoitości. Wtedy też będziemy mieli prawo do własnych ocen, własnych bohaterów i męczenników.

Wtedy jednak my bedziemy musieli szanować sąsiadów. Ale i oni nas będą musieli.

A czy Ukraina po wstąpieniu do Unii i Nato nie zechce z nami konkurowac. Tak, jak to teraz my próbujemy z Niemcami? Trudno powiedzieć. Raczej zechce. Ale i tak Ukraina w Unii jest bardzo pożądanym członkiem. Wolna i demokratyczna oczywiście.


Długa droga przed nami..

trud i znój.

Boję się jednego.
Mianowicie, że elity takich państw jak Ukraina, Bałtowie, Białoruś, Mołdawia są tak zafascynowane możliwościami jakie daje niepodległość oraz tak nieufne wobec Polski, że wybiorą każde inne rozwiązanie tylko nie pogłębioną współpracę z RP.

A po naszej stronie upiory nacjonalistów z NSZ, rydzykowców, LPR-ów i innych PP na usługach sowietów będą dolewać oliwy do ognia.


Litwa

już przed wojną pokazała, że nie chce z nami mieć nic wspólnego. Jeszcze teraz tam kwitnie antypolskość. A Sajudis długo był nieufny i z “Solidarnością” nie bardzo chciał gadać.

Moskwa zaś bedzie z radością podsycać nacjonalizmy. Przecież to wspaniałe pole do działania.


Stary

Nie zrozumiałem Pańskiego wywodu.
Owszem, każdy ma prawo dobierać sobie bohaterów, jakich chce. Tak samo inni mają prawo oceniać ten wybór a nawet wskazywać, że jest on błędny.


Igła

Tak, straciliśmy Ukrainę i to jest polska wina.
Ale myśmy już to odpokutowali. Połowę przedwojennej RP Stalin amputował, Kresy zostały bezpowrotnie zniszczone.
Jesteśmy tu, gdzie teraz, nikt nie ma zamiaru przeć na wschód. Pan piętnuje ciągle oszalałych nacjonalistów i PP ale tych jest nic nie znacząca garstka.
Ja raczej czuję, że większość Polaków odwróciła się plecami do Kresów i one nic ich nie obchodzą.
Co do pojednania: w tej sytuacji z polskiej strony nic nie stoi na przeszkodzie. Pytanie, czy rzeczywiście tego chcą Ukraińcy. Gdzieś czytałem, że w sondażach Polacy na Ukrainie są lubiani, ale czy to nie jest takie lubienie taktyczne? Czy pod tym nie kryje się antypolonizm, który wychodzi np. w różnych wypowiedziach mera Lwowa?
Znakomicie kwituje to w ostatniej Rp Włodzimierz Paźniewski:
Z perspektywy lwowskiej ulicy, a nie urzędowych sloganów, do znudzenia recytowanych przy różnych okazjach w bardzo wysokich gabinetach, coś takiego jak pojednanie polsko-ukraińskie po prostu nie istnieje. (...) To, co obecnie nazywamy bardzo na wyrost pojednaniem, przypomina czystą abstrakcję powstałą wyłącznie w umysłach polskiego establishmentu jako rezultat naiwności i rozbudowanego myślenia życzeniowego. (...)
Strona ukraińska wcale się do pojednania aż tak bardzo nie garnie. Mało tego, nasze wspólne dramatyczne dzieje są na Ukrainie nadal skrupulatnie i urzędowo fałszowane. A przecież na kłamstwach nie da się zbudować niczego trwałego.

Panie Igło, do zasypania tej fosy jeszcze daleka droga.

PS. Link do tego interesującego artykułu: http://www.rp.pl/artykul/190048.html


Baa..

Trzeba znaleźć sposoby.

O tym, że trzeba zmienić politykę względem Białorusi pisałem 3 lata temu a tu nagle okazuje się, Sikorski wpadł na to z poniedziałku na piątek.

Ciekawe kiedy rozluźnią przepisy graniczne ale nie wpadną, że potrzeba wybudować nowe konsulaty.
Ale najpierw zbudują jakiś nowy na Trynidadzie.


Czytałem ten artykuł

w ,,Polityce”, ale dawno temu jeszcze w podstawówce u jasienicy o tym czytałem.
Szkoda, że nie wyszła ta unia polsko-litewsko-ukraińska, no.
Tyle że to musiało być znacznie przed tym jak wybuchło Powstanie Chmielnickiego, bo to już za późno było na pokojowe wspólistnienie.


@Dymitr

KriSzu

Co do pojednania: w tej sytuacji z polskiej strony nic nie stoi na przeszkodzie. Pytanie, czy rzeczywiście tego chcą Ukraińcy. Gdzieś czytałem, że w sondażach Polacy na Ukrainie są lubiani, ale czy to nie jest takie lubienie taktyczne? Czy pod tym nie kryje się antypolonizm, który wychodzi np. w różnych wypowiedziach mera Lwowa?

Osobiście z rozmów z Ukraińcami (młodymi, mało rozmawiałem ze starszym pokoleniem) wydaje mi się, że najbardziej cenią nasze poparcie dla ich członkowstwa w UE. Tzn. nie ma tu jakiegoś wielkiej sympatii, ale poczucie że polskie wsparcie w drodze na Zachód się liczy. Mówię tu o zachodnich, względnie kijowskich Ukraińcach – nie znam sytuacji na wschodzie. Ale obstawiałbym, że tam jesteśmy im obojętni.

Kiedy mówimy o postrzeganiu Polski prze Ukraińców warto zwrócić uwagę na współczesne stosunki na poziomie międzyludzkim, a nie na historię – bo jak sam Pan wskazuje we wstępie do swojego blogu, wiedza historyczna jest minimalna (a w przypadku Ukrainy dodatkowo zafałszowana hurapatrotycznymi bajkami o UPA). Jeśli są jakies pozytywne skojarzenia, to budowane przez konkretne znajomości z konkretnymi ludźmi, a nie politykę.

A na poziomie najniższym wcale nie jest świetnie. Ukrainiec potrzegany jest w Polsce głównie jako wyrobnik do brudnej roboty – a to najlepsze skojarzenie, bo niektórym na myśl przychodzi od razu najemny cyngiel. Z Ukrainkami jeszcze gorzej – opiekunka do dzieci i sprzątaczka to znów szczyt pozytywnych skojarzeń, częstym skojarzeniem jest po prostu kurwa. I oni to wiedzą. Więc jak to budować normalność, kiedy automatycznie ustawiamy się w pozycjach sprzed 300 lat?

Oczywiście do dość ekstremalne postawienie sprawy, znam mnóstwo ludzi utrzymujących normalne kontakty z Ukraińcami czy choćby po prostu nie będącymi chamami pozującymi na szlachtę kiedy zatrudniają kogoś ze wschodu. Ale generalna sytuacja nie jest zachęcająca – i jesteśmy przez to postrzegani w najlepszym przypadku neutralnie, ot, miejsce w drodze na zachód i tyle.


Dymitr

Błąd jest względny. Tak jak racja. Jeżeli chcemy teraz mieć dobre stosunki, to nie możemy się starać upokarzać teraźniejszych partnerów za to co zrobili ich przodkowie.

Wobec tego albo się zajmiemy swoimi symbolami i nie bedziemy sie przejmować cudzymi albo ugrzęźniemy w sporach, które w skrajnych przypadkach mogą doprowadzić do kolejnych ofiar.

Natomiast współpraca teraz prowadzi do ograniczania nienawiści. I jej wymaga. I o to tu chodzi.


Problem Stary

W tym, że w Polsce Bandera czy Szuchewycz i cała reszta tej ekipy oraz UPA uważani są przez wszystkich za ludzi/organizacje bandytów i przestępców wojennych.
Tak jak Waffen SS.

A jak by ktoś był formalistą to można by ich zaocznie sądzić jako obywateli polskich, dopuszczających się zdrady.


@Igła

Nie, w Polsce prawie nikt nie wie kto to jest Szuchewycz, a mało kto kim był Bandera. A jak wie, to z artykułu w “Wyborczej”.

Za to UPA jest oczywiście postrzegana jako organizacja terrorystyczna, ale wiele się w tej kwestii zmienia właśnie poprzez przedstawianie argumentów drugiej strony (nawet jeśli są mitomańskie) i walenie drugiej strony po głowie argumentem “ty nacjonalisto” albo “ty Prawdziwy Polaku”. Bo czy jacyś “fajni” ludzie powtarzają, że UPA faszyzowała i dokonywała masowych zbrodni? Nie, sami nudziarze, jak członkowie PSL, księża tropiący UBeków i starzejący się kosmonauci. “Fajni” ludzie idą dalej albo akceptują relatywizującą wersję historii a la Smoleński. To nie jest temat, który poruszałby kogokolwiek spoza małych grupek ludzi zainteresowanych historią – lub niszowych “bojowników” takich jak środowiska radiomaryjne (ale też tylko wtedy, kiedy ojciec dyrektor im karze).


Igła

Jak bym ich złapał, to bym ich sądził niezależnie od tego co by kto na ten temat miał do powiedzenia. Ale teraz…

To jest moim zdaniem tak, że zemsty trzeba szukać we właściwym czasie. Teraz się jej nie znajdzie. My zatem swoje ofiary możemy tylko czcić. Pomścić się ich nie da. Nawet, jak byśmy na Kijów poszli i go zdobyli.

Oni mogą już też swoje ofiary czcić. I niech to robią.

W ich i naszym interesie jest abyśmy byli razem. Teraz. Z obecnymi Ukraińcami. Także Litwinami, Łotyszami, Estami, Białorusinami czy Niemcami, Słowakami i Czechami. W przyszłości może też z Moskalami.

Bo mamy najlepsze na świecie położenie geopolityczne jak jesteśmy z nimi. I mamy najgorsze na świecie położenie geopolityczne jak drzemy koty.


Wszystko to prawda

Tyle, że najkrzykliwsze są ekstremalne grupki po obu stronach.
Właśnie dlatego, że większość albo nic nie wie albo ma to głęboko i jak trzeba to się dogaduje.
Najlepiej by było gdyby można otworzyć granicę oraz nawiązać współpracę.
Był kiedyś batalion polsko-ukraiński, nie ma.
Miał być wspólny uniwersytet, nie ma.

Miały być stypendia, nie wiem czy są?

Są za to tłumy pod polskimi konsulatami, przekleństwa i urzędasy biorące w łapę oraz polska policja wyłapująca Ukraińców po drogach dla bakszyszu.


Barbapapa,

masz rację niestety z tym postrzeganiem Ukraińców, choć mam wrażenie, że często to jest tylko takie gadanie a nie jakieś “groźne” stereotypy, które się przekładają na wzajemne relacje.

Ja mam takie doświadczenia, że z Ukraińcami/Białorusinami/Rosjanami na różnych studenckich międzynarodowych spotkaniach czy na stypendium w Niemczech dogadywało mi się najlepiej.

Zrestzą nie tylko mi, pamiętam, brałem udział w konferencji polsko-słoweńsko-ukraińskiej, Słoweńcy byli tak jakoś na uboczu , może nawet się wywyższali,z dystansem traktowlai innych, a Polacy i Ukraińcy się dogadywali dobrze i integrowali wzajemnie.

Oczywiście, to jednostkowe doświadczenia i wśród ludzi młodych, którzy raczej nie mają (?) uprzedzeń.

pzdr


@Stary

Panie Stary. Nie rozumiemy się. Pisze Pan:

Sylnorma

Jeżeli chcemy teraz mieć dobre stosunki, to nie możemy się starać upokarzać teraźniejszych partnerów za to co zrobili ich przodkowie.

Nie odnoszę wrażenia, że ktoś chce upokarzać. Czy Pan uważa, że samo wytykanie komuś, że dokonał złego wyboru, jest upokarzaniem?

Sylnorma

Błąd jest względny. Tak jak racja.

Nie dam sobie wmówić, że nie ma prawdy obiektywnej, że “każdy ma swoją prawdę” albo że “prawda leży pośrodku”.

To, co Pan pisze, jest wewnętrznie sprzeczne. Bo skoro…

Sylnorma

Ukraina chyba musi najpierw wyjść z okresu przejściowego między przynależnością do sojuza a niepodległością. To okres, w którym nacjonalistyczne i fundamentalistyczne upiory zatruwają znaczną część społeczeństwa. Im ta część bedzie mniejsza, tym Ukraina będzie bliżej duchowej a nie tylko geograficznej suwerenności.

...to chyba powinniśmy przeciwstawić się ożywianiu tych upiorów? Niech Pan nie liczy, że one z czasem same się zmarginalizują, bo ich ożywianie zostało podniesione do rangi urzędowej.


@Grześ

Na poziomie młodzieży jest inaczej, bo kontakt odbywa się na tej samej płaszczyźnie. Tzn. kiedy student Polak rozmawia ze studentem Ukraińcem, czy ten sam skład mieszka w jednym wynajętym mieszkaniu w Londynie i wspólnie pracuje, to kontakt jest zupełnie inny niż kiedy ta sama studentka dorabia po zajęciach jako opiekunka i ma kontakt ze swoim pracodawcą/pracodawczynią. Od razu tworzy się wtedy stan w którym jedna strona ma przewagę i często niestety z niej korzysta żeby sobie np. poprawić samopoczucie.

A co do młodych ludzi, to chyba nie jest kwestia uprzedzeń. Ukraiński to prawie polski (dużo bardziej zrozumiały niż serbsko-chorwacki), istnieje cały pakiet wspólnych doświadczeń pokoleniowych (tzn. życie w ponurej gospodarce komunistycznej, a potem w szalonym pseudo-kapitaliźmie) itp. Była Jugosławia to zupełnie inna bajka, szczególnie Słowenia która właściwie bezboleśnie przeszła rozpad i jest dużo bardziej na Zachodzie (takim trochę włoskim Zachodzie, ale zawsze) niż my. I zawsze można się ponabijać z Moskali na dodatek. ;)

Przychodzi mi do glowy porównanie z Polakami pracującymi w Niemczech w latach 80-tych. Jak taki gastarbeiter postrzegał Niemca? Jak Niemiec postrzegał takiego pracownika? Tu polityka już nie ma znaczenia, liczą się zwykłe ludzkie zachowania.


Ja bym postawił pytanie w taki sposób?

Czy na Ukrainie problem złych relacji z Polską i Polakami jest sprawą codzienną, czy jest wałkowany w mediach i z antypolskim nastawieniem, czy post-upowscy szowiniści mają realny wpływ na kształtowanie opinii publicznej.
Czy też ludzie zajmują się swoimi sprawami a na zagrożenie przez Lachów wzruszają ramionami?


Dymitr

Przeciwstawiać się powstawaniu upiorów musi każdy sam. U siebie. Resztę podtrzymuję.

I jak przyjmiemy za zasadę, że sąsiadów nie pouczamy, to tekst jest spójny.


Szanowni

Kawałek dzisiejszej Ukrainy, zwany w Polsce Kresami, formalnie – jako fragment naszego państwa – diabli już dawno wzięli, tak z 60 lat temu z okładem. Dzisiaj nikt zdrowo myślący nie może myśleć o powrocie tych ziem do Polski.

Ukraina stała się tak naprawdę niezależnym i niepodległym państwem wraz z upadkiem ZSRR. Jako młode państwo (patrz Słowacja i jej problemy z Czechami i Węgrami, o Rosji nie wspominając), musi sobie stworzyć odpowiednią mitologię zwaną też niekiedy historią.

Stąd jej bohaterowie nie muszą i najczęsciej zdecydowanie nie są naszymi bohaterami, bo siłą rzeczy walczyli o sprzeczne z naszymi interesy. Stosując takie metody, jakie im się wydawały słuszne (co wcale nie oznacza, że my musimy je uważać za słuszne).

Ten proces trwa i trwać będzie jeszcze lat co najmniej kilkadziesiąt. I teraz możemy do sprawy podejśc pragmatycznie albo wcale. Pragmatycznie to znaczy przyjąć jakąś opcję zerową, a wcale – to przez kolejne lata naparzanie się słowne i nie tylko. Taka jest po prostu rzeczywistość, której potwierdzeniem są losy znajdujące swe odbicie w historii.

Amerykanie północni, by stworzyć swoja państwowość, też musieli wyrżnąć dużą liczbę Indian, potem Hiszpanów i Meksykanów, na swoich współbraciach ze stanów południowych kończąć. Zabrało im to kilkaset lat.

Jeśli mówimy o sąsiedzkich stosunkach między niepodległymi bytami takimi jak Polska i Ukraina, czy Litwa lub Białoruś, to musimy takie kwestie brać pod uwagę. Czcijmy więc nasze ofiary, pamiętajmy o nich, ale myślmy o przyszłości.

Innej drogi – poza konfliktem – chyba nie ma.

Pozdrawiam


No dobrze

A co jeśli owo tworzenie ichnich bohaterów wiąże się z kłamstwami na temat polskiej historii, np. oskarżaniem AK?


Panie Dymitrze Szanowny

I to jest właśnie ten dylemat. Wspominałem o potrzebie, jaką maja Ukraińcy, by stworzyć swoją mitologię. I pisałem potrzebie, jaką jest stworzenie opcji zerowej, albo historycznej komisji do spraw trudnych. Ale rozmawiać trzeba. Tylko jak? Tego nie wiem.

Zbyt ta nasza wspólna historia była tragiczna. My jej zapomnieć nie możemy i nie chcemy. Oni widzą ją inaczej.

Z Niemcami jakoś się dogadujemy, bo widzimy perspektywy. I wcale nie padamy przed nimi na kolana. Czy podobnie będzie z Ukrainą?

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, Panie Dymitrze. Ważne na razie, że dzięki takim ludziom jak Pan, nie zapominamy o naszej części tej historii.

Pozdrawiam serdecznie


Stary

Sylnorma

I jak przyjmiemy za zasadę, że sąsiadów nie pouczamy, to tekst jest spójny.

Czyli gdyby był Pan sąsiadem polskiego Fritzla, też by Pan milczał w myśl ww zasady?


Dymitr

Polski Fritzl by działał tu i teraz. Wtedy bym musiał interweniować.

Nie przymuszałbym go do ekspiacji za to, że jego dziadek tak postępował. Nawet bym nie wymagał dowodu na to, że on takich skłonności nie ma. A jak bym miał z nim wspólny most, to bym go wespół z nim konserwował. Niezależni od jego pogladu na moralność moich przodków. Tej bowiem jestem pewien.


Natomiast

gdyby wnuk Fritzla twierdził, że dziadek był super gościem godnym naśladowania, toby się Pan nie przyjrzał dokładniej jego dzieciom?


Dymitr

Po co?


Stary

Ano właśnie.


Dymitr

Jeżeli chcę z kimś współpracować, to nie mogę mu jednocześnie wytykać, że ma złe pochodzenie. Jak jest uczciwy i lojalny, to zachowanie jego dziadka czy miłość wnyka do dziadka nie ma znaczenia.

Chyba, że chcę wnukowi dokopać. Wtedy oczywiście, każdy powód jest dobry.


Stary

dzisiaj opisałem, co robi wnuk Fritzla. Bo on ma 31 lat.


Dymitr

Fajnie.


A, Igłowski

Musisz wziąć pod uwagę, że obecna postawa “Wyborczej” to efekt tego, że Agora organizuje dile na Ukrainie. Medialne, tak je nazwijmy.

Human Bazooka


Igła

Trzeba wyczyścić historię z nieprawdziwych oskarżeń, czy to ktoś robi?
Prasa. radio, telewizja powiela wiele łgarstw, to też wzbudza niechęć, pogłębia podziały.
Przykład Powstania Warszawskiego, tylko raz spotkałem się ze sprostowaniem odnośnie udziału Ukraińców w powstaniu, niestety w gazecie o nikłym nakładzie GP.
Ukraińcy też sami z siebie nie spowodowali tych rzezi, byli odpowiednio nastawiani przez Rosjan – NKWD.
To wszystko powinno znaleźć odbicie w dostępnej informacji, tak z jednej jak i drugiej strony.
Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni.


Wiki3

Akurat Wyborcza sprawę udziału Ukraińców w PW prostuje kiedy tylko może.

O co chodzi z tym NKWD, może Pan rozwinąć?


Dymitr Bagiński

Kiedyś czytałem o tym, że w oddziałach UPA działali agenci z NKWD, partyzanci rosyjscy, no i odpowiednio nastawiali ludność ukraińską.
Niestety pamięć już nie ta, nie mogę sobie przypomnieć kto to pisał i gdzie.
Chyba jakaś nasza pisarka z terenów Wołynia.
Nie byłoby to niczym dziwnym, na waśniach pomiędzy Ukraińcami , a nami zyskuje jedynie Rosja.
Warto poszukać takich wiadomości.
Teraz tylko sprawa, kto się przełamie i pierwszy poda rękę?

Pozdrawiam


wiki3

Z moich lektur wynika co innego. Być może po 1943 roku rzeczywiście byli tam jacyś agenci i nawet robili krecią robotę (powtarzają sie relacje, że Sowieci tolerowali rzezie do czasu, aż Polacy wyjechali), ale w momencie podejmowania decyzji o rzezi wołyńskiej orientacja Sowietów nt. ukraińskiego podziemia była znikoma i dowodów na prowokację nie ma.


@wiki3

Prawdę mówiąc, cała teoria że w 1943 rzezie mogły być spowodowane jakimś celowym działaniem NKWD wydaje nie trzymać się kupy.

Zysku z tego żadnego dla NKWD nie było, bo ani to nie osłabiało Niemców (w 1943 to jednak cel główny), ani nie osłabiało ukraińskiej czy polskiej partyzantki (pierwszej nie, bo przy akcjach na Wołyniu oddziały się “integrowały” a drugiej nie dlatego, że w 1943 praktycznie jej nie było).

Poza tym w 1943 sowiecka partyzantka na byłych terenach kresowych była dość marna i mało wpływowa. Lepiej było na Białorusi (teren sprzyjający przerzutowi jednostek nawet spod Briańska), ale na Ukrainie czerwoni byli bardzo słabi. Teren na Ukrainie też nie był za dobry do partyzantki jeśli nie miało się solidnego zaplecza we wsiach – a sprzyjające partyzance tereny, Bukowina, to była ojczyna UPA.

Co do “tolerowania” przez Sowietów rzezi w początkowej fazie, to nie bardzo wiem co to znaczy. To coś jak pisanie (z zachowaniem proporcji), że Związek Walki Zbrojnej w Polsce robił “krecią robotę”, bo nie interweniowali w decydujący sposób kiedy w 1942 Niemcy zaczynali “ostateczne rozwiązanie”. Jest coś takiego jak skala możliwości – w połowie 1943 Sowieci dopiero ruszali z ofensywą spod Charkowa/Kurska, a na tereny w okolicach Wołynia dotarli na przedwiośniu 1944, czyli właściwie po fakcie. Gdyby UPA zaczęla taką akcje w 1944 w strefie przyfrontowej mielibyśmy pewnie sporo historii w której rzeź została udaremniona dzięki udanej interwencji bohaterskiego oddziału radzieckiego SMIERSZa. A tak czerwona partyzantka miała własne problemy, a jej “umocowanie” w ludności cywilnej nie było na tyle silne żeby stawała zdecydowanie w jej obronie.

Pewnie dałoby się znaleźć jakichś dowódców w UPA którzy okazaliby się jednocześnie brac gażę w NKWD, ale powiązanie tego z rzeziami byłoby mocno naciągane.


@

Barbapapa

...Co do “tolerowania” przez Sowietów rzezi w początkowej fazie, to nie bardzo wiem co to znaczy….

Chodziło mi oczywiście o tolerowanie już po zajęciu tych ziem przez Rosjan, lata 44-45.
Oczywiście to może być subiektywne odczucie ludzi poddanych ludobójstwu, że zostali zostawieni sami sobie. Możliwe, że Sowieci zajęci wojną z Niemcami niespecjalnie zwracali uwagę na to, co się działo na tyłach.


Trzeba

wziąć pod uwagę to co napisałem:

“Nie byłoby to niczym dziwnym, na waśniach pomiędzy Ukraińcami , a nami zyskuje jedynie Rosja.”

Rosja myśli perspektywicznie, a agenturę zawsze miała bardzo dobrą.


...

Co do bezczynności Sowietów w 1944, mam trochę inne zdanie…

22.06.1944 Rozkaz 0078/42:

(...)Rozkazuję:
Wysłać w daleko położone kraje Związku SSR wszystkich Ukraińców mieszkających kiedyś pod władzą okupantów niemieckich.

1. Zasady wysiedlania:
a) w pierwszej kolejności wysiedlić Ukraińców, którzy pracowali i służyli u Niemców,
b) w drugiej kolejności wysłać pozostałych Ukraińców którzy żyli pod władzą okupantów niemieckich,
(...)
d) wysiedlać wyłącznie nocą i nieoczekiwanie, tak aby nie dopuścić do ukrycia się bądź powiadomienia członków rodzin będących w Armii Czzerwonej.
(...)

Stalinowscy bohaterowie pracowali jak pszczółki, tylko sił nie starczało bo wojna trwała. Ale chęci i motywacji z góry nie brakowało – zresztą UPA nieźle ich wkurzyła zabijając Watutina.


@

Trzymając się literalnie tego rozkazu powinno się wywieźć na wschód wszystkich Ukraińców… Przecież Niemcy okupowali całą Ukrainę.


@

Tak, ale wiadomo że na wszystkich (czy prawie wszystkich, jak z niektórymi narodami kaukaskimi) sił w praktyce nie starczyło – tym niemniej tego typu praktyki były swego rodzaju standardem w całej “wyzwalanej” strefie która została dołączona do ZSRR pomiędzy 1939 a 1941. W praktyce wywożono jedynie najbardziej oporny element. W końcu UPA trzymała się w niektórych regionach do wczesnych lat 50-tych, coś jak “leśni bracia” u Bałtów.

Nawiasem mówiąc, wielu Rosjan podaje w wątpliwość autentyczność tego rozkazu. Z drugiej strony, z reguły są to ci sami “historycy” którzy podają w wątpliwość autentyczność rozkazu egzekucji więźniów Katynia (bo justowanie różni się pomiędzy stronami, oryginał nie wiadomo gdzie jest, a kopia którą Jelcyn wysłał do Polski zaginęla w naszych archiwach), więc chyba można założyć że rozkaz istniał – tym bardziej że pokrywa on się z praktyką w innych “wyzwalanych” republikach.


Subskrybuj zawartość