Tramwajem jadę na wojnę /poprawiony/

To stary text jest.
Dla mnie ważny.
I nic w nim nie zmieniam.
Bo i po co?
..........................................................................................................

Tramwajem jadę na wojnę

z pętli Górczewską jadę. Przejeżdżam obok wolskiej reduty Generała Sowińskiego a potem obok Cmentarza Bohaterów Warszawy.

Moje myśli są moja modlitwą.

Bo tej reduty bronił żołnierz, zawodowiec, który przybity bagnetami Moskali do armaty, tak już pozostał w mojej pamięci, a jego autograf mam codzień przed oczami. On swojej przysięgi dotrzymał, placówki powierzonej nie opuścił, inwalida bez nogi, którą podczas szturmu Smoleńska w 1812r stracił. Ale jego ofiara nie poszła na marne. Dowódcy resztę wojsk z Warszawy wyprowadzili, do rzezi miasta nie dopuścili, znali swoje miejsce i czuli odpowiedzialność. Choć Powstanie (Listopadowe) przegrane już było.

Mam Visa w kieszeni, grubymi słowy strzelać będę, bo to osobisty tekst jest.

Tak, to osobisty tekst jest, bo to jedyne święto, które obchodzę, które mnie wzrusza i porusza. Jedyne, kiedy ja stary chłop płaczę.

Bo w te święto jestem na Wojskowych Powązkach, tam płaczę. Bo w te święto niosłem dzieci na karku, jak były małe, coby pod pomnikiem Zgrupowania Kampinos i na grobie Rudego świeczkę zapaliły. Bo w te święto ( i nie tylko) słuchały opowieści, jak ich babka, jako mała dziewczynka, wisząc na płocie obserwowała, jak niemieckim kurwom leśni ( kampinoska wioska) głowy na pałę golili, za co pół wsi żandarmi spalili.
Drugi raz.
Pierwszy raz wieś paliła się we Wrześniu. Słuchają opowieści, jak ich cioteczna babka, 17letnia, ostatni list z Pawiaka przysłała, za ulotki wzięta, a mogiła jej nieznana do tej pory jest. Słuchają o kuzynie, który ze Zgrupowaniem Stołpeckim “Doliny” spod Naliboków, kilkaset kilometrów miedzy frontami się przedzierał, po to aby w masakrze, podczas szturmu lotniska na Bielanach zginąć. Słuchają o Wujku, który do Powstania poszedł w Zgrupowaniu Kampinos i ranny w nocnej bitwie z pociągiem pancernym został, na który to, zdrajca cały oddział wyprowadził. I wtedy trzeci raz ta kampinoska wioska się spaliła. Słuchają opowieści, jak ich prababka, żeby dzieci wykarmić, uciekając przed żandarmami, spod Zakroczymia, gdzie granica GG była, do Warszawy na plecach pół świniaka przyniosła na piechotę, 40 kilometrów. Słuchają jak ich dziadek 3 lata w Prusach na roboty wywieziony tyrał. A jego ciotka, dziś 102 ( 103 teraz ) lata mająca razem z nim. I na bosaka w marcu ’45r do Warszawy wróciła. A minister Parys kazał jej świadków niewolniczej męki przedstawić.
Mimo że dokumenty miała, żeby jej 800 zl z niemieckiej łaski wypłacić. O drugim dziadku, który jako 14latek nie miał siły taczki przy kopaniu okopów dźwignąć, za co bykowcem był bity i o pradziadku, który najpierw z niemieckiego transportu uciekł a potem z sowieckiego. I o 2 babce, której kulturalny oficer z Hamburga, na kwaterze stojący od paru miesięcy, lalkę z rąk wyrwał, żeby swojej córce na gwiazdkę wysłać.
Mama wtedy na szkarlatynę chora, wahała się pomiędzy życiem i śmiercią, 10 lat miała ( mam nadzieję, że się spopieliła, ta lalka razem z cała tą szwabską rodziną, podczas alianckich nalotów). Ja tego szkopom nie daruję.Do końca moich dni. A to zwykłe rodziny były, wcale nie jakieś bohaterskie.

Ale czy moje dzieci i ich pokolenie też? One pokoju chcą i Europy.
Nie wojny.
I słuchać już nie za bardzo tych wspominek

Ale, jak jadę wzdłuż cmentarzy wolskich, to mi się dzwon Monter, z Parku Wolności odzywa i w uszach dzwoni. Fałszywie.(?)

Bo gen. Sowiński swoje życie na szali kładł i żołnierzów powierzonych, a nie całego bezbronnego, umęczonego miasta. Bo w Parku Wolności na marmurowej ścianie, kilka tysięcy nazwisk widnieje, a na Woli 50 tys. ludzi tylko w trzy dni wymordowano i spalono miotaczami (ognia) na podwórkach i w piwnicach. Ino popiół po nich pozostał. Potem dołączyło do nich kolejnych 150 tys Warszawiaków. Ale Monter i Bór, nie.

Bo on miał wszystkie dane wywiadu Armii Krajowej na stole. On i Bór-Komorowski, kawalerzysta. Co w przedwojennej armii szyderą było.
Być kawalerzystą.

Bo oni doskonale wiedzieli, czym skończyło się powstanie w ramach planu Burza we Wilnie i we Lwowie. Doskonale wiedzieli jaką cenę zapłaciła Sowietom i Niemcom 27 Wołyńska Dywizja AK, w lutym ’44 roku.

Oni to wiedzieli, bo wywiad Armii Krajowej, tak jak i teraz ( polski ) był najlepszy na świcie. Ale to oni karmili młodzież kłamstwami, że polskie dywizjony RAF wylądują na polowych lotniskach w Kampinosie, to oni myśleli, że Brygada Spadochronowa Sosabowskiego spadnie z nieba na pomoc Warszawie. To oni na kilka tygodni przed godziną “W” opróżnili magazyny (z) broni, wysyłając ją na wschód.

Młodzieży nie wysłali. Dlaczego?

Długo o tym rozmawiałem z szefem sztabu Okręgu Warszawskiego AK, Czyli PW. Dożywał swoich dni w moim rodzinnym miasteczku, po dziesięcioleciach emigracji.

Major dyplomowany Stanisław Weber – Chirurg.

Kończył rozmowę pytaniem – czy nie zginąłbyś za dom, za matkę, za Ojczyznę?

Pewnie, że tak, ale nie w beznadziei.

To fataliści byli, nie stratedzy.

Zabili Stolicę.

Zabili Pokolenie, które miało objąć w Polsce władzę.

Otworzyli wrota komunie, a jej władza co najmniej, 10 lat dłużej, dzięki temu trwała.

Pozbawili Polskę jednej z 4 stolic.

Bo 4 były polskie stolice. LWÓW i WILNO sprzedali alianci Stalinowi w Teheranie. Polski wywiad to wiedział, Warszawę oddaliśmy sami na żer niemieckim i sowieckim sępom. Został tylko Kraków. Dlatego jest taki magiczny.

Czy Warszawa – obecnie miasto wyścigu szczurów, gierkowskich blokowisk i psich kup rozmazanych po trawnikach, jest ostoją polskiego ducha i magicznym miejscem, stolicą?

Śmiem wątpić.

Chwała Powstańcom Warszawy.

Oby nigdy więcej takiej ofiary.

P.S. Dwa ( trzy) lata temu gościliśmy w domu Powstańca. Walczył najpierw na Mokotowie a potem na Czerniakowie.

Na pożegnanie tak nam powiedział – we wrześniu przyszły nam na pomoc oddziały Zgrupowania Radosław, resztki Zośki, Parasola, Pięści, Czaty49 ze Starego Miasta.

- Panie, jakie tam piękne dziewczyny były, jacy oni uzbrojeni, pełne mundury ze Stawek mieli. Po kilku dniach my i ludność baliśmy się ich bardziej od Niemców. Taki mógł zastrzelić człowieka i nawet nie splunął. Wojna z nich zwierzęta zrobiła. Nie wierz pan tym łzawym opowieściom o wspaniałej młodzieży. Nie warto.

Tak. Żadnych powstań więcej, z romantyczną młodzieżą przeciw czołgom. I ginącymi, bezbronnymi cywilami w piwnicach.

Nigdy.

...................................................................................

Jednak zmienię/dopiszę

Dla takiej jednej pani z Ochoty, co lubi stare podwórka.

Jest taka miejscowość pod Warszawą – Michałowice, na trasie kolejki WKD
W trzecim dniu Powstania, z braku szans na powodzenie, dowództwo Ochoty postanowiło, że uzbrojeni powstańcy przedrą się do Śródmieścia, reszta, bez broni przedrze się do lasów skierniewickich, do mobilizujących się oddziałów AK
To byli chłopcy i dziewczęta z Parasola
Postanowili jechać kolejką WKD
Wysiedli w Regułach, miejscowa placówka AK ich ostrzegła, że szkopy szykują zasadzkę.
Uderzyli w kierunku Michałowic.
Praktycznie bezbronni.
Większość poległa w ogniu karabinów maszynowych.
Kilkudziesięciu wzięli do niewoli
Mniejszość się przebiła
Ci wzięci do niewoli zostali zamordowani w majątku Michałowice
Tam leżą.
Młodzi.
Jeden ocalał, ukryty w piecu chlebowym.
I opowiedział.
Stąd wiem.

I nie zapomnę.
I nie daruję.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panowie & panie..

Wklejcie Lao Che, a może które Marsz Mokotowa zagra?


...


....


Pieknie...

tekst, który czytam już chyba trzeci raz i ciągle wzrusza/przejmuje/dźga i to tak, że nie da się tego w żaden sposób opisać.

Popłakać się można, jak przy tym:


Panie Igło...

O takich sprawach chcę rozmawiać jako ja.

Nie mam słów.

Dziękuję.

Wzruszył mnie Pan.

Dziękuję.


P.S.

dzisiaj wazny tekst, który się wiąże w jakiś sposób z tematem i dotyczy rzeczywistości II wojny światowej napisała też Rannal:

http://rannal.salon24.pl/86285,index.html

Polecam wszystkim.


Panie Igło,

jeszcze jedno, miałem nie pisać, ale mnie to dręczy i zgrzyta mi trochę:
Nie uważa pan, że dwa fragmenty z tekstu są jakoś sprzeczne:
Tpo, co pan pisze:

“Mam nadzieję, że się spopieliła, ta lalka razem z cała tą szwabską rodziną, podczas alianckich nalotów). Ja tego szkopom nie daruję.”

jakoś zaprzecza i neguje tę nadzieję na koncu:

“Tak. Żadnych powstań więcej, z romantyczną młodzieżą przeciw czołgom. I ginącymi, bezbronnymi cywilami w piwnicach.

Nigdy.”

Moim zdaniem…


Czy panu chodzi

o szwabskich cywilów?
Tych hajlujących Hitlerowi, wysyłających swoich mężów i synów na podbój świata?
Tak tym nie daruję, i niech się spopielą.

Czytałem listy porządnych, statecznych obywateli z pomocniczego batalionu z Hanoweru. Takich poddatusiałych 40/50 latków co to już na pierwszą linię się nie nadawali. Ale do rozstrzeliwania żydów na Litwie i polskich wiosek świetni byli.
A potem pisali do swoich porządnych żon.
O tym.
I, że im przykro było.
I zdobyczne fanty wysyłali.

Bo im się te całe słowiańsko – żydowskie bydło do dołów nie mieściło.


Igło

igla

I nie zapomnę.
I nie daruję.

Nie wolno nam zapomnieć.
Ale komu mamy nie darować?


Merlocie

merlot
igla

I nie zapomnę.
I nie daruję.

Nie wolno nam zapomnieć.
Ale komu mamy nie darować?

Niemcom.


Pytam dalej.

Tamtym Niemcom? Tym Niemcom? Niemcom, którzy dopiero będą?

Którym Niemcom? Którym Ruskim?


Tamtym Niemcom

I tym niemieckim interesom.

To dość proste jest.
Dla mnie.

W większości są sprzeczne z naszymi.
A tam gdzie nie są, możemy je robić.
Bez sympatii.
Tak samo, jak mogę się kolegować z pojedyńczymi Niemcami.
Ale Niemcy jako masa są i pozostaną mi obcy.


Dzięki, Igło

Jakoś potrzebna mi była Twoja dopowiedź...


Igła

wiesz, niby to czytałem ale kurczę...

ukłony

prezes,traktor,redaktor


Ale co mieli robić?

NIC?


Dymitrze

Oni nie powinni byli tego robić.
Ale musieli to zrobić.
Tak czuli. To było ich życie.
I dlatego teraz co roku po nich płaczemy.
Nikt im nie mógł tego zakazać. Niewielu chciało im pomóc.
Zrobili to. Inaczej być nie mogło.

Dzięki nim możemy być lepsi. Dzisiaj.

Pozdrawiam,


A ja nie całkiem się zgodzę

Że stracone 200tys ludzi, wśród nich — najlepszych ludzi? Prawda.
Że beznadziejnie? Hmm. Może i oni jakąś rozpaczliwą nadzieję mieli. Ostatnią.

Ale że gdyby nie powstanie, ci ocaleli by władzę objęli?!

Gdzie?

Sowieci by im dali?

Jak oni Warszawy nie mogli wziąć, to i władzy nie mogli wziąć.

Wybito by ich po wojnie, lub na sybir pognano.

Lub wkręcono w tryby sowieckiej maszynki do mielenia kręgosłupów i dusz.

Budowaliby socjalizm w PRL (a kto wie czy nie w Priwislanskiej Sowieckiej Republice), albo budowaliby kombinaty za Uralem.

Ot, i tyle.

A, i jeszcze jedno.
Jest takie podejrzenie, które potwierdzić lub obalić mogą jeno sowieckie ściśle tajne archiwa, że gdyby nie powstanie, Stalin szedłby dalej na zachód. Kto wie, czy by nie zajął Niemiec przed Amerykańcami&co. I wojna w Europie by się skończyła z jednym zwycięzcą. Z podbitych Niemiec byłoby lepsze wsparcie dla jedynej antyhitlerowskiej partyzantki we Włoszech, Francji, Grecji — komunistycznej. Może to ona by władzę przejęła w tych krajach. To wówczas zostałyby na kontynencie, prócz poddanych i marionetek Stalina, jedynie Hiszpania i Portugalia. Faszystowskie.
Oczywiście to hipoteza. Nie wiemy z jakich naprawdę przyczyn Stalin zatrzymał front na Wiśle. Na tyle miesięcy.

Ale zanim się zakrzyknie, że ich ofiara bezsensowna, poszła na marne… Warto mieć pewność.


??Kawalerzysta?? Komorowski mówił później tak:

„Gdybyśmy zachowali się zupełnie biernie, Warszawa nie uniknęłaby zniszczeń i strat. Musieliśmy liczyć się z tym, że jeśli stolica stanie się polem bitwy i walk ulicznych między Niemcami a Sowietami, może czekać ją los Stalingradu. Wiedzieliśmy również o przygotowaniach niemieckich do masowej ewakuacji ludności. Według naszych przewidywań, bój podjęty przez nas wewnątrz miasta w momencie, gdy Rosjanie uderzą z zewnątrz, skróci czas walki i oszczędzi zniszczeń. Pomyłka polegała na tym, że według naszej oceny względy natury wojskowej, dążenie Rosji do szybkiego powalenia Niemiec będą miały przewagę nad innymi. Okazało się, że było inaczej. Ani na chwilę nie mam zamiaru uchylać się od osobistej odpowiedzialności za decyzje, które podejmowałem jako dowódca Armii Krajowej. Musimy jednak pamiętać o jednym – opór zbrojny i walka orężna wobec najeźdźcy nie były narzucane społeczeństwu przez jakiś rozkaz z góry. Ta decyzja została podjęta przez cały naród samorzutnie nie w sierpniu 1944, ale już we wrześniu 1939 roku.”


Chodzi mi o ...

igla

o szwabskich cywilów?
Tych hajlujących Hitlerowi, wysyłających swoich mężów i synów na podbój świata?
Tak tym nie daruję, i niech się spopielą.

Czytałem listy porządnych, statecznych obywateli z pomocniczego batalionu z Hanoweru. Takich poddatusiałych 40/50 latków co to już na pierwszą linię się nie nadawali. Ale do rozstrzeliwania żydów na Litwie i polskich wiosek świetni byli.
A potem pisali do swoich porządnych żon.
O tym.
I, że im przykro było.
I zdobyczne fanty wysyłali.

Bo im się te całe słowiańsko – żydowskie bydło do dołów nie mieściło.

Nie, chodzi mi o tych wspólczesnych.
Niemców.
Bo tak to odebrałem.
Że panuy tyż o nich chodzi.
A przenoszenie nawet uzasadnionych ran z przeszłości nie ma sensu.
Chyba.
jednak.
na pewno.
teraz jest inaczej, nawet jak Niemcy nie mają wiedzy i nie zdają sobie sprawy z przesżłości, to jest inaczej.
Na szczęście.

Pozdrawiam.


odysie

odys

A, i jeszcze jedno.
Jest takie podejrzenie, które potwierdzić lub obalić mogą jeno sowieckie ściśle tajne archiwa, że gdyby nie powstanie, Stalin szedłby dalej na zachód. Kto wie, czy by nie zajął Niemiec przed Amerykańcami&co. I wojna w Europie by się skończyła z jednym zwycięzcą. Z podbitych Niemiec byłoby lepsze wsparcie dla jedynej antyhitlerowskiej partyzantki we Włoszech, Francji, Grecji — komunistycznej. Może to ona by władzę przejęła w tych krajach. To wówczas zostałyby na kontynencie, prócz poddanych i marionetek Stalina, jedynie Hiszpania i Portugalia. Faszystowskie.
Oczywiście to hipoteza. Nie wiemy z jakich naprawdę przyczyn Stalin zatrzymał front na Wiśle. Na tyle miesięcy.

Ale zanim się zakrzyknie, że ich ofiara bezsensowna, poszła na marne… Warto mieć pewność.

Istnieje tez podejrzenie, że Stalin z dwustutysięczna partyzantka na zapleczu nie dotarłby tak szybko do Berlina. Sowiety mieli problem ze szczątkami AK, więc trudno ocenić, ze gładko by im poszło z mocna organizacją.

Bałbym sie zakrzyknąć, ze ofiara poszła na marne. Jednak z drugiej strony wzbraniam sie przed mitologizowaniem bohaterstwa Powstańców.


sajonaro

Otóż to.
Nie wiemy.


CZESC ICH PAMIECI

Czytalam i plakalam…Dziekuje.


@Igła

Dziękuję.


Subskrybuj zawartość