Dlaczego nie słyszę jęków służby zdrowia?

Odpowiedź jest prosta.
Jestem głuchy.

Kilka ładnych lat temu wracałem do domu z tak zwanej stolicy. Zadzwonił telefon, przyłożyłem go do ucha, nic nie słyszę, może uchylone okno szumi? Przełożyłem do drugiego, pogadałem, odłożyłem.
Kiedy dojechałem doszedł ból głowy i narastający szum. Idzie zmiana pogody, pomyślałem, doczekałem do wieczora wziąłem pastylkę i poszedłem wcześniej spać.
Nie przeszło, rano doszły jeszcze zawroty głowy i trudność z utrzymaniem równowagi.
Z pierwszej przychodni odsyłają do drugiej. Z drugiej bez spotkania z lekarzem do dyżurującego szpitala. Badanie i od razu do łóżka, kroplówka, jakieś piguły. Żona jedzie do domu po rzeczy.

W ciągu kilku pierwszych dni z trudem, zdanie po zdaniu wyciągam od personelu informacje co mi właściwie jest. Nikt nie ma czasu aby to w 10 minut po polsku wytłumaczyć.
Wychodzi, że to jakiś mikrowylew i utrata słuchu w jednym uchu, przyczyna nieznana, może być ich 100.

W pokoju kilku chorych, przy jednym dwie trajkoczące na zmianę córki w kwiecie wieku, obecne i nie zamykające się od 8 rano do 8 wieczór. W ich obecności mam wypinać goły tyłek do zastrzyków. Odmawiam. Oburzenie paniuś i personelu. Po kilku dniach przenoszą mnie do innego pokoju. Zbieram się na siłach i idę się ogolić i wziąć prysznic. W łazience nie ma żarówki. w przedziale prysznica na ziemi lepiąca się od grzyba i brudu drewniana kratka. Brak słuchawki, woda leci z rurki, brak uchwytu na ścianie i jednego pokrętła w kranie. Ponieważ nadal mam zawroty głowy i nie mogę stanąć na jednej nodze prysznic biorę w kucki, brzydzę się usiąść na obślizgłej kratce.

Po dwóch dniach mimo braku ruchu pojawia się głód. Taki zwyczajny, z braku jedzenia. To co dają to są kpiny. Nie mówię już o smaku ale o ilości kalorii.
Zaczyna się dowożenie wałówki.

W szpitalu jest oczywiście bar, bufet i sklepik. Ponieważ wiem ile co kosztuje w sklepie, wiem też jakie mogą być marże i, że nie będę nabijał kabzy złodziejom.

Czwarta nad ranem, budzę sie bo mi zimno. Ale nie dlatego, że okna są nieszczelne, bo niby jakie mogą być w klinice na Banacha?
Zimno mi bo leżę w kałuży krwi, własnej.
Przestraszony dzwonię po siostrę. Przychodzi, patrzy wzrusza ramionami. – Wenflonu zapomniałam panu zakręcić po skończeniu się lekarstwa, zdarza się. – mówi siostra, przepraszam już nie mówi.
Nową pościel dostaje tuż przed obchodem, żeby ładnie wyglądało łóżko ma być zasłane w kostkę, jak w koszarach.
Mijają kolejne dni. Coraz większe poczucie bezradności, traktowania cię jak przedmiotu, jak szczura w klatce laboratorium.
Na obchodzie gadają o tobie jakbyś nie istniał, bezosobowo, paliwodzą coś miedzy sobą w obcym, lekarskim języku.
Czasem jakieś pytanie w typie, czy osobę boli z lewej czy z prawej?

Ile takich historii każdy z nas może opowiedzieć bo je sam przeszedł albo jego bliscy?

Jak widzę te pielęgniarki pokazujące pasek z tysiąc złotowa wypłatą, to się śmieję. Gorzko.
I przypomina mi się pielęgniarka, która wzięła 300 zł za nocny dyżur przy mojej mamie, której wycięto drugą nerkę.
Mama miał w tę noc wylew. Potem zmarła. Chora z sąsiedniego łóżka powiedziała potem ojcu, że ta pielęgniarka wzięła jeszcze pieniądze od innych 2 chorych. Do mamy zajrzała ze 3 razy. Za to profesor był uczciwy. Odmówił przyjęcia umówionych 3 tys. zł za operację.

Teraz słyszę, że niekiedy całe specjalistyczne wyposażenie w szpitalu jest od Owsiaka a politycy zbierają pieniądze i przypinają serduszka tam gdzie nie mają serca.
Na czole sobie je przylepcie bydlaki.
A jak przyjdziecie do mnie po pieniądze to powiem wam – WAŁA.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

No tak

a składki podniosą...

Parakalein
Picture_18m.jpg


Iglo

Gdzies Ty łaził? Po jakich specjalistach? Masz (albo miałeś) dość typową, sądzą po objawach chorobę Meniera (nie jestem pewien, czy tak się to pisze), jaką mężczyzni przechodzą w pewnym niestety wieku. Jedni gorzej, inni lepiej. Ja dostałem Torecan i po jakimś czasie przeszło, aczkolwiek też niekiedy jeszcze szumi. Po prostu materiał (czyli Twój i mój organizm) się starzeje. Więc się nie przejmuj. A już jak koniecznie musisz, to idź do jakiegoś wojskowego specjalisty od uszu.

Zdrowia życzę i pozdrawiam serdecznie


>Igła

Po pobycie z moim synkiem w szpitalu w grudniu prawie całkowicie straciłem szacunek do lekarzy i tego co oni robią.

Wychodzi na to, ze generalnie główna zasadą ich działania jest rzeczywiście –
“po pierwsze nie szkodzić, ale sobie…” (osobiście i wzajemnie).

W tym momencie mam tą całą publiczną słuzbe zdrowia gdzies – szacunek sie skonczyl i tyle…

Chyba tylko prywatyzacja moze coś tu zmienic i zwiekszenie ich bezporedniej odpowiedzialnosci za wlasne diagnozy i proces leczenia. Pieniadze to tu niewiele poradzą...

pozdrowienia


Panie Lorenco

Podobno byłem pod opieką najlepszej ekipy ( jednej z najlepszych ) laryngologów w Polsce, w klinice na Banacha.
Ja się nie znam. Szum jest stały przez 24h i wkurwia jak cholera.
Igła


Acha

A moja mama umarła w tym słynnym szpitalu MSW.
Po prostu na dyżurze zostały pielęgniarki i stażysta.

Kadra zaludniała już mazurskie dacze, bo to był piątek po południu.
Chaty zostały oczywiście pobudowane za 1500 zł pensji miesięcznej.

Igła


Szanowny Panie Igło

Nie w głowie mi podważać kompetencje szpitala na Banacha. Tylko jak mnie dopadło to coś o objawach niemal identycznych (łącznie niemal z womitowaniem) zapytałem zaprzyjaznionego pulkownika-lekarza, a on wysłał mnie do specjalisty (niestety był już zmarł na starość), a ten powiedzial mi to, co ja Panu napisałem. Fakt, że problemów (przynajmniej dokuczliwych) już nie mam. Jak to cos się wzmaga (ale b. rzadko) zaźywam przez 2-3 dni Torecan i po sprawie.

Trochę sie co prawda niekiedy wydzieram na rodzinę i tv za głosno chadza, ale wiek to wiek i nie ma na to rady:)))

Pozdrawiam serdecznie


WSP Lorenco

Ja mam już wyszykowany, tzn. wymyty i wyparzony słoiczek po ogórkach/korniszonach, do którego mam być po spopieleniu przesypany oraz opisany, znany z dzieciństwa rów melioracyjny, którego wiosenne wody poniosą mnie do rzeki prawdziwych Polaków – Wisły i słowiańskiego, naszego, bałtyckiego morza.
Igła


Szanowna Igło

A o tym tragikomicznym numerze z Włoch Pan słyszałeś (w latach 70-tych, na miejscu śledziłem to w tamtejszej prasie). Oto do rodziny włoskiej, mającej krewnych w Ameryce Południowej (bodaj w Argentynie) przyszła paczka, a w paczece puszka po jakiejś przyprawie. W środku był srebrzystoszary pył.

Rodzina dosypała pyłu do pasty albo jakiejś innej potrawy. W kilka dni potem przyszedł list z wiadomością, że zmarło się bodaj dziadkowi, a jego prochy zostały przesłane do Wloch pocztą. W ramach oszczędności w puszce po przyprawach.

Pozdrawiam serdecznie


Lorenzo

to słyszałem:)

nie sugerujesz chyba że dla rybek pokarm…nieeee to byłoby nieludzkie:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Drogi Maxie

Chociaż znając miłość Pana Igły do wszystkiego co żywe i się rusza, choćby liści na wietrze…:)))


Ja tu płaczę &

labidzę.
Nad Ojczyzną bidną się pochylając z trudem ( i samym sobą przy okazji) a wy szydere i kpiny se uprawiacie.

Do dupy z takim interesem.

Igła


Igla

że niby kremacja taniej? a w “Życiu Warszawy”!
Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Igło,

jak Pan tak stawiasz sprawę, to już tylko proktolog może pomóc…
A poważniej, to rok temu badalem sobie wzrok. Chyba to opiszę na blogu. Zrobimy nowy kącik: “choroby i schorzenia blogerow oraz świadome ojcostwo i macierzynstwo”. Co Pan na to?
Ja idę pisać o okulistach…


Panie Yayco

Ja za panem w dym.
Niech się młodzi uczą/pasą doświadczeniem starych, jak np Lach-rębajło, któremu jeszcze różne rzeczy się klują ( w młodych, nie zdegenerowanych, szarych komórkach ).

Czy nazwa – Blog Zgreda – może być?

Jeżeli tak, to zaraz kabluje do Sergiusza!!

Igła


Mości Igło

Pan nawet w tym upatrzonym rowie melioracyjnym nie skończysz, bo Ci nie pozwolą. Czytałeś Pan ustawę “o pochówkach”? Jeszcze byś Pan doprowadził do “skażenia” wód gruntowych i zagrożenie katastrofą na ludność sprowadził. :)
Nie ma lekko. Tu się ludzi męczy przed i po śmierci.


Pani Igło,

może być, choć “Hipochondryk powszedni” albo “Geriatra z autopsji” lepiej by (moim zdaniem) ukierunkowywały zapiski.
Bo jako Zgredy Marudzące, tośmy się już chyba dali poznać...


Zły, zly

tak śpiewa Armia.
Jezusie, odłozyłem tę wieprzowinę, Jezusie..

Zrywam kontakt…

Igła


All (ale tylko w odpowiednim wieku)

Mnie się bardzo podoba “Hipochondryk codzienny”. Tak trzymać. Zaraz Wam coś napiszę w ramach marudzenia po krakowsku:)))


Pisz Pan, Panie Lorenzo

tylko szybko, bo czas bieży.
Dzisiaj dostałem z Krakowa, od jednej firmy politpoprawną, kartkę z życzeniami, na której był narysowany jałowiec. Długo myślałem, czy to na Boże Narodzenie, czy na Wielkanoc.

Dlaczego jałowiec, Panie Lorenzo?


@yayco

A kiedy wedzisz?
te, nooo…
a przynajmniej płuczesz i okadzasz?
Igła


Ja Panie Igło,

to przyjmuję do organizmu jałowiec tylko w wersji płynnej. Dla dezyfekcji.
Z tonikiem. W lecie.


yayco

wychodzi, ze to lorenco zawalił. jak zwykle
te staruchy galicyjskie to juz zadnej ambicji nie maja
do sarajewa z nimi
i szlus

Igła


Panie Igło - prywatnie

Kurcze, jeśli panu nadal szumi w uchu, to nie byle głupstwo.
Jest u nas w kraju – proszę wierzyć – najlepsz bodaj klinika laryngologiczna w Europie środkowej. Publiczna, tylko jakieś limity mają oczywiście. Oni właśnie zajmują się szumieniem, dzwonieniem w uchu i mają to za rzecz bardzo poważną. Nie lekceważą. A pacjenta traktują po ludzku. (Czyli na nasze warunki – po królewsku).

Ja teraz nie pamiętam namiarów, ale podpytam rodziców. Połowa mojego rodzeństwa tam się leczyła. Skomplikowane operacje ucha miał jeden brat, drugiemu przegrodę nosową prostowali.

Teraz mają własny, nowy ośrodek.
Ale kilka lat temu byli w barakach za pętlą tramwajową obok Huty.

odys: W drodze


O służbie zdrowia

U nas jednak chorzy jęczą głośniej od lekarzy.

A jest prosty sposób: skasować NFZ i składki, i oddać cały serwis medyczny Owsiakowi. Ten zbierze więcej kasy, lepiej nią zarządzi i jeszcze wszyscy będą mu brawo bili, nie?

Podobnych opowieści rzeczywiście można mnożyć bez liku.
Ale między tym są prawdziwe “siłaczki”, Judymowie czy inni bohaterowie.
odys: W drodze


"A jak przyjdziecie do mnie po pieniądze to powiem wam – WAŁA"

oni biorą bez pytania, wał tu na nic, niestety


Igła

Mam identyczne doświadczenia z naszą “służbą zdrowia”, różnica jedynie taka, że nie z uchem. Żonę prawie że wyprawili na ten lepszy świat – znalazł się jednak lekarz który wiedział w czym rzecz i chciał się tym zająć.
A to , że chciał się zająć to podstawa.
Prywatyzacja nic nie da, trzeba zmienić mentalność tych ludzi – ktoś to potrafi?
Ma na to pomysł?
Pozdrawiam


Pomysł

Prywatyzacja to dobry pomysł. bo częśc lekarzy albo serio zajmie się leczeniem, albo pójdzie na zielona trawkę. Dzisiaj swojego państwowego pracodawcę moga stawiac zbiorowo do kąta. Byc może, ze nawet on na to zasługuje. Po prywatayzacji to się skończy. Konkurencja będzie jak między prywatnymi gabinetami. jak ktoś serio chce się leczyć, to teraz musi mieć pieniądze na prywatnych lekarzy. Nie chcę sięchwalić na co się leczę, ale prywatny lekarz wie co podac i jak pomóc za “drobną opłatą”. Tak samo będzie po prywatyzacji. Tyle tylko, ze zamiast płacić gotówka z kieszeni, będziemy płacic z naszej polisu ubezpieczeniowej. Szczerze współczuję wszystkim, którzy jak Igła muszą przechodzić gehennę leczenia się w publicznej ( nie bez słuszności się tak nazywa) służbie zdrowia.


W prywatnej klinice,

wywaliliby babsko na bruk i cześć. Baliby się skandalu. Szczególnie w Warszawie. Bo nie limity z NFZetu by o finansowaniu decydowały a liczba przyjętych chorych.


Sanowni Państwo!

Od kilku lat służba zdrowia jest w większości prywatna. Patologia nie zniknęła, bo nie status właściciela jest istotny a związek pomiędzy rezultatem leczenia, a pieniędzmi płaconymi lekarzom.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Subskrybuj zawartość