Cudzym słowem: ŚCIEŻKA SERCA

Każda rzecz to jedna z miliona ścieżek.
Dlatego należy pamiętać, że ścieżka to tylko ścieżka – jeżeli czujesz, że nie powinieneś nią podążać, nie wolno ci na niej pozostać pod żadnym pozorem.
Aby osiągnąć taką jasność rozeznania, trzeba prowadzić zdyscyplinowane życie. Dopiero wówczas przekonasz się, że wszelka ścieżka jest tylko ścieżką i że nie ma niczego uwłaczającego samemu sobie lub innym w tym, że się ją porzuca, jeśli tak nakazuje serce.
Podejmując jednak decyzję o pozostaniu lub wycofaniu się ze ścieżki, powinieneś wyzbyć się strachu bądź ambicji.

Oto moja przestroga: każdej ścieżce przyjrzyj się z bliska i z rozwagą.
Wypróbuj ją tyle razy, ile uznasz za konieczne.
Postaw pytanie, jakie zadaje jedynie sędziwy starzec.
Wspomniał mi o tym mój dobroczyńca, gdy byłem młody, a krew zanadto burzyła mi się w żyłach, bym je zrozumiał.
Dziś je rozumiem.

Oto ono: Czy ta ścieżka obdarzona jest sercem?

Wszystkie ścieżki są podobne do siebie: wiodą donikąd. Prowadzą przez gęstwinę lub wgłąb gęstwiny.
Mógłbym powiedzieć, że w ciągu mego życia przemierzyłem wiele długich ścieżek, lecz nie znajduję się w żadnym określonym miejscu. Pytanie mego dobroczyńcy nabrało dla mnie sensu.

Czy ta ścieżka obdarzona jest sercem?
Jeśli tak, jest dobra, jeśli nie, nie zda się na nic.
Obie prowadzą donikąd, ale jedna obdarzona jest sercem, a druga nie.
Jedna pozwala odbyć radosną podróż; póki nią podążasz, stanowicie jedność.
Druga sprawi, że przeklniesz swoje życie.
Jedna przyda ci siły, druga cię osłabi.

/ Carlos Castaneda, Nauki Don Juana /

Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

Hm, ciekawe,

ale przydałby się jakiś konkret.

Albo jajko na twardo? (skoro skorupka pękła)

Bo trochę mi się przypomina boski Paulo (Drogi Życiowe!), a trochę Siddartha Hessego.


Przecież to jest konkret

I żaden Paulo mi tu. Paulo pościągał z innych i się mądraluje. Nie lubimy Paulo.

A tak poważnie Pino to jest naprawdę konkret. To znaczy dla mnie jest.

Nie warto być na ścieżce, drodze, miejscu w życiu, tu czy tam, o ile to nie jest Twoje, nie ma w tym Ciebie, nie czujesz tego.
Inaczej mówiąc, nie warto pozostawać gdzieś tylko dlatego, że tam właśnie się znalazłaś.

Ciągle to trzeba sprawdzać, czy jesteś gdzieś, bo chcesz, czy tylko dlatego, że okoliczności tak sprawiły, a wycofać się nie bardzo .

Trzeba się dowiedzieć, co to znaczy, że jakaś ścieżka prowadzi donikąd.
Każdy dla siebie.

W każdym razie ja to tak rozumiem.


Czuję.

Choć nie tyle na ścieżce, raczej czuję się pestką w zajebistej pomarańczy :)

Może być?


To zależy

czy ważną pestką i czy lubisz tę pomarańczę.

Ha!


Dużo jeszcze masz tych podchwytliwych pytań?

Drugie akurat jest łatwe: wręcz uwielbiam :)

Z pierwszym gorzej. Jakby Ci tu łatwo i zwięźle: nie. Z natury swojej nie pcham się przed szereg. Nie nadaję się do ważnych funkcji, Magda upiera się przy mojej lekkiej socjopatii, dodając przy tym, że po prostu jestem indywidualistką i to wszystko przez to.

Zatem jestem pestką nie tyle ważną, co trójkątną i w bordowe ciapki :P I dobrze mi z tym.


Sporo, sporo

O ile trójkątną, w bordowe ciapki i dobrze Ci z tym, to już sama sobie odpowiedz czy to ścieżka serca.

Pytanie pierwsze dotyczyło tego, czy czujesz się ważną pestką w pomarańczy dla siebie, nie dla pomarańczy.

Jak widzisz jedno z drugim się łączy, i jakby o to chodzi, o to to to.

I nie używaj słów , bo przyjdzie Jerzy Maciejowski i wyjaśni Ci co to jest socjopatia, co indywidualizm, czym się różni jedno od drugiego, oraz dlaczego się mylisz. :)

Jaka jest ta pomarańcza?


We łbie mie się kręci :)

czy czujesz się ważną pestką w pomarańczy dla siebie

Bardzo zen. W oparach wódki i marihuany, buddyjski warsztacik prowadzony przez Gretchen i Docenta… wizja mnie napadła :D

Czy ja muszę czuć się ważna, żeby czuć się dobrze? :)

Pomarańcza? Mglista i rozmyta, zaczarowane dorożki śmigają, wieloryby pływają w powietrzu, tramwaje dostojnie suną przez Basztową, a my siedzimy w Porcie i pijemy piwo, ku chwale Franciszka Józefa.

P.S. Wspomniał mi o tym mój dobroczyńca, gdy byłem młody, a krew zanadto burzyła mi się w żyłach, bym je zrozumiał. O, z tym to ja mam często problem. Tak mnie roznosi, że muszę sobie pisać w różnych miejscach, bo inaczej mózg by mi się rozpieprzył...


To od tego, że mnie podpuszczasz :))

Ja, po marihuanie to musiałoby być coś, jak słowo daję. Niezapomniane zapewne by to było, ale z jednym tylko człowiekiem mogłabym zapalić, ze względów bhp między innymi.

Twoja pomarańcza wyjątkowo urokliwa. Tylko nie chodzi mi o ważność, lecz o ważność. I w pierwszym przypadku, w moim odczuciu, odpowiedź brzmi nie , a w drugim raczej tak .

Mam nadzieję, że zamieszałam wystarczająco. :)


Aha,

z tym to ja akurat też mam problem całkiem pokaźnych rozmiarów. Mózg mi się prawie, prawie…


Nic nie mówię,

ale moja pamięć słuchowa jest odwrotnością mej zdolności do pamiętania twarzy ;)

Z nami sobie zapal. Balkon na Ruczaju, czwarte piętro, Marcin robi skręty. Nic wielkiego, ale przyjemna sprawa.

Nie o ważność, lecz o ważność. Aha. To wiele wyjaśnia.

No, kurde, nie przymierzając jak Buc kawałkiem pora w Bloody Mary :P


Się nie chwal,

jak zwykle i tak nie zrozumiałam, ale błagam nie rozwijaj. :)

Na razie to idę spać, a nie na żaden balkon do Marcina.

Cieszę się natomiast, że mogłam być pomocna w sprawie ważności i ważności. Polecam się na jutro.

Dobrej nocy Pino.


Polecaj się, polecaj,

powinnam Cię za uszy wtargać na czecie piętro przy Krupniczej i przedstawić panu Jerzemu F. jako to żywe wyjaśnienie, czemu jestem nieprzytomna na angielskim :)

Niech pomarańcza się kołysze,
Niech ścieżka mknie wesoło,
Ktoś śpi, a ktoś esejek pisze,
Tak świat się toczy w koło.

Aaa! Skumałam ten myk z ważnością i ważnością!

Nie ujdziesz od bezwzględnej bystrości bredzącego basem barbecue.


Gretchen

;-)


Gretchen

no wpis dla mnie – na czasie. Gdyż u początku wejścia na ścieżkę zawodową.. . :-))))
Myślę i myślę: dlaczego tak a dlaczego nie.. . Mam czas. :-)))

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Ścieżka serca

A może po prostu tak:

Każda ścieżka ma serce, gdy i ja je mam,
i żadna go nie ma, gdy we mnie przestanie bić, zamrze,
to serce, które chce pulsować życiem,
i nie chce być zmknięte na cztery spusty rozdzielenia ze światem
ani otumanione wibracjami podprzestrzennych iluzji.

Każda ścieżka jest dobra
i żadna nie jest zła.
Wybaczam, błogosławię, dziękuję, kocham tylko ja,
czyż muszę szukać na zewnątrz drogi do tego stanu,
gdy oddech rozpala każdą chwilę
a każdy krok jest oczywistością drogi.

serdecznie pozdrawiam


Pino Ruczajowa dziewczyno

Co tam se skręcacie: tytoń czy trawkę?

Jo mom ruczajowe wspomnienia obficie płynące po moich policzkach…

pozdrawiam


Synergie,

czasem zioło, a czasem Casablankę :) Ruczaj jest świetny, choć to już nie to samo, od kiedy Marta z Marcinem przenieśli się na Hutę.

A propos serca. Już od dawna mam taką rozkminkę... Alosza Awdiejew śpiewa tak:

Odessa, moja miła,
Ty we mnie będziesz żyła
Dopóki moje serce będzie czegoś chcieć

I to jest esencja. Póki serce czegoś chce, dopóty się żyje.

Pozdrawiam


Pino

A ja mam tak:

Ruczaju, mój miły,
Ty we mnie będziesz żył,
Chociaż moje serce dla kogoś innego chce bić.

Ważne, że chce bić. Miejsca są mniej ważne. A esencję wyłuskałaś jakby z samego jądra ciemności.

Ruczaj, ten Ruczaj, prawda? A nie, ta Ruczaj…

pozdrawiam


:-)))

A ja na Ruczaju mieszkałem 7 lat. Krakowskim Ruczaju.

:-)))

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Toś miał bosko :P

Magda kiedyś powiedziała mi poważnym głosem: “wybrałam się w niedzielę na rower. Myślałam, że zaraz za Ruczajem ziemia się rozstąpi i świat skończy, ale nie! Wyobraź sobie, tam, jeszcze dalej niż ja, żyją jacyś ludzie!”

:)


Poldek 34.

To może się o siebie kilka razy otarliśmy?

Świat jest mały. Dobrze, że nie za mały.

pozdrawiam


Pino

A ja to się niby wysypiam, tak?

Jak zakumałaś to się cieszę, jako niezbyt rozgarnięta generalnie.

Dzięki za Janerkę.

Pozdrowienia pomarańczowe :)


Borsuku

Ale żeś się rozgadał! Ho ho!

Aż dziw bierze, że zrozumiałam.

:)


Poldku

Idąc za głosem tych słów, które stanowią notkę powiem Ci tak, że tu nie ma co myśleć, trzeba sprawdzić i poczuć.
Albo odwrotnie.

Powodzenia :)


Rozgarnięta jak kupa siana? :)

Byś chociaż z..bała mą poranną twórczość, bo w niepewności tkwię :)


Synergie

Oczywiście, że można i tak. Innymi słowami, powiedziałeś coś podobnego. Niezupełnie to samo, ale podobne (podobne wszak oznacza nieupełnie to samo ).

Dziękuję za Twoje słowa, bardzo dziękuję.


Pino

Twórczość bardzo jest piękna.
Moja poczta dopiero kilkanaście minut wysyła do Ciebie jedno zdanie, więc spoko luzik.
Widać dzisiaj jest dzień utrudnień komunikacyjnych.

Rozgarnięta jak kupa piachu – oto ja!


Nic nie doszło,

poczta jest instytucją ogólnie podejrzaną.

Twórczość też jest podejrzana, ale to już zostawiam Tobie do oceny. Wszak Luke 10:33 ;) Fuck, nie 10 (“Samarytanin się wzruszył, kiedy go zobaczył”), tylko 11 oczywiście.


Nie doszło, dalej się wysyła - cuda Droga Pani, cuda

Cieprliwie czekam, co ta podejrzana instytucja zrobi.
Twórczość jest całkiem, że tak powiem, trafiona i sens oddająca, oraz bystrość i czujne oko Autorki potwierdzająca.

O, i na tym przykładzie (nie twórczości, lecz jej strony merytorycznej) powiem Ci, że ścieżka serca biegnie czasem dziwnie. Żeby na niej pozostać może pojawić się potrzeba pierdolnięcia (żadne inne słowo nie odda istoty rzeczy, ale jak ktoś wrażliwy to wyrażam sorry). Oczywiście nic to nie zmienia w pomarańczy, ale wiele zmienia w Tobie, we mnie itede.

I w tej właśnie chwili zdarzył się cud i jedno zdanie porfrunęło do Ciebie pocztą.

Widziała Pani taki imbryk z dziubkiem?


Widziała, widziała :)

Odpisała nawet.

Oraz wykryła tajne sadzonki pomarańczy pod postem Rafała B.

Nadia Strzelecka, speckurier Stalina, skądinąd córka wrogów ludu


Krakowski Ruczaj....

ech, to były czasy. Jeszcze przed ślubem wynajęliśmy z moją narzeczoną mieszkanko na Raciborskiej. Chodziliśmy i siadaliśmy na cementaku pod starym dębem pijąc piwo patrzyliśmy w okno naszego przyszłego mieszkania.. . Bo my z tych staroświeckich byliśmy: nie mieszkaliśmy przed ślubem razem lecz wynajmowaliśmy stancję osobno do samego końca. A co! Zaufanie do siebie trza mieć i nie ma się po co sprawdzać przed ślubem.. . A teraz to procentuje.

Widok z okien wychodził na sad owocowy, dużego dęba. Za dębem widać było bibliotekę PAT a w oddali sikornik i Klasztor na Bielanach. Piękny widok a zwłaszcza po deszczu w słoneczne popołudnie.. . No i zachody słońca.

Wyprowadziliśmy się w momencie jak zaczęli nas zamurowywać ze wszystkich stron. Znaczy wszystkie przestrzenie zabudowali blokami. Ruczaj więc jest rulez. i na rowery blisko i na Zakopane.. .

Pozdr,

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Tylko do miasta daleko :P

Ach te upojne podróże 124! I poranne powroty prosto na uczelnię...


I ja odpisała

ale przecież nie będziemy się tu wymieniać informacjami o informacjach. :)


Poldku

Zasłuchałam się w tę historię osobnych stancji, wspólnego mieszkania… Piękna jest.

Chociaż z tym zdaniem, że nie ma po co się sprawdzać, to się nie zgadzam. Jest po co, ale można z tego zrezygnować i zaufać, że nie ma po co. Moim zdaniem różnica jest, choć pozornie jej nie ma.

Zaufanie to już całkiem inna sprawa…


Ona znowu bredzi

ale po wczorajszej dyskusji o Pestkach już łapię te szyfry.

miau


Trzeba się wyrabiać, tak?

Tak.

Miau, miau :)


Żyrafy wchodzą do szafy.


A pawianny do fontanny

Pino!

:)


Co znowu? :P

ja Szczupak, ja Szczupak, do wszystkich! zaciągamy sieć!


A nie, nic

ja Ryba, ja Ryba, wzywam Cię akwarium!

Ludzie! Dokąd zmierzamy?

:)


...

przez lasek do ruczaju prowadzi ścieżka rosną przy niej miętowe maliny a pod liściem łopianu zwykł przesiadywać taki jeden troll na granicy grasują południce ale to już pod lasem wedle pola Grzelakowej pod karczmą śpi Jędrzej gorzałką zamroczony a dziatki płaczą matulu matulu tata rentę przepił

=moje nudne i banalne foty=


Do normalności?

Margola: zbliżam się do obłędu.

Pino: chyba od dupy strony? Masz szansę nareszcie być normalna.

...

O szkierewka :D

Mam zajebistą zabawę od dziesięciu minut :D

Na tej chujowej emigracji nie byłam w stanie kompletnie docenić wydźwięku… Uwielbiajmy Pana, wszystko się zmieniło we mnie tudzież w pomarańczy.

Świeżo nabyty zdrowy rozsądek sprawia, że niczego nie będę dopisywać. Ale co się uśmieję, to moje :D

Wracam czytać...


No dobra,

było wesoło, ale historia wesoła wcale nie jest. To raczej dowcip pp. Bulzackiego i yassy dodał jej waloru humorystycznego.

Może ja się ustosunkuję po… siedmiu miesiącach (wcześniaka by można urodzić, np. Natalia tak miała). Kto zrozumie, ten zrozumie. Zwisa mi to.

Oto historia z kantem, co podwójne ma dno, z jakże pełnego przygód życia mego.

Miałam przyjaciółkę w gimnazjum. Bliską bardzo. Sądzę, że imię Julia na tyle popularne jest w ojczyźnie naszej, że mogę je ujawnić.

W trzeciej klasie tej Julce zaczęło coś odbijać.

Ubzdurała sobie mianowicie, że naszą paczkę należy przemodelować. Konkretnie: wyjebać mnie poza społeczny nawias.

W tym miejscu ukłon i szacunek wieczny dla Zuzanny.

Kiedy sprawy poszły zbyt daleko, przesłała mi prywatny list, który otrzymała od Julki. Za co zresztą dostała od niej zjebkę następnego dnia, bo jakże tak, świętą tajemnicę korespondencji szargać?!

Ów list dotyczył mnie. Kończył się frazą kurwa jego pierdolona mać. (Tego Pieniądza, czyli mua).

Następnego dnia przyszłam na lekcję tańca, bo ćwiczyliśmy wtedy poloneza na bal gimnazjalny. Minęłam Juleczkę bez jednego słowa.

Nigdy więcej się do niej nie odezwałam. Nigdy nie wybaczyłam.

Jestem zła i pogańska.

In nomine Patris et Fillii et Spiritus Sancti.

Howgh.


Stopczyku

Choć niewiele zrozumiałam, jak to ja ostatnio, to podziwiam piękno.

W końcu obejdziemy przeszkodę nie do obejścia, czy jak to się tam pisze.


Jestem zła i pogańska

proszę

p.s. to jest… kawałek… z czasów… przeddodiańskich :P

“et Spiritus Sancti.”

myślę że Nerdżi pluł właśnie spirytusem … no chyba, że taki z niego herbatnik, że pije naftę ...

=moje nudne i banalne foty=


Dzięki!

Odpalam.

Rammstein coś się zrobił za spokojny.

A to ode mnie:


German Pussy

jak nigdy za nimi nie przepadałem tak teraz w sumie nawet polubiłem … :P

=moje nudne i banalne foty=


ajrony ło matko

lubię ich z DiAnno … wtedy byli tacy “pankowi” ... :)

=moje nudne i banalne foty=


Gretchen

sprawdzanie, itp. to takie gadanie. Ważny jest inny poziom bycia razem. A jak on jest, to sprawdzanie brzmi jak zabawa w “rodzinę”.. . Bawią się tylko dzieci a nie dorośli.

I na budowaniu tego bycia trza się skupić bo ono jest fundamentem do tego na czyn “razem stoi”. A podobnie jak nie ma “bycia” tylko sprawdzanie to “razem” stoi na głowie a nie na nogach.

A dom buduje się od fundamentów a nie od dachu.. .

No ale pewnie to nie wszyscy rozumieją i nie wszyscy tak to widzą. Nie wszystkim też życie małżeńskie i rodzinne udaje.. . A szkoda. To tak jak z owocem. Zjedzony zbyt wcześnie sprawia, że nie wiesz i nie dowiesz się nigdy już jak mógłby smakować dojrzały.

Ja śpię, lecz moje serce czuwa
Do drzwi miły mój puka
Mój miły jest mój, a ja jestem jego
On jest cały mój, a ja cała jego

Oto stoję u twych drzwi ma ukochana
Jeśli mnie usłyszysz otwórz, abym wszedł
Będziemy razem wieczerzać do rana
O, najpiękniejsza z niewiast, ponad życie miłuję Cię

Nie zbudźcie ze snu mej ukochanej
Nie rozbudzajcie jej póki nie zechce sama
Ucałować mych ust, pocałunkami swymi
Nie zbudźcie jej ze snu, póki nie zbudzi się sama

Nie można budzić miłości Małżeńskiej dopóki nie zechce sama. A Miłość małżeńska dojrzewa i jest małżeńska wtedy gdy są oni mężem i żoną.. . Wtedy mogą “ją zbudzić”. Wtedy właściwie “ona budzi ich”.

Pozdrawiam serdecznie i starowiecko. :-)))

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Hm,

“przez lasek do ruczaju prowadzi ścieżka rosną przy niej miętowe maliny “

Miętowe maliny to u mnie rosną, no:)
W dodatku tekst o nich napisałem.

Poza tym pijany jestem i spać idem.

Właściwie to nawet nie wiem pod jakim tekstem komentuję, dziwuję się tylkko skund tu tyle komentarzy, no.

Spadam.


To był akcent absurdalny :D

Oszalały, pokrwawiony Grześ przemknął przez Theatrum Mundi.


Olaboga!!!

tecumseh

“przez lasek do ruczaju prowadzi ścieżka rosną przy niej miętowe maliny “

Miętowe maliny to u mnie rosną, no:)
W dodatku tekst o nich napisałem.

Poza tym pijany jestem i spać idem.

Właściwie to nawet nie wiem pod jakim tekstem komentuję, dziwuję się tylkko skund tu tyle komentarzy, no.

Spadam.

Grześ korzystając z przywileju odwyku, pijany po tekstowisku się włóczy.. . Nie wiem czy miałem zwidy, żem go czytał. Czy to zwidy, żem go czytał. Sprawdzał nie będę idem spać.

:-)))

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


dla chuliganów i mentalnych gnojków jak ja :)

beat on the brat with the baseball bat!

=moje nudne i banalne foty=


Wzystko dobrze, Pino droga,

ale jak już promujemy starą Pidżamę, to nie zapomnijmy o tym:)


Wóda się skończyła i szlugarety k...a!

Cierpię!

Dawać mie tu jakąś rewolucję!


Poldku, jak to było,

to że istnieję, to tylko złudzenie:)

Znaczy zwidy masz, jednym słowem:)

A poza tym:

“Święty Jan z miodkiem jadł szarańczę
I przed Bogiem tańczył “

http://aisza16.wrzuta.pl/audio/5ApzL0CPmQh/hymn_pokoju


Nie wczuwaj się mój drogi,

on bardzo słabo skończył :P

Pomiot czarta i pełni księżyca,
Śnieżny marmur w półmroku alei,
Niewiniątko zgubne, tanecznica,
Najpiękniejsza ze wszystkich kamei.
To przez takie wielu śmierć spotkało,
To po taką Czyngis-chan słał posła,
Taka sama tacę we krwi całą
Z głową Jana Chrzciciela przyniosła.

Anna Achmatowa


Pino

Ładna historia, pouczająca i jakże adekwatna. :)

Co było śmieszne to było, ale co nie było, to jakoś nadal być nie chce. Nie stanie się takim, choćby nie wiem co. Na to wychdozi.
Dziwi mnie, że wciąż tylu tego nie zrozumiało, ale co mnie dziwi skoro dziwić nie powinno, bo dziwić się nie ma co, jako że zdziwienie jest nie na miejscu?

Widzisz, Moja Droga Pino, listy, nie listy, słowa, nie słowa. piedrofony i jak to mówi mój Przyjaciel sranie po gałęziach . Poetycko mówi, a ja to Jego gadanie mam na żywo, ale w studio.

Zuz jest symbolem niosącym tę... no… wiarę w człowieka.

:)


Tak.

Zaraz będzie, że znowu mi odbija, Dożek zajrzy i powie, żem egzaltowane dziecię, ale chyba nie muszę opisywać, gdzie to mam? :)

Szacunek, moja droga Gretchen.

Tak kurwa w życiu bywa… uwierz mi, jeszcze minie trochę czasu i przestanie Cię to boleć, a zacznie tylko śmieszyć :P

Do dziś jeszcze pamiętam, jak to mój świat wtedy się rozsypywał i zrobiłam coś dla mnie nietypowego, mianowicie spytałam Zuz drżącym głosem a ty mnie lubisz?

(Zuz jest osobą zajebiście chłodną i zdystansowaną)

Do dziś pamiętam ten ton oburzenia i zdumienia: No oczywiście!

Potem były ferie, Jastrzębia Góra, Atacama, dobra zabawa, egzaminy do liceum, życie potoczyło się lawiną... Julka siedzi teraz w Perugii i niech jej się wiedzie.

Once a whore, always a whore, rzekł George Orwell.


Poldku

A co Ty tak Miłość do małżeńskiej sprowadzasz?

Miłość to Miłość. Bywa, że małżeństwo jest, a bywa, że nie.

Bywa, że ludzie tak czują, że się uda, że nie sprawdzają. I albo się uda, albo nie.

Nie mówię o zabawie, za duża jestem na to. Mało się bawię na wszelkich poziomach relacji z drugim człowiekiem. Ci, co wybierają inaczej, tak na moje oko, wcale nie chcą w nic się bawić (generalizuję do ludzi, którzy poważnie traktują bycie razem), może właśnie chcą sobie coś ofiarować, mając świadomość jak jest to ważne?

To, co dla Ciebie jest dachem, dla innych jest fundamentem. To, co dla mnie fundamentem, dla innych jest dachem.

Mało skłonna do zabawy powiem Ci, że najsmutniej jest kiedy Miłość umiera, i nie ma znaczenia dla mnie czy jest taka, czy owaka. Fizycznie spełniona, czy wręcz przeciwnie.

Ze wszystkich rzeczy wiecznych, miłość trwa najkrócej ...

Wydajesz mi się odrobinę naiwny, ale szczerze Ci powiem, że trochę Ci tego zazdroszczę. Tego, że będąc dorosłym człowiekiem zachowałeś, że pozwolono Ci zachować, tę naiwność. Moją ciągle coś kopie w zadek.

Tym bardziej pozdrawiam.


Pino

Tak, na to liczę i czekam.

Zasmęciłam Poldkowi, to jeszcze dosmęcę, że z perspektywy kogoś, komu już nic się nie może rozsypać, a kto wciąż na nowo się przekonuje jak bardzo się myli, pozostają tylko prawdy proste, fundamentalne.
Te, jeśli walą się w guzy, zawsze mogą się odrodzić. Taka ich natura.

Dziękuję Pino.


Że się wetnę...

Prawilni katole (to nie ja, oj nie) mają często bardzo udane, szczęśliwe małżeństwa i gromadkę dzieci. O to jest łatwiej przy takim nastawieniu, jak ma Poldek.

Wybacz mi Boże, ale nie zamieniłabym się z nim :) Choć co najmniej jedna z moich przyjaciółek czegoś takiego pożąda. Jeden chłop i do ołtarza i do śmierci. :)

Moja naiwność, khem, gdzie się ona podziewa? :)


A ja tak właśnie nie uważam,

bo to nie jest kwestia nastawienia, lecz szczęścia, żeby to nastawienie znalazło odbicie w rzeczywistoci.

Jak znajdzie to się mówi: o! a nie mówiłem?

A jak nie znajdzie, to albo się cicho to niesie, albo…


Wyciągam z tego

naukowy wniosek, że najlepiej się niczego nie spodziewać.

Co pani o tym sądzi? :)


A czego można się spodziewać?

Tak na poważnie, to wyłącznie tego, że umrzemy. Błyskotliwa jestem po nocy, nie ma co.

Spodziewanie się może położyć każdą sprawę, albo każdą sprawę zbudować.
Jako, że ja się już niczego nie spodziewam, to wszystko przede mną.

Reasumując tę część konferencji uważam, że spodziewać się najlepiej niczego.

To sądzę, przy tym trwam, temu nie odpuszczę. :)


Coś w tym jest,

chcesz głupią piosenkę?

Pytanie było retoryczne :P


Gretchen&Pino

Od rozgarniania piachu to ja jestem? W zyciu sie tyle, nie narozgarnialem, nakopalem piachu, co tutaj…;-)


Borsuku

Fajnie to brzmi w kontekście, no naprawdę...

Piaszczysta ta Twoja ścieżka, piaszczysta.

:)


Gretchen

Gretchen

A co Ty tak Miłość do małżeńskiej sprowadzasz? Miłość to Miłość. Bywa, że małżeństwo jest, a bywa, że nie.

Miłość to Miłość. A jeśli człowiek na obraz i podobnieństwo Boga stworzony to i miłość którą nazywa miłością( aby była miłosci) musi w tym podobieństwie być zakotwiczona.
A miłość nie może grzeszyć więc nie może jej owocem być cudzołóstwo. Stąd zagwozdka.

Natomiast sądzę, że rozpoznanie “swojej drugiej połówki pomarańczy” jest możliwe i bez “życia na próbę” – tzn. będę dla ciebie mężem/żoną na próbę a potem zobaczymy. Bo nie można zjeść ciastko i mieć ciastko.. . Wszak dziewicą się jest albo nie a nie na próbę.. .

Bywa, że ludzie tak czują, że się uda, że nie sprawdzają. I albo się uda, albo nie.

Czy tylko czucie jest motywem działania ludzi? A gdzie rozsądek i rozum.. .

Ci, co wybierają inaczej, tak na moje oko, wcale nie chcą w nic się bawić (generalizuję do ludzi, którzy poważnie traktują bycie razem), może właśnie chcą sobie coś ofiarować, mając świadomość jak jest to ważne?

Na pewno tak. Pisząc mój poprzedni post miałem na myśli młode osoby i dorosłych(ich rodziców) którzy tolerują taki sposób rozeznawania swojej przyszłości. Gdyż dziecka na próbę mieć nie można a w czasie takiej próby można go powołać do życia.. .

To, co dla Ciebie jest dachem, dla innych jest fundamentem. To, co dla mnie fundamentem, dla innych jest dachem.

To zależy. Często ludzie nie wiedzą czego tak naprawdę chcą zawierając małżeństwo jak i zyjąc na próbę. A często osoby doświadczając zakochania uważają, że stan uczuciowy (tego rodzaju) będzie trwał wiecznie. A uczucia jak uczucia: przypływy i odpływy… .

Mało skłonna do zabawy powiem Ci, że najsmutniej jest kiedy Miłość umiera, i nie ma znaczenia dla mnie czy jest taka, czy owaka. Fizycznie spełniona, czy wręcz przeciwnie.
Ze wszystkich rzeczy wiecznych, miłość trwa najkrócej ...

A ja jestem zgoła innego zdania. Miłość trwa ale my ludzie stawiamy jej granice. Stawiamy jej granicę hołubiąc swój egoizm, kalkulację, pychę, itp. Miłość odchodzi sama do kąta jeśli przywołamy demony egoizmu, kalkulacji, zwątpienia. Gdyż miłość wybacza, pochyla się nad drugim, szuka dobrego rozwiązania.. a nie umiera.

Wydajesz mi się odrobinę naiwny, ale szczerze Ci powiem, że trochę Ci tego zazdroszczę. Tego, że będąc dorosłym człowiekiem zachowałeś, że pozwolono Ci zachować, tę naiwność. Moją ciągle coś kopie w zadek.
Tym bardziej pozdrawiam.

Moja recepta na znalezienie miłości prawdziwej to takie jej szukanie, podczas którego Żyję w zgodzie z Bogiem. Gdyż żyjąc z NIm w zgodzie, patrzę “jego oczami”. A jeśli jego oczami nie patrzę nie patrzę na Miłość ale na coś co sobie samemu stawiam za miłość wg siebie.
Jeśli nie patrz Jego oczami, nie znajdę – nie ujrzę, nie pójdę za Miłością nawet jeśli zostanie mi ona dana, jeśli bardziej będę się w życiu kierował tym co miłości przeczy. Miłość nie ustaje. Ustaje wtedy gdy przewartościujemy swoje życie nie dając jej w nim(życiu) miejsca.

W Biblii(nie pamiętam namiaru) jest takie zdanie.
Czy jeśli ktoś oddałby za Miłość całe bogactwo jakie posiada, czy będzie godzien pogardy?
W innym tłumaczeniu (chyba tysiąclatce) brzmi to tak:
Gdy ktoś chciał kupić Miłość za bogactwo jakie posiada, pogardzą nim tylko. Sugerując, ze milości kupić nie można a jedynie ją otrzymać.. .

Ostatnio słucham pewnej płyty w której śpiewa się:

Miłość oddaje codziennie wszystko
zawsze, codziennie wszystko.. .

trochę naiwny jestem ale Gretchen gdy czytamy sobie Hymn o miłości św.Pawła i zachwycamy się tym opisem to jesteśmy głupcami?
Mi się wydaje, że Miłość jest ale zbyt często nastawiamy się nie na “oddawanie” ale na branie.
A w odniesieniu do miłości mężczyzny i kobiety. Warto dołożyć wszelkich starań aby dac ten jedyny dar jakim jesteśmy osobie o jakiej marzyliśmy gdy ją znajdziemy a nie zadowalać się półśrodkami. Miłość małżeńska jest miłością wyłączną. A siostrzano/bratnia nie. Więc gdy się “próbujemy” bez ślubu to tak naprawdę nie wiadomo jaką miłością się kochamy: siostrano/bratnią czy wyłączną.. ?

Moje życie i historia małżeństwa dowodzi, ze jest to możliwe, droga nie jest łatwa, można nawet popełnić wiele błędów po drodze ale gdy się szuka to i znajdzie. Bóg wg mnie składa w sercu człowieka takie pragnienia które chce aby się zrealizowały a nie po to abyśmy mieli wrzody na żołądku. Daje też – aby się to udału osiagnąć – rozum, z którego należy korzystać. I którego nie należy odrzucać oddając siebie samego na żer emocjom.. . Ale jak w tym poszukiwaniu choć odrobinkę współpracuje się z Bogiem, owo znalezienie nastąpi pierwej czy później.

Może się wymądrzam ale tak czuję i tak to udało się w moim życiu.

Pozdrawiam serdecznie.
************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Ooo,

wjeżdżamy na pasjonujący temat rzekę :)

Chwila, muszę się przedrzeć przez wertepy poldkowego stylu…

Czytać książki historyczne! Georges Duby, Rycerz, kobieta i ksiądz.

Znasz?

To nie przesadzajmy z tym małżeństwem :P

Nie ma żadnej drugiej połówki pomarańczy, można sobie dobrze żyć z tym albo tamtym człowiekiem, kwestia przypadku w dużej części…

“Stracić cnotę to jest sztuka na raz”, jak rzekła Chmielewska, zgadzam się z nią. Ale niekoniecznie dopiero po ślubie, laboga, chyba, że ten ślub się bierze tak w wieku 18-23 lat.

Bo później po świecie snują się wariatki :) Służę anegdotkami na życzenie…

Rozsądek i rozum są potrzebne, zgadzam się. Zajob w mózgu w końcu ustępuje i trzeba patrzeć, co dalej. Podejrzewam, że właśnie ten zajob miała na myśli Gretchen, mówiąc o miłości, która trwa najkrócej ;)

Nie cierpię św. Pawła, choć doceniam jego niesłychany talent logistyczny.

Na pewno Ci się udało. Ale nie każdy ma do czegoś takiego predyspozycje psychiczne :)

pururu


Pino

Ale nie każdy ma do czegoś takiego predyspozycje psychiczne :)

Nie każdy chce chcieć... . Albo wierzy, że to osiągalne. A wystarczy na serio traktować pragnienia serca.. – bo pragnienia miłości to podstawowe pragnienie wszystkich pragnień.

A generalnie miłość jest czymś( a właściwie KIMŚ) kto dochodzi do głosu w nas lub nie.. , w zalezności od tego czy mu na to pozwolimy. Zgodzisz się?

Pozdrawiam.

p.s.
Specjalnie dla Gretchen. Miłość JEST- bo my jesteśmy. A skończyłaby się wtedy gdybyśmy my zniknęli jak mgła poranna.. . Ale my też wieczni.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Ponieważ muszę iść na służbę

włączę się do rozmowy później.

Chciałabym tylko zwrócić uwagę na to, że zdanie ze wszystkich rzeczy wiecznych, miłość trwa najkrócej , zawiera w sobie słowo wiecznych , co trochę zmienia, albo zmienia bardzo. Proszę sobie wybrać. :)

Stanowczo (przynajmniej w miarę) stoję na stanowisku, że połówki jabłka (co z tą pomarańczą?) istnieją, lecz nie zawsze dane im się spotkać, tym połówkom, oraz że każdą miłość można zabić. Może trzeba bardzo się postarać niekiedy, ale można.

Po świecie włóczy się mnóstwo zabitych miłości.

To idę.


Służba nie drużba,

ja na moją oddalę się o wpół do szóstej.

Ojej, ja jestem człowiek spokojny i rodzinny, jak przystało na raczka, mogę mieć męża i dwójkę dzieci, nie mam nic przeciwko temu.

Czy można wklejać piosenki? Flamandowie Brela mi się narzucają...

Ale, jak to mówi Magda (największa ze znanych mi apologetek małżeństwa aż po grup), tak naprawdę jak kogoś dobrze się zna i długo z nim przebywa, to się go też pokocha, przyjaciół to dotyczy również.

Nie gadaj szyfrem Gretchen, piję herbatę mandarynkową i nie chce mi się szukać kodu do Enigmy :)

To na razie tyle, coś państwo widzę też przy piątku niespecjalnie rozżarci polemicznie…

Idę na służbę, kurwa ogólnie mać :D


Tego Castandedę

to ja kiedyś czytać zacząłem, ale coś nie doszedłem do końca.

Warto?

Znaczy znasz jego książki, bo może bym wrócił, jak warte tego są:)

A jak przeczytam jeszcze raz , pewnie jutro wieczorem, dyskusję, to skomentuję jakos inteligentnie, no:)


Pino

...a mogę zapytać dlaczego otaczasz się kurwami i maciami ? Mam na myśli werbalne otaczanie się nimi.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Grzesiu

Znam.
Są bardzo ciekawe fragmenty, ale chwilami mnie nużyło. Sprawdź sobie, czy to Ci pasuje, bo nie każdemu pasuje.
Opowieść bardzo ciekawa, tylko może zbyt rozwlekle opisana? Hmm…

Skomentuj jakoś inteligentnie jutro, ale tu jest sporo wątków różnych he he. :)

Pozdrowienia, pozdrowienia.


Poldek,

albo z nadmiernej ekspresji, albo dlatego, że ktoś mnie prowokuje.

Jest tu w ogóle coś do skomentowania? Bo na razie więcej z domu nie mam po co wychodzić... Najwyżej pójdę spać.


Pino

..mnie akurat taka ekspresja odpycha.. (zwłaszcza u kobiet chodź mężczyzn także) nie tylko od komentowania. Ale ja staroświecki jestem i się nie znam na nowoczesnej ekspresji. Prowokowania jakoś nie odnajduję tutaj.

Pozdrawiam.

p.s.
No i stałem się policjantem, ale dla mnie to ważne w klimacie pisania i komentowania.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Tutaj nie,

akurat myślałam o panu Dżejdżeju…

A jeszcze Ci powiem (i pewnie świąt przez to nie dożyję), że jak wybrałam się na piwo z Gretchen, to postanowiłam oszczędzać język i wyłapywać, jak my obie gadamy właściwie… I tu zaskoczenie, circa 40% wulgaryzmów było moje, 60% buddyjskiej proweniencji :P

hi hi


Pino

...ak wybrałam się na piwo z Gretchen, to …

To chyba oznacza, że Gretchen w txt pisze nie jak “przy piwie..” .

Pozdr.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Halo!

No wiecie Państwo! Też coś! Phi!

W tym roku ja się będę przyglądać. I to bardzo uważnie, bardzo. :)

Czy dożyjesz Świąt to się jeszcze okaże. O!

hi hi


Dobrze,

będę sobie wyobrażać, że to lekcja języka polskiego :)

Poldek – masz słuszność. Jeśli Ci to przeszkadza, postaram się zbastować. A Ty też zrób coś dla mnie: spraw sobie na święta podręcznik stylistyki. Deal? :P

Pozdrawiam


Oczywiście,

ja też.
Będziemy mówić zdaniami okrągłymi, zgrabnymi, bez niepotrzebnych wulgaryzmów (Tfu).

Najwyższy czas zacząć wyrażać się stosownie.


Hi hi,

zwłaszcza po paru wódeczkach. Chociaż, jak ja się uprę, to nawet pijana wyrecytuję Odę do młodości…

Ble, muszę zacząć szykować mieszkanie pod stan wojenny, czyli bibę :/


Pino, Gretchen

właściwie moje uwagi są nie na miejscu. Nie mój blog więc właściwie nic mi do tego jakiej kto używa “ekspresji”. Więc Pino nie musisz się czuć przeze mnie jakoś ograniczona w swobodzie wypowiedzi. Robię niniejszym “krok do tyłu.. “ . Gdyby mój blog to wtedy jakoś miałbym mandat do “żaluzji językowej”.

Gretchen TUTAJ rządzi!!!

Pozdrawiam.

p.s.
Co do mojego stylu sprawa jest bardziej skomplikowana. Skupiam się na nie pisaniu z wulgaryzmami i ciągle mi styl się rozjeżdża.. . :-))))

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Imprezka, jak miło!

Ja też mogę coś wyrecytować, ale nie wiem jeszcze co.


Poldku

Ależ, ależ bez przesady. Zapytałeś Pino, odpowiedziała. Ja się nie wtrącam.

Zareagowałam na szkalującą mnie proporcję. :))


Ojej,

gdybym nie uważała na słowa, to wyglądałoby to zgoła inaczej :P

Fakt, że moje pisanie po necie jest zbliżone do mnie samej, ju noł łot aj min. Ty się lepiej kamuflujesz i dbasz o ampluła :P

No, zadzwoniłam do Magdy i zapytałam, czy mogę ją wykorzystać do pracy niewolniczej. W ten sposób zyskałam na czasie :)


A tam, dbam o ampluła

To się nazywa ja idealne conta ja realne . :))

Poza tym to nie ja opowiadam o sobie, że jestem sympatyczna i łagodna. He he

Czas zyskany, nie może być zmarnowany. Widziałaś jak ładnie u Borsuka zatrzymały się komentarze na 44? Aż szkoda ruszać, kurka.


Moje ja idealne

w Lasku Bielańskim zbiera szyszki…

No bo jestem, kurna! Nie widać?

:(


Widać, widać

nie rycz.

I wrażliwa jeszcze do tego.

:)


Niewrażliwa,

twardy ten, no… skurwiel

Zasadniczo to się popłakałam tylko przy jednej książce i przy jednym filmie, tak to nul…


A przy jakiej tej książce i jakim tym filmie?

Bo ja to chyba przy więcej:), he, he.

Choć przecież Boys don’t cry

No ale śmierć Crazy Horse’a czy innych indiańskich wodzów to była trauma:) w dzieciństwie


Thelma i Louise,

a książka ma głupi tytuł, więc jutro linka wrzucę.


Subskrybuj zawartość