List do Michała [dziesiąty]

Tagi:

 

Weronika.

Znamy się od dawna, mam wrażenie, że tak jest.
Pewnie już ponad dwa lata, może trzy… Czy to ma znaczenie? Sama nie wiem. Ten czas pozwolił mi poznać Ją dobrze, na tyle, na ile można dobrze poznać drugiego człowieka. Z oddali.

Weronika jest moją pacjentką. Dziwnie to brzmi? No, może i dziwnie, bo Weronika przecież nie tylko jest osobą, której staram się pomagać, jest przede wszystkim człowiekiem. Ze swoją życiową opowieścią.
Do dziś ta opowieść jest… trudna, bolesna, niewiarygodna…

Weronika jest dwa lata starsza od Ciebie. Jej mama zanurzyła swoje życie na trwałe w alkoholu, jej ojciec jest gdzieś daleko, jej ojczym uczynił Jej najgorsze rzeczy jakie mężczyzna uczynić może.

Weronika jest poważnie chora, bardzo poważnie.

W tym wszystkim czuje się zupełnie opuszczona. Sama nie jest, ale rozumiem, że tak właśnie może się czuć.

Nie może liczyć na rodziców, nie może liczyć na siostrę, nie może liczyć na wiele osób, na które liczyć mogą ludzie na co dzień.
W każdym razie większość z nich, żeby było sprawiedliwie.

Przeszłyśmy wspólnie długą drogę Jej zniechęcenia, złości, buntu, rozwalenia w drzazgi. Weronika w tym się nie poddaje i wciąż zdarza jej się obrażać na siebie.
Nieustająco jej mówię bądź swoim przyjacielem, na pustyni każdy ma tylko siebie, walcz o siebie jak walczysz o innych, używaj swoich umiejętności dla siebie, odpoczywaj, dbaj o siebie.

Powtarza się siebie .
Bo Ona ma to zrozumieć, że nie można uciekać ze strachu przed leczeniem, w śmierć.
Chciałabym, żeby to zrozumiała, choć dobrze Jej strach rozumiem.

Nie pomogę Jej zwiewać. Tak jak Tobie w tym nie pomogę.

Weronika oczywiście oddana jest innym ludziom bezgranicznie, w tym jest niezastąpiona. Idzie jak burza i nie ma dla niej żadnych granic. Żadnych.
Ledwie zauważyła Twój baner w moim profilu, jak to się teraz ładnie określa, już już napływają do mnie weronikowe informacje, że plakat zawieszony trzykrotnie na jej wydziale uczelnianym, o forum internetowym nie wspominając, że poszła do radia, że poszła do telewizji i od ręki załatwiła pojawienie się prośby o krew dla Ciebie na dolnym pasku, że zawieszą plakat na ścianie, że będzie ten plakat na kortach, z powodu iż tam przychodzą ludzie różni, w tym zamożni.

A dzisiaj, ponownie spotkałyśmy się w przestrzeni psychoterapeutycznej, i Weronika nie umie powiedzieć, z czym przychodzi. Wie, ale powiedzieć Jej trudno. Sam zobacz, jak to działa.

Patrzę sobie na Was – na Nią i na Ciebie. Widzę to, co widzę.

Ty też namawiałeś ludzi do oddawania krwi. Wytykałeś im tchórzostwo o ile nie chcieli, albo się migali. Byłeś gotów walczyć o innych, a tak doskonale pomijałeś siebie.

Jak Weronika.

Nie da się pomagać innym, jeśli nie szanuje się siebie. Jeśli swojego własnego istnienia, nie uzna się za najważniejsze. To mówię do Was obojga, a wiem co mówię.
Wiem, bo spędziłam, spędzam i będę spędzać tysiące godzin na pomaganiu innym. To nie jest praca, nie dla mnie. To droga, którą się wybiera.

Oboje idziecie podobną, tylko ja mam na niej więcej doświadczenia.

Masz walczyć o siebie Michał.

Masz o siebie walczyć Weroniko.

Jeśli nie umiecie o siebie, to nie będziecie umieli w długiej perspektywie, o innych. Tak brutalnie to wygląda.

Więc jazda. Tyłki w dłoń i jedziecie. Jedno z drugim, bo mi się cierpliwość wyczerpie i sięgnę po poważne argumenty.

Trzeba mieć twardą dupę, żeby pomagać.

Oboje macie okazję, żeby to pokazać.

Powiem jeszcze raz: na pustyni każdy jest sam, choć nie do końca – mam, mamy, macie siebie.

Najwyższe dobro. Najważniejszy cel.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Gre

Trudno jest siebie szanować.

Zrozumiałe co to znaczy dopiero jakieś 6 lat temu.

To był najwspanialszy dzień w moim życiu.

Pozdrawiam Cię serdecznie


Greczeneczen

Czołem Greczenowska.

Znowu emocjonalnie i znowu mądrze. O ile to wszystko robi sie prawdziwsze, gdy stoi za tym historia konkretnego człowieka. Albo setek konkretnych ludzi – bo mam wrażenie, że czego by nie wymyśleć, to dotknęłaś kogoś emocjonalnie, kto to przeżył. Albo przeżył coś, czego nawet nie potrafimy sobie wyobrazić.
Musisz mieć moc. Dobrze, ze masz, bo teraz dzielisz się z Michałem. Ważne, by mieć się czym dzielić. Choćby właśnie tym lubieniem i szanowaniem samego siebie. Na początek.

Pozdrawiam ciepło.


Hm, ano tak,

znaczy zgadzam się, no.

A łatwiej pomóc innym niż sobie, czasem, łatwiej ucie przed problemami w pracę, internet, coś tam jeszczez.
Ale niestety kiedyś one wracają i trzeba zacząć żyć/walczyć itd

A że każdy jest w gruncie rzeczy sam?
No fakt, ale wbrew pozorm nie jest to jakaś straszna perspektywa, można i widzieć dobre stropny tego.
A na poszczególnych etapach i momentami nie jest się samemu i te moimenty pomagają przetrwać inne momenty.
Gmatwam jak zwykle i motam, a niby tak w innym wątku za prostotą jestem:)

pzdr


Rafał

To był najwspanialszy dzień w moim życiu.

O! O, to właśnie chodzi. Między innymi.

Pozdrowienia.


Gościowaty

Z takich historii ludzkich można zbudować bibliotekę...
Ja to tam wiejski głupek jestem, przy tych ludziach, których mogłam poznać.

Dzielę się z Michałem tym, co mam, na ile mogę, na ile umiem.

Słowa ciepłe przesyłam dla Ciebie.


Grzesiu

Miłośniku prostoty, ładnie Ci to wyszło.

Podpisuję się pod Twoim komentarzem, bo co więcej mogę dodać?


Gretchen, e tam,

dodać zawsze coś możesz, no:)
Podział jest taki, że to ja zazwyczaj nie mam co dodawać do twoich tekstów:)

Pozdrawiam więc bez dodawania.


Walka

Tam gdzie kończy się nadzieja, schodzą na Ziemie Anioły. Machają na nas palcami, walczą a naszym uporem, my wychodzimy oknem a one nas wnoszą drzwiami. W całej tej walce piękne jest to, że nigdy nie jesteśmy sami…


Witaj Agata

Witaj.

Piękne.

Dziękuję.


Agato, o aniołach jest pieknie tu

http://tekstowisko.com/gretchen/59262.html

Jak nie czytałaś, to polecam.


Wiesz, Gretchen,

U nas w szkole był w zeszłym roku cały dzień promowania krwiodastwa. Patrzyłam na to z przymrużeniem. oka. Moje koleżanki się zapaliły, zachwyciły, pozapisywały na listy – byle skończyć to osiemnaście! A ja byłam wciąż sceptyczna. Tak naprawdę, to się bałam. Bałam się i boję nadal strzykawki, widoku krwi itd. Przypomniałam sobie, że za każdym razem gdy mam krew pobieraną na badania, to zaciskam z całych sił zęby, a to już od paru lat… I uświadomiłam sobie, że z powodu mojej choroby nigdy krwi nie będę mogła oddać. Wtedy się ucieszyłam. Jestem usprawiedliwiona, nikt mi nie może głowy suszyć i przekonywać, wymówka gotowa, z resztą to szczera prawda.
A teraz żałuję, po raz pierwszy żałuję i naprawdę szczerze, bo nie mogę oddać krwi. Jakie życie bywa zaskakujące.
Więc jedyne co moge zrobić, to być i jestem. Tak jak móiła Magia – z całych sił w, a nie obok… :)
Dobrze, że piszesz, dobrze, że nie dajesz zapomnieć. Oczekuję twoich listów tak samo, jak nowych informacji na stronie.


Mido

Michał równo opitala na forum, takich zestrachanych :)

On bardzo potrzebuje bycia w , tak samo jak krwi. Potrzebuje wokół siebie puchu dobrej Mocy.

No to jesteśmy.

Taaaakie coś, to jest dopiero Coś!

Dziękuję.


Subskrybuj zawartość