Moja Droga Gretchen [4]

- O żesz kurwa mać! Gretchen!

- … proszę cię…

- daj mi spokój dzisiaj. Chociaż ty daj mi spokój.

- ale wiesz…

- wiem! Jak ja to dobrze wiem! Wolałabyś żebym słów nie używała!

- bo ty używasz słów a potem do mnie ludzi pretensje mają.

- weź ty tych wszystkich ludzi olej raz, co? Przestań raz jeden się przejmować wszystkimi dookoła, przestań pieprzyć jak potłuczona jakaś. Co ty mnich buddyjski jesteś? Ty czujesz coś w ogóle? Zdarza ci się tak wkurwić jak mnie dzisiaj?

- usiądź, czego się szamoczesz?

- o masz!

- usiądź, powiedz o co ci chodzi…

- o co mi chodzi? Gretchen, o co mi chodzi?! Dość mam. Ja pie… no dobrze… dość mam. Zmęczona jestem. Są takie dni jak ten dzisiaj, że… no sama nie wiem jak to opisać… jakich słów użyć… co ja mam ci powiedzieć???!!!

- no przyszłaś tu sama to pewnie po coś?

- ty wiesz co ja dzisiaj usłyszałam? Że reaguję nieadekwatnie do sytuacji, ale adekwatnie do swojego charakteru!

- uśmiałabym się, ale widzę że to nie jest dobry moment na śmiech.

- jasne, jasne – śmiej się, wielu się śmieje. Ja w ogólności zabawna jestem! No taki codzienny kabaret.

- uuuu…

- sowa jesteś?

- powiedz wreszcie o co chodzi zanim trzaśniesz drzwiami

- Gretchen, matrix mnie otacza. Pamiętasz tę scenę? „Welcome to the real world”? To ja się w tym budzę, od czasu do czasu bardziej boleśnie. Ktoś się wydaje przyjacielem a to tylko gierka, ktoś się zbliża a tylko po coś, ktoś mówi to czy tamto, a to znaczy coś innego, ktoś się podszywa, ktoś ukrywa swoje intencje…

- biedactwo, nie przesadzasz ty czasem?

- ja!… ok, ok…

- odetchnij dziewczyno

- wiesz, chciałabym żeby ktoś mi uwierzył. Nie! Pierdolę! Nie chcę żeby mi wierzyli! Chcę żeby ktoś posłuchał i zrozumiał! Nie jestem taka jak ty. Chcę, ciągle mam nadzieję przebić się przez tę szybę.

- to nie jest możliwe kochana, nie jest. Daj spokój. Spalisz się. Gdybyś sobie odpuściła o ile łatwiej by było?

- ty zawsze wstawiasz mi ten swój bełkot. To, tamto, owamto.

- jesteś dzisiaj wściekła. Widzę. No i co? Czego chcesz ode mnie?

- odpowiedzi, jakiegoś rodzaju wyjaśnienia…

- a ja to co jestem wyrocznia? Tobie się zdaje, że ja znam odpowiedzi? Wszystko co ci powiem dzisiaj zalejesz swoją furią. Ja żyję i tyle, a ty chcesz zrozumieć, dotrzeć i coś uzyskać. To co ja widzę jako niemożliwe dla ciebie jest treścią istnienia. Godzę się z czymś , a ty rozpoczynasz wojnę. Co z tego, że tu przychodzisz, niby po odpowiedź? Mojej wersji i tak nie przyjmiesz. Pozwól życiu płynąć. Żyj. Nie szarp się. Nie dociskaj. Bądź.

- bredzisz…

-no widzisz? O tym mówię. Mogę samą siebie na lewą stronę wywrócić, a ty i tak zaczniesz przepychankę. Chcesz żebym powiedziała to i tylko to, co chcesz usłyszeć. Chcesz potwierdzenia, a ja mogę zaofiarować ci tylko piękno wątpliwości.

- o żesz…

- przestań. Usiądź. Weź głęboki oddech. Nie myśl o nich, o tych ludziach. Zobacz siebie. Nie masz żadnego cholernego wpływu. Nie masz wpływu na świat, masz na siebie.

- teraz mi sprzedasz wszystko co wiesz i co w mówisz innym?

- zachowujesz się jak idiotka. Przychodzisz do mnie, wcześniej wypisując jakieś tam deklaracje związane z tym co ci się wydaje, że o mnie wiesz, a potem szydzisz. Albo chcesz słuchać, albo nie. Też jestem tylko człowiekiem i nie wiem czy mi się chce.

- przepraszam. Jestem naprawdę wściekła dzisiaj. Dawno tak nie miałam. Gretchen to jest trudne, straszliwie trudne żyć za tą grubą szybą. Ona jest i ja jestem, tylko po drugiej stronie nie ma nic bo dźwięk i obraz nie dociera. Z każdym dniem, tygodniem i kolejnym w darze mi ofiarowanym miesiącem mam coraz głębszą tego świadomość.

- wyjdź zza niej, nie użalaj się nad sobą. Tak zwyczajnie. Nie twórz sobie siebie, a zacznij być. Tak jak ja jestem.

- ale to musi we mnie być, musi być. Bez tego mnie nie ma. To jest właśnie ta sprzeczność chcesz czegoś i czekasz… czekasz… czekasz…

- pamiętasz? Przepraszam cię, wiem że pamiętasz… dotknęłaś tego…

- i dane mi było tylko dotknąć. Dalej przez tę cholerną szybę. Każda inna choć równie gruba…

- powiedz o tym

- nie. Ani czas, ani miejsce, ani słów nie mam. I nie wpuszczaj mnie w to. Ludzie nie rozumieją bardziej powierzchownie, a co dopiero zejść do kości, do esencji. Śmieszność, moja droga Gretchen i tylko to.

- jesteś…

- O- czy- wiś – cie! Nie zamierzam.

- trochę mnie to bawi…

- nie to cię bawi. Bawi cię mój obraz w oczach innych. Wesoła, pogodna istota. To cię bawi. Bo ja taka jestem. Uczciwie. Jakoś. Nie zajmuję sobą kosmicznej przestrzeni skoro inni jej bardziej potrzebują. To nie jest oszustwo, nie zdobyłabym się na to.

- to co się z równowagi wyprowadza?

- chcesz zapytać co mnie wkurwia niepomiernie? Otóż zapewne to, że… wiesz co, nie powiem ci. Nie chcę. Z gadania nic nie wynika. Nagadałam się już. Mam to gdzieś. Są ludzie stworzeni do życia za szybą. Na mnie przypadło. Dajmy już temu spokój…

- teraz zamkniesz drzwi?

- tak, teraz je zamknę…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Można na słówko?

właściwie to tylko sobie głośno chciałem pomyśleć, że jak czytam takie reportaże to czy wypada się w ogóle odezwać? Ja to bezczelny jestem z natury, ale gdybym nie był Trollem, to bym pewnie przeczytał milcząco i zmieszany trochę jak ktoś, kto niechcący nagle zastał obcego człowieka w intymnej sytuacji, uciekł wzrokiem gdzie pieprz rośnie.

Czy Ty, Dobra Kobieto, zdajesz sobie sprawę, jakiej odwagi wymaga odezwanie się pod takim czymś?

Sorry za to czymś, ale na serio nie wiem, jak się podziać i jak nazwać takie czytanie i komentowanie. Bo się czuję, jakbym zaglądał przez dziurkę od klucza. I odzywam się może dlatego, żeby nie wyszło, że podglądam?

Ehh.. chyba już pieprzę, niczym Grześ, więc lulu się udam. Dla niepoznaki.


ossochozi?

Człowiek wraca z imprezy, rutynowo otwiera tekściarnię, widzi, że Panna Gretchen cós napisała, no to czyta i usiłuje zrozumieć, a co gorsza pisze koment, bo chce tej Pannie G. powiedzieć, że on ją naprawdę i bardzo i w ogóle…

I tylko nie wie, czy trafi z tym do tej wkurwionej, czy do luzackiej, racjonalnej.

Taki niepewny jest jakiś.

Było nie było, jest druga po północy. To nie jest pora na mądre wpisy.

Panno G.


merlot

ja już śpię na jedno oko, ale też mię Dobra Kobieta zakręciła tym wpisem. Sam nie wiem, kurde. Na wszelki wypadek poszedłem ugryźć w łydkę Renatę, aby trans jej zakłócić deko. Pewnie na próżno, ale co tam.

Lepiej gadaj co tam u wnusia?


Trollu Dobry

To jest tylko powierzchnia… Naskórek… Nic…

Jeśli poczujesz, a sądzę że tak to posłuchaj:


Trollu, Gretchen

Jesteście czubki. O tej porze się kima.


Panie Merlot

Zawsze z takim założeniem trafi Pan do TEJ Gretchen.

Jest noc Panie Merlot, po dzisiejszym dniu nie mam siły na nic więcej niż niekontorlowaną szczerość...

No i wiem, że takie pisanie jest co najmniej kontrowersyjne.

Dziękuję.


jasne że czubki

a z Trolla to całkiem jest czubek do kwadratu, bo ile razy słucha tego kawałka, to dreszcze ma aż na sierści. Jak jakiś czubek… :-)

Dzięki Dobra Kobieto..


Gretchen,

:-)

Tylko tyle i aż tyle.


Dobry Trollu

Mnie rozrywa na kawałeczki drobniutkie jak kryształ...

Za każdym razem…

I tak mi się połączyło…

Bardzo proszę Trollu… bardzo proszę...


Panie Merlot

Aż tyle.

Czasem to wszystko co jest.

Jak dobrze, że jest.

Dziękuję, jeszcze raz w imieniu Gretchen… i tej Drugiej..


Droga Pani Gretchen

jakoś ostatnio nie toleruję tego wszystkiego co smutne,złe niefajne.
Jest tego wokól nas i naszego życia zbyt dużo;aż do obrzydliwości.

Proponuję Pani coś wesołego,miłego i mówiącego o tym co najpiekniejsze,najmilsze:

Pozdrawiam Panią serdecznie


Gretchen

a mi sie podoba stwierdzenie o zachowaniu nieadekwatnym do sytuacji, za to adekwatnym do charakteru. no to chyba o to chodzi, by każdą sytuację nasączać sobą, oceniać ją sobą i przeżywać ją sobą.

no i oczywiscie nie uznaje stwierdzenia: “są ludzie stworzeni do zycia za szybą”. taka forma determinizmu czy jak to tam sie nazywa, to normalna kapitulacja.


Panie Zenku Szanowny

Również, podobnie jak Pan, nie toleruję tego wszystkiego co smutne, złe i niefajne. Ale to jest.

I czasem dopada.

A jak dopada to ja piszę.

Od tego pisania jest mi lepej.

Niefajne rzeczy są potrzebne.

Za piosenkę dziękuję – to jedna z moich ulubionych jest. Kiedyś nawet zaśpiewałam ją publicznie, ale to ina historia.

Pozdrawiam Pana serdecznie nadzwyczaj


Griszeq

Nie, nie – żadna kapitulacja. To nie tak…

Da się z tym żyć o ile się to zaakceptuje.

Ostatnio się uparłam żeby z tym powalczyć.

Niedekwatnie do sytuacji za to adekwatnie do charakteru.

Trochę to pewnie potrwa, by powrócić na swoje wygodne miejsce.


Gretchen

“Da sie z tym zyc, o ile sie to zaakceptuje”. Gretchen, wybacz, ale to jest kapitulacja. No dobrze – ja to tak oceniam. Czlowiek ma po to glowe i rece, by sciezke sobie wytyczac samemu. Nie ma zadnej szyby, za ktora “musi” byc, bo w celu bycia “za szyba” go stworzono. To ja siebie tworze, a Ty siebie.

Dlatego wlasnie tak bardzo mi sie spodobalo zdanie z “zachowaniami adwekwatnymi do charaktetu”. Sama “sytuacja” jest jak brytfanka Merlota. Sama w sobie pusta. Obojętna. Dopiero nasze zachowanie napełnia ją potrawą. My jesteśmy przyprawą, esencją, smakiem.

jasne – zawsze mozna zamknac drzwi. tylko po co?


Griszq

Nie rozumiesz… Czekaj…

Zgadzam się z Tobą a Ty piszesz jakbyś mówił: “w przeciwieństwie do ciebie Gretchen uważam, że…” no więc coś tu nie gra.

Ja nie piszę o bidulce sierotce życiowej, co to nie umie wziąć co jej potrzeba. Nie piszę o użalającej się nad sobą histeryczce.

Piszę o kobiecie, która się stwarza. Otwiera drzwi raczej niż je zamyka. Uderza w tę szybę marzy żeby ją rozwalić. Stara się, nie czeka, nie jęczy i nie stęka. Walczy. Jest w jakiś sposób w tej walce niezmordowana.

Tylko czasem kilka rzeczy naraz… jakieś słowo zapomniane… jakaś zagubiona tęsknota… przykrość ponad miarę... chwila niepewności… lęk?... może zwyczajne zmęczenie.

Wywalić to. Wyrzucić.

Napisać.

Oczyścić.

Napisać.


Gretchen

no ja prosty chłop jestem i czytam slowa wprost:

“Ostatnio się uparłam żeby z tym powalczyć”
no to czytam, ze ostatnio. znaczy sie: standard ogolnie inny, tylko ostanio sily zebrane by powalczyc. utwierdza mnie w tym przekonaniu kolejne zdanie:

“Trochę to pewnie potrwa, by powrócić na swoje wygodne miejsce”.
czytam – powalcze, nawet długo, ale po tej walce powróce na wygodne miejsce.

przyznaje, ze dopiero ostatnia Twoja odpowiedz ukierunkowuje mnie zdaje sie właściwie ku temu, co chcialas przekazac.
slowa, slowa. ech. dla kazdego inne znaczenie maja. oderwane od czlowieka wiodą na mamowce.

tak sobie mysle, ze zderzysz sie tutaj z tyloma interpretacjami, ilu bedzie czytelnikow. doslownie: zderzysz. i tak sie troche obawiam, ze tym bardziej utwierdzi Cie to w przekonaniu, ze obserwatorzy gremialnie wykladaja sie juz na powierzchownosci, nie mowiac nawet o docieraniu “do kosci”.


Griszq

“Zatem po wieki wieków będzie trwał w człowieku żal, że słowa kruche są...”

Jeśli mówisz o zderzeniach to ja się z nimi ciągle zderzam :)

Nie mogę mieć oczekiwań wobec ludzi, którzy mnie nie znają. Nie w tym sensie. Obserwator może się wykładać na czym chce w sumie przecież.

Tylko widzisz Ty mnie nie znasz zupełnie. Nic. Sytuacja niemal zerowa.I rozmawiamy sobie o tej mojej pisaninie. Rozmawiamy przez to o mnie. I o Tobie.

Nie znamy się a rozmawiamy o sobie. Dziwne, prawda?

Ja zapisuję chwile, stany. Tak jakbym pisała emocjami. Wczoraj byłam rozwścieczona do nieprzytomności. Musiałam i chciałam coś z tym zrobić. To jest moje rozbijanie szyby to pisanie.

I kiedy przeczytałam komentarz Trolla to ciarki mnie przeszły.

Jeszcze coś... ale mi umyka…

Może później…


Gretchen

piszac o wywalaniu sie obserwatorow na powierzchownosci, mialem na myśli nie brak chęci docierania do kosci, tylko brak mozliwosci dotarcia. masz racje – generalnie nikt (chyba) tu nic o Tobie konkretnego nie wie. kazde kolejne zdanie otwiera kolejne pola do innych interpretacji, prywatnych odniesien, kreacji obrazow nijak majacych sie do realnej Gretchen. kiedy pojawiaja sie tak emocjonalne wpisy, pojawia sie tyle Gretchen ilu czytelnikow. pewnie sa to bardzo rozne, czasem sprzeczne Gretchen.

wiesz, tak do końca to nie są nawet rozmowy – kiedy piszesz emocjami, to można mówić o większym lub mniejszym stopniu uczestnictwa w tym przez czytajacych. wirtualnego. potem można zabierać sie za rozgryzanie tych czy innych kawalkow, ktore w sumie dla Ciebie w oderwaniu od calosci prawdopodobnie nie maja sensu, co zderza sie z tym, ze czytelnik praktycznie nie ma szans sprostać całości. choc moze ktos potrafi, nie wiem.

moge jedynie ocenic, ze “Rozmowy z Gretchen” są coraz bardziej… nie mam dobrego slowa. są “coraz bardziej”...


Griszq

Zgadzam się. Ze wszystkim co napisałeś.

Oczywiście, że to tak jest.

Tak mi przyszło do głowy… Gdybyś był moim przyjacielem z liceum… wyobraź sobie.

Już?

Znamy się zatem już jakiś czas. Jesteś moim przyjacielem więc dużo wiesz, konkretów masz aż nadto. Wiesz jak wyglądam, jaki mam głos, wiesz co lubię jeść i pić, i czy samotnie czy we dwoje, czy masowo :)
Widziałeś jaka jestem w ciszy i jaka w furii. No.

I czytasz ten tekst. Dajmy na to ten ostatni.

Ciekawe by to było co byś wtedy powiedział.

I czy byłoby to bliższe, czy dalsze ode mnie.

Może to przetestuję na kimś kto mnie zna. Wydrukuję i zataszczę do P.

Oooo… inspirujące…


Pani Gretchen,

nie rozumiem, o czym Pani pisze.

Czytam te Pani rozmowy wsobne, przede wszystkim z perspektywy upływu czasu. Zastanawiam się, jak bardzo można zmienić się przez dziesięć (dla przykładu lat). Zastanawiam się też, jak wielu rzeczy nikt z postronnych nie dostrzega, choć może mógłby, gdyby się przyjrzał. I nie widzi dopóki ktoś, mówiąc o sobie ich starannie Inie wyłoży.

Lektura rozmów pod pani Tekstem (to mi się podoba, że trudno nazwać komentarzami te nawarstwiające się rozmowy) uświadomiła mi, że nawet ten drugi punkt widzenia jest fałszywy. Bo w istocie rzeczy chyba nie jesteśmy w stanie drugiego człowieka poznać. Zawsze piszemy o sobie, o naszych obrazach i interpretacjach.

Filtrujemy cudze słowa, przez własne doświadczenia (o dobrej i złej woli nie wspominając). W tym sensie, co może przykre dla Pani będzie, uważam, że nikt tego, co Pani pisze nie zrozumie. I nie uważam, żeby było w tym coś złego.

Pani odżegnuje się (i słusznie), od zarzutów i aluzji, sugerujących jakąś zamierzoną formę eksperymentu terapeutycznego na TXT. Ale doszedłem do wniosku, że jakiś eksperyment to jest. Eksperyment ex post facto (proszę wybaczyć odrobinę żargonu metodologicznego). Eksperyment, który zaistnieje, jeśli sobie uświadomimy, że jest eksperymentem. I wykorzystamy to uświadomienie sobie. Także Pani może sobie to uświadomić. Choć akurat Pani być może to sobie uświadamia. Nie mam pojęcia.

Pisze Pani tak, że każdy, kto chce się zmierzyć z Pani tekstem, musi sam sobie zadać pytania. I jakoś sobie odpowiedzieć.
Nie sądzę, aby trzeba było szukać porozumienia. Nie w sensie – “dogadania się”.

Ale chyba warto się zderzać z Pani pisaniem, choć przyznam, że ja w miarę lektury jestem coraz dalszy od zrozumienia Autorki. I nie czuję się z tym źle, muszę przyznać.

Przypomniał mi się wiersz mojego ulubionego angielskiego poety (Pani być może zna go, jako autora bałamutnych historyjek o chłopcu, wychowanym przez wilczą watahę). To był, co prawda męski szowinista i imperialista na dodatek, a wiersz jest całkiem o czymś innym, ale początek jakoś mi pasuje:

Oh, East is East, and West is West, and never the twain shall meet,
Till Earth and Sky stand presently at God’s great Judgment Seat;
But there is neither East nor West, Border, nor Breed, nor Birth,
When two strong men stand face to face, tho’ they come from the ends of the earth!

Czego i Pani I nam wszystkim, w ogólnym rozrachunku życzę, pozdrawiając


"Moja Droga Gretchen"

Przeczytałam wszystkie części po kolei dopiero dzisiaj, a więc widzę materiał, który za jakiś czas można ubrać w większą formę literacką. Od Pani zależy czy dopisze Pani tło charakterologiczne bohaterek i nakreśli wątki zdarzeń, które owe rozmowy spowodowały czy pozostawi bez zmian, albo w ogóle zarzuci publikację tych rozmów… Bo ja widzę rozmowy dwóch silnych kobiet, z których jedna ma słabszy moment i po prostu szuka zrozumienia, zwykłego wysłuchania wątpliwości jakie nią targają. Nie szuka rozwiązania, oceny i złotego środka, analiz jakie próbowano w niektórych komentarzach. Ot zwykłe babskie gadanie, od tego mamy przyjaciółki, a faceci nas nie zrozumieją, ale wystarczy, że wysłuchają/przeczytają.
:)
pozdrawiam i czekam na cdn.


Panie Yayco

Opuszczam za chwilę moje ulubione miasto przenosząc się w celach medytacyjnych na wieś.

Nie chcę odpowiadać w pośpiechu więc proszę przyjąć promesę odpowiedzi.

Dziękuję Panu za ten komentarz.

Oraz pozdrawiam


Pani Anno

Wszystkie części Pani przeczytała hurtem? Znaczy, że jednego dnia?

Nie wiem czy moja wytrzymałość byłaby aż taka.

W ten nieudolny sposób staram się wyrazić podziękowanie za to, że się Pani chciało to po pierwsze, a po drugie i za to co Pani napisała w komentarzu.

Ja nie wiem co z tego będzie. Żadnych planów. Żadnych zamierzeń.

One we dwie sobie rozmawiają. W sumie lubię ich rozmowy, więc zapewne pozwolę im mówić.

Myśli Pani, że mężczyźni nas nie zrozumieją? A jeśli?

To by dopiero było!

Pozdrawiam Panią serdecznie odpychając od siebie tę myśl straszliwą

:)


Proszę Gretchen

Niektórzy rozumieją.
Niekiedy.

A co do sugestii, tych którzy nie rozumieją.
To niech się męczą.
Ze swoim niezrozumieniem.
Acha.


:)

Mężczyźni raczej nas nie znają, gdyby znali toby zrozumieli, bo to inteligentna płeć :). A więc mój komentarz proszę uznać za głos kobiecy w tej dyskusji…
Czyta się te rozmowy szybko i lekko, chociaż możliwe, że tylko dla kobiety, bo Panowie jak widać zaraz w analizę wchodzą, po głowie się drapią, wyszukują pasujących wierszy, osobowości etc. , a tu tylko o przeczytanie wszak chodziło i poklepanie ze zrozumieniem po ramieniu :)
pozdrawiam z przymrużonym okiem


Panie Yayco

To co Pan pisze to są niby oczywiste rzeczy… Niby…
Jeśli przyjrzeć się temu bliżej to Pański komentarz zmusza do postawieniu kilku pytań, które ja akurat sobie stawiam i być może z tego powodu te teksty powstają.

Poznanie drugiej osoby jest niezwykle ograniczone – sami siebie zazwyczaj znamy dość słabo, łączność jest zakłócona na wielu poziomach i z tysięcy powodów. Między mną a mną. A co dopiero między mną a drugim człowiekiem.

Można powiedzieć, że te teksty to takie gadanie do samej siebie, lecz świadomie wystawiam je na widok publiczny.
Mogłabym co oczywiste, pisać to w tajemnicy przed światem. Kiedyś tak właśnie robiłam.
Kiedyś z kimś porozumiewałam się przy pomocy listów papierowych.
Kiedyś zaczęłam coś pisać bardziej publicznie i to przyciągnęło do mojego pisania, nie wiem jak go nazwać...no w każdym razie przyciągnęło a konsekwencje tego były dość... znowu brakuje mi słowa… no w każdym razie były dość poważne.

Wtedy się nauczyłam jaką moc mają słowa – moje i cudze, ale wtedy też i jeszcze odrobinę później pisanie odkryłam jako sposób.

Jeszcze nie bardzo rozumiem… dostrzegam ograniczenia…

Tylko już nie chcę pisać dla samej siebie. Z całym ryzykiem jakie za tym idzie, z konsekwencjami tego ryzyka.

Sam fakt odpowiedzi jest dla mnie już nie tylko ważny, ale i zaskakujący. Za każdym razem.

No więc sam Pan widzi Panie Yayco, że te filtry, zasłony i inne tego rodzaju sprawy są, i ja się z Panem zgadzam czemu właśnie daję wyraz proszę zauważyć, i dobrze może że są i całe szczęście nie przeszkadzają zanadto.

Co do eksperymentu… coś może w tym jest z tym, że eksperymentuję na sobie samej?
Nic się na jednym doświadczeniu nie nauczyłam? Nauczyłam się bardzo wiele, oj…

Wydaje mi się, że przywołany przez Pana fragment literackiego utworu jest esencją tego o co mi chodzi. Więc dziekuję...

Pozdrawiam patrząc na drzewa…


Proszę Pana Igły

Niekiedy…

od czasu… do czasu…

chwilami…

przebłyskami…

To i tak oszałamiające…


Pani Anno

A czy my znamy mężczyzn?

W znaczeniu rozumienia świata ich odmienności?

Tak sobie powątpiewam delikatnie…

Pani głos jako jeden z nielicznych kobiecych do Gretchen i tej Drugiej jest dla mnie szczególnie cenny.

Tak konkretnie to chyba jest on drugim głosem kobiety. Pierwszy był czwartej.

Zatem dziękuję raz jeszcze…

Pozdrawiam ciepło choć w tych temperaturach powinno się życzliwie pozdrawiać chłodno.

Tylko kto by chciał być chłodno pozdrawiany?
:)


Szanowna Gretchen

Ja, jak pani zauważyła zapewne, znam się głównie na kobitkach.
Cudzych oczywiście.
Bo moje 3 ( sztuk trzi) mnie przerażają.

No ale one zdominowane są.
Pokrętnie.
Przeze mnie.

Co nie zmienia, ze zdecydowanie protestuję przeciw pani nadużyciom.
Nie/i/formalnym.

Co to jest, Szanowna?

Między mną a mną. A co dopiero między mną a drugim człowiekiem.

I gdzie tu człowiek występuję?
Co?
Się pytam?

Człowiek jest człowiek i ma problemy, że tak powiem, globalne.
A kobieta jest, kobieta.
I ma inne.
Na ten przykład – formalne.

Wtedy należy zasygnalizować, je ( znaczy te problemy), człowiekowi aby ten się pochylił.
I już.

Jakie to proste, prawda?

A ile to kobiecych blogów świadczy o kompletnym niezrozumieniu?

No ale kobitki to nic, ino hurtem, kompinują.
W niezrozumieniu.


Panie Igło

Jak ja bym chciała żeby świat był tak zgrabnie i w sposób nieskomplikowany urządzony.

Pan mi zarzuca coś, co ja odrzucić muszę niestety jako zbyt dla mnie abstrakcyjne.

Z Pana punktem wyjściowym to nie wiem czy jako człowiek by się Pan nad kobitką pochylił. Normalnie nie wiem. Nad własną ma się rozumieć, bo nad cudzą to się nie liczy. Za łatwe. :)

Co się Panu nie podoba w zdaniu:

“Między mną a mną. A co dopiero między mną a drugim człowiekiem.”?

Pierwszego Panu brakuje Panie Igło, czy jak?

No to przecież nie o tym piszę, póki co.

Reasumując:

trochę kompinuję, ale nie zaraz żeby to nadużyciem nazywać

jak na kobietę mogłoby być gorzy

mężczyzna w ujęciu że człowiek, taki do pochylania się nad kobitką skłonny nie jest, bo zazwyczaj się lęka

często kobiece blogi są wyrazem kompletnego niezrozumienia. Czegokolwiek.


No już dobrzę, dobrze

Szanowna Gretchen.
Wszak juz po obiedzie.
;)

Co nie zmienia, że starać się trza?
Nieprawdaż?

P.S. Czego się lęka, pochyliwszy?


Szanowna Pani Gretchen,

myśle, że się nie do końca zrozumieliśmy.

Być może dlatego, że ja za bardzo jednak pojechalem metodologicznie, z tym eksperymentem. Albo może dlatego, że wpadła Pani w jakąś dziwną manierę pisania, dzięki której, być może, jeden z czytelników Panią rozumie, ale dla reszty to jest trudne.

Gdyby Pani pisała po Polsku, było by łatwiej

Pozdrawiam weekendowo, cokolwiek to może znaczyć


Panie Igło

Napisałam do Pana całkiem wesoły komentarz i prąd mi wyłączyli tutaj.

Widać tak miało być...

Jednakowoż pozdrawiam Pana licząc, że przyjdzie moment by moje refleksje unplugged ujrzały światło…


Panie Yayco

Coś Pana ugryzło, proszę Pana?

Nie piszę polsku w Pana opinii?

Jeśli Pan nie zrozumiał mojej przydługiej odpowiedzi to co ja na to poradzę? Mogę jedynie jakoś wyrazić żal. Wyrażam więc.

Pozdrawiam zszokowana…


Szanowna Gretchen

Wierzę, że to nie było o zazdrośnikach a te nieznane na mojej wsi słowo – unplugged – zawiera właśnie te, stracone, humorystyczne wątki.

I na pohybel wykręcaczom & wkręcaczom korków.
Pozdrawiam.
;)


Tak, w mojej opinii

używa Pani jakiegoś dziwnego języka, którego ja nie rozumiem.

Akurat w uwagach skierowanych do mnie mniej, ale nawet tu się to Pani przebija.

Być może nie powinienem usiłować zrozumieć tekstu, który nie jest do mnie skierowany

Przepraszam i uciekam, bo nie lubię być mimowolną ofiarą cudzych złośliwości, zwłaszcza jeśli rozmawia pani z kimś, kto nie potrafi się od tego powstrzymać

Pozdrawiam prozaicznie


A mogę się włączyć w dialog piosenkowy,

Zenek podrzucił jedną z moich ulubionych piosenek, ale ja mam jeszcze coś fajniejszego:)

A co do tekstów, przeczytałem wszystkie i rozmowy pod nimi, ale chyba trza mi poczytać jeszcze raz dokładniej, bo do powiedzenia, nie mam nic.


Panie Igło

Prąd jest albo go nie ma… Proszę to traktować jak raport.

A co ma wisieć nie utonie.

:)


Panie Yaco

Ja się między strony wtryniać nie będę. Nie moja to sprawa, nie mój spór czy co to tam jest.

Czy wszystko czego Pan nie rozumie jest dziwne?

Nie widzę nic dziwnego w moim języku, ale to subiektywna ocena więc obarczona błędem (niechby i statystycznym).

Moje teksty nie są do nikogo konkretnego kierowane. One…

Panie Yayco jak słowo daję!

Pozdrawiam Pana formalnie


Grześ

Bardzo się cieszę, że Cię widzę :))

Nic za to nie widzę z tego co wkleiłeś bo jestem daleko od miasta i mam sieć taką raczej symboliczną. Popatrzę i posłucham po powrocie do domu.

Cieszę się już z tego, że przeczytałeś...

Jeśli coś Cię najdzie to napisz, ale jak nie to nic to.

Jesteś nagłym powiewem dobrego wiatru tutaj….

:)


Powrót Grzesia

to bardzo dobra wiadomość.

Obiektywnie.


Panie Merlot

Prawda?

:)


Panno Gretchen

Prawda.


E tam,

nie przesadzajmy:)


Panie Merlot

No!

A grześ niech mówi co chce.

:)


Pani Gretchen,

powiem tak: głownie nie rozumiem Pani tendencji do leczenia cudzych kompleksów, przez posługiwanie się kodami semantycznymi leczonego.

Nie odnosi się to do Pani tekstu, bo ten mi się spodobał i dałem temu wyraz.

Pozwolę sobie, przy okazji, twierdzić, że ma on, tak jak i inne z tego cyklu, bardzo konkretnego adresata. Wskazuje go Pani w tytule i wypieranie się tego nic nie pomoże.

Pozdrawiam ze znacznym prawdopodobieństwem


Merlot,

jak znowu napiszesz coś o odgrzebywaniu, to Ci jebnę. Serio.

Kurwa, Gre, ja naprawdę zaczynam zazdrościć, że tak napisać nie umiem. Czasami by mua się przydało.


Bażancie archeologiczny

Ja też nie umiałam, dopóki nie zaczęłam. Potem jakoś poszło.

Biedna Druga, porzucona dla Codziennika.


No daj spokój,

ja się zajmuję udawaniem rozmaitych rzeczy niejako zawodowo. O, proszę bardzo – to jest moja omnipotencja, jak najbardziej. Z piasku bicz ukręcę, zagram na każdej gitarze świata, rzeczy niemożliwe od ręki, cuda realizujemy w ciągu dwóch tygodni.

Tylko, do kurwy nędzy, nienawidzę bezradności.

Założenie, że mnie to wszystko nic emocjonalnie nie kosztuje, jest głęboko błędne.

Ale nie będę szukać zrozumienia tam, gdzie rozumienie działa tylko w jedną stronę. Pino MC, zawsze dobra i rozumiejąca… Ja pierdolę.

Chwała Bogu, że właśnie mam tu Buca i Kacpra, którzy skutecznie reperują nadwątlony stan mojego ducha.
I mnie też chwała, bo najwyraźniej, w całej swej głupocie, postępowałam na tyle mądrze, że na Nich zasłużyłam.

Nie ma szyby. Są ludzie, z którymi jej nie ma.

Joł.

P.S. No i jak mi poszło? :P


Zupełnie nie rozumiem co tu robią

żyleciary z pewnego wojskowo-telewizyjnego klubu…


Pino

Bardzo ładnie. No widzisz. :)

Są ludzie, z którymi nie ma szyby. To prawda najprawdziwsza. Tych ludzi się trzymajmy.

Pozdrowienia dla Buca i Kacpra.

pururu


O, przepraszam

Nigdy tam nie byłam.
Co być może się zmieni, ale trzymajmy się faktów.

Jak ja mam pisać? No jak? A taki przyziemny odcinek mi wychodzi, że o pracy on jest .


Subskrybuj zawartość