Moja Droga Gretchen [3]

Wiesz o czym dzisiaj myślałam Gretchen? Myślałam o tobie. Myślałam jak to jest z tobą.

Wlazłam ci wczoraj na grzbiet bez zaproszenia zapowiadając przy tym, że możesz się mnie w tym miejscu częściej spodziewać. Dzisiaj rano się obudziłam, wstałam, potem się przebudzałam jeszcze jakiś czas i w którymś momencie to do mnie przyszło. Samo.

Tobie nie bywa trudno?

Jak powiedziałam nie wiem jak jest, ale wyobraziłam sobie jak przez te wszystkie godziny dziennie, tygodniowo, miesięcznie, rocznie… No wiesz, jak słuchasz ludzkich historii, tych wszystkich smutnych, dramatycznych historii…

Chociaż w gruncie sprawy całej nie o to mi chodzi Gretchen. Nie o to. To zbyt proste, a odpowiedź twoja zbyt oczywista.

Uprzytomniłam sobie w umyśle nieprzytomnym, że czasami jak na ciebie patrzę, jak słucham tego co mówisz to ty właściwie niezbyt często jesteś poza pracą choć pozory zmylić mogą.

I tak: jedni cię kochają za to.

Kochają?

No to kurwa chyba nie tak jest i przestań na chwilę gadać, posłuchaj, bo nie tak to jest.
Ty im jesteś potrzebna jak dobra czarodziejka co to zna rozwiązania z powodu takiego, że do tego jest wyszkolona. Jak ktoś sobie psa typu amstaff bierze to oczekuje, że będzie bezpieczny. Ty co prawda nie ten typ jesteś, ale mam nadzieję że złapiesz analogię.

Więc dobra czarodziejka bardziej ci pasuje, prawda?

Czarodziejki to czarodziejki. Od nich się oczekuje, że można o każdej porze dowolnej zadzwonić, przyjść, doczołgać się i pytania zadawać. I nie o czarodziejkę chodzi lecz raczej o kolejną skomplikowaną sytuację życiową pytającego. A ty nazbyt często się starasz odpowiedzieć i sprostać. Poświęcasz kolejne minuty, godziny, dni, miesiące, lata…

Jeśli ci to pasuje to ja nie mam nic do tego. Taka mi tylko dzisiaj myśl ulotna jak ulotka przyszła, że to niekoniecznie jest w porządku. Bo ciebie nikt nie pyta jak się masz i czy dajesz sobie radę. Czarodziejki są samowystarczalne przecież. Czarodziejkę można przenicować, a ona i tak zregeneruje się jak dżdżownica. Bez ceny, bez kosztów.

Ależ ty ważna czarodziejka jesteś!

Ilu z nich pamięta o tobie w latach tłustych a ilu w latach chudych? Weź to sobie szybko rybko przelicz – jak mawiał poeta.

Tylko to jeszcze w moich rozmyślaniach nie było to, co spowodowało zimne dreszcze. O, nie…

Druga strona medalu jest inna zupełnie.
Zamieniają cię z czarodziejki w czarownicę. Boją się ciebie. Nie znają, ale się boją. Ludzki strach bywa nieracjonalny to wiemy obie. Nie ma na czym się wesprzeć więc wspiera się na wyobrażeniu.

Nie było tak, że ludzie przed tobą uciekali? Nie było tak, że przypisywali ci tę ciemną moc?
Wyprzyj się, jeśli potrafisz Gretchen.

Mogę ci tutaj kilka sytuacji przywołać kiedy mówiono o manipulacji, o stosowaniu tajemniczych metod. O tym jak strasznie cię nie rozumiejąc albo zwiewali przed tobą, albo kijem walili między oczy.

Wtedy nie jesteś ważna, wtedy jesteś niebezpieczna.

Jak sobie w sobie to składasz?

O tym myślałam dzisiaj Gretchen.

Ile w twoim życiu jest miejsca dla ciebie?
Ilu spośród tych dookoła widzi w tobie kobietę, człowieka, żywą istotę?
Ilu uwierzy kiedy zdecydujesz się przez chwilę zająć SOBĄ czas innych?
Ilu zechce słuchać?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Dobra Kobieto!

na boku: cicho tam, to noc przecież

Czy Wy tam, z tą drugą nie przekombinowujecie deczko? Z racji zawodowych nawyków i takich tam?

Ja to kumam, że to taki zawód (wybaczcie Panie) taki kijowy trochę, bo ciężko wyjść “do cywila”, znaczy: nie wiadomo czy w tym fachu w ogóle jest taki wynalazek jak fajrant. Ten w środku taki, nie ten na zegarze. Fajrant.

Korzystając z deputatowej bezczelności, nazmyślam teraz odpowiedzi, OK? To lecimy:

Ile w twoim życiu jest miejsca dla ciebie?

A ile sobie weźmiesz, tyle będziesz mieć.

Ilu spośród tych dookoła widzi w tobie kobietę, człowieka, żywą istotę?

Tylu ilu na to pozwolisz.

Ilu uwierzy kiedy zdecydujesz się przez chwilę zająć SOBĄ czas innych?

A tego to nie wiem.

Ilu zechce słuchać?

Tylu ilu trzeba.

Coś Ci powiem, Dobra Kobieto, jakem Troll Mądrala. Kłopoty są wtedy, jak się człowiek za bardzo poczuwa do wyręczania Pana Boga, a do tego jak ma tę cholerną “potrzebę dzielenia się” bez hamulców i odpowiada na niezadane pytania.

Tak jak Troll teraz.

To ja już lepiej sobie pójdę. Dobranoc.


Pani Gretchen,

wymyśliłem sobie pod prysznicem tytuł notki, którą może kiedyś napiszę: Gniew i nienawiść.

Wymyśliłem, że ona będzie polityczna ta notka.

A teraz to już nie wiem, bo Pani właściwie o tym pisze (nie wyłącznie, oczywiście i nie wiem czy świadomie). Jest Pani pełna gniewu i niemal wolna od nienawiści.

Gniew napędza Panią na co dzień i hamuje czasem. To dobrze chyba.

Byle się nie dać nienawiści, tej mlecznej siostrze nadziei. Byle się nie dać nabrać ułudzie, że można być innym niż się jest.

Byle nie słuchać takich jak ten tu, powyżej, którzy myślą, że na podstawie jednego tekstu mogą Pani udzielić odpowiedzi, jak Pani ma żyć.

Ich odpowiedź będzie zawsze taka sama: - Żyj Gretchen, tak jak ja żyję. Tak naprawdę jednak, to mówią - Żyj tak, jak ja nie umiem, ale uważam, że tak trzeba, więc pouczam innych.

Bzdura.

Przecież Pani, ma te wątpliwości tylko po to, żeby je rozwiewać. Sama dla siebie.

Pozdrawiam, prosząc o wybaczenie, że ja też bzdury piszę, alem zaspany


Gretchen

najchętniej przepisałbym Griszeqa wczorajszego, lekko dopasowując do notki

tyle że…

ten wpis, ta rozmowa jest jak dla mnie jeszcze bardziej osobista, tak jak osobista jest własna krew, którą w potrzebie się dzielisz i która uzupełniasz

najpierw wspmagasz się porządnym obaidem, czasem czekoladą a czasem w pragnieniu dobra zapominasz i wracasz o rytmu dnia bez wspomagania

powtarzasz

może tak, albo całkiem inaczej to odczuwasz,

jasne, pewnie inaczej bo to tak cholernie osobiste.

pozdrawiam świeżo po deszczu

Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju smród już się go nie imał!


Gretchen

dzis jakby bez lustra. patrze i widze Ciebie. no to moze banalna i prosta proba odpowiedzi. hmmm…
jestem swietnym znawca futbolowym. amatorskim. wsrod kumpli rozmawiac moge godzinami. spotkawszy boruca czy zurawskiego o pilce bym nie powiedzial ani slowa. ogladajac kilkanascie filmow miesiecznie czuje sie kinomaniakiem. amatorem. no czego to ja o filmach powiedziec nie moge. spotkawszy davida lyncha nie powiedzialbym o filmach ani slowa. jezdzac od lat na rowerze, amatorsko oczywiscie, uwazam sie za… itp itd.
problem w tym, ze Ty zawodowo zajmujesz sie czyszczeniem ludzkich dusz, prostowaniem kregoslupów, cieciem gordyjskich wezłów psyche. to do Ciebie przychodzi całe to morze ludzi, ktorym AMATORSKIE metody przyjaciół, znajomych, rodziny i bliskich nie pomogły. czas na zawodostwo. no i teraz powiedz – co ja czy inny czlek amator moze Ci zaproponowac? jedynie przekonanie, ze jesli Ty, ktora potrafisz w swej dziedzinie milion razy wiecej niz kazdy z nas, nie dajesz sobie z czyms rady, to ja sobie milion razy bardziej nie dam rady. widzac zegarzmistrza frasobliwie pochylonego nad zegarkiem, nie bede sie z pomoca narzucal, majac w dloniach trzykilowy mlotek. i nie jest to kwestia dla mnie “dobrych czarodziejek” czy “zlych czarodziejek”. nie kwestia potrzeby ani strachu. nawet tego opisywanego braku mozliwosci spojrzenia jak na kobiete, osobe z krwi i kosci. bo ja tego nie zauwazam. po prostu: nawet jesli poswiece Ci kawal wlasnego czasu na sluchanie (ja czy ktokolwiek inny), nie oczekuj ze uwierze w to, ze JA moge TOBIE pomóc. moze to zrobic rozmowa, fakt mowienia, zrzucania z siebie. ja moge sluchac. tylko tyle i az tyle.


Dzień dobry Trollu Dobry

Jakie “wy”?
Tamta się po nocach tłucze, bo jej się myśleć o mnie zachciało w dzień :)

Spodobał mi się ten wątek o wychodzeniu do cywila po fajrancie. Już chciała o tym pisać, ale jak widziałeś wycofała się. I dobrze, niech się nie mądrzy bo pewności nie ma czy ona się zna, czy tak sobie historie opowiada.

Odpowiedziom Trolla trudno zarzucić jakiś błąd, Troll udzielił odpowiedzi oczywistych.

Uwierz mi Trollu, że ja to wiem… Trochę o co innego chodziło jednak. Te pytania zadane były od innej strony…

A może nie widzę wystarczająco ostro. Może na coś czekam, czegoś bym chciała. Może słowa są niedoskonałe.

Co do jednego mam pewność – z Panem Bogiem nie wchodzimy sobie wzajemnie w zakres kompetencji.


Panie Yayco

To zdanie:

“Byle się nie dać nabrać ułudzie, że można być innym niż się jest.”

jest dla mnie najważniejsze (może jeszcze ten fragment o gniewie…).

Jakiś czas temu podjęłam próbę, ale zmilczę konsekwencje. Tak na wszelki wypadek.

Pozdrawiam w półśnie…


Max

Może gdyby u mnie spadł deszcz to ten tekst by nie powstał...

No, ale nie spadł.

Może ten tekst by nie powstał gdyby Pan Merlot wczoraj nie napisał jednego zdania.

Ale napisał.

Może ten tekst by nie powstał gdyby nie było jednej telefonicznej rozmowy.

Ale była.

Może pisanie to takie uzupełnianie krwi? Regeneracja. Oczyszczenie.

Może…


Dobra Kobieto

Troll wie, że Ty wiesz. Troll jedynie czynni swoją powinność. Nawet szybko machał łapami, żeby się czytelnik nie dał zwieść pozorom. A i tak niektórzy dali się zwieść, czytając literalnie. To jest ciekawe, swoją drogą, ale to inny temat.

Troll jest też od tego, by w krzywym lustrze coś pokazywać. Na przykład tą pewność, że to, co się widzi, jest tym co jest. Jesteś pewna, że jesteś pewna? Z tym wchodzeniem Panu Bogu w drogę? Gadałaś z Nim czy zgadujesz?

pzdr


Griszq

Dzisiaj bez lustra – to pomyślałam pisząc ten tekst, a może nawet wcześniej kiedy rodził się w mojej głowie.

Składam sobie to co napisałeś i jakoś mi się pomyślało, że bycie w mojej sytuacji to bycie zawodowcem wśród zawodowców i zawodowcem wśród amatorów.

Coś mi pobrzmiewa we mnie taki tekścik “bycie w roli”. Nieustannie. I ta rola przez jednych jest postrzegana jako niezwykła a przez innych jako źródło moich złych intencji. Czarodziejka lub czarownica.

Świadomie wybrałam w życiu taką drogę, bardzo świadomie co nie zmienia faktu, że konsekwencje we mnie uderzają. Najczęściej się z nimi godzę a nawet do nich uśmiecham. Zazwyczaj są przyjemne.
Czasami mną jednak gniew zatrzęsie. Czasami mam wrażenie, że znikam. Czasami…

Wciąż, mimo że minęło sporo czasu, pamiętam pewną kolację którą przygotowałam dla kilku osób. Jedzenie, wino, rozmowy. Normalnie jak w takich razach bywa.
Była na tej kolacji pewna kobieta, którą miałam poznać i po to cały zamysł powstał. Rozmowa toczy się o tym i owym. O polityce trochę, żarty, emocje, śmiech – nic wielkiego. I ona się odzywa nie stąd ni zowąd, że się mnie boi, bo ja stosuję jakieś sztuczki z pracy przyniesione.

Właściwie to mogła podejść i kopnąć mnie w brzuch. Na to samo by wyszło.


no przeca

to są pytania retoryczne.
dlatego (p)odpowiedzi na nie mogą być tylko tendencyjne.
Siła “dobrych czarodziejek” jest wszystkim co mają.
Pozdrawiam pod wrażeniem


Gretchen, Gretchen

pytanie jakie sie pojawia: czy jestes w stanie wyjsc z roli? wylaczyc cala posiadana wiedze, przestac zauwazac symptomy, zwracac uwagi na szczegóły, zakrzywienia charakterow? potrafisz? jestem zdania, ze tego czym sie zajmujemy zawodowo nie zostawiamy w robocie. a Ty sie akurat zajmujesz tym, co ludzie podstrzegaja jako intymne i osobiste. każdy spotkał sie z opiniami osób, które odwiedzały psychologow lub psychoterapeutów – opinie pełne zdziwienia, jak to w toku normalenej rozmowy wychodziły z człowieka dziwne i skompliwane rzeczy, ktore terapeuta potrafil nazwac, rozwiazac, okreslic… znajdowal w nich to, czego oni sami nazwac nie potrafili. ta swiadomosc zostaje. uwielbiamy gadanie o zyciu, problemach i ich rozwiazywaniu, ale sa to rozmowy amatorow. w momencie, gdy obok pojawia sie zawodowiec od psyche, radosc amatorow z gadki-szmatki pada pod plotem.
to jest w sumie problem szerszy i zwiazany z kazdym zawodowcem. jako znawcy-amatorzy od wszystkiego gawedzimy sobie i snujemy teorie, a wszystko to sa opowiesci z rzacholeckiego lasu. a potem pojawia sie zawodowiec i koniec gadania. mozna posluchac co najwyzej jak wyglada prawda. czasem czlowiek chce to wiedziec, a czasem nie.
co do kwestii stosowania sztuczek: jako czlonek korporacji mam do czynienia z tymi wszystkimi wytrenowanymi dziesiatkami szkolen “miszczami” sprzedazy, wywierania wpływu, unikania wywierania wpływu itp. i przy piwie oni mowia wprost – po wdrukowaniu w glowe ilus tam rzeczy, zmienia sie sposob mowienia, tryb sluchania, szukania aluzji, budowania wypowiedzi. moze to wiec jest tak, ze i Ty juz poslugujesz sie jakims srodowiskowym kodem jezykowym, ktorego nie zauwazasz, a ktory wyczuwaja ludzie? i nie jest to kwestia kopania w brzuch, tylko po prostu odczucia danego czlowieka, ze Ty nie jestes juz w stanie normalnie “gadac”?


Dobry Trollu

Wypuszczasz mnie swoim pytaniem na grunt niepewny oraz delikatny. Wiesz to.

Dla wygody i zyskania na czasie mogę Ci odpowiedzieć, że zgaduję bo osobiście nie gadałam.

Podrawiam itd…

:)

Czy ja mieszam jakoś w Jego garnku? Nie, nie mam takiej mocy. Może On miesza moimi rękami. Nie wiem.

Nie wchodzę na Jego terytorium. Lecz jeśli Jego terytorium jest wszędzie?

Czy jestem pewna, że jestem pewna?

A czy czegoś można być pewnym?

Czy pewność własnej niepewności jest pewna?


czwarta

Dziękuję :)

“Siła dobrych czarodziejek jest wszystkim co mają”

Podoba mi się to zdanie bardzo :)

Pozdrawiam Cię


Griszeq dobrze gada

MS (mój sterownik) też ma ten problem w swoim fachu. W ogóle to jest chyba “problem” podobny u każdego człowieka, u którego fach i pasja to jedno. Nie da się “wyjść do domu”.

Pasja i rutyna dają wielką akcelerację i wzmocnienie skuteczności w codziennej praktyce zawodowej i jednocześnie są największymi wrogami prywatnie.

To prawda, że człowiek nasiąka swoją profesją i to prawda, że sam przestaje to wyczuwać. Nawet gdy profesja właśnie tego wyczuwania dotyczy.

Mnie zaskoczyło to jak odebrałaś paniczny lęk tej kobiety, że to jak kopnięcie w brzuch dla Ciebie. Naprawdę tak to odebrałaś?


Gretchen

e.. tam, od razu, że wypuszczam.
Tak tylko sobie marudzę i się wymądrzam :-)
Każdy z nas ma moc “wtrącania się Panu Bogu”. Poważnie. Wystarczy odpowiedzieć na niezadane pytanie i zmienić komuś koryto rzeki wbrew jego drodze. Dobra, powiem mniej enigmatycznie. Problemy są dla ludzi lekcjami. Lekcje trzeba odrobić albo wraca się do oślej ławki. Ludzie nie zawsze potrzebują odpowiedzi i rozwiązań. Czasem potrzebują przejść przez sam środek problemu bez pomocy. Po mojemu rzecz w tym, żeby nie przekombinować z pomaganiem, a szczególnie nie ratować ryby przed utonięciem. Żeby nie dać się oślepić własnej fachowości.

pzdr


Griszq

W tym co napisałeś są dwie sprawy.

Pierwsza.

Czy można zostawić to wszystko co się wie w szafie w pracy i wyjść jako ten to nic nie widzi? Nie można.
To jest skutek uboczny tej pracy. Widzisz więcej, drobiazgi dla innych niewidoczne dla Ciebie są wyraźne. Nie chcesz widzieć a widzisz, nie chcesz zauważyć a jednak… Im jesteś lepszy w tym zawodzie tym więcej sygnałów do Ciebie dociera.

Na jedno jednak uważać trzeba. By z tego widzenia i słyszenia nie stać się “wiedzącym”. Nie wtrącać się, nie ingerować o ile ktoś sobie wyraźnie nie zażyczy, nie mądralować. Rozmowa w gabinecie uprawnia do pewnych rzeczy, rozmowa prywatna nie. Trzeba tej granicy przestrzegać i szanować ją.

Jeśli idzie o tzw. życie to wszyscy jesteśmy amatorami. Ja nie daję sobie żadnego przywileju znania prawdy o Prawdzie już nie mówiąc. Tak wiele osób z mojego środowiska ma z tym problem.
Swoją rolę w pracy widzę w tym, że mam umieć widzieć i umieć usłyszeć co mówi drugi człowiek. W skrócie mówiąc to jest sztuka zadawania pytań. odpowiedzi każdy znajduje sam dla siebie. Nie mnie je oceniać.

Teraz ta druga sprawa.
Ona się oczywiście z pierwszą przenika jakoś tam.
Czy ja umiem normalnie gadać czy slanguję (koduję) niezrozumiale?

(przerwa na zastanowienie)

w sumie to nie do mnie jest pytanie Griszq…
Powiem tak staram się gadać normalnie. Wydaje mi się, że nie są to starania całkiem beznadziejne.

W gruncie rzeczy to ja mogłabym Ciebie zapytać – czy ja umiem gadać normalnie?

:))


Trollu

Na kilka kwestii poruszonych przez Ciebie chyba odpowiedziałam pisząc Griszqowi.

Co do tej kobiety.
Tak to odebrałam. Jak kopnięcie w brzuch.

Widać nie jestem aż tak przesiąknięta pracą, pomyślałam w tej chwili.

Mogłam oczywiście natychmiast założyć zbroję, wskoczyć w skórę dobrze mi znaną i we własnej głowie sobie ten jej lęk uzasadnić, przeanalizować.

Nie zdążyłam, bo pierwsza reakcja była inna.

Powoli i spokojnie opuściłam pokój na dłuższą chwilę...


Gretchen

no ja akurtat tego slangu nie wyczuwam, ale to ze ja czegos nie wyczuwam nie swiadczy o niczym wiecej. moge jedynie powiedziec: JA SIE GRETCHEN NIE BOJE. ale zabrzmialo, rozgladam sie i oczekuje braw, ale cos cisza. ech. widac to zadne ajwaj jest.

pytanie jakie mi sie nasuwa: rozmawiasz, czytasz, obserwujesz. czy w glowie na boku, bezwiednie, nie pojawia Ci się jednak przy okazji zestaw uwag terapeutycznych, obserwacji profilowanych zawodowo? ocen tekstow, liczenia syptomow, czytania ukrytych znaczen? jesli czegos mozna sie obawiac, to chyba wlasnie tego. lekarz bezwiednie zabserwuje chorobe. no ale pal licho – to sie zdarza. ale czlowiek sobie mysli: co bedzie, jak mi taka Gretchen zdiagnozuje przy okazji, ze jestem lekko “popierdolony”? albo ze jestem hipokryta? jak tu zaprzeczyc takiej Gretchen? jaki jest plan? prostu. bede uwazal z ta Gretchen.
chyba napisalm to samo juz w trzecim poscie… hmmm….

a no wlasnie – nie mam Cie za “wiedzaca”. wrecz przeciwnie – czasem odbieram Cie jako calkowicie zgubiona, w dodatku nie kryjaca sie z tym. i nie ma w tym cienia krygowania sie pod tytulem “patrzcie, jestem taka jak Wy”. Ty jestes rzeczywiscie zgubiona jak Jas i Malgosia w ciemnym lesie. ;-)


Gretchen

Fakt, w komentarzu do Griszeq-a napisałaś to co ja do Ciebie. Czy już wspominałem, że się wymądrzam? :)

Nie wiem jak tamta kobieta powiedziała to co powiedziała. Może syknęła. Może ustawka była na niej jakoś wymuszona. Może, może… tysiąc okoliczności, których nie znam. Widzę natomiast dwie sprawy:

Pierwsza to ta, że Ty wiedziałaś, że to będzie ustawka a nie spotkanie towarzyskie bez podtekstów. Więc nie bardzo wierzę, że byłaś bez zawodowej zbroi w sensie nastawienia. Ludzie wyczuwają przecież także rzeczy zupełnie nieuchwytne, jak te owady feromony.

Nie ma znaczenia, czego dotyczyła ustawka, czyli czy chodziło o poznanie Was w celu terapeutycznym czy dowolnym innym. Nie ma znaczenia, bo Twoja profesja oraz wiedza u tej kobiety co do Twojej profesji już ustawia sytuację samo-przez-so.

I druga sprawa, to fakt, że to nadal siedzi w Tobie. Napisałaś przecież “Wciąż, mimo że minęło sporo czasu, pamiętam”.

Nie wiem, co to może znaczyć, ale człowiek pamięta zawsze z jakiegoś powodu.


Griszq

Co za ulga!

Odpowiem Ci w ten sposób: (komuś już o tym pisałam tutaj chyba… nieważne) ja nawet w pracy unikam diagnoz. Stawiam bo muszę, bo ubezpiecznie itd. natomiast unikam myślenia o pacjentach w kontekście diagnozy więc cóż dopiero o znajomych, a cóż dopiero o znajomych w świecie wirtualnym.

Oczywiście odbieram sygnały, tak jak Ty. I czy trzeba wykonywać mój zawód żeby sobie pomysleć, że ktoś jest lekko coś tam? Popierdolony na przykład? Albo, że hipokryta?
:))

I teraz sobie popatrz Griszq na to co napisałeś. Żeby zobaczyć to co Ty zobaczyłeś trzeba ominąć kilka solidnych zasłon moim zdaniem. To nie jest takie oczywiste. To nie jest widoczne na pierwszy rzut oka. Chyba…

Niektórzy z nas zwyczajnie chcą je omijać.

Niektórzy z tych niektórych robią to także zawodowo.


Trollu

Ta Twoja przenikliwość jest zastanawiająca…

Mam dobrą pamięć wyćwiczoną zawodowo, ot.

:)


Gretchen

hola hola moja Pani. to Ty odsłaniasz zasłony. obserwatorzy moga sie na ten moment co najwyzej zalapac. oczywiscie, musza chciec patrzyc. ale w calkowicie ciemnym pokoju moga sobie wytezac wzrok. az do jego utraty. to Ty zapalasz swiatla i oswietlasz to lub owo…

tak sobie mysle, ze kluczowe jest to, ze Ty potrafisz zobaczyc zalony, ktore ja i reszta ocenimy jako “realnosc”. co wiecej, potrafisz zobaczyc zaslony, z ktorych nie zdaje sobie sprawy ich posiadacz. no i najwazniejsze – potrafisz zobaczyc pomimo zaslon. w ograniczony sposob, ale zawsze. jak by to powiedzial mój brat: MASZ MOC. no ale w sumie: czy ja nie napisalem przypadkiem rzeczy oczywistych i swietnie Ci znanych?

a wracajac do zaslon: majac w ich znajdowaniu praktyke, potafisz je takze odnalezc w sobie. i potem zdecydowac, czy dla obserwatorow ta lub inna uchylic…


Pani Gretchen,

jak Pani śpi o jedenastej, to ja już nie wiem jak z Paną rozmawiać.

Teraz pewnie Pani je śniadanie.

Nie zrozumiałem, jaką próbę Pani podjęła.

Próby zawsze warto podejmować. Dzięki próbom wiemy jacy jesteśmy. Kim jesteśmy. Jakie są nasze prywatne granice wariancji adaptatywnej.

Warto próbować, moim zdaniem, nawet jeśli dziwią nas wyniki tych prób.

Pozdrawiam


Griszq

Nie napisałeś ani rzeczy oczywistych ani świetnie mi znanych. To, co napisałeś wywołało we mnie dłuższą falę (czy fala może być dłuższa?) przemyśleń.

Z tą mocą jest tak, że to wiem. Wiem, że ją mam. Znaczy widzę też, że mam. Strasznie to poplątane jest.

Odbiję Ci piłeczkę Griszq – mogłabym sobie oświetlać do woli zdecydowanie ciekawsze fragmenty, a i tak nic by z tego nie wyszło gdyby ktoś nie patrzył w moją stronę.

A ja tu piszę ponury dość tekst i rozmawiamy poprzez niego.


Panie Yayco

Dziękuję za troskę, ale już jestem po śniadaniu.

Próbę podjęłam proszę Pana zmiany, jakby to powiedzieć... strony mocy, po której mogłabym występować...

No i się nie udało.

To tyle.

Pozdrawiam nieco przebudzona, ale tylko nieco


Gretchen

z tego co pamiętam z fizyki, to fale zdecydowanie maja dlugosc. moga byc wiec dluższe. to tak dla uspokojenia.

ależ Gretchen. jak sie tak rozgladam, to jest calkiem sporo ludzi którzy wrecz oświetlaja sie reflektorami. i co? i nic. co najwyzej czlowiek mruknie pod nosem: “co tak ślepisz barani łbie”... dla mnie kluczowe jest to, KTO siebie oświetla. oczywiscie, sa tacy ktorych interesuje Doda w powodzi światła. i tacy, których interesuje Gretchen z mala latarka. czy to nie jest kwintesencja piekna swiata: roznorodność? ;-))))

co do tej ponurosci tekstu to nie zlapalem. piszesz jakis nowy? bo ten napisany, o ktorym teraz zobie rozmawiamy… no dla mnie ponury nie jest. jest Gretchenowy, ale żeby ponury?

a juz calkiem off topic: zlapalem sie na tym, ze mysl o “oswietlaniu ciekawszych fragmentów” nie do konca wywolala skojarzenia zwiazane z psyche… ech… ;-)


No i dobrze,

dowiedziała się Pani czegoś o sobie.

To zawsze zdrowo jest. Dla człowieka.

Następnym razem proszę spróbować czegoś innego. Znowu się Pani czegoś dowie.

Proszę nie traktować tego jako złośliwości. Nie mam takich intencji.

Czasem jak czytam, to co Pani pisze, to mam wrażenie, że Pani nazbyt wierzy w swoje własne predefinicje: siebie samej, innych, sytuacji.

A kiedy rzeczywistość pokazuje Pani swą prawdziwą naturę, to Pani to odbiera jako cios. Niesłusznie.

Pozdrawiam z lekkim bólem głowy


Griszq

Różnorodność jest kwintesencją piękna świata – z tą myślą nie mogę się nie zgodzić. Na różne sposoby próbuję tę myśl właśnie i tu i tam i owam kopiować.

“Gretchen z małą latarką”... śliczne…gdybym umiała rysować to bym sobie narysowała. Widzę ten obrazek, ale nie umiem rysować...

No i dobrze – jak nie ponury to nie :). Nie będę się upierać.

Myśl o oświetlaniu ciekawszych kawałków przecież wcale nie musiała zaraz tam koniecznie odnosić się do psyche.

Hi hi


Panie Yayco

Już miałam się odzłośliwić, ale Pan pisze że to nie są złośliwe uwagi. Postanowiłam uwierzyć.

Ciągle się czegoś o sobie dowiaduję. Próbuję. Poznaję.

Teraz widzi Pan siedzę w pracy, przez szeroko otwarte okno widzę ogromne krople deszczu i grzmi przepięknie.

Powietrze przestało być lepkie i gęste. Staje się przejrzyste i pachnące.

Dodatkowo w tle myślę o tym (O! błysnęło!) co Pan napisał o moich predefinicjach.
Nie wiem. Na tym etapie to ja się staram nie mieć żadnych predefinicji…

A jednak często czuję rozczarowanie co mi jednoznacznie uświadamia ich istnienie.

Pozdrawiam Pana wzdychając…


Dobrze Pani kombinuje, Pani Gretchen,

predefinicje są na tyle głęboko zinterioryzowane, że wydobywa je na powierzchnię zwykle ból dysonansu poznawczego, albo emocjonalnego, albo jaki tam jeszcze Pani ma i nazywa rozczarowaniem.

Rozczarowania są dobre. Choć smutne.

Pozdrawiam


Panie Yayco

No szkoda, że Griszq z Trollem tego nie czytają!

W świetle płynącej tu rozmowy o moim (ewentualnym) kodowaniu wypowiedzi slangiem Pański komentarz prezentuje się niezwykle ciekawie.

Ja sama wypadam na tym tle dość blado jak się zdaje…

Pozdrawiam Pana zaskoczona


Pani Gretchen,

starałem się podołać wyzwaniu i cieszy mnie Pani uznanie.

Pozdrawiam


Szanowna Gretchen

Jak ktoś niesie cudzych kamieni wór, to swojego kamyka już nie ma siły.
Nieść.


I teraz chyba zrozumiałem?

Nie stawaj obok siebie.
Po co?

Masz prawo do własnej twarzy.
Wtedy trzymaj w reku tylko swój kamyk.


Panie Yayco

Podołał Pan ponadnormatywnie nawet.

Udzielam Panu oficjalnej pochwały oraz składam stosowne wyrazy uznania.

Pozdrawiam pozostając pod wrażeniem…


Panie Igło

I pierwszy Pana komentarz i drugi bardzo jakoś mi do serca przypadł.

Dziękuję Panie Igło.


Staram się...

Po całym tygodniu.
Zmęczony

Tak właściwie, to ja panią znam.
Patrzę na panią codzień.


Widzę przecież

Że się Pan stara, Panie Igło.
I tym bardziej doceniam jeśli zmęczenie Pan pokonuje…

Tak właściwie to gdzie Pan patrzy na mnie? I czy od patrzenia się zaraz zna?
Choćby i codzień?


Bo widzi pani,

ja widzący jestem.

I czasem przenikam.
:)


A widzi Pan

to tak jak ja…

:)


Gretchen,

Spadł deszcz, ośmielam się coś napisać.

Dialog Umiejętności z Uczuciami wszedł u Ciebie w fazę gwałtownej kłótni. Czarodziejka wymyśla Czarownicy, a ta z zimną krwią i niejaką przyjemnością dźga ją raz po raz widelcem czy innym szydełkiem (do obrębiania zasłon, na przykład).

Nie wiem która z nich zdecydowała się udostępnić nam tę awanturę, ale zrobiła dobrze, z dwóch powodów:

Po pierwsze, teksty takie jak ten powstają bardzo rzadko. Jestem szczęśliwy, że było mi go dane przeczytać i że to wlaśnie Ty go napisałaś.

Po drugie, jak już powstają, to wiadomo, że autor wygrał (nie mam na myśli ani totolotka, ani nobla).

Uświadomiłem też sobie, że chociaż tutaj tak bardzo gretchenowaty, problem Czarownicy i Czarodziejki ma charakter uniwersalny i dotyczy każdego, kto na co dzień zadaje się z kimś więcej niż z lustrem.

Już nie żałuję, że wczoraj napisałem jakieś zdanie.

Pozdrawiam katalitycznie i bardzo serdecznie


Panie Merlot

Jeśli tylko cokolwiek Panu ten tekst przyniósł to świadczy o tym, że warto było pisać.

Dialog umiejętności z uczuciami… Dialog bycia z samotnością... Dialog zrozumienia z niezrozumieniem… Dialog przeciwko monologowi.

Dialog przeciwko awanturze…

Czarodziejka i czarownica…

Może jedna bez drugiej nie istnieje?

Może ani jedna, ani druga nie jest prawdziwa?

Może obie są?

Decyzję o udostępnieniu Wam tego wszystkiego podjęła czarownica. Czarodzieja by Wam tego oszczedziła, to jest pewne.

Czarodziejka mówiła Panu wczoraj o jasnych stronach… Czarownica się wściekła. A może odwrotnie?

Panie Merlot, dziękuję za to zdanie wczoraj i za komentarz dzisiaj.


Jeszcze jedno Panie Merlot

Ying

i

Yang


Te rzeczy, Gretchen...

Dlatego kochamy to miejsce.
Gdzie indziej pewnie bylibyśmy inni.

I moglibyśmy się nie spotkać.


Panie Merlot

Życie po prostu płynie i wszystko co ma się wydarzyć – wydarza się.

Dobrze jest temu nurtowi zaufać...

Choć to takie trudne.

A jednak się spotkaliśmy. Mimo to.


mhhmmm..

chwilę mnie nie ma, a tymczasem klimaty się zrobiły tu jakieś...
hmmm.. zapachniało oryginalnymi kadzidłami z Nepalu..
fajnie..


Subskrybuj zawartość